Taniec w każdej formie od początku jest pełen znaczeń. Nie ma innego środka wyrazu, który tak bardzo umożliwiłby ekspresję wewnętrznego doświadczenia. [..] tylko taniec może jednocześnie trwać w czasie i przestrzeni.

Wersja do druku

Udostępnij

Kiedy powierzymy ciało jego własnemu ciężarowi – elastycznemu, podążającemu ku formie wiatru – zostanie poruszona toń odwiecznej pamięci komórek, w której zmierzchu my sami krążymy bez celu. Jeśli spróbujemy stanąć, w tle usłyszymy plusk fal. Jeśli spróbujemy się odwrócić, zobaczymy cienie minionych
dni, które przechadzają się zwrócone do nas, jakby chciały opowiedzieć o przeszłości.

Nasze ciała są bezkresnymi skarbnicami pamięci. Zbierają doświadczenia, które nigdy się nie kończą i nie wiadomo, kiedy zaowocują. Ciało jest personifikacją chwili w wieczności.

Michizō Noguchi ma rację, twierdząc, że jeszcze nie zakończyliśmy procesu doskonalenia dwunożnej pionowej postawy ciała. Dialog z grawitacją Ushio Amagatsu nie jest niczym więcej jak metaforyczną koncepcją ekspresji w tańcu. Ale czy istnieje doskonała forma dwunożnej pionowej postawy ciała? Jeśli pozostaje jeszcze niespenetrowana przez nas droga ewolucji, zapewne prowadzi ona właśnie tam.

Ramiona pękają. Ciało opuszczone, pozostawione przez przeszłe byty, w gardle tkwi ciągle brzmienie słów niezadanych pytań. Deformują się łopatki, przyjmują kształt kokonu. To siedlisko poczwarek. Jestem zupełnie zmieszany, stoję i trzymam się mocno na obu nogach, ale czarny cień wczorajszego dnia ogarnia mnie i upadam na pośladki.

Nie można tego powstrzymać. Podeszwy stóp poparzone nagłym wypadkiem usiłują dogonić niesprawne ręce, ale nieposłuszna miednica przewraca się. Ledwie uda się unieść jabłko Adama na tyle, by z trudem móc spojrzeć na niebo, a już śmiejąc się, uderzy wiatr. Obie ręce niewładne szlochają, ale teraz ciało nie nadstawi uszu, żebra są gotowe zakorzenić się w mostku. Narodzić się można tylko teraz.

Nasza świadomość, nawet zatraciwszy samoświadomość, jest naprawdę uparta i jako swój środek wyrazu wybrała sobie mięśnie, które wykształca na posłusznych służących. Każdy ich ruch tworzy gesty i wygląd całego ciała człowieka, każdego indywidualnie. Wtedy on jakby chciał zedrzeć z siebie mięśnie i stanąć na kościach. Ponieważ myśli o tym, by swoje ciało całkowicie pozostawić sile grawitacji.

Świadomość, nieświadomość oraz świadomości, które wyciekły z samoświadomości, są emanacjami ludzkiego ż y c i a. Kształt i możliwości naszych ciał są efektem siły sprawczej tego ż y c i a. Zabawy uczuć, bieg myśli i murmurando duszy są doświadczeniem jednostkowym każdego fenomenu ż y c i a. Zindywidualizowane ż y c i a kontaktują się ze sobą, odgrywają niewypowiadaną poezję. Rozbrzmiewa symfonia fonemów wydawanych przez wszystkie istoty żywe z równą głębią i prędkością. To jest historia, której można jedynie słuchać.

Dusze tańczące buto chcą dotknąć tej pierwotnej postaci symfonii ż y c i a. Oczekują, że w ciele narodzi się, wypłynie melodia poezji. Lyall Watson pisze:

Taniec w każdej formie od początku jest pełen znaczeń. Nie ma innego środka wyrazu, który tak bardzo umożliwiłby ekspresję wewnętrznego doświadczenia. Poezja i muzyka istnieją w czasie. Malarstwo i architektura są częścią przestrzeni. Ale tylko taniec może jednocześnie trwać w czasie i przestrzeni. W tańcu stwórca i stwarzane, pisarz i środki wyrazu stają się jednym. Doskonale się przenikają. Nie ma lepszej metafory, by zrozumieć mechanizmy wszechświata.

Pierwotnie nasze idee pozostają w spoczynku. Język jest ich wcieleniem, symbolem. Jednak ciało pozostaje w nieustannym ruchu. Zmiana jest podstawą siły ż y c i a . Dzisiejszy świat, wszystkie pokolenia naszych
przodków i wszystkie ich doświadczenia dzisiaj istnieją właśnie w ruchu. Dlatego nie możemy opowiedzieć historii. Możliwe, że tylko milczące ciało może to zrobić. W uschniętym drzewie przemienionym w dudy nie zaśpiewa już nigdy wiatr, ale z drugiej strony instrument nigdy nie przestanie grać. Zmienią się pogoda, wielkość i kształt, ale to, co raz zniknie, powstanie pod inną postacią. Kiedy nasze ż y c i e, całkowicie polegając na ciele, powstanie, ukażą się wszystkie nasze doświadczenia. […]

Cztery kończyny ostrożnie się rozciągają, uważając na rozłożony bluszcz i rozrastające się paprocie, próbują wstać, ale w taki sposób, by nie zdeptać jaj węża. Płuca wciągają chłodne powietrze, pozostają w stanie niemożliwego do zaspokojenia zainteresowania zewnętrznym światem. To oddech zwierzęcia. Teraz żebra pokryją się mchem, bez końca noszą znamiona nierówności, ale pozostaje jedynie z nimi współistnieć. Szczęka odrywa się od ociekającej deszczem ziemi. Czyżby deszcz przeszkadzał? Trzeba uważać, żeby nie przegryźć cienkiej linii rzucanej przez dzisiejszy cień.

