
Bboy Kleju na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, fot. Little Shao
Obecność breakingu na XXXIII Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu od samego początku budziła dużo emocji. Zarówno w środowisku sportowym, które nie było przekonane, czy taniec powinien znaleźć się na imprezie sportowej, jak i wśród samych tancerzy. Czy breaking powinien dostosować się do wymogów olimpijskich, czy to jednak igrzyska muszą ewoluować i pozwolić na wejście mniej tradycyjnych dyscyplin do swojej formuły? O tym, jak breaking znalazł się w programie tegorocznych igrzysk i jak na to historyczne wydarzenie patrzą sami tancerze, w wywiadzie z Jakubem Qbą Łukowskim, opowiada Tomasz Kuliś, czyli b-boy Kleju.
Zacznijmy od początku. Skąd wywodzi się breaking i czym wyróżnia się spośród innych technik tańca?
Breaking wywodzi się z kultury hip-hopu, która narodziła się w Nowym Jorku w latach 70., a jej elementami są: breaking (taniec), MC-ing (rap), graffiti i DJ-ing. Muzyka w tej kulturze odgrywa kluczową rolę i opiera się na tzw. breakach – fragmentach utworów z dominującą perkusją, które DJ-e podczas imprez zapętlali, gdyż te momenty miały największy wpływ na publikę. To wtedy b-boys i b-girls zbierali się w kółka, by prezentować swoje najlepsze ruchy. Breaking, mimo że pochodzi z Nowego Jorku, to jego otwarty charakter pozwala na dodawanie nowych elementów, co oznacza, że taniec ten nieustannie ewoluuje. Jest to niekończąca się kreatywność oparta na solidnych fundamentach, z dużym naciskiem na elementy akrobatyczne, siłowe i technicznie trudne do wykonania.
A jak wydarzyło się to w Polsce? Jak taniec, który powstaje na ulicy w Bronksie, trafia pod polskie strzechy, do dzieciaków, które żyją, przykładowo, na Ursynowie?
Nie jestem z pierwszej generacji b-boyów w Polsce, ale z tego co wiem, breaking rozprzestrzenił się jak na całym świecie – głównie za sprawą telewizji i kaset wideo. Dzieciaki podłapywały ten taniec i próbowały swoich sił.
Jak wygląda taka standardowa impreza breakingowa?
Standardowe zawody breakingowe wyglądają tak, że przyjeżdżają tancerze, sędziowie (od trzech do nawet dziewięciu), DJ oraz prowadzący. Istnieją różne kategorie, np. solo, dwa na dwa, trzy na trzy, oraz ekipa kontra ekipa. Czasami pojawiają się także podkategorie, takie jak footwork. Przykładowo w formacie jeden na jeden sędziowie w ramach eliminacji wybierają szesnastkę najlepszych tancerzy, którzy walczą w bitwach w systemie pucharowym. Bitwy polegają na tym, że wychodzi jedna osoba, prezentuje swoją rundę taneczną przez 45 sekund, a potem odpowiada jej przeciwnik. Sędziowie oceniają, kto wygrał tę bitwę. Ocena sędziów nie jest punktowa w tradycyjnym sensie, ponieważ nie oceniają każdej rundy każdego tancerza osobno, lecz porównują dwóch tancerzy. Biorą pod uwagę różne aspekty: oryginalność, muzykalność, technikę, dynamikę, podstawy oraz strategię bitwy. Esencją bitwy tanecznej jest pokazanie, kto potrafi więcej, kto zrobi coś lepiej, kto jest lepszy w tańcu. Taka rywalizacja, tylko że bez fizycznego kontaktu.
Jak to się stało, że breaking trafił na igrzyska olimpijskie?
Wiem, że sporo osób było zaangażowanych w to przedsięwzięcie od samego początku, ale w skrócie, breaking został włączony do programu igrzysk olimpijskich głównie aby przyciągnąć młodsze pokolenie. Miał wnieść różnorodność, jako jedna z dyscyplin „miejskich” obok deskorolki, BMX czy koszykówki 3 na 3. Duży wpływ na tę decyzję miał dynamiczny rozwój sceny breakingowej na świecie i sukcesy takich imprez jak Red Bull BC One World Finals, Silverback Open czy Battle Of The Year. Breaking zadebiutował testowo najpierw na Letnich Igrzyskach Olimpijskich Młodzieży w Buenos Aires w 2018 roku i okazał się dużym sukcesem. Spośród wszystkich sportów, które tam były, najwięcej mówiło się właśnie o breakingu. To skłoniło organizatorów do włączenia breakingu do głównego programu XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.
