Festiwal  Made in Potsdam  z roku na rok staje się coraz większą imprezą artystyczną Poczdamu, a w styczniu 2018 roku odbył się już po raz siódmy. Nazwany kiedyś przez Laurenta Dubosta (rzecznika prasowego wydarzenia) „festiwalem dla wtajemniczonych”, powstał z myślą o rezydujących w Internationales Zentrum für Tanz und Bewegungskunst Fabrik w Poczdamie młodych tancerzach, którzy dzięki niemu raz w roku mogli zaprezentować efekty swojej pracy. Festiwal się rozrasta, a tegoroczny składał się z dziewięciu różnych wydarzeń artystycznych, których twórcy niekoniecznie byli związani z miastem. Festiwal złączyła w całość nieodległa przeszłość – innowacyjne myśli i awangardowe rozwiązania w sztuce sprzed kilkunastu-kilkudziesięciu lat oraz interpretowanie ich na nowo dzisiaj. Takie spektakle, jak: Yes, No, Maybe przygotowany przez Davida Brandstättera & Malgven Gerbes/ shifts oraz The Eternal Return w choreografii Clémenta Layesa stanowią wybitne przykłady podobnego podejścia do tworzenia.

Wersja do druku

Udostępnij

Festiwal  Made in Potsdam  z roku na rok staje się coraz większą imprezą artystyczną Poczdamu, a w styczniu 2018 roku odbył się już po raz siódmy. Nazwany kiedyś przez Laurenta Dubosta (rzecznika prasowego wydarzenia) „festiwalem dla wtajemniczonych”, powstał z myślą o rezydujących w Internationales Zentrum für Tanz und Bewegungskunst Fabrik w Poczdamie młodych tancerzach, którzy dzięki niemu raz w roku mogli zaprezentować efekty swojej pracy. Festiwal się rozrasta, a tegoroczny składał się z dziewięciu różnych wydarzeń artystycznych, których twórcy niekoniecznie byli związani z miastem. Pomieszanie gatunków (wystawa o designie, czytanie z podkładem muzycznym, spektakle taneczne i dla dzieci) oraz krótki czas trwania festiwalu (5 dni) sprawiły, że poszukiwanie punktów stycznych między poszczególnymi wydarzeniami stało się paradoksalnym kluczem do interpretacji całego przedsięwzięcia. Festiwal złączyła w całość nieodległa przeszłość – innowacyjne myśli i awangardowe rozwiązania w sztuce sprzed kilkunastu-kilkudziesięciu lat oraz interpretowanie ich na nowo dzisiaj. Takie spektakle, jak: Yes, No, Maybe przygotowany przez Davida Brandstättera & Malgven Gerbes/ shifts oraz The Eternal Return w choreografii Clémenta Layesa stanowią wybitne przykłady podobnego podejścia do tworzenia.

 

Inspiracją do powstania spektaklu The Eternal Return był animowany film Zbigniewa Rybczyńskiego Tango z 1980 roku. 7-minutowa animacja była oryginalnym eksperymentem, który wyprzedził swoje czasy oraz pierwszym w historii polskim filmem nagrodzonym Oscarem. Tango składało się z 22 epizodów nagranych jeszcze bez pomocy komputera i połączonych w całość. Akcja toczyła się w jednym, małym pokoju, do którego wchodziły kolejno różne postaci. Po wykonaniu jakiejś zwykłej, codziennej czynności  opuszczały pokój. Za chwilę jednak znów się pojawiały, wykonując  tę samą sekwencję ruchów. Film rozpoczynał się, gdy do pokoju wchodziła jedna postać, a w kulminacyjnym momencie równocześnie znajdowało się ich w pomieszczeniu aż 26. Różnie interpretowano ten obraz: jako utrwalenie historii jednego miejsca, w którym toczyły się losy różnych ludzi, jako obraz szarej codzienności, nieistotnych ruchów i gestów dnia codziennego, które nie mają dla nas znaczenia, ale mogą stanowić odzwierciedlenie swoich czasów. Był to też swoisty kolaż lat 80. w Polsce. W pokoju ćwiczył sportowiec ubrany w biało-czerwony strój sportowy, kobiety chodziły w podomkach, pokój umeblowany był skromnie, żeby nie powiedzieć biednie. Niektóre z postaci przynosiły jakieś paczki owinięte papierem do pakowania i przewiązane sznurkiem, do pokoju wchodził alkoholik, czy robotnik, na którego po całym dniu pracy czekała na stole zupa. Film był dynamiczny w sposobie ukazania  sytuacji dnia codziennego, kazał się  jednak głębiej zastanowić nad postaciami, które były symbolami  swoich czasów.

