Wersja do druku

Udostępnij

Nie ma piękniejszego gestu, jaki może wykonać artystka wobec drugiej artystki, która odeszła już na zawsze. Zdobyła się na to Zofia Rudnicka, wystawiając 14 lutego 2021 w Operze Na Zamku w Szczecinie dwuczęściowy  wieczór baletowy, na który złożyły się Wizje miłości[1]i Mity[2]. Pierwszy balet stworzyła przed laty dla Ewy Głowackiej[3], kiedy ta zaczęła się żegnać ze sceną jako tancerka. Drugi powstał w tym samym roku jako film telewizyjny. Primabalerina Teatru Wielkiego w Warszawie zmarła 19 października 2020 roku.

Śmierć Ewy Głowackiej zabolała nie tylko środowisko baletowe, ale przede wszystkim publiczność, która długie lata oklaskiwała primabalerinę na deskach Teatru Wielkiego w Warszawie. Ewa Głowacka jak mówiła w wywiadach przed premierą Zofia Rudnicka była niezwykle ważna postacią w jej życiu: Zawsze, nawet będąc daleko, byłyśmy bardzo blisko siebie. Kochałam ją za wszystko. Była wspaniała. Delikatna, subtelna, miła, uczynna, dobra. Taka drobna Osoba nie z tej ziemi, anioł. Nie była ani trochę zawistna, bardzo kochała sztukę, a wobec swojej pracy miała ogromną pokorę[4].

Ewa Głowacka wytańczyła kawałek historii warszawskiego baletu. Była wspaniałą Odettą-Odylią, tytułową Giselle, Panną Młodą w Harnasiach, wykreowała wiele księżniczek i królowych, zwykłych dziewcząt i kobiet doświadczonych przez życie (np. Carmen do muzyki Mahlera). Tańczyła niemal we wszystkich baletach Zofii Rudnickiej zrealizowanych na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie. W Szczecinie rolę Przegranej w Wizjach miłości odziedziczyła Aleksandra Głogowska.

Zdjęcia ze starego albumu

Wizje miłości Zofii Rudnickiej kojarzą się z albumem ze  starymi zdjęciami. Otwiera go i zamyka taka sama fotografia: kobiety w różnym wieku uchwycone w parku albo na plaży. Przy dźwiękach preludium C-dur op. 28 nr 1 Fryderyka Chopina unieruchomione w kadrze kobiety ożywają. W finale przy wtórze Preludium As-dur op. 27 nr 17 wrócą do pierwszego ujęcia. Tonacja muzyczna zgadza się z klimatem fotografii,  tworząc wspólną ramę opowieści o tym, że każdy czas ma swoje prawa i obowiązki, radości i problemy. W każdym okresie życia inaczej przeżywamy miłość, za każdym razem inaczej ona smakuje.

Jeśli Zofia Rudnicka zaprosiła swoje bohaterki do parku, sadząc po niebieskim horyzoncie i ławeczce, to nie rozumiem, jaką funkcję pełnią parawany. Jeśli natomiast ma to być plaża w kurorcie, to trochę dziwne wydają się kostiumy bohaterów. Pozostawiając dociekania dotyczące miejsca akcji na boku, jedno jest pewne: ławka odgrywa w tej opowieści ważną rolę. Jest miejscem spotkania Młodej (Aleksandra Januszak) i Amanta (Pedro Rizzi). To na niej po raz pierwszy się pocałowali, zasłaniając tiulowym szalem. Ławka stanowi wdzięczny obiekt do popisów akrobatycznych Chłopaka (Patryk Kowalski) oraz zabaw z Dziewczynką (Stephanie Nabet) i Panienką (Chiara Belloni). Dla Przegranej (Aleksandra Głogowska) ławka jest jak przystań; może na niej przysiąść, pomyśleć, wspomnieć tego, który ją opuścił Na ławce czuje się bezpieczna. Ławka i tiulowy szal Młodej to rekwizyty, które budują historię i nastrój.