Jak to wyglądało od strony technicznej? W końcu breaking wchodzi w dość skodyfikowany system olimpijski– punktacja, sędziowie, federacje – a jako taniec niekoniecznie mieści się w tych sztywnych ramach. Czy były jakieś poważne dyskusje, że trzeba to dostosować do zasad olimpiady, czy raczej: „Nie, zróbmy to po swojemu”?
No właśnie, tak jak mówisz – raczej to drugie. Był duży nacisk, żeby jak najmniej zmieniać formę zawodów breakingowych. To trudne, bo jednak mówimy o olimpiadzie, czyli największej i najbardziej prestiżowej imprezie sportowej na świecie. Ostatecznie udało się zachować ten klasyczny charakter zawodów. Choć od początku obecność breakingu na igrzyskach była dosyć kontrowersyjna, wiele osób, zarówno ze środowiska, jak i spoza, miało mieszane uczucia – czy to dobry pomysł, czy nie. I myślę, że nawet teraz nadal wielu ludzi ma mieszane odczucia co do tego.
Czyli wiemy już, że breaking będzie na olimpiadzie. Jak w takim razie wyglądało przygotowanie całego eventu? Jak przeprowadzono eliminacje? Kto brał w nich udział?
Istnieje WDSF, czyli World Dance Sport Federation (Światowa Federacja Tańca Sportowego). Żeby sport mógł znaleźć się na olimpiadzie, musi mieć zaplecze organizacyjne, a breaking go nie miał. Dlatego był reprezentowany przez WDSF, która na co dzień zajmuje się tańcem towarzyskim. Oni, we współpracy z ludźmi z środowiska breakingowego, byli odpowiedzialni za organizację eliminacji.
Eliminacje trwały prawie cztery lata. Zaczęło się od pierwszych Mistrzostw Świata WDSF w Chinach, gdzie jeszcze nie było punktów a tylko wygrana pieniężna. Później odbywało się coraz więcej zawodów na całym świecie, na których już zbierało się punkty i tworzono ranking. Zawody miały różną rangę – więcej punktów zdobywało się na większych, a na mniejszych mniej. Liczyły się jednak tylko cztery najlepsze występy, żeby uniknąć sytuacji, w której ktoś jeździ na wszystkie zawody, zbiera punkty za każde miejsce i wygrywa przez ilość startów.
Oprócz tego były jeszcze kontynentalne eliminacje – w Europie, Azji, Ameryce, Australii i Afryce. Z tych eliminacji pięciu b-boys i pięć b-girls zdobywało bilety bezpośrednio na olimpiadę. Ostatecznie do szesnastki (bo były dwie szesnastki: dla tancerzy i tancerek) pozostałe miejsca wypełniano przez OQS (Olympic Qualifier Series). W OQS uczestniczyło czterdzieści osób z rankingu, ale jeśli ktoś już wcześniej się zakwalifikował, na przykład na mistrzostwach świata, to ranking się przesuwał i wchodziły kolejne osoby.
Sam system był dość skomplikowany. Na OQS były dwa eventy – w Szanghaju i w Budapeszcie. Na obu tych wydarzeniach cała czterdziestka zaczynała od zera. Najpierw były eliminacje, z których wybierano 32 tancerzy i tancerek, potem bitwa o wejście do szesnastki. Następnie szesnastkę podzielono na grupy, każdy walczył z każdym, a potem przechodzili do ósemki, ćwierćfinałów, półfinałów i finałów. Po dwóch eventach wyłoniono ostatnią dziesiątkę, która dostała się na olimpiadę.
