Wyjście poza europejski kontekst kulturowy, odwrócenie klasycznego duetu miłosnego w stronę eksploracji cielesności i pożądania, ujęcie ludzkiej rzeczywistości w perspektywie kosmicznej z metaforą człowieka jako planety, dialektyka inności i identyczności, wreszcie los szarego człowieka „bez właściwości”, wtłoczonego w przestrzeń miasta – pięć skrajnie różnych choreografii złożyło się na VI Festiwal Atelier Polskiego Teatru Tańca – Baletu Poznańskiego w jego jubileuszowym sezonie XL.

Wersja do druku

Udostępnij

Wyjście poza europejski kontekst kulturowy, odwrócenie klasycznego duetu miłosnego w stronę eksploracji cielesności i pożądania, ujęcie ludzkiej rzeczywistości w perspektywie kosmicznej z metaforą człowieka jako planety, dialektyka inności i identyczności, wreszcie los szarego człowieka „bez właściwości”, wtłoczonego w przestrzeń miasta – pięć skrajnie różnych choreografii złożyło się na VI Festiwal Atelier Polskiego Teatru Tańca – Baletu Poznańskiego w jego jubileuszowym sezonie XL.

Ten festiwal był trwającą przez trzy dni wędrówką przez wiele artystycznych światów, skrajnie od siebie różnych, ale mających jeden wspólny mianownik – współkreację spektaklu z tancerzami, poszukiwanie autentycznego ruchu na drodze improwizacji, sięganie do środków aktorskich i działań wywodzących się z teatru dramatycznego, obecne w metodzie pracy Polskiego Teatru Tańca w zasadzie od jego zarania. Żywym kontekstem były też teksty literackie bądź filozoficzne –  oprócz Planets w choreografii Lukasa i Terezy Lepold wszyscy choreografowie pokazujący podczas festiwalu swoje prace w mniejszym lub większym stopniu do nich sięgali, niekiedy włączając też słowo mówione (jak w Hello, Stranger! w choreografii Pawła Malickiego i Maathai w chor. Nielsa Claesa).

Wobec obcości i inności

Młodzi choreografowie sięgnęli po tematy zakorzenione w literaturze i filozofii, ale także zaczerpnięte z obserwacji współczesnego świata. W przedpremierowym pokazie choreografii Pawła Malickiego pt. Hello, Stranger! lekka, chwilami humorystyczna „powierzchnia” skrywa wciąż nierozwiązany, szeroko dyskutowany problem akceptacji Inności. Kluczowa dla spektaklu postać Mickey Mouse – trochę zabawna, nawet śmieszna, chwilami odtrącana przez współtowarzyszy, chwilami przejmująca nad nimi kontrolę – jest owym tytułowym „obcym” i symbolizuje wiele obaw i niepokojów wiążących się z innością, a przede wszystkim strach i niezrozumienie. – Postać Mickey Mouse, tak bardzo dobrze przez wszystkich znana, w każdej kulturze, niezależnie od wieku, zainteresowań, jakichkolwiek preferencji, czy innych kryteriów, kryje w sobie Obcego, jest niewiadomą, pewną zagadką. Jej wyraz twarzy, zawsze z przyklejonym uśmiechem, skrywa pewną tajemnicę. Nikt nie może mieć w sobie przecież tylko pozytywnych cech – opowiada choreograf. Maskę Mickey Mouse noszą w spektaklu kolejne postacie, jedna po drugiej.  – Maski, jakie przybieramy, są w moim odczuciu podobne, zmienne jest jedynie to, co wyrażają prawdziwe twarze tych, którzy je noszą – tłumaczy Malicki. A jednak czasem maski mogą całkowicie przykryć prawdziwe ludzkie oblicze, jak w finałowej scenie Hello, Stranger, w którym naprzeciwko widzów stają wszyscy bohaterowie spektaklu z zakrytymi twarzami, pozbawieni wszelkich indywidualnych rysów. Z tego końcowego obrazu bije autentyczna groza identyczności. Groza świata, w którym wszelka inność została zatarta, w którym „Inny” na zawsze pozostaje „Obcym”.

