Wersja do druku

Udostępnij

W chlapiącej pod butami połowie lutego roztańczyło się Trójmiasto – w klubie „Żak” trzecia edycja festiwalu „Gdańska Korporacja Tańca”. W zamyśle organizatorów ma to być przegląd najciekawszych przedstawień „trójmiejskiego zagłębia tanecznego” oraz zaproszonych grup, w skład których wchodzą członkowie wyrośli na gdańskiej glebie (parkiecie). „Korporacje” odbywać się mają cyklicznie latem i zimą.

Te takie te. Spektakl grupy KLM’S, to niezwykle inteligentna i wyrafinowana gra z widzem. Przy drewnianym meblu, przypominającym biurko siedzi mężczyzna (Piotr Martin). Dzierży długopis. Przed nim kilka kartek, nad nim mdłe światło. Mężczyzna usilnie pracuje, wzdycha, skrobie się w głowę. Tworzy. Pozostałą cześć sceny zajmują dwie młode tancerki (Aurora Lubos i Patrycja Kujawska). Są wymysłem artysty, projekcją jego wyobraźni. Na początku spektaklu białą kredą obrysowują na podłodze kontury swych ciał. W ostatniej scenie w tym miejscu, pod kołami samochodu, zginie ich twórca. Na razie – niczego nieświadomy – pisze. Temperatura rośnie, proces twórczy nabiera krwistych barw, z biurka i z głowy wydobywają się kłęby dymu. Artysta zasypia – budzą się psotliwe ludki: szczupła z rozszerzonymi oczyma, grająca trochę przerysowanym gestem, w stylistyce niemych filmów Lubos i Kujawska –  mocna, poruszająca się ruchem szorstkim, z gruba ciosanym. Podoba mi się pomysł reżysera na zabawy głosem. Obie postaci mówią z playbacku, głosem jakby nadanym przez swego stwórcę. Głos to nienaturalny, głos dziecka, z przyspieszonej puszczony taśmy. Gdy jednak osiągną większą autonomię – przestaną poruszać rybimi pyszczkami, a zaczną mówić własnym głosem. Sam fakt, że w tym spektaklu dużo się mówi, a mało tańczy, jest już jakąś prowokacją wobec przyzwyczajeń i wymagań widowni; także  wobec, bądź co bądź, tancerzy. To specjalnie dla łaknących tańca, a znudzonych wymianami zdań widzów, artystki zakładają spódniczki baletnic. Przepasują się linami i wzniesione w górę wywijają soczyste piruety, demonstrują wyszukane baletowe układy. „One nie tańczą, one fruwają”, dziewczyny celnie komentują to częste, wartościujące zdanie krytyków. Piotr Martin, reżyser-debiutant przedstawienia Te takie te wykpił wiele, włącznie z nazwami zespołów tanecznych. Minęła wprawdzie moda, że co amerykańskie, to świeże, ciekawe i pouczające, a im nazwa grupy bardziej wyszukana, tym pewnie większa jej wartość artystyczna. KLM’S to inicjały członków tego przedsięwzięcia.

Jedynym błędem spektaklu jest próba zawarcia tysiąca kłębiących się myśli w jedną całość. Pomysł goni pomysł, brakuje jasnego spoiwa, pojawia się pytanie: po co? Bronią się pojedyncze, naprawdę wielkiej urody sceny. W Te takie te za dużo było skubania, muskania ważkich nieraz kwestii.

Z tym otwierającym festiwal spektaklem korespondowało przedstawienie zamykające trzydniowy cykl prezentacji, a mianowicie Iluzjoner: – koprodukcja Sceny Ruchliwej z Olecka oraz trójki białostockich didżejów i fotografa (Unitra/DivaSR/Ozz Kolektyv). Na pustej scenie dwie młode dziewczyny. Z boku stół przykryty zielonym obrusem à la szkolne rocznicowe akademie. Na stole dwa zestawy didżejskich adapterów, nad nimi dwóch umuzykalnionych młodzieńców puszczających swe sety. Metr dalej jeszcze jeden stolik, nieco mniejszy, nad nim kolejny „styly młodzian”, chyba od efektów dźwiękowo-świetlnych. Wokół kwadratu sceny, jak skomlący piesek biega z aparatem fotograf. Jego zdjęcia są całkiem przypadkowe, czasem pstryknie fotkę sobie samemu, czasem nam, widzom tego spektaklu. A spektakl to osobliwy: głośna klubowa muzyka, arytmicznie poruszające się dziewczyny. Zmęczone, co i raz słaniają się, padają, jak niedbale rzucone worki. Gdy upadną, na scenę wchodzi didżej. Władczym ruchem je ustawia, przenosi z miejsca na miejsce. Na szczęście brak w przedstawieniu dosłowności. Zamknięta przestrzeń, którą podglądamy, to niekoniecznie klub. Może to próba mających wyjść na wybieg modelek. Puenta spektaklu: jeden ze „strażników” otwiera szampana, nalewa do kieliszków i w atmosferze coctail party wszyscy uczestnicy tej iluzji (stąd tytuł?) wznoszą swoje i nasze zdrowie.

Kpiną z jednowymiarowego ukazywania kobiety w mediach jest scena ze spektaklu Signum Temporis Teatru Okazjonalnego. Trzy tancerki stają naprzeciw widowni. Uruchomiony wentylator bajecznie rozwiewa ich rozpuszczone, długie, puszyste włosy, a one rubasznie rozchylając usta i zachęcająco kręcąc biodrami sprawiają wrażenie reklamujących swe wdzięki dzierlatek ze szklanego ekranu. Brakuje numeru telefonu i wybrzmiałego z offu „ruf an”. To wszystko pozór, fikcja, wentylator wyłączony, włosy na powrót spięte, z twarzy spłynął fluid rozkoszy.

Belissimo to monodram Wojciecha Kapronia, tancerza Lubelskiego Teatru Tańca. Po wyścielonej śnieżną bielą scenie porusza się on z wdziękiem typowym dla modeli na wybiegu. Ślicznie zbudowany, eksponujący walory swego ciała, płynnym krokiem przechadza się z miejsca na miejsce, wykonując przy tym pełne obroty – wyjadacz światowych wybiegów. Z czasem artysta schodzi do parteru, rola go uciska, przez ekspresję pragnie z niej uciec, strząsnąć z ciała blichtr upupienia.

Swoistą walkę z przyzwyczajeniami widzów wydały swym debiutanckim spektaklem Whatever you wish dziewczyny z poznańskiego Towarzystwa Gimnastycznego. Przekorne zabawy z odbiorcą to też jeden z wątków spektaklu Strategia Teatru Dada von Bzdülöw (recenzje z obu spektakli w Scenie 1/2004).

Zimowa edycja Gdańskiej Korporacji Tańca nie miała jednej, zasadniczej idei, ale miała swą dominantę – ruch, jego piękno i czystość. Ruch opowiadał o miłości (Pięć minut o miłości Anny Haracz), o cynizmie i obłudzie (Do It – duet minus jeden Andrzeja Morawca), o sprawach najtrudniejszych, o których nie da się już nic powiedzieć słowami. Słowo się zbanalizowało, straciło na znaczeniu. Pozostał ruch.

Scena - mała (miniaturka)

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close