Czy taniec i film mogą mieć ze sobą wiele wspólnego? Obie sztuki posiadają cechy charakterystyczne i posługują się innymi środkami. Jednak od wielu lat artyści filmu i tańca realizują projekty  łączące obie dziedziny, a zarazem  przekraczające granice obu gatunków, tworząc nową jakość artystyczną. Screendance to gatunek filmowy, w którym podstawowym językiem ekspresji artystów jest ruch. Dzięki wielu możliwościom, jakie niesie za sobą zastosowanie nowoczesnych technologii, może być on uchwycony na wiele sposobów. Taneczne impresje w przestrzeni, fabularyzowane historie opowiedziane gestem, artefakty dokumentujące pracę artystów lub poszczególne rodzaje ruchu – to tylko część tworzonych aktualnie filmów dotyczących tańca. Ich bogaty zbiór ukazują zazwyczaj festiwale filmowe poświęcone tej tematyce i ukazujące niezwykłą różnorodność oraz kreatywność twórców.

Wersja do druku

Udostępnij

Czy taniec i film mogą mieć ze sobą wiele wspólnego? Obie sztuki posiadają cechy charakterystyczne i posługują się innymi środkami. Jednak od wielu lat artyści filmu i tańca realizują projekty  łączące obie dziedziny, a zarazem  przekraczające granice obu gatunków, tworząc nową jakość artystyczną. Screendance, videodance, dance fim, cinedance… A może po prostu film tańca? Taniec tworzony specjalnie na potrzeby filmowego nagrania? Początkowo pomyśleć można o rejestracjach wykonywanych na żywo spektakli tanecznych – nie jest to jednak celem i właściwością tej hybrydycznej formy. Screendance to gatunek filmowy, w którym podstawowym językiem ekspresji artystów jest ruch. Dzięki wielu możliwościom, jakie niesie za sobą zastosowanie nowoczesnych technologii, może być on uchwycony na wiele sposobów. Taneczne impresje w przestrzeni, fabularyzowane historie opowiedziane gestem, artefakty dokumentujące pracę artystów lub poszczególne rodzaje ruchu – to tylko część tworzonych aktualnie filmów dotyczących tańca. Ich bogaty zbiór ukazują zazwyczaj festiwale filmowe poświęcone tej tematyce i ukazujące niezwykłą różnorodność oraz kreatywność twórców.

 

Rok temu po raz pierwszy w Poznaniu w ramach Short Waves Festival  odbył się międzynarodowy konkurs filmów krótkometrażowych „Dances with Camera”, którego tematyka obejmowała ruch, taniec, problematykę związane z cielesnością, poszukiwaniem ekspresyjnych form wyrazu. Już wtedy zauważyć można było różnorodność form i tematów, które znalazły się w kręgu zainteresowań artystów. Tegoroczna, druga edycja przeglądu,  zdecydowanie różniła się od poprzedniej – przede wszystkim pod względem poziomu prezentowanych prac. Nie było wśród nich filmów nie skończonych, gorzej zmontowanych, o mniej przemyślanej dramaturgii (co zdarzało się w zeszłym roku). Widać także większe zainteresowanie konkursem u polskich twórców. W tym roku w konkursie  znalazło się aż sześć na dwadzieścia jeden  prezentowanych nagrań (w ramach pokazów pozakonkursowych zaprezentowano także kilka filmów rodzimych artystów) i – co cieszy, są one zrealizowane za pomocą interesujących środków, bardziej przemyślane niż zeszłoroczne zgłoszenia. Co ciekawe, w ramach tegorocznej edycji „Dances with Camera” pokazano filmy krótkometrażowe o różnej długości: od zaledwie ponad minutowych impresji do półgodzinnych obrazów o spójnej dramaturgii. Do najkrótszych prac należą przede wszystkim te, powstałe w ramach warsztatów filmowania tańca, zorganizowanych w zeszłym roku przez Instytut Muzyki i Tańca oraz Fundację Ciało/Umysł. Interesujące,  że uczestnicy otrzymali tu materiał ruchowy, stworzony przez Roberta Bondarę – każdy z nich wykorzystał go jednak do własnych potrzeb i zinterpretował na swój sposób, realizując autorską etiudę. Oba zaprezentowane podczas festiwalu filmy – L’éphémere Marty Wódz, Katarzyny Sitarz i Raphaëla Rautureau (konkursowy) oraz Universe Katarzyny Olszewskiej (pokazywany poza konkursem) cechowała ulotność, szybkość ukazywanej chwili, efemeryczość. Zanim widz przyzwyczaił się do oglądanego obrazu, zainteresował nim, dobiegał on końca, pozostawiając uczucie niedosytu. Fakt, iż materiały te powstały w ramach warsztatów sprawia, że traktować je można jako pewną próbę zmierzenia się ich autorów z gatunkiem screendance – być może wcześniej dla nich nieodkrytym, nie do końca poznanym, jednak traktowanym z dużą dozą indywidualizmu. 

