Nowa jednoaktówka, umieszczona w pierwszej części wieczoru, składa się z Preludium Fis-dur (wykonanie Rafała Blechacza) i przede wszystkim z czterech bogatych w dramaturgię ballad Chopina (g-moll op.23, F-dur op. 38, As-dur op. 47 i f-moll op. 52 w wykonaniu Krystiana Zimermana). Ich powstanie chętnie przypisuje się wpływom lektury ballad Adama Mickiewicza (choć nie ma na to jednoznacznych dowodów) i poezji romantycznej w ogóle. Emil Wesołowski muzykę Chopina przenosi w realia XIX-wiecznego salonu, naznaczonego kilkoma meblami, na których zasiada dystyngowane towarzystwo melomanów. Tancerze sprawiają wrażenie wsłuchanych w koncertującego mistrza z Żelazowej Woli. Każda z ballad jest swoistą taneczną miniopowieścią, rozgrywającą się w innej części sali, angażującą innych tancerzy, do której ułożono osobną choreografię (oszczędna, ale praktyczna scenografia Pawła Grabarczyka).

Wersja do druku

Udostępnij

Jak sama nazwa sugeruje, decyzję o dodatkowym, drugim podejściu do muzyki Fryderyka Chopina, już na wstępie można zaliczyć „na plus”. Jednak nowa część Chopinartu nie dorównuje poziomem jednoaktówce Emila Wesołowskiego sprzed dwóch lat, którą podziwiać można w drugiej części spektaklu prezentowanego pod tytułem Chopinart +.

Nowa premiera Opery Bałtyckiej jest równoznaczna z pożegnaniem z poprzednim tytułem – Chopinart, poświęconym muzyce Chopina. Tamto przedstawienie składało się z jednoaktówki pochodzącego z Chin Ho Sin Hanga oraz tanecznej wariacji Emila Wesołowskiego. Ilustracyjną, biograficzną i wyraźnie odstającą poziomem od finezyjnej części Wesołowskiego jednoaktówkę Ho Sin Hanga pożegnano bez żalu. Dzięki nowej jednoaktówce Wesołowskiego, której premiera odbyła się 18 lutego 2012 roku, ma Opera Bałtycka osobny, pełny wieczór tańca w choreografii Emila Wesołowskiego.

Nowa jednoaktówka, umieszczona w pierwszej części wieczoru, składa się z Preludium Fis-dur (wykonanie Rafała Blechacza) i przede wszystkim z czterech bogatych w dramaturgię ballad Chopina (g-moll op.23, F-dur op. 38, As-dur op. 47 i f-moll op. 52 w wykonaniu Krystiana Zimermana). Ich powstanie chętnie przypisuje się wpływom lektury ballad Adama Mickiewicza (choć nie ma na to jednoznacznych dowodów) i poezji romantycznej w ogóle.

Emil Wesołowski muzykę Chopina przenosi w realia XIX-wiecznego salonu, naznaczonego kilkoma meblami, na których zasiada dystyngowane towarzystwo melomanów. Tancerze sprawiają wrażenie wsłuchanych w koncertującego mistrza z Żelazowej Woli. Każda z ballad jest swoistą taneczną miniopowieścią, rozgrywającą się w innej części sali, angażującą innych tancerzy, do której ułożono osobną choreografię (oszczędna, ale praktyczna scenografia Pawła Grabarczyka).

Preludium Fis-dur stanowi też preludium całej jednoaktówki, a tancerze Bałtyckiego Teatru Tańca krótką, efektowną sekwencję zbiorową kończą zajmując miejsca w arystokratycznym salonie wypełnionym muzyką Chopina. Niestety, pierwsza ballada z udziałem Beaty Gizy, Michała Łabusia i Piotra Nowaka rozczarowuje. Nie jest to wina tancerzy a choreografa, który pełen dramaturgii utwór ubrał w gęstą od zadań partyturę ruchów, przypominającą w partii Beaty Gizy prawdziwą ścieżkę zdrowia, z którą nawet tak doskonała tancerka jak Giza ma problemy. Taniec staje się dodatkiem, ilustracją dla podkreślenia ekspresji i wyrazu muzyki.

Lepiej jest podczas kolejnej ballady (F-dur op. 38) w wykonaniu Elżbiety Czajkowskiej-Kłos i Radosława Palutkiewicza, gdzie Wesołowski punktuje dworskie maniery i konwenanse. Jednak wspaniała kulminacja pierwszej części Chopinartu + czeka nas podczas ballady As-dur op. 47 w brawurowym wykonaniu świetnie dysponowanych Franciszki Kierc i Filipa Michalaka. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że układom dla tej właśnie pary choreograf poświęcił najwięcej uwagi, tworząc pełną przekory i humoru opowieść o rywalizacji i dominacji w konwencji sado-maso, z ostrą dominą w wykonaniu Kierc. Ostatnia ballada przynosi dość konwencjonalną opowieść o zdradzie i porzuceniu z ciekawym rozpoczynającym balladę solo Agnieszki Wojciechowskiej (później partneruje jej Piotr Nowak).

Poziom kolejnych scen (rozdzielonych następującymi po sobie balladami) jest nierówny. Cały minispektakl wyraźnie odstaje inscenizacyjnie i choreograficznie od drugiej części wieczoru, będącej wielkim popisem Beaty Gizy. Taneczna wizja koncertu fortepianowego f-moll Chopina, od premiery – niemal równo dwa lata temu – nie uległa zmianie (nie licząc wymiany Ireneusza Stencla na Piotra Nowaka).

Dostrzegalny wpływ Jiříego Kyliána w pierwszej części nie jest takim atutem, jak wywiedziona od Conrada Drzewieckiego część druga. Chopin w dodanym do wieczoru spektaklu pozostaje zdecydowanie głównym, niemal wywołanym na scenę bohaterem, któremu całkowicie podporządkowano taniec. W drugiej części wieczoru Wesołowskiego jest z kolei ważnym, ale już równorzędnym partnerem dla działań scenicznych i muszę przyznać, że właśnie taka perspektywa zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Nie zmienia to faktu, że cały wieczór z muzyką Chopina na deskach Opery Bałtyckiej należy ocenić pozytywnie.

Trójmiasto.pl (miniaturka)

Fot. Sebastian Ćwikła.
Fot. Sebastian Ćwikła.
Fot. Sebastian Ćwikła.
Fot. Sebastian Ćwikła.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close