Weronika Pelczyńska studiowała w SEAD w Austrii. – Za granicą miałam przyjemność przyjrzeć się pracy z aktorem. Ruch postaci towarzyszy im od początku kreacji. Gdyby nasi aktorzy mieli taką świadomość ciała, nie byłoby tu dla mnie pracy.

Wersja do druku

Udostępnij

To dzięki nim aktorzy wiedzą, jak chodzić, skakać czy tańczyć, by przykuć uwagę widza. Reżyserzy traktują ich jak swoją prawą rękę. Ich, czyli tancerzy, którzy w spektaklach dramatycznych układają ruch sceniczny.

Najczęściej działają w duetach – mają reżyserów, z którymi najlepiej im się współpracuje i z nimi przygotowują spektakle. Tancerka Weronika Pelczyńska z reżyserką Agnieszka Glińską zrobiły razem dyplom w Akademii Teatralnej, Opowieści Lasku Wiedeńskiego i Mewę w Teatrze Narodowym.

Leszek Bzdyl i Piotr Cieplak współpracują od 13 lat. Pierwszym ich spektaklem była Historia o miłosiernej, czyli testament psa w Teatrze Rozmaitości, później pracowali m.in. przy Albośmy to jacy tacy, Słomkowym kapeluszu w Powszechnym, Opowiadaniach dla dzieci w Narodowym.

Weronika Pelczyńska i Leszek Bzdyl to twórcy z różnych pokoleń, różnych stylistyk tanecznych, wreszcie z różnymi doświadczeniami w teatrze dramatycznym. Na czym polega ich układanie ruchu scenicznego? W każdym przypadku wygląda to nieco inaczej.

Ruchowy flashback

 

Weronika Pelczyńska ma 25 lat. Studiowała w Salzburg Experimental Academy of Dance w Austrii. – Za granicą miałam przyjemność przyjrzeć się pracy z aktorem. Ruch postaci towarzyszy im od początku kreacji. Gdyby nasi aktorzy mieli taką świadomość ciała, nie byłoby tu dla mnie pracy lub wyglądałaby ona zupełnie inaczej –  mówi. –  Większość artystów austriackich czy niemieckich ćwiczy, pracuje nad ciałem. U nas niestety mniejszość poświęca swój prywaty czas na rozwój fizyczny – dodaje. Zwraca uwagę na to, że są przedstawienia, w których aktor świetnie artykułuje tekst, pamięta jak akcentować słowa, ale od ramion w dół jego ciało jest takie jak w życiu prywatnym. – Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, np. ktoś zawsze nosi siatki w prawej ręce, innemu podczas zabaw dziecko wskakuje na lewy bark. To wpływa na sposób, w jaki się poruszamy. Ja jestem od tego, żeby te nawyki zauważyć i pomóc zniwelować, zneutralizować. Tak, żeby aktor mógł na „czystym ciele” zacząć budować sposób poruszania się postaci, którą ma zagrać – wyjaśnia.

Jak to zrobić? Przy pracy nad Mewą Weronika Pelczyńska prowadziła dla aktorów zajęcia z tai-chi. Uważa, że wspólne ćwiczenia fizyczne nie tylko dają artystom świadomość ciała, ale także integrują ich jako grupę. Pracują wtedy nad spektaklem bardziej zespołowo.

W Mewie choreograf ma spore pole do popisu: w sztuce Czechowa zapisana jest sytuacja teatru w teatrze. Młodzi bohaterowie Nina i Konstanty (Dominika Kluźniak i Modest Ruciński) przygotowują awangardowe przedstawienie. Na scenie stoi scena, aktorka musi zagrać, że gra. W przedstawieniu w reżyserii Agnieszki Glińskiej zaznaczone jest to modulacją głosu i nietypowym ruchem – chwilami naśladującym zwierzęta, chwilami „odwróconym”, jak kręcenie się tyłem po okręgu.