 

Przed spektaklem The Eternal Return można było obejrzeć cały film polskiego artysty, by po chwili odkryć jego nową, niemiecką interpretację z 2017 roku (wówczas spektakl miał premierę w Berlinie). Nawiązanie do Tanga jest w spektaklu ewidentne, jednak jego znaczenie – inne niż filmu. Na scenie, w prowizorycznym pokoju o wielkości 4 metrów kwadratowych, znajduje się naraz 16 osób. Widz dostrzega, z jaką precyzją opracowane są ich ruchy, jakie znaczenie dla całego artystycznego przedsięwzięcia mają rytm i dokładność wykonania najdrobniejszych gestów. Dzięki nim z pozoru zwykłe  ruchy i działania dnia codziennego  i zaczynają nabierać artystycznego znaczenia, tworząc usystematyzowaną sekwencję. Powtarzane w ten sam sposób stają się choreografią dnia codziennego. Podobnie jak w Tangu, w scenicznym pokoju również znajdują się osoby pochodzące z otaczającej ich współczesności: jest businesswoman, dostawca żywności z wielkim plecakiem, dziecko w błyszczącej podkoszulce z cekinami, skaczące po łóżku, starsza pani nucąca piosenkę, mężczyzna, który kicha. Spektakl od oryginału znacząco się jednak różni – niektórzy jego bohaterowie nie są już reprezentantami swojego czasu, lecz zupełnie do niego nie pasują. Ich obecność przypomina skecze Monty Pythona, jest często absurdalna, a sekwencje ruchowe, które wykonują, nie mają głębszego sensu. Widać to, gdy scenę wkraczają mężczyzna i kobieta w kombinezonie z głową osła lub gdy w pokoju pojawia się panna młoda, która nurkuje pod stołem. Jeden z mężczyzn pojawia się w pokoju, wskakując do niego za każdym razem przez okno. Następnie wdrapuje się na drewnianą skrzynię i rozsypuje wokół drobne kamyki. Inny wchodzi do pokoju, trzymając w ręku za każdym razem inny przedmiot i prezentuje go, krzycząc: „this”. Czasem przedmioty są małe, innym razem – wielkie (jak metalowa barierka lub drabina). Dużo sekwencji i powtarzanych ruchów jest trudnych do zinterpretowania, dlatego wywoływała wśród publiczności śmiech z powodu absurdu całej sytuacji. Spektakl trwał 70 minut, więc niektórzy z występujących powtórzyli swoją sekwencję ruchów kilkadziesiąt razy. Wykonawcy sami zajmowali się również ścieżką dźwiękową spektaklu. Były nią pojedyncze słowa, dźwięki uruchamianych przez nich instrumentów stojących za dekoracją, a nawet brzęczenie zepsutego wiatraczka. Momentem przełomowym było nagłe zatrzymanie się akcji. Wszyscy stanęli w bezruchu, a scena została na minutę oświetlona intensywnym, żółtym światłem. Napięcie udzieliło się publiczności, która czekała co się stanie, kto znów przystąpi do swoich codziennych ruchów. Po minucie wykonawcy jak gdyby nigdy nic zaczęli powtarzać swoje sekwencje.

 

Film Tango kończy się, gdy do pokoju przestają wchodzić postacie – zostaje w nim jedynie starsza pani, która zabiera leżącą na podłodze piłkę i wychodzi. Spektakl Clémenta Layesa ma oryginalniejszy finał. Na scenę wchodzą monterzy, którzy po kolei, ściana po ścianie, rozbierają dekoracje. Umeblowanie pokoju znika, a postacie przez kilka minut wykonują swoją choreografię bez rekwizytów, po czym schodzą ze sceny.

 

Clément Layes jest choreografem, który specjalizuje się w spektaklach składających się z obserwacji życia codziennego i ruchów z nim związanych (Allege 2010, Der grüne Stuhl 2012, Things that surrounds us 2012). Od 2008 roku mieszka i pracuje w Berlinie. Obecnie zajmuje go pojęcie rytmu w teatrze i codzienności. Pracę nad tym motywem zapoczątkował właśnie spektakl The Eternal Return. Jego praca prezentuje jak choreografia dnia codziennego, zwykłych gestów, ruchów, może stać się dopracowaną do perfekcji maszynerią, którą tworzą różni ludzie, ich charaktery, ciała, mimika, pomysłowość. Spektakl ukazuje, jak ważny jest w pracy choreografa rytm i jak z pozornego chaosu można stworzyć uporządkowany cykl powtarzających się zdarzeń.  