Jeszcze jedna ważna zasada – w OQS z jednego kraju mogły startować maksymalnie trzy osoby, a na samych igrzyskach – maksymalnie dwie. To stworzyło kilka interesujących sytuacji. Na przykład z Japonii były trzy bardzo mocne b-girls, które zajęły pierwsze trzy miejsca, ale tylko dwie z nich mogły pojechać na olimpiadę. U b-boys było podobnie – jeden z najlepszych b-boys z Japonii nie dostał się, bo Hiro10 i Shigekix zakwalifikowali się wcześniej.
To pewnie wyjaśnia, co teraz widzimy i słyszymy w internecie, czyli różne pretensje ludzi, że poziom był bardzo zróżnicowany. Zwłaszcza mam na myśli b-girl Raygun z Australii, która obecnie doświadcza sporego hejtu. To wynika z faktu, że ktoś z Australii musiał się zakwalifikować, a ona wygrała tamte eliminacje. Czy to oznacza, że poziom breakingu w Australii jest po prostu niższy?
Szczerze mówiąc, ona wcale nie jest aż taka zła. Problem w tym, że w internecie ludzie pokazują jej występy wyrwane z kontekstu. Nie jest na tym samym poziomie, co reszta dziewczyn, bo w Europie czy Azji jest mnóstwo b-girls, które są od niej lepsze, ale przez to, że z każdego kontynentu ktoś musi się zakwalifikować, Raygun zajęła miejsce kogoś innego. To są wady systemu olimpijskiego. Po pierwsze, szesnaście miejsc to i tak bardzo mało jak na cały świat. Po drugie, muszą być reprezentanci z Afryki oraz Australii i Oceanii, gdzie breaking nie jest aż tak popularny. Ale z drugiej strony ma to sens, bo chodzi o to, żeby olimpiada reprezentowała cały świat. I to może przynieść pozytywny efekt – Australijczycy, a zwłaszcza Australijki, zobaczą Raygun na igrzyskach i może pomyślą: „Kurczę, mamy tu pole do popisu!”.
Teraz jest dużo hejtu i śmiechu, ale ostatecznie to może mieć pozytywny skutek, bo breaking stał się jednym z najbardziej omawianych sportów na igrzyskach, szczególnie w mediach społecznościowych.
Ty nie dostałeś się niestety do finałowej szesnastki, ale mimo to byłeś w Paryżu. W jakiej formie?
Tak, byłem w kadrze Polski, ale nie zakwalifikowałem się do OQS, mimo że przez ostatnie dwa lata intensywnie walczyłem. Ostatecznie zająłem 42. miejsce, podczas gdy kwalifikowała się pierwsza czterdziestka.
Moja działalność nie ogranicza się wyłącznie do tańca. Działam na wielu polach kultury – organizuję eventy, prowadzę warsztaty, często jestem zapraszany jako sędzia i host. Działam także aktywnie w mediach społecznościowych. Dzięki temu odnalazłem swoją drogę do olimpiady. Zaproponowano mi prowadzenie profilu Breaking for Gold w mediach społecznościowych – oficjalnego konta World Dance Sport Federation. Tak znalazłem się na igrzyskach, podczas tego historycznego momentu dla naszej kultury, kiedy breaking zadebiutował na olimpiadzie.
Powiedzmy może, że polskim akcentem na olimpiadzie był pochodzący z Krakowa DJ Plash, który był jednym z dwóch DJ-ów odpowiedzialnych za muzykę na wydarzeniu.
Plash jest niesamowity i oprócz ogromnego doświadczenia i doskonałych umiejętności jako DJ, zajmuje się również produkcją muzyki. Ma sporo własnych utworów, które cieszą się dużym szacunkiem w środowisku, dzięki czemu nie ma konieczności korzystania ze znanych utworów objętych prawami autorskimi. W ten sposób zaistniał. Dodatkowo Plash to osoba, której można zaufać – wiadomo, że przy tak dużym evencie nie popełni żadnych błędów i doprowadzi wszystko do końca. Co więcej, sam jest b-boyem, co sprawia, że jeszcze lepiej rozumie potrzeby tej kultury.
Jak ostatecznie oceniasz debiut breakingu na olimpiadzie?