Weronice zależało także, by znaleźć gesty, które wyraźnie charakteryzowałyby tę dwójkę bohaterów, ich relację przez cały spektakl. – Zawsze staram się szukać pomysłów w aktorach, w ich naturalnym sposobie poruszania się i gestykulacji. Każdy ma inny sposób dotykania, palenia papierosa, witania się ze znajomymi, każdy jest charakterystyczny. Mogłabym im wymyślić kroki, język ruchowy, ale według mnie nie ma to sensu. Kiedy widz zauważa ruch wzięty z codzienności, ruch organiczny, ma jakby flashback – wie, że z czymś mu się to kojarzy, i bardziej to do niego trafia – mówi. Razem z Dominiką Kluźniak szukała ruchu wychodzącego od delikatnego jak fala czy skrzydło ptaka ruchu nadgarstków – z tego powstało wiele drobnych gestów, które aktorka wykonuje podczas spektaklu, a także sekwencje taneczne.

To było odważne posunięcie – kiedy bohaterowie z rozmowy przechodzą w taniec, czyli wyrażanie się mową zamieniają na posługiwanie się ruchem, łatwo o poczucie, że coś tu nie pasuje, że twórcy budują tanią metaforę. Jednak Weronice udało się tego uniknąć. Sekwencje taneczne rozpoczynają się subtelnie – dzięki temu widz ma wiele możliwości interpretacji tego fragmentu: może odebrać to jako realizm, może też jako metaforę, lecz bez cienia artystycznej egzaltacji czy patosu.

Weronika opowiada, że indywidualnie pracuje nie tylko z aktorami, ale także z reżyserką. – Agnieszka Glińska jest bardzo otwarta i z przyjemnością pochłania wiedzę z innej dyscypliny, w tym przypadku z dziedziny tańca. Nasza praca wygląda tak, że siedzę na próbach, ona ustawia scenę i mówi: przydałby mi się tutaj ruch. I ja wtedy otwieram worek z propozycjami, a ona coś wybiera. Albo ja pracuję z aktorem na boku, pokazujemy jej efekty, a ona to akceptuje lub nie – opowiada Weronika Pelczyńska.

Zależy jej na tym, by za każdym razem te propozycje były zupełnie inne. – Nie chcę, żeby ktoś po kolejnym spektaklu powiedział mi, że mam rozpoznawalny styl. To nie ja mam być widoczna w teatrze, tylko aktorzy. Ja swoje autorskie rzeczy robię w spektaklach całkowicie tanecznych – mówi.

Weronika, będąc w zespole Bodhi Project, występowała w Austrii, Niemczech, Włoszech, Polsce. Zajmowała się kilkoma zupełnie rożnymi rodzajami tańca: zdobyła złoty medal Mistrzostw Europy w disco dance formations z zespołem Volt, ale też tańczyła w Teatrze Tańca Buffo. Obecnie pracuje m.in. z grupami Mouvoir z Kolonii czy Johannes Wieland Company z Kassel.

Nadać rytm

 

Czy teatry w ogóle uważają, że ktoś taki jak autor ruchu scenicznego jest im potrzebny? Tancerzom zdarzało się podsłuchać ironiczne rozmowy aktorów: – Co, będziemy teraz jakieś Gardzienice robić?

Leszek Bzdyl opowiadał w jednym z wywiadów, jak przy pracy na „Kubusiem P.” w Teatrze Studio aktor Jarosław Boberek zapytał go: – Kim ty jesteś? Choreografem? To kojarzy się z człowiekiem, który zawija szalik trzy razy wokół szyi i wykonuje gest w kierunku zespołu w trykotach. Koleś od ruchu scenicznego? Brzmi fatalnie. A może by tak: ruchmistrz.

Bzdyl rozpoczynał swoją pracę w końcówce lat 80. w Teatrze Pantomimy Henryka Tomaszewskiego, później występował w Teatrze Ekspresji Wojciecha Misiuro. Własny teatr Dada von Bzdülöw założył w 1993 roku. Ma na koncie ponad 40 prac na scenach dramatycznych, większość z Piotrem Cieplakiem. – Trudno precyzyjnie powiedzieć, które elementy w spektaklach są moje, które Piotra Cieplaka, a które aktorów. I chyba nie ma to ostatecznie większego znaczenia. Dla mnie najważniejsze jest to, aby uruchomić w wykonawcach fizyczne myślenie. W ten sposób budujemy wspólny, jednorodny świat – powiedział kiedyś Bzdyl.  Dla tancerzy przygotowuje zajęcia, w których są elementy kontakt improwizacji, tańca współczesnego. Czasami zdarza się, że reżyserzy proszą go, by ułożył jakąś scenę taneczną, dosłownie wymyślił kroki. Nie przepada za tym, woli być współuczestnikiem procesu tworzenia. Zamiast pokazywać – mówi. – Nie chodzi o uczenie umiejętności, gagów, tylko o uruchamianie świadomości ciała. Co to znaczy, że siedzę? Jak działają wtedy kości pośladkowe, jak to uruchamia mój kręgosłup, gdzie jest początek mojego ruchu, gdzie jest centrum? – opowiada.  Według niego dobrze ustawiony ruch potrafi nadać rytm całemu przedstawieniu. – Bo często scena po prostu nie działa, choć wszyscy dokładnie wiedzą, co mają zagrać i wszyscy się dokładnie umówili, jak mają to zrobić. Nie działa, bo źle stoją na scenie. W złym układzie przestrzennym. Są w złym miejscu. Utknęli w punkcie. Nie dają sobie oddechu albo nie idą ku sobie. Trudno to nazwać, bo za każdym razem jest to coś innego – mówił Leszek Bzdyl w wywiadzie dla „Dialogu”.

