Zakrzewo: Danuta Kisiel, Mikołaj Mikołajczyk, Patrycja Płanik, Jakub Leonard Rutkowski „Chcę zatańczyć…”

Zdjęcie: Zakrzewo:  Danuta Kisiel, Mikołaj Mikołajczyk, Patrycja Płanik, Jakub Leonard Rutkowski „Chcę zatańczyć…”

materiały organizatora

Wersja do druku

Udostępnij

Dom Kultury KADR zaprasza na premierę spektaklu Danuty Kisiel, Mikołaja Mikołaczyka, Patrycji Płanik i Jakuba Leonarda Rutkowskiego Chcę zatańczyć…, poświęconego Danucie Kisiel-Drzewińskiej.

Mikołaj Mikołajczyk:

O Danucie Kisiel-Drzewińskiej usłyszałem pierwszy raz 29 lat temu, dokładnie w tym czasie, kiedy zacząłem pracować we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Znam Danutę Kisiel-Drzewińską jednak tylko ze zdjęć, starych filmów oraz opowieści dawnych jej współpracowników. Należy wspomnieć, że informacje dostępne publicznie, dotyczące artystki są wyjątkowo skąpe, brak ich rodzi bunt i rozpala ciekawość poznania, niegdyś pożądanej, dzisiaj całkowicie zapomnianej, tajemniczej muzy trzech mistrzów polskiego teatru. Poszukiwanie chociażby podstawowych informacji o drodze artystycznej, rozwoju duchowym, zwykłych życiowych sukcesach i porażkach rozpalają wyobraźnię, powodują że Danuta Kisiel-Drzewińska jest całkowicie niedostępna przez co ciekawsza i tajemnicza. Chciałbym doszukać się i przeanalizować informacje na temat życia i twórczości Danuty Kisiel-Drzewińskiej, niegdyś  tancerki, aktorki pantomimy oraz aktorki dramatycznej, słowem muzy wielkich mistrzów polskiej sceny teatralnej: Conrada Drzewieckiego, Henryka Tomaszewskiego i Jerzego Grzegorzewskiego. Ci trzej wielcy mistycy polskiego teatru wielce upodobali sobie wszechstronność możliwości technicznych, jak i talent artystki. Do legendy przeszła historia konfliktu Conrada Drzewieckiego z Henrykiem Tomaszewskim o względy Danuty Kisiel-Drzewińskiej, która kończąc Państwową Szkołę Baletową w Poznaniu rozpoczęła współpracę najpierw z mistrzem baletu, by niebawem porzucić przygodę z tańcem na korzyść twórcy wrocławskiej pantomimy. Słowa-klucze, które w tamtym czasie rozpalały wyobraźnię środowiska teatralnego, a dotyczyły tego zjawiska, to „przekupienie”, czyli po prostu zaproponowanie przez Henryka Tomaszewskiego ciekawszych warunków rozwoju, tak artystycznych, jak i finansowych. Należy zwrócić uwagę, że na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX wieku Wrocławski Teatr Pantomimy Henryka Tomaszewskiego pełnił rolę tzw. „celebryty wysokich lotów sztuki scenicznej” (dostanie biletów na spektakle WTP graniczyło z cudem) oraz ambasadora polskiej kultury w świecie, a praca z Mistrzem Pantomimy stanowiła nobilitację i wyróżnienie. Henryk Tomaszewski dostrzegł w świetnie zapowiadającej się tancerce talenty aktorskie, w tym komiczne, co przełożyło się na stworzenie przez Danutę Kisiel-Drzewińską wielkich kreacji aktorsko-taneczno-mimicznych w wielu spektaklach Mistrza z Menażerią cesarzowej Filisy  na czele. Z niewyjaśnionych powodów, po wielu owocnych dla siebie jak i dla Teatru Pantomimy sezonach artystycznych, Danuta Kisiel-Drzewińska decyduje się na rozstanie z Mistrzem Tomaszewskim. Niemal z dnia nadzień staje się muzą Jerzego Grzegorzewskiego w teatrze dramatycznym, jej głównym środkiem wyrazu stanie się teraz słowo, rozpoczyna także przygodę z filmem. Nasuwa się myśl o przewidywalnych kolejach losu tancerzy, którzy po ukończeniu szkoły baletowej i spędzeniu kilku sezonów artystycznych w teatrach operowo-baletowych, często kontynuowali przygodę ze sceną w teatrach awangardowych, poszukujących, autorskich, dramatycznych, impresaryjnych, rozrywkowych, kabaretowych, często gościli również w filmach fabularnych. Sam doświadczam podobnej drogi, wciąż nieodłącznie związanej z szeroko pojętą sztuką teatru. Po wielu latach spędzonych w repertuarowych teatrach baletowych, także autorskich, po wypadku zacząłem tułać się po tzw. teatralnym szlaku jako tancerz, choreograf, reżyser, aktor, performer. Znalazłem się na rozdrożu, zupełnie nad przepaścią nowych wyzwań, całkowicie mi jeszcze nieznanych. Dostrzegam podobieństwa i różnice w wyborach, jakich zmuszony byłem dokonać w swojej artystycznej przygodzie, szukam więc wytłumaczenia dla nich w poznaniu z Danutą Kisiel-Drzewińską, która  była inspiracją wielkich teatralnych wizji mojego Mistrza, z którym spędziłem tylko jeden sezon, ten pierwszy, najważniejszy, a który zaważył na moich następnych sezonach artystycznych, aż do dzisiejszego dnia.