Na żywo to było naprawdę mega pozytywne! Stadion, który został przerobiony z koszykówki 3×3, pomieścił około 6000 osób i był wyprzedany na oba dni. Wokół sceny stało jeszcze więcej ludzi – b-boys i b-girls, którzy nie dostali się do zawodów. Stadion pełen, a atmosfera i doping niesamowite! Widziałem, jak ludzie wspierali swoje kraje – niektórzy mieli wydrukowane wielkie głowy tancerzy niczym transparenty, a Japończycy pojawili się w perukach stylizowanych na Naruto! Flagi, krzyki i ogólny entuzjazm tworzyły po prostu fantastyczną atmosferę. Moim zdaniem medale trafiły do tych, którzy rzeczywiście na nie zasługiwali. Uważam, że sędziowie się spisali, a finalnie wszystko wyszło tak, jak miało być. Ludzie byli tak zaangażowani, że parę razy miałem ciarki na rękach, a emocje były tak silne, że prawie się popłakałem. Stojąc tam, myślałem: „Nie do uwierzenia, że to się dzieje!”. Z tymi olimpijskimi kółkami w tle, to po prostu coś wyjątkowego. Nawet moja dziewczyna, która nie jest tancerką, ale od kilku lat jeździ ze mną na różne breakingowe eventy, powiedziała, że to były zdecydowanie najlepsze zawody na jakich była.
A jak oceniasz sam poziom tańca, zwłaszcza gdy masz doświadczenie z dziesiątek imprez największego kalibru?
Myślę, że poziom zawodów był naprawdę wysoki, pomijając skrajności. Eliminacje trwały cztery lata i zawodnicy brali udział w wielu wydarzeniach, więc każdy przygotowywał się intensywnie przez długi czas. Dostać się do finałowej szesnastki było naprawdę trudno. Już od pierwszych bitew widziałem poziom, który mógłby śmiało być finałem. Nie pamiętam dokładnie, kto brał udział w tych pierwszych starciach, ale oglądając je, byłem w szoku, bo to naprawdę mogło być już zakończenie. Poziom był naprawdę imponujący!
A masz już jakieś wieści ze świata, jak ludzie odebrali breaking na olimpiadzie? Zwłaszcza tacy, którzy niekoniecznie są częścią środowiska.
Tutaj warto rozgraniczyć kilka rzeczy. Po pierwsze, jeśli ktoś był na miejscu, to nie ma opcji, żeby nie był zajarany! Z drugiej strony, osoby, które oglądały wydarzenie przed telewizorami, też często mówią, że to było coś wyjątkowego i jedna z ciekawszych rzeczy do obejrzenia w czasie olimpiady. Trzecia opcja to ludzie, którzy w ogóle nie oglądali zawodów, a jedynie widzieli jakieś fragmenty. Tacy mogą się nie zgadzać z ideą, że breaking powinien się znaleźć na igrzyskach. A czwarta opcja to memy związane z australijską b-girl i śmianie się z tego wszystkiego. Ogólnie jednak większość osób, które oglądały, była zachwycona. Jeśli ktoś nie widział zawodów i ma już z góry wyrobioną krytyczną opinię, to przysłania mu możliwość docenienia tego sportu. Uważam te wątpliwości za zrozumiałe, bo breaking to zupełnie inna forma sportu niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Niektórzy twierdzą, że to w pewnym sensie ewolucja sportu – świat się zmienia i tworzy nowe możliwości. Na igrzyskach olimpijskich breaking jeszcze nigdy nie był traktowany jako sport. W latach 80. pojawiał się jedynie jako część pokazów przy otwarciu. Teraz jednak zaprezentowano go na ogromną skalę jako sport, co sprawia, że opinie są podzielone. Myślę jednak, że w większości ci, którzy widzieli rozgrywki, potrafią teraz docenić breaking, nawet jeśli wciąż uważają, że nie powinien się pojawić na igrzyskach.
Chciałbym jeszcze nawiązać do b-girl Raygun, bo to na pewno interesuje wiele osób. Jej obecność na zawodach to jedno, ale chciałem podkreślić inną kwestię. Breaking, jak mówiłem, jest bardzo otwartą formą, do której można włączyć różne inspiracje i style. To, co ona zrobiła – ten „kangur” i inne ruchy – to w pewnym sensie część jej inspiracji zaczerpniętych z Australii. Wiele osób wskazało ją jako tę „najgorszą” uczestniczkę zawodów i zaczęło ją publicznie ośmieszać, co stało się wiralem na całym świecie. Szkoda, że nie zwrócono większej uwagi na innych tancerzy, bo poziom zawodów był naprawdę światowy.