Pięć bohaterek Dziewczynka, Panienka, Młoda, Dojrzała, Przegrana i czterech bohaterów Chłopiec, Amant, Dojrzały i Tajemniczy odkrywają pięć wizji miłości. W życiu jest ich z pewnością więcej. Choreografka połączyła je z wiekiem bohaterów. Młodość kipi radością, naiwnością, dojrzałość wystawia uczucia na próbę. Duet Dojrzałej (Emma McBeth) i Dojrzałego (Jeppe Jakobsen) wprowadza bardziej ostry, by nie powiedzieć kanciasty ruch, a muzyka podpowiada niepokój i mrok, który wkrada się w relacje pomiędzy nimi.

Wszystkie odcienie miłości emanujące z baletu Zofii Rudnickiej uwypuklają Preludia Fryderyka Chopina. Każde z nich jest inne, współgra z ruchem, gestem i sytuacją, w jakiej znaleźli się bohaterowie. Czas trwania Preludiów jak żadna inna forma muzyczna oddaje tempo zmian i temperament ludzkich uczuć.

Wizje miłości mają kameralny charakter, są powiedziałbym intymne. Kiedy ogląda się je na ekranie komputera, widać nie tylko taniec, ale także twarze tancerzy i mięśnie ich ciał, które nie kłamią. Widać też, jakimi środkami aktorskimi dysponują. Mnie najbardziej urzekła Aleksandra Głogowska, której szlachetne ruchy taneczne współgrały z bogactwem środków aktorskiego wyrazu. Chwilami odnosiłem wrażenie, że to aktorka, która świetnie tańczy klasykę. Tancerka od pierwszego gestu przykuła moją uwagę, uwierzyłem jej. Równie dobre wrażenie zrobili na mnie Aleksandra Januszak i Patryk Kowalski. Ona zachwyciła naturalną szlachetnością, różnorodnością cech osobowych, którymi obdarowała kreowaną przez siebie postać.

Balet Zofii Rudnickiej ma jednak delikatny cień. Po ponad dwudziestu latach, jakie minęły od premiery, trochę się zestarzał. Tak jak patyną pokrywają się zdjęcia w naszych domowych albumach.

Pocztówki z

Mity Karola Szymanowskiego to kolejny powrót do przeszłości. Pod takim tytułem Zofia Rudnicka zrealizowała w 1998 roku film baletowy, uwzględniając oprócz tytułowego tryptyku Tarantelę. Wersję szczecińską wzbogaciła o Nokturn. Łączenie tych kompozycji w jedną całość to dość częsty zabieg wśród choreografów[5]. Mitom obciążonym literackim komentarzem kompozytora, przeciwstawiają dwie kompozycje afabularne, co pozwala nasycić je własnymi treściami.

Utwory Karola Szymanowskiego można potraktować jako literacko-muzyczne pocztówki. Mity głównie dzięki treściom pozamuzycznym przenoszą nas do Grecji. W Nokturnie pobrzmiewają echa hiszpańskiej habanery, a w Taranteli włoskiego tańca o tej samej nazwie. Zofia Rudnicka pozostała wierna literackim kontekstom Mitów, ale w Nokturnie i Taranteli podążyła za muzyką, rezygnując z dodawania epickiej historii. I w taki oto sposób stworzyła album z pocztówkami, który nie tyko sławi (za kompozytorem) kulturę śródziemnomorską, ale przede wszystkim kipi emocjami płynącymi z muzyki.

Premiery obu baletów powstały w tym samym czasie. Wersja szczecińska Wizji miłości, jak już wspomniałem, uległa patynie czasu. Dla odmiany nowe Mity są bardzo współczesne. Choreografka niczego nie rekonstruuje, nie kopiuje… Kreśli własne wyobrażenie Narcyza, Pana, Driad, Alfejosa i Aretuzy. Nie chcę jednak  powiedzieć, że dopisuje im współczesne nam problemy. W kreowaniu tych postaci pomagają jej scenograf Jerzy Rudzki i reżyser świateł Dawid Karolak. To oni wykorzystując lustra i światło, kreują sceniczne krajobrazy, budują nastrój, oddziałują na emocje. Zofia Rudnicka w tym balecie częściej też wymyka się gorsetowi ruchowemu narzucanemu przez technikę klasyczną.