Za inspirację do stworzenia spektaklu tanecznego Yes No Maybe, który podczas festiwalu Made in Potsdam miał swoją niemiecką premierę, posłużył  tekst No Manifesto napisany przez choreografkę Yvonne Rainer w 1965 roku. Artystka próbowała w nim uwolnić taniec od jakichkolwiek stereotypów i zobowiązań – zarówno w kontekście społecznym, jak i na polu sztuk performatywnych. Chciała go zrewolucjonizować poprzez  ograniczenie  do najważniejszych elementów. W tym celu eksperymentowała z materią tańca, podchodziła do niego w sposób minimalistyczny, dokonując  redukcji ruchów i próbowała odnaleźć analogie między tańcem a sztukami wizualnymi. W 2014 roku powstał Yes Manifesto. Jest to odpowiedź na postulaty Rainer wygłoszona przez takich artystów, jak Chris Crickmay, Eva Korczag i Miranda Tufnell. Oba manifesty zostały odczytane podczas wieczoru Yes No Maybe. Trzy tancerki, pochodzące z różnych krajów i generacji, postanowiły skonfrontować się z postmodern dance, proponowanym i rozwijanym przez Rainer. Jedną z bohaterek Yes No Maybe jest Amerykanka Eva Karczag – długoletnia tancerka Trisha Brown Company, która jako jedna z nielicznych ma prawa do dalszego prezentowania dorobku grupy i interpretowania go na nowo. Jest najbardziej doświadczoną tancerką z występujących w spektaklu, o najdłuższym stażu zawodowym. Artystka nie musi niczego na scenie udowadniać. Jej ruchy są powolne, twarz lekko uśmiechnięta, ciało dojrzałe, ale w doskonałej formie. Wywodzi się z pokolenia tancerzy, którzy byli prekursorami postmodern dance. Kolejna bohaterka to młoda Meksykanka, Ixchel Mendoza Hernandez, która mieszka obecnie w Berlinie i jest wciąż na początku swojej drogi artystycznej. Trzecią tancerką jest Francuzka Malgven Gerbes, współzałożycielka grupy Shifts, eksperymentującej ze sztuką współczesną. Gerbes zaczęła tańczyć dopiero po kilku latach  pracy w biurze architektonicznym, z którego odeszła, by studiować choreografię. Trzy zupełnie inne kobiety, pochodzące z różnych kultur, z odmiennym dorobkiem artystycznym, spotkało się na scenie, by zastanowić się nad formą i sensem postmodern dance dzisiaj. Co poznają, czego uczą się dziś młode pokolenia tancerzy, co ich fascynuje, a co zniechęca do dalszych poszukiwań? Ze sceny nie pada konkretna odpowiedź. Słychać natomiast narratorkę czytającą po angielsku fragmenty obu manifestów, widać trzy tancerki, które poruszają się osobno, jakby wciąż były obok siebie, a nie razem. Do działania zachęca ich delikatny akompaniament bębna. Nie jest to jednak muzyka, lecz pojedyncze stukania, pukania, a czasem także  dłuższe, lub  krótsze  dźwięki dzwonka, uderzenia pałeczkami i tym podobne.

 

Yes No Maybe każdy może zinterpretować po swojemu, jednak z Yes Manifesto wynika niezbicie, że ograniczenie tańca, słów, muzyki, języka do minimum,  które postulowała Yvone Rainer, jest już przeszłością. Autorki nowego manifestu cenią różnorodność, niezależność, która nie wynika z ograniczenia form, lecz ze swobody ich wyboru.

 

Oba spektakle pokazane podczas festiwalu Made in Potsdam konfrontują nas z nie tak daleką przeszłością, w której  wybrane  formy ekspresji, choreografii czy tańca, były czymś zupełnie nowym, a dziś stają się nie tylko inspiracją do nowych działań, ale także do refleksji nad tym, co współcześnie tak dobitnie wygłaszane kiedyś manifesty, mogą zaoferować młodym adeptom sztuki tanecznej.

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

                                   

 

Festiwal Made in Potsdam 10-15 stycznia 2018 roku

The Eternal Return – Potsdam

Public in Private/ Clément Layes, koprodukcja Platform 0090 i Menège-Scène Nationale de Reims 

 

Yes No Maybe

David Brandstätter & Malgven Gerbes / shifts (Berlin) koprodukcja Fabrik Potsdam w ramach programu Artists-in-Residence und CHOREGE/ Relais Culturel Régional du Pays de Falaise 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

David Brandstätter & Malgven Gerbes „Yes No Maybe”. Fot. Cécile Dorléans.
David Brandstätter & Malgven Gerbes „Yes No Maybe”. Fot. Cécile Dorléans.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close