 

Problem relacyjności

 

Wiele z dwudziestu jeden konkursowych prac porusza temat relacyjności – są to różnego rodzaju relacje: między dwojgiem ludzi (najczęściej kobietą i mężczyzną), społeczne, kulturowe. Jednym z takich obrazów, odnoszących się  do kwestii komunikacji między dwojgiem osób jest Off ground holenderskiego duetu Boudewijn Koole i Jakop Ahlbom.  W filmie widzimy dwie osoby – dojrzałą kobietę (około 50-tki) oraz 12-letniego chłopca. Oboje przebywają w szarym pokoju, w którym centralne miejsce zajmuje stół. Jest on istotny dla choreografii – zarówno kobieta jak i chłopiec wykonują ruchy przy nim lub na nim – a także dla pracy kamery: ukazywany jest bowiem z różnych stron, kadrowany na różnorakie sposoby. Obie postaci są wyraziste, zaznaczają swoją pozycję w przestrzeni, pozostają jednak ze sobą w kontakcie – ich ciała są cały czas w relacji ze sobą. Czasem jest to interakcja pomiędzy dłońmi bohaterów, wykonywanie przez nich tych samych gestów,  skupienie się na mniejszych sekwencjach ruchowych.  Innym razem widzimy ich w różnych konfiguracjach przy stole: kobieta obraca się i turla po nim, podczas  gdy chłopiec przechodzi pod nim (w innych momentach sytuacja odwraca się); przetaczają się razem po nim, biegają wokół niego. Szybsze sekwencje, w których obserwujemy  bardziej zdynamizowany ruch przeplatają się tu z subtelniejszymi – gdzie każdy najmniejszy gest jest istotny, a ciała obu postaci utrzymuję ze sobą kontakt. W Off ground to dotyk jest podstawową formą komunikacji między kobietą a chłopcem. Nie ma między nimi hierarchii, dominacji jednego na drugim – oboje są tu istotni, dają sobie poczucie bezpieczeństwa w przestrzeni, celowości działań. Nawet gdy przez chwilę każde z nich ukazywane jest solo, możemy mieć pewność,  że powrócą  do cielesnego kontaktu. To przepływ energii między dzieciństwem a dojrzałością, czerpanie z doświadczeń każdego etapu życia, pokazanie, że ruch może być uniwersalny, wspólny dla różnych osobowości. Co ciekawe  film ten został nagrodzony podwójnie: otrzymał nagrodę publiczności oraz trzecią nagrodę przyznaną przez międzynarodowe jury, w skład którego weszły: pochodząca z Niemiec autorka filmów tańca Andrea Keiz, Julia Hoczyk – krytyczka tańca, redaktorka portalu TaniecPOLSKA.pl, a także Agnieszka Obszańska z III Programu Polskiego Radia.

 

Młodość i starość ukazane zostały także w obrazie Frederica Hontschoote The time of a tango (Francja). Starszy mężczyzna siedzi sam w sali pełnej ludzi – wszyscy tańczą tango, jedynie on jeden pozostaje bez pary. Taniec w wykonaniu młodych par jest bardzo zmysłowy, bliskość poruszających się w rytm muzyki ciał sprawia, iż atmosfera staje się kameralna, sensualna.  W  pewnym momencie na salę wchodzi starsza kobieta, siada przy stoliku i obserwuje tańczących. Spojrzenia dwojga samotnych osób spotykają się, po chwili dołączają do zbiorowego tanga. Seria obrazów ukazuje różnice między młodością a starością, przekonując że każdy wiek jest dobry, by zbliżyć się do drugiej osoby, poznać się poprzez ruch. W ostatniej scenie na parkiecie widzimy już kilkanaście par w starszym wiek, dzięki czemu: dostrzegamy, że taniec nie jest przeznaczony jedynie dla młodych; energia i  wdzięk dojrzałości sprawiają, że nie wydaje się ona przygnębiająca – przeciwnie, nabiera subtelności, gracji.