Znaczenie ruchu i jego braku można było świetnie zaobserwować m.in. w przedstawieniu Albośmy to jacy tacy na podstawie Wesela Stanisława Wyspiańskiego, które w Teatrze Powszechnym w 2007 roku wyreżyserował Piotr Cieplak, a ruch ułożył właśnie Leszek Bzdyl.

Pierwsza część, rozgrywająca się na tyłach budynku teatru, wirowała. Chociażby taka scena: ubrana jak na współczesnym weselu grupa chłopaków rzucała się na kolana przed dziewczynami i śpiewała: „Albośmy to jacy tacy!” A dziewczyny zalotnie machając spódnicami, odśpiewywały: „Jacy, jacy?” Tempo podbijał grający na żywo zespół Kormorany. Ktoś wskakiwał na podwyższenie i wyrzucał z siebie okrzyki kibiców, inny był niesiony na ramionach przez pozostałych bohaterów. Z kolei w drugiej części, już na scenie teatru, aktorzy siedzieli zupełnie bez ruchu. Ubrani w ludowe stroje z początku wieku wyglądali jak żywy obraz. I w takim jakby zawieszeniu mówili tekst Wyspiańskiego.   Ten kontrast ruchowy idealne pasował do tekstu: pierwsza część – żywa impreza weselna. Druga – mistyczne spotkanie z duchami, zjawami, postaciami historycznymi.

W przedstawieniu, które przygotowali kilka miesięcy później – Opowiadaniach dla dzieci w Narodowym – wyzwaniem było oddanie sposobu poruszania się kilkulatków. Ten spektakl to przykład, jak bez infantylizmu można pokazać bajkę, świat dziecka. Twórcy musieli wymyślić dla każdego z kilkunastu aktorów sposób chodzenia, potykania się, siadania. Opowiadania.. oparte są na scenach zbiorowych: skakanie przez skakankę, taniec inspirowany tańcami żydowskimi: kilka kroków w przód, w tył na ugiętych nogach, wznoszenie rąk do góry – nie naśladowanie, udawanie, że tańczy się tańce żydowskie, tylko zaznaczenie kilku charakterystycznych dla niego elementów.

Uwieść widza 

 

Oprócz Weroniki Pelczyńskiej i Leszka Bzdyla w Polsce działa jeszcze kilkoro „ruchmistrzów”: Maćko Prusak najczęściej pracuje z Janem Klatą, Mikołaj Mikołajczyk z Mają Kleczewską, Tomasz Wygoda z Agnieszką Olsten i Krystianem Lupą, a Rafał Dziemidok m.in. z Łukaszem Kosem czy Edwardem Wojtaszkiem.

Zwłaszcza dla młodych reżyserów teatralnych potrzeba obecności „kogoś od ruchu” jest oczywista. Ma to dobre konsekwencje nie tylko dla spektakli, które dzięki przemyślanemu sposobowi poruszania się aktorów stają się są pełniejsze, bogatsze; ale jest też dobrą promocją tańca – widzowie interesują się, kto ułożył ruch, i zaczynają szukać już całkowicie tanecznych spektakli ruchmistrzów. I dzięki temu taniec poszerza swoją publiczność.

 

© Magazyn WAW | magazynwaw.com

 

Wydawca

WAW - Warszawski Magazyn Kulturalny

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close