Wyraźnym sygnałem inności czy obcości jest włączenie do spektaklu scen w językach obcych, sygnalizujących jedną z potencjalnych barier komunikacyjnych, która może pojawić się przy próbie nawiązania dialogu z osobą wywodzącą się z innego kraju i kultury, a więc w pewnym sensie odmienną. – Nieprzypadkowo wykorzystałem w spektaklu tancerzy innych narodowości. Jest to jeden z aspektów tematu inności, bardzo czytelny i konkretny – podkreśla Paweł Malicki. Sceny mówione pojawiają się również w spektaklu pt. Maathai w choreografii Nielsa Claesa., który mierzy się z tematem inności, kulturowej odmienności i różnego niż europejski statusu kobiety w społeczeństwie. Jest to dość rzadki w Polsce przypadek choreografii będącej bliską krewną tzw. teatru zaangażowanego, uderzającej w konkretny problem – problem społecznej nierówności i zepchnięcia kobiet na margines życia społecznego – pojawiający się w wielu kulturach, m.in. na obszarze Malezji, Indonezji, Afryki i oczywiście w krajach arabskich. Jak zaznacza sam Niels Claes, podjęcie przez niego tego tematu wyniknęło z poczucia, że niewspółmiernie mało – w stosunku do wagi problemu – mówi się i dyskutuje w Europie o sytuacji kobiet w społeczeństwach niezachodnich. – Wyobraź sobie, że jesteś uwięziony w ciele, które nie pozostawia ci wolności dokonywania własnych wyborów. Jak byś się czuł? Co byś myślał? – pyta choreograf i w swojej pracy oddaje – w sposób symboliczny – głos właśnie milczącym kobietom, z jednej strony pokazując je jako ofiary patriarchatu i męskiej dominacji (Josephine Patzelt jako prostytutka opowiadająca słowem i ruchem swoją historię), z drugiej – jako silne istoty, kwestionujące istniejący, frustrujący dla nich porządek rzeczy, być może nawet zdolne do zemsty, co szczególnie widoczne było w finałowym tańcu Agnieszki Fertały, obrazującym bunt, sprzeciw, a nawet wściekłość i gotowość do konfrontacji.

Wobec systemów

Innym tematem, który szczególnie zainteresował młodych choreografów było pokazanie człowieka jako  elementu przestrzeni, większej całości, przerastającego go porządku. Choreografia Lukasa i Terezy Lepold pt. Planets przeniosła widzów w przestrzeń międzyplanetarną, choć tytułowym „planetom” bliżej było zapewne do postaci ludzkich niż do ciał niebieskich. Sam Lepold podkreśla, że intencją jego i współautorki choreografii było przede wszystkim otwarcie światów ludzi na scenie. Powstał bardzo plastyczny, metaforyczny spektakl– kosmos relacji międzyludzkich, w którym każdy człowiek jest samotną planetą spotykającą na swojej drodze inne planety – innych ludzi. Tancerze poruszają się po scenie naśladując rzeczywiste ruchy planet, wciąż zmieniających położenie względem siebie. Ich posuwistym ruchom towarzyszy ziemia, symbolizowana przez zawieszone nad sceną kule uformowane z piasku, który pod koniec spektaklu zostaje rozsypany po scenie. Ziemia – dla człowieka najważniejsza z planet, a jednocześnie jedna z wielu, ta, która – jak podkreśla Lukas Lepold odnosząc się do tego elementu swojej scenicznej wizji  –  prowadzi ludzi przez wszystkie epoki, ta, która zawsze jest. Ta Ziemia, na której często jesteśmy – jak głosi opis spektaklu w programie festiwalu   – razem, ale sami.

Razem, ale sami; razem, ale osobno – ta diagnoza przystaje także do wizji choreograficznej Karola Miękiny zawartej w Public space, z tym, że ten choreograf odnosi się do systemu miasta, do porządku przestrzeni publicznej, do rzeczywistości, którą wykreował sam człowiek, aby stworzyć dla siebie miejsce do życia. – Pomysł zrodził się z refleksji nad miastem. Jest ono niewątpliwie wytworem człowieka, a wiec to tutaj możemy odkrywać historię społeczeństwa oraz rozwoju cywilizacji. Pierwszą inspiracją stał się dla mnie obraz miasta funkcjonującego bez ingerencji człowieka, tak jakby wszystkie elementy nagle ożyły i nie potrzebowały już ludzkiej ręki, by działać. Ciekawy byłem efektu, jaki dałoby zestawienie tej wizji z ciałem człowieka i jaki ruch można by wygenerować, by oddać pęd, kakofonię i chaos miasta – opowiada Miękina o początkach swojej pracy nad choreografią.

