Wersja do druku

Udostępnij

Pierwszego lipca 2011 roku nieoczekiwanie doszła do nas wiadomość o śmierci Tadeusza Skutnika – jednego z najważniejszych pomorskich dziennikarzy zajmujących się kulturą. Z uwagi na jego niezwykłą osobowość i niewątpliwe zasługi, natychmiast w mediach pojawiły się liczne wspomnienia o nim.  A wspominały tuzy trójmiejskiego świata sztuki i kultury. Było o pracy, dokonaniach, słynnym poczuciu humoru.

 

Z suchych faktów  warto przypomnieć, że był absolwentem filologii polskiej na UAM w Poznaniu, pracę zawodową rozpoczął w bibliotece PAN w Gdańsku, w latach 70. pracował jako redaktor w Krajowej Agencji Wydawniczej. W grudniu 1981 roku napisał artykuł pt. Dlaczego tak, dlaczego nie, prezentujący motywy wystąpienia z PZPR. Potem z konieczności zajmował się murarką i truciem insektów. Pod pseudonimem Andrzej Tarnawa wydał książkę Proces trwa  − o procesach politycznych po 1945 roku. W stanie wojennym pracował w dziale wydawniczym Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, publikował w nielegalnym „Podpunkcie”.  Przed przyjazdem papieża w 1987 roku wspólnie z Henryką Dobosz, b. dziennikarką „Głosu Wybrzeża” wydał publikację Dojrzewanie. W 1989 roku wrócił do pracy dziennikarskiej w „Tygodniku Gdańskim”, a od 1992 roku związał się z „Dziennikiem Bałtyckim”. Był autorem, współautorem bądź redaktorem nie tylko artykułów prasowych. Przygotował między innymi antologię poezji, poświęconej Josephowi Conradowi, wydał tom szkiców Morze i myśl, wspólnie z Andrzejem Drzycimskim opracował dokumentacyjną książkę Gdańsk, Sierpień ’80 − zapis rozmów. W 1988 przygotował antologię poezji religijnej Tylko modlitwa ocaleje. Jako dziennikarz i partner w debatach intelektualnych bywał przekorny, kontrowersyjny i niezależny.

 

Wobec tak długiej pracy „dla” i „w” trójmiejskim środowisku artystycznym, trudno wymienić tych, których ta śmierć nie dotknęła. Nie o licytację z resztą tu chodzi. Jest jednak silna grupa artystów w Trójmieście, którzy przeżyli tą śmierć w sposób szczególny. Bo w sposób szczególny Tadeusz Skutnik towarzyszył rozwojowi trójmiejskiej sceny tańca.

 

Pierwszego lipca tego roku feacebook-owe profile trójmiejskich teatrów, choreografów i tancerzy rozświetliły się wspomnieniami, edytowanymi informacjami na temat i po prostu smutkiem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czuliśmy taką integrację emocjonalną jako środowisko.Nie pamiętam też, kiedy przeczytałam po raz pierwszy recenzję ze spektaklu jego autorstwa. Skutnik był bowiem obecny na premierach i wydarzeniach tanecznych „od zawsze”. Siadywał zazwyczaj w pierwszym rzędzie, by potem dzięki metaforom i zawiłym meandrom języka oraz często ciętemu żartowi opisać to, co widział. Jego teksty o tańcu były raczej esejami, filozoficznymi dysputami, niż zwykłą suchą analizą. I choć forma jego tekstów często znacznie odbiegała od marketingowych potrzeb artystów tańca  (wszak zawsze niezbędna recenzja oceniająca jednoznacznie i wprost przedstawienie), zawsze czekaliśmy na jego recenzje niecierpliwie i z ciekawością. Jego oceny naszych prac, obojętnie czy entuzjastyczne, czy krytyczne, wzbudzały w nas spore emocje. Wynikało to zapewne z jego ciągłej i stałej obecności w naszym środowisku, a przede wszystkim z naszej świadomości jego perspektywy widzenia nas i naszej twórczości.

Sam zresztą w sposób znakomity podsumował ową perspektywę. W katalogu Gdańskiego Festiwalu Tańca 2010 pisał tak:

 

„Każdy rodzaj sztuki jest dla mnie bardziej kontynuowaniem niż rewolucją. Może to kwestia wieku. […] Zwłaszcza  że tyle przelatuje obok nas rzeczy niezgłębionych, tyle artystycznego wysiłku idzie na marne, tyle piany wierzchem pływa. Tyle ulotności, przelotności, a co gorsza – połebkarstwa. Tedy wolę perspektywę górniczą, tj. drążenie głębokich pokładów. […] Powracam (maniakalnie być może) do potrzeby zgłębiania propozycji artystycznych. Dostrzegania i doceniania continuum. Czasowego, przestrzennego i międzygatunkowego. Wszyscy, którym taniec (balet) jest drogi, poszukują dla niego racji bytu. Czy znajdują? Wedle mego, subiektywnego, rozpoznania – tak. Jeśli zdają sobie sprawę, że zasadnicze nie jest pytanie o wewnętrzne podziały i granice w tańcu, lecz brzmi ono tak: czy ta sztuka jest wciąż żywa i ma coś do powiedzenia współczesnemu człowiekowi. Wg mnie – ma.[…][*]

 

Tadeusz Skutnik był niezwykłym człowiekiem, którego obecność na kolejnych premierach, na spektaklach i wydarzeniach kulturalnych była wyczekiwana. W czerwcu w kuluarach GFT przekornie zagadnął mnie i Jacka Krawczyka, czemu nie ma nas w programie festiwalu i nad czym pracujemy obecnie. Gdy usłyszał, że robimy spektakl inspirowany poezją Leśmiana, pokiwał głową i powiedział, że jesteśmy specjalistami od rzeczy niemożliwych, choć zazwyczaj wielce udanych. Na premierę Natury niestety już nie przyszedł. Choć wierzymy, że siedział jak zwykle w pierwszym rzędzie i oglądał nas z góry. Do zobaczenia po drugiej stronie chmur, Panie Tadeuszu!

 

 

TaniecPolska (miniaturka)

 


[*] cytat pochodzi z katalogu Gdańskiego Festiwalu Tańca 2010.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Taduesz Skutnik. Fot.
Tadeusz Skutnik na II Gdańskim Festiwalu Tańca 2011/ Fot. Renata Dąbrowska dzięki uprzejmości Klubu ŻAK.

powiązane

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close