Na początku Joanna Czajkowska stoi na scenie nieruchomo, jej kończyny zaczynają drgać, drgania przechodzą w nieznaczne, powtarzane ruchy – przy akompaniamencie elektronicznej, minimalistycznej muzyki. Zakreśla ręką i nogą zapętlone figury w przestrzeni i na podłożu, wreszcie ten mikrotaniec obejmuje całe ciało. Powiększenie, kolejne już solo, które Czajkowska zrealizowała w ostatnim czasie pod szyldem sopockiego Teatru Okazjonalnego, zaskakuje początkowo minimalizmem, który – z wyjątkiem inscenizacji Beckettowskiego Kwadratu – raczej nie cechował dotąd sopockich artystów. Zarazem nie traci tego, co charakteryzowało Okazjonalny od dawna – zamiłowania do teatru w tańcu, tu posuniętego do gry z teatralnością przedstawienia. To ona łączy kolejne obrazy Powiększenia.
Chwilę później bowiem, z odgrywanym naiwnym przejęciem, artystka opowiada o jakimś, nie wymienionym z tytułu, „znanym filmie”, w którym grać miała piękna aktorka, towarzysząca „temu” aktorowi. Wkrótce jednak i ona pojawia się na ekranie. Zatrzymane ujęcia przedstawiają wyestetyzowane, czarno-białe akty. Fotografie ustawionego w malarskie pozy ciała są zarazem lekko rozmazane, niewyraźne, oniryczne. To kobiecość, która się śni. Ekranowa nagość nie jest tu werystycznym chwytem, nie ma szokować ani świadczyć o jakiejś „prawdzie ciała”. Tak jak wspomniana przed chwilą opowieść, wyznaczają wyobrażone, zmitologizowane kobiece piękno, którego horyzont – ocierając się o kicz – wyznaczają zarówno malarskie płótna, jak i ekranowe ikony seksapilu, oraz – oczywiście – taneczne przedstawienia aż do modern dance i niektórych dzisiejszych produkcji włącznie…
Gdy Czajkowska wraca na scenę, tańczy półnaga, już z dużo większą ekspresją, niż w początkowych sekwencjach – jakby chciała wpisać się w ten ekranowy wyidealizowany wizerunek. Użycie w końcówce lustrzanej dyskotekowej kuli utwierdza widza w przekonaniu, że pozostaje w sferze gry z kiczem i inscenizacją. Joanna Czajkowska konfrontuje performatywny wymiar stawania się kobietą czy artystką przez budowanie tych tożsamości z wielu składających się na nie banalnych elementów – z traktowaną całkiem serio sceniczną obecnością z całym „dobrodziejstwem inwentarza” – ciałem, wrażliwością i biografią artystki, która zaczyna nowy etap.