 

Relacje między kobietą i mężczyzną zaproponowała także Nonne Mai Svalholm  (Dania) w filmie Chest. Początkowo na ekranie pojawia się obraz miasta: mając na uwadze fakt, że nagranie wykonane zostało  w Kairze w 2013 roku domyślamy się, że jest to właśnie stolica Egiptu. Po chwili panoramę miasta zastępuje ujęcie dwóch  osób znajdujących się na dachu jednego z budynków.  Relacja damsko-męska jest tu bardzo intensywna – oboje zderzają się piersiami, początkowo lżej, potem coraz mocniej, wyglądają jak gdyby celowo zadawali sobie ból. Kontakt cielesny między nimi jest intymny, a zarazem bardzo mechaniczny, przez cały czas wykonują jedną czynność – nie zwalniając tempa oraz rytmu i oddechu. To bardzo silnie zarysowane zderzenie między postaciami symbolizować może nie tylko złożone relacje między obiema płciami, ale też ogólne więzi międzyludzkie, nacechowane problemami społeczno-kulturowymi. Miejsce oraz czas wykonania nagrania sugerują temat konfliktu religijnego, który miał wtedy miejsce – fizyczne starcie zaprezentowane przez reżyserkę interpretowane więc może być przez pryzmat różnych  kontekstów, także tych bardzo dosłownych.
           

Jednym z dłuższych filmów pokazanych w ramach konkursy był Homing Xabiera Iriondo (Hiszpania). Początkowo widzimy cztery osoby znajdujące się na łonie natury – ich ruchy są bardzo płynne, każde z nich ma tu swoje miejsce w przestrzeni, jest niezależny od innych. Wyraźna zwierzęcość ich ruchów sprawia, że wyglądają niczym stado, w którym – mimo indywidualności jego członków, to zbiorowość pozostaje najważniejsza. Kolejne ujęcia ukazują jedną z kobiet w różnych sytuacjach i związkach z innymi postaciami, drogę, którą właśnie przemierza. W opisie materiału przeczytać można, że główna bohaterka, dorastająca w stadzie wilków powraca do miasta, spotykając po drodze różne osoby. Homing to więc proces kształtowania się ludzkiej osobowości, przejście od natury do kultury, od dzikości do uspołecznienia. Fabularyzowana opowieść hiszpańskiego twórcy bogata jest w piękne naturalne krajobrazy, w które wpisany został ludzki ruch. Jest w niej jednak kilka niejasności, niedopowiedzeń, które mogą działać na niekorzyść filmowego obrazu. Historia kobiety wydawać może się zbyt długa, choć przyciągająca ciekawymi ujęciami oraz montażem.

 

Relacje społeczne zainteresowały także Natalię Wilk, której  Small room syndrome to jeden z ciekawszych filmów tegorocznej edycji konkursu. Cztery młode dziewczyny znajdują się w małym mieszkaniu – brak intymności, prywatnej przestrzeni staje się tu kluczowy, problematyczny. Gdy jedna chce zrobić sobie kawy, pozostałe cały czas ją obserwują, gdy chce się wykąpać – wie, że są tuż obok. Autorka w intrygujący sposób pokazała, jak może wyglądać ruch ograniczony przez uwarunkowania socjalne: jest on ściśle skodyfikowany (podobnie jak nasze codzienne działania), rutynowy, nieco automatyczny. Przez cały czas towarzyszy mu  ścieżka dźwiękowa – Knee play 1 Philipa Glassa, twórcy muzyki minimalistycznej. W latach 60. i 70. Glass współpracował między innymi z Robertem Wilsonem. Jednym z efektów ich współpracy jest opera Einstein on the Beach, w której wykorzystany został właśnie ten utwór – bardzo rytmiczny, w którym wyraźnie słyszymy liczenie do ośmiu. Element ten jeszcze bardziej podkreśla schematyczność  naszych zachowań oraz ingerencję innych w nasz osobisty obszar. Jak bardzo jesteśmy dziś indywidualistami? Na ile możemy pozwolić sobie w kontaktach z drugą osobą?