Ludzie trenują ciężko, czasem po kilka godzin dziennie. Weźmy na przykład b-girl Nickę z Litwy, która ma polskie korzenie. Wiele razy z nią pracowałem, pomagałem jej na obozach. Trenuje po sześć godzin dziennie, ma bardzo rygorystyczny plan – i zdobyła srebrny medal. Takie osoby rzeczywiście zasługują na uznanie, nie tylko na medal, o nich powinniśmy mówić. Wielkie gratulacje dla wszystkich, którzy zdobyli medale! Polecam obejrzeć całe zawody i nie zatrzymywać się na memach, które krążą w internecie. Myślę, że pełny obraz tych wydarzeń może zmienić punkt widzenia na breaking.
Na ten moment wiadomo, że breaking nie pojawi się w programie na olimpiadzie w Los Angeles. Ale nie wiemy, co przyniosą kolejne igrzyska. Słyszałem, że jednym z głównych powodów, dla których breaking w ogóle znalazł się na olimpiadzie, był ten sam, co w przypadku surfingu i skateboardingu – przyciągnięcie młodszej publiczności. I myślę, że to w jakimś stopniu zadziałało, bo wszyscy mówią o breakingu, pozytywnie lub negatywnie, ale jednak o nim się mówi. Być może organizatorzy wezmą to pod uwagę i rozważą przywrócenie tej dyscypliny. Wiem, że są rozmowy o tym, by breaking pojawił się na igrzyskach w Brisbane w Australii za osiem lat. Czy tak się stanie? Nie mam pojęcia. Może za osiem lat, tak jak w Paryżu Snoop Dogg otwierał igrzyska, w Brisbane zrobi to Raygun?
I tu pojawia się pytanie, do którego warto przejść: czy breaking powinien się znaleźć na olimpiadzie? Jest to taniec czy jest to sport i czy to w ogóle da się połączyć?
Wiesz, przez ostatnie dwa lata moja opinia mocno się zmieniała. Jestem tancerzem, który najbardziej ceni artystyczny aspekt breakingu, więc ta część zawsze była dla mnie ważniejsza niż akrobatyczna czy sportowa. Od początku miałem mieszane uczucia i wręcz skrajne opinie na temat tego, czy taniec powinien być oceniany w kategoriach sportowych. Uważałem, że zawody kulturowe są akceptowalne, bo to forma zabawy, festiwalu i tak dalej. Bez względu na to, czy wygrywam, czy przegrywam, akceptuję wyniki i tyle.
Na początku nie mogłem sobie wyobrazić breakingu w takiej oficjalnej, olimpijskiej formie. Zmieniło się to, gdy zacząłem myśleć o innych sportach, na przykład o piłce nożnej, gdzie zdarzają się kontrowersyjne sytuacje – sędzia może uznać, że był faul i przyznać rzut karny, co znacznie ułatwia jednej drużynie zdobycie punktów. Takie sporne sytuacje występują w wielu sportach, więc różnica między sportem a rozrywką zaczęła mi się zacierać. Zacząłem dostrzegać, ile możliwości olimpiada może przynieść naszej kulturze, i doceniłem to.
Miałem też okazję wziąć udział w eliminacjach i stwierdziłem, że niezależnie od tego, czy się z tym zgadzam, czy nie, to już się dzieje. Albo będę tylko obserwować z boku, albo to zaakceptuję i spróbuję, i dzięki temu będę miał lepsze pojęcie o tym, jak to naprawdę wygląda.
Myślę, że ze sportowym breakingiem nie jest jeszcze idealnie. Patrzę na to z przyszłościową perspektywą – jeśli breaking zostanie na stałe w programie igrzysk olimpijskich, to na pewno będzie się rozwijał. Nie sądzę, że w obecnej formie przetrwa wiecznie; myślę, że szczegóły, jak sędziowanie czy punktacja, będą się zmieniać i będą dopracowywane. Żaden sport nie powstaje perfekcyjnie od razu.