Oglądając Narcyza, widziałem współczesnego mężczyznę zapatrzonego w siebie, lekko nieobecnego, przywiązującego dużą wagę do swojego wyglądu. Paweł Wdówka w otoczeniu luster i czarno-białym świetle w niczym nie przypominał  baletowych Narcyzów, których już wiele razy oglądałem na scenach. Tancerz stworzył bowiem ruchowy i aktorski monodram, co nie jest takie łatwe. W Źródle Aretuzy zachwyciła mnie przede wszystkim uważność wykonawców (Olga Kuźmina-Pietkiewicz i Patryk Kowalski), rozczarowały zaś tatuaże Kowalskiego, który dzięki nim nie był wcale bardziej współczesnym chłopakiem goniącym za swoim ideałem. Najbardziej zachwyciła mnie jednak Tarantela. Łącząc włoski taniec ludowy z techniką klasyczną i współczesną, Zofia Rudnicka stworzyła tu własny, a zarazem oryginalny idiom ruchowy. Układ choreograficzny na cztery tancerki i troje tancerzy, choć krótki, miał punkty kulminacyjne i niezwykle oryginalne rozwiązania. Opalizował różnorodnymi emocjami, skrzył się dowcipem, a co najważniejsze, był bardzo dobrze wykonany. Największe uznanie należy się jednak Patrykowi Kowalskiemu, ponieważ jak nikt inny w tym znakomitym siedmioosobowym gronie odczytał intencje kompozytora i choreografki.

*

Powroty bywają niebezpieczne. Widać to po Wizjach miłości, ale nie po Mitach.

Copyright taniecPOLSKA.pl (oryginał)

Wizje miłości
Choreografia: Zofia Rudnicka
Muzyka: Fryderyk Chopin
Scenografia i kostiumy: Tatiana Kwiatkowska
Reżyseria świateł: Dawid Karolak
Fortepian: Olga Bilas

Mity
Choreografia: Zofia Rudnicka
Muzyka: Mieczysław Karłowicz
Choreografia: Zofia Rudnicka
Scenografia i kostiumy: Jerzy Rudzki
Reżyseria świateł: Dawid Karolak
Fortepian: Olga Bila
Skrzypce: Krzysztof Buszczyk

Opera Na zamku w Szczecinie

Premiera na żwyo: 14 lutego 2021
Recenzja z premiera on-line 15 lutego 2021 roku

 


[1] Nowa wersja spektaklu Preludia. Pięć wizji miłości i nadziei, chor. Zofia Rudnicka, muz. Fryderyk Chopin, scen. i kost. Tatiana Kwiatkowska, premiera w Operze i Operetce Krakowskiej 29 marca 1998 roku. W tym samym roku powstał film telewizyjny pt. Wizje miłości

[2] Mity to tytuł filmu baletowego zrealizowanego przez Zofię Rudnicką w 1998 dla TVP. Ewa Głowacka wystąpiła w Źródle Aretuzy. Towarzyszył jej Wojciech Warszawski.

[3] Ewa Głowacka (1953-2020), tancerka, primabalerina Teatru Wielkiego w Warszawie, pedagożka tańca i choreografka.

[4] Na miłość warto czekać, z Zofią Rudnicką rozmawia Magdalena Jagiełło-Kmieciak, taniecPOLSKA.pl, https://www.taniecpolska.pl/aktualnosci/show/8585, data dostępu: 25 lutego 2021.

[5] Zob. Stefan Drajewski, Zatańczyć. Studia nad polskim baletem i teatrem, Akademia Muzyczna im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, Poznań 2019.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close