 

Nieco inne spojrzenie na ten temat przedstawione zostało w Let’s say Fuk Pak Jim (Wielka Brytania). Głównym hasłem stało się tu „Stop Phubbing!”, czyli przeciwstawienie się ignorowaniu osób, z którymi w danym momencie przebywamy, poprzez  korzystanie  w ich obecności z telefonu lub tabletu. Interesujące są tu przede wszystkim pierwsze ujęcia, przedstawiające jedynie dłonie, pozostające ze sobą w kontakcie, reagujące na siebie nawzajem. Dopiero potem widzimy, że jest to jedyna forma komunikacji między dwiema osobami, każde z nich jest bowiem zajęte własnym sprzętem elektronicznym i nie zwraca uwagi na otoczenie. Podobną sytuację obserwować możemy w kolejnych sekwencjach: partnerujących sobie kobiety i mężczyzny, wjeżdżających i zjeżdżających ruchomymi schodami, i oraz  mężczyzny, który  nie zwraca na nich uwagi; grupy młodych osób znajduje się przy stole, w basenie bez wody, którzy po chwili  jednak zaczynają wchodzić ze sobą w relacje, zwracać na siebie uwagę, obserwować siebie nawzajem. Materiał ten ma więc zwrócić uwagę na problem współczesnego społeczeństwa, pomóc w walce ze zbiorową ignorancją, brakiem szacunku dla drugiej osoby.

 

Ciało w ruchu

 

Kilka prezentacji konkursowych zdecydowanie odwoływało się kwestii związanych z ludzkim ciałem, z procesem treningu czy pracy, jaką wykonują tancerze. Jeden z takich obrazów – Beating Kari Sulc (Czechy) ujął jury na tyle, że zwyciężył „Dances with Camera”. Początkowo patrzymy jedynie na górną część korpusu mężczyzny w dresie. Widzimy, że wykonuje  on serię gestów – na początku obserwujemy tylko jego klatkę piersiową, potem także dłonie, wymachujące na różne strony. Możemy domyślać się, że to jedynie rozgrzewka przed tym, co za chwilę się wydarzy. Kolejne ujęcia pokazują już twarz oraz całą sylwetkę mężczyzny, a także innych, towarzyszących mu podczas  treningu. Z każdą sekunda dostrzegamy coraz więcej – prezentowany obraz staje się wyraźniejszy – wiemy już więc, że mamy przed sobą rozgrzewających się bokserów. Interesująca w Beating jest już sama dramaturgia: od ukazania jedynie fragmentu ludzkiego ciała, poprzez skupienie się na ruchu kilki obecnych na sali osób, aż do starcia na ringu, kończącego się odpoczynkiem na podłodze.  Przez cały czas działaniom mężczyzn towarzyszy bardzo delikatny dźwięk, mieszający się z ich oddechami,  odgłosami treningu , dzięki czemu wyraźnie dostrzegalny jest rytm, w jakim mężczyźni wykonują poszczególne ćwiczenia. Nie znajdziemy w filmie Kari Sulc tańca,  autorka ukazuje jednak męską fizyczność, piękno trenującego ciała, specyfikę sportowego współzawodnictwa, które nie jest nastawione na rywalizację, a na współpracę. To bardzo interesujące podejście do boksu sprawia, że nie odbieramy go jedynie negatywnie – jak dyscypliny, mającej na celu uderzanie, zadawanie bólu. Wydobyte zostało tu piękno pracy mięśni, inicjowania ruchu i jego celowości.

