
Fot. Marta Ankiersztejn
Fot. Marta Ankiersztejn
Święto wiosny – w ramach Interdisciplinary Fringe Festival we Wrocławiu
reżyseria:Janusz Orlik
choreografia:Joel Claesson, Nicholas Keegan, Janusz Orlik
taniec: Nicholas Keegan, Janusz Orlik, Dom Czapski
współpraca artystyczna, reżyseria światła:Joanna Leśnierowska
światło i dźwięk:Łukasz Kędzierski
muzyka:Igor Strawiński (wykonanie: New York Philharmonic, dyrygent Leonard Bernstein, 1958)
produkcja: Art Stations Foundation, 2011
Fragment recenzji:
„Z listy pojęć, których ucieleśnieniem jest arcybalet, znika «ofiara – zostają natomiast «życie» czy «trans». Zostaje też – niepocięta, cała – partytura Strawińskiego, wykonana przez nowojorskich filharmoników pod batutą Bernsteina w 1958 roku. Na scenie tylko trzech mężczyzn: sam Orlik oraz współwykonawcy, ale i współtwórcy choreografii – Joel Claesson oraz Nicholas Keegan. Z nagimi torsami – blisko widzów, jak to w minimalistycznej przestrzeni Studia Słodownia – od początkowo posuwistych ruchów przechodzą do coraz większej dynamiki; nie przyjmują «ról», które tradycyjnie nadawało wykonawcom libretto Roericha. Partie ekspresyjnej choreografii przechodzą przez ciała trzech tancerzy po kolei – często pojawia się układ «dwóch przeciw jednemu», synchronizacja pary skonfrontowana z odrębnością tymczasowego solisty, która to jednak funkcja przypada kolejno poszczególnym wykonawcom. Ale to nie zasady formalnej konstrukcji są tu jednak najważniejsze; nie one najbardziej narzucają się odbiorcy. Spektakl Orlika to przede wszystkim połączenie precyzyjnej wirtuozerii z tanecznym erotyzmem, którym wszystko to jest podszyte, a także witalnością i czarem. Choć przed chwilą zdecydowałem się nawet na użycie słowa czar», to nie można się pozbyć wrażenia dystansu, z jakim trzech «Apollinów» wykonuje swój «bachiczny» taniec; zwłaszcza mamy w pamięci poprzedni autorski spektakl Orlika na poznańskiej scenie – ironiczny, wręcz kpiarski Live on Stage. Wówczas tancerz żartował z tanecznych «czarów» w cylindrze iluzjonisty. Dziś, kiedy trzej wykonawcy na chwilę przestają czarować publiczność i ocierają pot ze swoich ciał, to zrywają nie tylko ciągłość ruchów choreografii, ale i ciągłość trwania teatralnej hipnozy” – Witold Mrozek, „Dwutygodnik. Strona kultury”