Choreografia Miękiny jest jakby negatywem futurystycznego kultu cywilizacji, fascynacji „miastem – masą – maszyną”, przewartościowaniem wizji świata, w której miasto jest synonimem postępu, nowoczesności i kultury, wreszcie – dziełem sztuki. Szarzy ludzie, wstrząsani przez nerwowe tiki, szybko przemierzają pustą, szarą jak oni sami przestrzeń, kłócąc się albo nie dostrzegając siebie nawzajem. Miejska przestrzeń publiczna to sfera zdominowana przez tłum anonimowych, zamkniętych na siebie nawzajem jednostek, ginących w tym tłumie, przytłoczonych, samotnych. Rodzi się pytanie, czy tacy właśnie jesteśmy i – prawie natychmiast – twierdząca odpowiedź.

Zarówno choreografie Lukasa i Terezy Leopold, jak i Karola Miękiny pokazują człowieka uwikłanego w różne systemy, w których funkcjonuje niezależnie od swojej woli. O ile Leopold pokazuje człowieka jako samotną planetę w układzie innych planet, o tyle Miękina inspiruje się rzeczywistością wielkiego miasta, odsłaniając rządzące nim mechanizmy. O ile duet Lukas – Tereza Leopold pokazuje system wzajemnych oddziaływań, grawitacji i przyciągania między ludźmi, o tyle Karol Miękina koncentruje się przede na relacjach człowiek – przestrzeń publiczna, przywołując m.in. codzienne sytuacje na ulicy i ich wpływ na zachowanie ludzi, a także interakcje między ludźmi, którzy w miejskiej przestrzeni współistnieją.

 

Wobec siebie nawzajem

Choreografia Katarzyny Rzetelskiej i Tomasza Pomersbacha pt. Ukradkiem jest jedyną pracą pokazaną podczas Festiwalu Atelier, pokazującą wzajemną fascynację dwojga ludzi, mężczyzny i kobiety, rozgrywającą się pomiędzy Nią a Nim, w sferze mowy ciała, pożądania i emocji. – Przystąpiliśmy do procesu twórczego bez wcześniej założonego tematu, ani ściśle określonej metody twórczej czy też jakiejkolwiek innej koncepcji, którą chcielibyśmy od początku zrealizować. Wyszliśmy natomiast od wspólnej improwizacji i byliśmy ciekawi, co ciała „same powiedzą”, jakiego rodzaju treści wspólnie wygenerują. Zależało nam na tym, żeby spektakl ukazywał pożądanie jako działanie wymykające się kontroli umysłu i w tym sensie zwierzęce, instynktowne, mimo że ostatecznie – „ludzkie” i nasycone emocjami – opowiadają twórcy spektaklu. W spektaklu widoczny jest ten aspekt relacji między dwiema osobami, ale także i drugi, bardziej mroczny. Między postaciami widać napięcie, z jednej strony pragnienie, z drugiej brak kontaktu w sferze uczuć, dotyk, w którym nie ma czułości, walkę ze sobą, brutalność. Rozgrywa się między nimi spektakl pożądania i rozmijania, braku spełnienia, braku spotkania, braku miłości. Gwałtowne emocje postaci oddaje ostry, krótki ruch, który w cytacie przewodnim choreografii porównany jest do ruchu owadów – szybkiego i celowego, który momentami przechodzi w agresję.

Ukradkiem –   nietypowy duet, pokazujący mikrokosmos relacji między mężczyzną a kobietą,  był – na finał Festiwalu Atelier –  powrotem do tego, co w teatrze tańca najbardziej pierwotne – do bezpośredniego kontaktu między dwojgiem osób, w którym – pod wpływem wspólnego ruchu – pojawia się całe spektrum ludzkich emocji, euforia i zmysłowość, ale i… wzajemne niezrozumienie.

 

VI Festiwal Atelier Polskiego Teatru Tańca, 22 – 24 lutego 2013 roku, Poznań

 

TaniecPolska (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Maathai.Fot. Magdalena Garstka.
Public space. Fot. M. Witucka.
Ukradkiem. Fot. Adam Ciereszko.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close