 

Podobne zjawisko obserwować możemy w pracy Alessandro Carmeci Contorsion (Makao, Wielka Brytania). Przed nami średniej wielkości pudełko, znajdujące się na podwórku przed budynkami mieszkalnymi. Wychodzi z niego czarnoskóry mężczyzna (zastanawiające, jak zmieścił się do środka?), zaczyna wykonywać serię gestów, rozciąga się, stojąc i siedząc. Każdej z części ciała poświęca tyle samo uwagi, zarówno nogi, kręgosłup, jak i dłonie są tu istotne. Nie jest to jednak zwykły trening – mężczyzna bowiem jest nadzwyczaj sprawny, jego ciało wygina się w każdą stronę, wykonując ruchy, których nie sposób zrobić zwyczajnie. Można stwierdzić, że mamy tu do czynienia z pewną hipermobilnością. Natomiast tytuł filmu wskazuje na powiązanie ze sztuką kontorsjonizmu, w której tego typu wrodzone predyspozycje pogłębiane są intensywnym treningiem. Zdecydowanie obraz Alessandro Carmeci oddziałuje na widzów w sposób szczególny, sprawiając, że nie można pozostać obok niego obojętnym.

 

Druga nagroda jury przypadła Jessice Taylor (USA), autorce WannaBe. To adaptacja solowej choreografii stworzonej rzez Taylor, z muzyką Ximeny Borges. W ciekawy sposób ukazane zostało tu ciało w przestrzeni miejskiej – widzimy bowiem  ujęcia prezentujące kobietę bądź mężczyznę, podobnie ubranych, z kartonami zasłaniającymi twarze. Początkowo trudno rozróżnić płeć – kostium sprawia, że ich ciała wyglądają podobnie. Interesujące, że ujęcia przeplatają się tu: na zmianę obserwujemy  tancerzy, wykonujących tę samą choreografię, momentami w ciasnych przejściach między budynkami, innym razem na ulicach miasta, w dużych kartonowych opakowaniach, służących jako tło ich występu. W niektórych momentach pojawiają się tam także przechodnie, tańczący razem z artystami. Przestrzeń publiczna została tu potraktowana jako pole do eksperymentu, w którym obserwować możemy skodyfikowany ruch tancerzy oraz naturalny sposób poruszania się odbiorców, wchodzących z nimi w interakcje. Kontrast, jaki prezentuje choreografka nie jest rażący, buduje dialog między profesjonalistami a zwykłymi ludźmi. W pewien sposób nawiązuje też do jednej z idei postmodern dance: demokratyzacji tańca, możliwości tworzenia go przez osoby bez profesjonalnego wykształcenia. Przestrzeń ruchowa jest w WannaBe  przestrzenią spotkania, poznawania się, obserwacji, mimo różnic społecznych, kulturowych, fizycznych. To jednak nie jedyne kontrasty, jakie zauważyć można w filmie, zmontowanym z ujęć ukazujących ludzi w przestrzeni miasta oraz zbliżeń twarzy tancerzy. Kolorowe momenty mieszają się tu z czarno-białymi, wszystkie jednak są wyraziste, wyważone, ale pełne lekkości i pewności wykonywanych przez artystów ruchów.

 

Tańczące ciało stało się także tematem filmu Eilir Piece (Wielka Brytania) Boombox eryri, w którym wystąpiło 100 osób. To zestawienie, prezentujące każdego w innym miejscu (nagrań dokonano w Conwy w północnej Walii ), tańczącego według własnego uznania, do wybranego utworu. Ci, którzy obserwowali zeszłoroczną edycję konkursu mogą mieć skojarzenia z Gobe trot Mitchella Rose, w którym zestawiono ze sobą ujęcia pokazujące kolejno różne osoby w różnych miejscach wykonujące tę samą choreografię. O ile jednak film Rose’a był perfekcyjnie zmontowany, praca Piece nie do końca wywołuje takie wrażenie. Początkowo obserwacja poszczególnych osób jest interesująca, potem  staje się nieco nużąca, nie zaskakuje.  Ruch jest tu co prawda bardzo indywidualny, jednak poszczególne ujęcia zdają się podobne, nie widać między nimi różnorodności. Okazuje się więc, że ukazanie zwykłego, codziennego ruchu w przestrzeni, bogatej krajobrazowo nie jest jedynym kluczem do sukcesu – czasem potrzeba większego urozmaicenia.

 

Dokumentowanie tańca?