Kiedyś Min Tanaka stanął wyprostowany w letniej scenerii, trzymając w dłoni matę tatami. Taniec, jak często mawia Tatsumi Hijikata, jest hołdem zmarłych dla życia. Z każdą chwilą kurcząc i rozluźniając się, ciągle zmieniając się, ż y c i e – ciało staje się częścią natury. To odwieczny rytm ż y c i a, który dalece wyprzedza sam koncept życia i śmierci, lekkie drżenie, w którym manifestuje się po prostu „istnienie”. Ciało Mina Tanaki opiera się na tatami rozpalone przez ostre słońce. Pewnie stoi, równoważąc proporcje i siłę ciążenia. W tle letniego krajobrazu gra muzyka.

W każdym ciele życie i śmierć współistnieją. Tańczący buto skupiają swoje ruchy w dążeniu do tego, by wstać. Zanurzając się w ich ciele, rozluźnia się życie. Znika grawitacja.

Zamroczone świadomości wyciekają z detali ciała, niczym lepki nierafinowany olej wsiąkają w ziemię. Dokładnie pionowo. Nie trzeba już się bać jutrzejszego cienia. Tylko ciało jest ciężkie. Przytłaczający, duszący ciężar, nie odrzucając żadnej bryły mięsa, pozostawione są wszystkie części. Zwiedziona iluzorycznym odgłosem fal świadomość wkrótce opuszcza ciało, przemieniona w czystą kroplę wody, grająca na pajęczynie dusza powraca na ziemię. A może w ten sposób, powróciwszy do grudy ciała leżącego na ziemi, powraca do nieba?

Nasze wnętrzności wdychają ziemię. Nie zwracając na to uwagi, w tajemnicy nasze kości zapuszczają w niej korzenie. Penetrowany szkielet nie przestaje podlegać zasadom grawitacji. Trzeba pozostawić to kościom i całkiem się rozluźnić, a wtedy wszystko samo się wyjaśni. To jest oddech rośliny. Tatsumi Hijikata pisze:

Tańczące buto naczynia zapraszają butoh butōdo swego wnętrza. Te naczynia nie giną, kiedy są puste, trzeba je zachować. Nie wiadomo, kiedy się przebudzą, gdy przenikną, zagoszczą w nich naturalne duchy. Dlatego naczynia wylewają swoją zawartość, stają się puste, po to, by być ciągle w ruchu, by na śladach tego, co z nich zniknie, mogło eksplodować to, co w nie wkracza. W tym stanie zachęcone przestrzenią rytmicznie wkracza butō, które nie znosi pustki i ciągle się zmienia.

Taniec nie odbywa się jedynie w ciele tancerza butō. Ale nie można też powiedzieć, że taniec żyje w każdej, codziennej przestrzeni. Psychologia przedmiotów nieożywionych i powody ich istnienia są niezmienne. Pozostaje kwestia tego, kto lub co tańczy – puste naczynia. Czy jesteśmy w stanie poddać temu ż y c i u całe nasze ciało, a nawet życie? To jedyny problem tancerza butō.

Stoimy na prostopadłej linii łączącej niebo i ziemię. Ż y c i e jest wprawionym w ruch wahadłem zaczepionym na linii grawitacji. Pobliskie wahadła niedługo się zsynchronizują. Niebo i ziemia sprowadzają się do sferycznych metafor niemających związku z otoczeniem. Wkrótce tańczące buto naczynie odkryje efekty ż y c i a i pozna, ujrzy wszystko we wszechświecie oraz wyczuje czas i przestrzeń odpowiednie dla każdej z tych rzeczy. Oznacza to, że uwolni się od prostopadłych linii rządzącej grawitacji. Puste naczynie zacznie odkrywać niebo i ziemię we wszystkich kierunkach. Wyjdzie poza koncept prawa powszechnego ciążenia
doświadczeniem umożliwionym przez ekspansję grawitacji albo świadomości.

*

Od karku spróbujmy oddzielić tułów, biodra, cztery kończyny. Kipiące umysły z właściwą sobie logiką podnoszą krzyk, ale mimo że próbują spętać i udomowić wszystkie członki, to raczej się nie uda, trzeba je łagodnym głosem utulić do snu. Kiedy oczyszczone nogi i ręce rozkładają się już swobodnie, puste naczynie – młode ciało w kolorze szkarłatu wydaje z siebie głośne ziewnięcie.

Płacząca wierzba faluje na wietrze. Zachęcone łaskotaniem wody stopy zanurzają się, chłodna bryza uspokaja oddech. Tu nie ma gry grawitacji. Oczy ryb zainteresowane wszystkim bardziej, niż mogą pojąć, gdy próbują chwycić gałęzie wierzby, beztrosko, żwawo wywijając sprężyny kręgosłupów, pojawiają się tańczące byty z przeszłości. Chór z wycinanki skupiony w półkolu tańczy, pośrodku w niezmąconej przestrzeni tańczące buto naczynie wstaje. Jego mózg jest eksploatowanym źródłem, przypomina orzech włoski rozłamywany wykałaczką. Jego kroki są kruche, przezroczyste, butō jest czymś nieuchwytnym. W tym stanie
w cieniu drzewa szumi wiatr.

tłum. Aleksandra Mitsui

Skróty w tekście Ruiego Ishihary pochodzą od redakcji „Teatru”.

TEATR (miniaturka)

Wydawca

TEATR

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close