Tytuł choreografii – jak w większości projektów choreograficznych ocierających się o sztukę konceptualną, w których pomysł jest ważniejszy lub równie ważny jak jego realizacja – wyznacza widzowi ramy odbioru, pozostawiając jednocześnie sporą dozę interpretacyjnej dowolności. Prawa półkula ludzkiego mózgu – tytułowa bohaterka choreografii Marii Stokłosy – jest tą, bez której udziału sztuka nie istniałaby w ogóle, ponieważ odpowiada za twórcze myślenie. Bez niej nie istniałby także taniec jako sztuka, ponieważ mózg nie były zdolny do orientacji w przestrzeni i myślenia obrazowego. Stokłosa, odwołując się do anatomii ludzkiego ciała, tworzy choreografię o najważniejszym źródle sztuki, którym jest właśnie – o czym może rzadko sobie przypominany – mózg, organ odpowiedzialny za logiczne i racjonalne myślenie, ale także za wrażliwość muzyczną i emocje.

Wersja do druku

Udostępnij

W ramach projektu „Stary Browar Nowy Taniec”- w większości znanych mi przypadków – choreografowie eksperymentują z czystym ruchem, to znaczy bez scenografii, bez rekwizytów, z poświęceniem całej uwagi ciału i jego nieodkrytymi jeszcze możliwościom. Nie inaczej ma się sprawa z choreografią Marii Stokłosy pt. Prawa półkula, która była pierwszym spektaklem właśnie rozpoczętego sezonu artystycznego w Starym Browarze. Tytuł choreografii – jak w większości projektów choreograficznych ocierających się o sztukę konceptualną, w których pomysł jest ważniejszy lub równie ważny jak jego realizacja – wyznacza widzowi ramy odbioru, pozostawiając jednocześnie sporą dozę interpretacyjnej dowolności. Prawa półkula ludzkiego mózgu – tytułowa bohaterka choreografii Marii Stokłosy – jest tą, bez której udziału sztuka nie istniałaby w ogóle, ponieważ odpowiada za twórcze myślenie. Bez niej nie istniałby także taniec jako sztuka, ponieważ mózg nie były zdolny do orientacji w przestrzeni i myślenia obrazowego. Stokłosa, odwołując się do anatomii ludzkiego ciała, tworzy choreografię o najważniejszym źródle sztuki, którym jest właśnie – o czym może rzadko sobie przypominany – mózg, organ odpowiedzialny za logiczne i racjonalne myślenie, ale także za wrażliwość muzyczną i emocje. W tworzeniu tańca najważniejsza jest głowa – powiedział Jonathan Burrows, brytyjski choreograf goszczący w Poznaniu podczas Festiwalu Teatralnego „Malta” w 2007 roku. Jego słowa stały się mottem jednego z projektów w ramach programu Stary Browar Nowy Taniec. Maria Stokłosa swoją choreografią pod tym zdaniem się podpisuje.

Co z tego wynika dla odbioru jej spektaklu? Zapewne to, że pojawia się w nim – z perspektywy widza – swoista nić Ariadny, która pozwala przejść przez labirynt scen i uniknąć niebezpieczeństwa zabłądzenia. Trzymając się wątku „prawej półkuli”, opuścimy zapewne salę przekonani, że był on próbą przełożenia właściwości ludzkiego mózgu na język ruchu. Będzie to przekonanie absolutnie uzasadnione – można było odnaleźć w nim przecież i poszukiwanie własnego toru ruchu w przestrzeni sceny, i rytm, który powstaje przez wielokrotne powtarzanie tego samego ruchu, i odwołanie do irracjonalnych zachowań i emocji, wyraźne zwłaszcza w scenie eksperymentowania ze śmiechem, i przekład tekstu literackiego na obraz. Za rozeznanie w przestrzeni, odczucie rytmu, zachowania irracjonalne i wizualizację odpowiada prawa półkula. Czyli wszystko jest spójne i jasne, podporządkowane wyrażonej w tytule tezie. Istnieje może inna jeszcze – być może również ciekawa – perspektywa odbioru tej choreografii. To perspektywa, którą otwierają założenia programu Stary Browar Nowy Taniec. Ograniczają one spektrum zainteresowań młodych choreografów, ale z drugiej strony ukierunkowują ich uwagę, skłaniając do poszukiwań w obrębie tworzywa, jakim jest czysty ruch. Być może dzięki tej koncentracji na jednym z aspektów sztuki ruchu – być może najważniejszym – w ich pracach rzeczywiście często spotykamy takie rozwiązania ruchowe, które – przynajmniej o ile mi wiadomo – wcześniej nie zaistniały. Podobnie jest w spektaklu Stokłosy. Ruch oka, tak delikatny, że prawie niedostrzegalny, to w jej choreografii moment odkrycia dla sztuki czegoś wcześniej nieodkrytego, tak oczywistego, że nikt tego nie zauważa. Prawa półkula pokazuje, że język ludzkiego ciała kryje w sobie jeszcze wiele nieodkrytych możliwości, na przekór utyskiwaniom, że „wszystko już było”, a każda następna artystyczna wypowiedź musi być powtórzeniem i mniej lub bardziej świadomym zapożyczeniem z poprzednich. I chwała mu za to.

Pytanie o miejsce widza wobec tego eksperymentu pozostaje pytaniem otwartym. Jak w przypadku wielu innych choreografii opartych na formalnych założeniach, unikających wszelkich bezpośrednich nawiązań do świata zewnętrznego z całym jego powikłaniem i siecią zależności, widz zostaje postawiony przed wyborem. Może albo przyjąć reguły gry proponowane przez artystów i wraz z nimi odkrywać radość eksperymentowania, albo pozostać biernym obserwatorem, oddzielonym od sceny „czwartą ścianą” – barierą nie do przekroczenia. Każdy z widzów dokonuje więc swojego wyboru, chociaż na scenę eksperymentowania ze śmiechem – naturalnym dźwiękiem wydawanym przez ludzkie ciało, o którym nikt w ten sposób nie myśli poza artystami konceptualnymi – wszyscy reagują entuzjastycznie, również zaczynając się śmiać. Ja również dokonałam swojego wyboru.

Przyjęłam propozycję Marii Stokłosy z całą otwartością, pamiętając, że od choreografii rozgrywającej się w przestrzeni abstrakcji nie mogę oczekiwać żadnego komentowania rzeczywistości, którego mi czasem – nie ukrywam – bardzo w sztuce czystego ruchu brakuje. A jednak czegoś mi zabrakło. Z programu dowiedziałam się, że inspiracją i punktem wyjścia dla autorki są właściwości prawej półkuli ludzkiego mózgu, ale do końca jej choreografii nie dowiedziałam się, co jest dla niej punktem dojścia? Miałam wrażenie, że temat prawej półkuli zatoczył koło, że się nie rozwinął, że sprowadził się do prostego w gruncie rzeczy przekładu tematu na ruch (oczywiście, jeszcze raz podkreślam, ruch niekonwencjonalny i chwilami nowatorski), że punkt wyjścia był w nim równy punktowi dojścia. A ja oczekiwałabym uchwytnej refleksji, obrócenia tematu, stworzenia pola do dyskusji, sprowokowania mnie do zgody lub niezgody na pokazaną wizję. Obracamy się w końcu w przestrzeni sztuki konceptualnej, która jest przede wszystkim intelektualną grą z widzem. Czyż nie?

Artykuł ukazał się w portalu NowyTaniec.PL 22 października 2009

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close