 

 Interesujące, że tegoroczna edycja „Dances with Camera” bogata była także w filmy o specyfice dokumentalnej, w których ważniejsze od  fabularnej narracji jest ukazanie rzeczywistych osób i zdarzeń. Tego typu nastawienie znajdziemy w dwóch konkursowych prezentacjach. Veronica&Vincent Amy Seiwert (USA) ukazuje partnerująca sobie parę, wykonującą serię rozmaitych ruchów na wolnym powietrzu.  Towarzyszy temu narracja kobiety – Veronici, która opowiada o swoim związku z Vincentem: o nim, jego cechach, historii, sposobie życia. To obraz powstały na podstawie prawdziwych zdarzeń, pełen delikatności, opowiadającej o związku między dwojgiem osób, ale też nostalgii, narastającej, gdy bliskiej osoby nie ma już obok. Elementy dokumentalne pojawiają się również w Rite of passage Juliette Yu-Ming (Brazylia), na który składają się zarówno ujęcia prezentujące sekwencje tańca butoh, jak i rzadkie materiały archiwalne, ukazujące codzienne życie. To zagłębienie się we wspomnienia, odwołanie do przeszłości, zdarzeń, które miały wpływ na tańczące ciało i ukształtowały tożsamość tancerki. Rytuał przejścia może więc być tu zinterpretowany jako w kontekście estetyki i samego treningu butoh, może także być metaforą  ale procesu kształtowania się ludzkiej osobowości – od dzieciństwa do dojrzałości.

 

Do typowo dokumentalnych zaliczyć można dwa obrazy: Living inside bodies Petry Bučkovej (Czechy) oraz Tactum – żywioły tańca Krzysztofa Stasiaka. Pierwszy jest portretem filmowym filozofa, choreografa i tancerza Pierre’a Nadaud. Opowieść o ciele, ruchu, dotyku prezentowana jest jednak nie tylko dzięki słowom – narracji artysty towarzyszą bowiem ujęcia ukazujące trening ruchowy. Dwóch młodych mężczyzn pod okiem Nadauda wykonuje ćwiczenia – początkowo jest to praca z dotykiem – stykanie ze sobą głów, muskanie ręką czoła, policzków drugiej osoby. Konfiguracje, w których układają swoje ciała stają się coraz bardziej zaskakujące, widać jednak, że wymagają dużego zaangażowania fizycznego, pracy z ciężarem. Kolejne ujęcie pokazują już  samego Nadauda, który z dużym skupieniem pracuje w przestrzeni, jego ciało jest bardzo elastyczne, poddaje się różnego rodzaju impulsom, bodźcom zewnętrznym. Przez cały czas artysta kontroluje oddech oraz każdą z części swojego ciała, jego wyciszony, a zarazem bardzo zaangażowany w pracę nad ruchem.  Filmowy obraz Bučkovej to więc przede wszystkim fizyczno-tekstowa opowieść o pracy Nadauda i postrzeganiu przez niego różnego rodzaju procesów cielesnego i emocjonalnego zaangażowania artysty. Nieco inaczej do dokumentacji tańca podszedł Krzysztof Stasiak. Nie skupia się on na jednej osobie – przeciwnie ukazuje grupę tancerzy w różnych sytuacjach. Czasem są oni na sali treningowej, innym razem w lesie lub na pustkowiu. Co ciekawe, w filmie zobaczyć możemy znajome miłośnikom tańca twarze – Iwony Olszowskiej, tancerzy z grupy Kijo. Oglądamy serię dłuższych partnerowań, opartych na improwizacji kontaktowej, cielesne złączenie ze sobą dwóch lub więcej osób, dla których taniec jest nie tylko sposobem wyrażenia siebie, ale i formą połączenia oraz  przepływu energii między ludźmi. Autor zaprosił do współpracy tancerzy obu płci, o różnych doświadczeniach ruchowych, zderzył ze sobą różnorakie osobowości, w taki jednak sposób,  że w zbiorowych scenach postrzegamy ich jako pewnego rodzaju wspólnotę. W bardziej kameralnych sekwencjach dostrzec możemy indywidualizm przenikający się z nieokiełznaniem, wyzwoleniem ze społecznych ram.  W Tactum – żywioły tańca  obserwujemy więc typowo dokumentalne ujęcia – szczególnie te, które rozgrywając się w zamkniętej przestrzeni, gdzie możemy zobaczyć zapis treningu, ćwiczeń ruchowych. Mieszają się one z plenerowymi sekwencjami, przypominającymi luźne impresje, w których tancerze wyzwalają z siebie emocje i instynkty, cielesne i psychiczne znaki.