Zaraz po maturze, zupełnie przez przypadek los wyznaczył mi całkowicie inne zadanie, niż to, do którego przygotowywałem się całą szkołę średnią. Zamiast stać się znawcą historii i historii sztuki, znalazłem się w samym środku teatralnego życia, stałem się aktorem-mimem. Poczułem się absolutnie wyjątkowo, kiedy zostałem wybrany przez Mistrza Henryka Tomaszewskiego spośród wielu absolwentów Studium Pantomimy (które funkcjonowało przy Wrocławskim Teatrze Pantomimy), w końcu wszedłem na audycję prosto „z ulicy”, bez żadnego przygotowania. Praca w teatrze stworzyła możliwości kreacji mnie na nowo, stanąłem na początku zupełnie nie znanej mi wcześniej życiowej drogi – artystycznej drogi. Z dnia na dzień moje wcześniejsze  ambicje, przyzwyczajenia, marzenia i cele legły w gruzach, znalazłem się w przestrzeni całkowicie mi obcej, a jednak byłem jej cholernie ciekaw – wydawała się nierealna i inspirująca zarazem. Chciałem na tę artystyczną i sceniczną drogę wejść jak najszybciej, wiedziałem, że posiadam liczne braki, nie mam wykształcenia tanecznego, aktorskiego, nie znam języka mimu, a sceniczna przestrzeń okazała się dla mnie absolutnie dalekim i niedostępnym horyzontem. Największym i jedynym moim sprzymierzeńcem był brak poczucia czasu i odpowiedzialności, cechowała mnie absolutna naiwność, przy czym rozpierała mnie duma, a radość poznania i nadrabiania zaległości towarzyszyła mi praktycznie nieustannie. Dzisiaj z tych cech pozostał tylko dawny oddech i delikatne obrazy, wspomnienia, w których wracam do początków przygody z Teatrem Tomaszewskiego, z tym wszystkim, co mnie w tamtym czasie ukształtowało. Danuta Kisiel-Drzewińska stała się niejako przez przypadek częścią tych wszystkich młodzieńczych, najpiękniejszych wspomnień ale także niezrealizowanych marzeń,  była muzą mojego Mistrza Henryka Tomaszewskiego, była tancerką i aktorką, jakim sam wtedy chciałem zostać, była jego twarzą, ciałem i wrażliwością sceniczną, była przekaźnikiem jego myśli i wizji artystycznych, łączyła Mistrza z jego publicznością. Dzisiaj jako tancerka sprzed dekad, żyje (o ile żyje?) w pamięci widzów jako młoda, zdolna, atrakcyjna, wspaniała artystka, a jednak schorowana, czuje się pewnie opuszczona i zapomniana.