Widzę breaking jako sport, który mocno zaznaczył się na świecie. Ludzie mają mieszane uczucia, ale dzięki temu ten styl staje się widoczny, co jest ogromnym krokiem w kierunku jego promocji i widoczności. To naprawdę dużo wnosi. Fajnie byłoby, gdyby ta formuła przetrwała, ale czas pokaże.
Moja żona zwróciła uwagę na coś, co ją zaskoczyło – większość b-boyów była już w dojrzałym wieku, a spodziewała się, że w tak atletycznym tańcu dominują młodzi ludzie. Na olimpiadzie średnia wieku wynosiła około 30 lat.
Tak, mix wiekowy był spory, ale ogólnie breaking jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Z wiekiem doskonalisz każdy szczegół, szlifujesz ruchy. Ja tańczę już ponad 20 lat i czasami oglądam swoje rundy i myślę sobie: „To jest jeszcze niedopracowane”. Nie chodzi o to, że się przewróciłem, tylko o to, że forma i estetyka ruchu nie są dla mnie jeszcze satysfakcjonujące. Po prostu ciągle pracujesz nad tym, by ruchy były bardziej dopracowane, i to trwa bez końca. Nie ma czegoś takiego jak perfekcja – zawsze możesz coś poprawić. Im dłużej tańczysz, tym lepiej to powinno wyglądać.
No, ale to pewnie dochodzi też doświadczenie z bitew.
Tak, dokładnie. Doświadczenie ma ogromne znaczenie w wygrywaniu bitew. To nie jest tylko kwestia siły i atletyzmu. W breakingu strategia odgrywa kluczową rolę. To ewolucja tego sportu – nie wystarczy być tylko atletycznym, trzeba brać pod uwagę wiele innych aspektów.
Dla tych, którzy pierwszy raz zobaczyli breaking na igrzyskach, zainteresowali się i chcieliby dowiedzieć się więcej – gdzie mogą obejrzeć go na wysokim poziomie poza olimpiadą?
Tak, przede wszystkim zapraszam na mój Instagram @bboykleju. W Polsce największymi zawodami są Red Bull BC One Cypher Poland – to chyba najbardziej reprezentatywne wydarzenie, na którym można zobaczyć breaking w Polsce. Oczywiście jest też wiele mniejszych zawodów. Najlepiej obserwować w mediach społecznościowych różnych b-boys i b-girls z Polski, bo wszyscy nawzajem udostępniają informacje o wydarzeniach.
B-boy Kleju w 2021 roku, fot. Gniewko Głogowski
Tomasz Kuliś, znany jako b-boy Kleju – pochodzący z Krakowa, jeden z czołowych i najbardziej rozpoznawalnych tancerzy breaking na świecie, którego kariera trwa już ponad dwie dekady. Dzięki swojej pasji i talentowi odwiedził ponad 60 krajów, zdobywając uznanie zarówno na parkiecie, jak i poza nim.
Był członkiem Polskiej Kadry Narodowej Breakingu, reprezentując kraj na najważniejszych międzynarodowych zawodach i przyczyniając się do popularyzacji tej dyscypliny na najwyższym poziomie. Jego osiągnięcia obejmują nie tylko wybitne występy w zawodach, ale również działalność jako sędzia, trener prowadzący warsztaty, komentator, host/MC oraz ekspert od mediów społecznościowych i produkcji wideo.
Kleju był odpowiedzialny za oficjalne social media podczas debiutu breakingu na XXXIII Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, podkreślając swoją wszechstronność i zaangażowanie w rozwój kultury breaking. Od lat aktywnie współpracuje przy organizacji najważniejszych eventów i festiwali takich jak Catch The Flava, Red Bull BC One i The Legits Blast / Outbreak Europe, przyczyniając się do promocji tańca i kultury hip-hopowej na całym świecie.
To nie tylko ikona stylu i umiejętności, ale także inspiracja dla kolejnych pokoleń tancerzy.
Poniżej kilka najważniejszych osiągnięć tanecznych Kleja:
taniecPOLSKA.pl