 

 Tegoroczna „Dances with Camera” była dopiero drugą edycją konkursu, który w Polsce jest jedyną tego typu inicjatywą. Wielu z zagranicznych twórców produkuje swoje filmy z myślą o tego typu imprezach, wysyła je na różnorakie konkursy screendance, odbywające się na świecie. W Polsce praktyka ta nie jest jeszcze powszechna, choć ilość zgłoszonych prac (150 polskich filmów na 478 zgłoszeń) wskazuje na coraz większą popularność konkursu. Pytanie tylko, na ile – w przypadku wszystkich zgłoszeń, są to jednorazowe inicjatywy oraz kim są ich twórcy? Czasem są to tancerze, czasem artyści wizualni, jedni specjalizują się w videodance (biorą udział w wielu konkursach podobnych do „Dances with Camera”), inni po raz pierwszy mieli do czynienia z tego typu sztuką.

 

W tym roku – z powodu tak dużej liczbu zgłoszeń – postanowiono rozszerzyć ofertę tanecznych prezentacji. Oprócz konkursowych filmów przedstawiono więc także wybrane prace w ramach pokazu „Overtime”.  Zdecydowanie widać tu różnice między filmami zakwalifikowanymi do walki o nagrody: są one lepiej przemyślane dramaturgicznie i konceptualnie, posiadają bardziej przyciągającą fabułę oraz sposób uchwycenia ciała w ruchu. Do ciekawszych  prac pokazanych w ramach „Overtime” zaliczyć można Od świtu do zmierzchu Olgi Matuszewskiej (ukazujący grupę dacehallowych tancerzy z Jamajki), …the dancer from the dance Karen Pearlman (Australia; dokument pokazujący historie tancerzy w różnym wieku, o zróżnicowanych filozofiach pracy z ciałem, próbujących odpowiedzieć na pytanie, czym jest dla nich taniec), a także Evocation Juana J. Ochoa (Hiszpania; opowieść o pianiście, jego bliskim kontakcie z instrumentem, na którym gra). Należy zwrócić jednak uwagę, że wybór konkursowych i pozakonkursowych prezentacji oraz zestawienie ich ze sobą umożliwiło publiczności poznanie różnorakich rodzajów i możliwości tworzenia filmów tańca: znalazły się tu zarówno fabularyzowane obrazy, jak i dokumenty, filmy dłuższe, o bardzo przemyślanej konstrukcji czy krótkie impresje, ukazujące ruch ciała w przestrzeni, niskobudżetowe małe formy oraz duże produkcje powstałe dzięki większych środkach finansowych. Zdecydowanie był to konkurs ukazujący różne oblicza screendance, wskazujący na to, jak wiele możliwości mają współcześni artyści, jak bardzo są kreatywni i profesjonalni w operowaniu filmowymi środkami. Czy doprowadzi to do rozkwitu tej dziedziny sztuki w Polsce, do powstania więcej tego typu inicjatyw, stworzenia twórcom nowych możliwości rozwoju?

 

Strona festiwalu: http://shortwaves.pl/

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (oryginał)

 

 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

„L’éphémere”. Fot. Materiały organizatorów.
„Off ground”. Fot. Materiały organizatorów.
„Off ground”. Fot. Materiały organizatorów.
„Off ground”. Fot. Materiały organizatorów.
„The time of a tango”. Fot. Materiały organizatorów.
„Chest”. Fot. Materiały organizatorów.
„Homing”. Fot. Materiały organizatorów.
„Homing”.Fot. Materiały organizatorów.
„Small room syndrome”. Fot. Materiały organizatorów.
„Small room syndrome”. Fot. Materiały organizatorów.
„Beating”. Fot. Materiały organizatorów.
„Beating”. Fot. Materiały organizatorów.
„Beating”. Fot. Materiały organizatorów.
„Contorsion”. Fot. Materiały organizatorów.
„WanneBe”. Fot. Materiały organizatorów.
„WanneBe”. Fot. Materiały organizatorów.
„Boombox eryri”. Fot. Materiały organizatorów.
„Veronica&Vincent”. Fot. Materiały organizatorów.
„Veronica&Vincent”. Fot. Materiały organizatorów.
„Living inside bodies”. Fot. Materiały organizatorów.
„Living inside bodies”. Fot. Materiały organizatorów.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close