 

Wszystko, co ukształtowało moją wrażliwość przez kontakt z Mistrzem Henrykiem Tomaszewskim, wcześniej w pełniejszej formie i kształcie uformowało Danutę Kisiel Drzewińską, i to właśnie  sprawia, że chcę zatańczyć z Danutą Kisiel-Drzewińską – tą sprzed lat i tą, którą poznam teraz. Chcę konfrontacji, chcę spotkania, chcę przyjaźni, chcę tańca, a on definiuje najpełniej prawdziwe emocje, jest najbliżej istoty poznania drugiego człowieka, jego potrzeb i wrażliwości. Jestem na początku końca mojej scenicznej drogi, szukam dla niej nowych odcieni, smaków, wizji i sensu. Chcę zatańczyć z Danutą Kisiel-Drzewińską. Nastał dla mnie czas powrotów i odnajdowania w sobie pokładów prostych wzruszeń, emocji, przemyśleń, czuję że pobłądziłem, zdradzając swoje ideały, samego siebie sprzed lat. Czas dzisiejszy nie sprzyja, aby być czyjąś  inspiracją, muzą i „gwiazdą” ze wszystkimi tego konsekwencjami. Skończył się czas mistrzów, zakończył się czas „gwiazd”. Kiedy zaczynałem pracę w teatrze, a było to prawie 30 lat temu, załapałem się jeszcze na schyłek epoki mistrzów, „gwiazd” i autorytetów. Był to czas, kiedy teatrem rządziły „prawa feudalne”, gdzie lider zespołu artystycznego był jednocześnie autorem i twórcą przedstawień, którego wizja dominowała i podporządkowywała inne idee i myśli, swojej koncepcji, jako tej nadrzędnej, często bardzo osobistej, intymnej, eksperymentującej i poszukującej. W obecnych czasach tzw. „teatr autorski” z wizją podporządkowania i dominacji stał się niepopularny, odległy i niezrozumiały, często skostniały jak relikt minionych czasów. Teraz teatrem rządzą przeciętne i bezpieczne demokratyczne zasady, które cechuje brak wielkich uniesień, egzaltacji i emocji. Nastał czas intelektualnej walki klas społecznych i ideologicznych myśli. W dzisiejszym demokratycznym teatrze zabrakło miejsca na proste i czyste przeżywanie, a człowiek w nim występujący, bohater scenicznych wypowiedzi został pozbawiony wewnętrznej walki i osobistych sprzeczności, które nim targają, odebrano mu jego podmiotowość . W dzisiejszym teatrze Jadwiga Smosarska, Sophia Loren, Helena Modrzejewska, Danuta Kisiel-Drzewińska jako muzy swoich wielkich mistrzów, reformatorów i rewolucjonistów sztuki, nie istnieją. Pozostały po nich jedynie opowieści sprzed lat, historyczne anegdoty i dykteryjki, a one same stały się prawdziwymi legendami „biało-czarnej” celuloidowej rzeczywistości dusznego i pełnego kurzu scenicznego teatralnego świata. Chciałbym zatańczyć z Danutą Kisiel-Drzewińską, chciałbym przypomnieć zapach i smak zapomnianego już świata z krainy mchu i paproci, wizji, przepowiedni i proroctw, że warto zmieniać świat na lepszy, piękniejszy, czysty, chciałbym…

Twórcy:
Danuta Kisiel
Mikołaj Mikołajczyk
Patrycja Płanik
Jakub Leonard Rutkowski

Współorganizacja:

Dom Kultury KADR w Warszawie

Dom Polski – Zakrzewski Dom Kultury

Fundacja Rezonanse Kultury

Wstęp wolny, rezerwacja miejsc w Domu Kultury KADR lub online

Zrealizowano w ramach Stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego oraz dofinansowano ze środków Urzędu m.st. Warszawy.

 

KALENDARIUM

ARCHIWUM WYSTAWIEŃ

godz. 17:00

Zakrzewo: Dom Polski, ul. ks. Bolesława Domańskiego 18

powiązane

Ludzie

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close