Dzieci i ich opiekunowie to ważna, chociaż nieoczywista grupa odbiorców i wykonawców sztuki tańca. Praca z nimi musi być uważna, pełna zrozumienia i ciągłej adaptacji. Zapraszamy do lektury trzeciego tekstu z cyklu o tańcu i teatrze tańca dedykowanym dzieciom i rodzinom, w którym Aniela Kokosza – performerka, choreografka, pedagożka tańca i choreoterapeutka, opowie o wyzwaniach leżących w pracy z młodymi ludźmi.
Podczas tegorocznej Polskiej Platformy Tańca w Łodzi zostałam zaproszona przez redakcję portalu taniecPOLSKA.pl do stworzenia tekstu o moim doświadczeniu pracy z rodzinami i dziećmi. Propozycję przyjęłam z radością. Z zaproponowanych przeze mnie trzech tematów wybrany został ostatni, który okazał się wyzwaniem, kierującym mnie mocno poza to co już umiem i znam.
Podejmuję próbę urefleksyjnienia różnorodnych osobistych doświadczeń powstałych w mojej praktyce artystycznej i pedagogicznej – warsztatowej (oddolnej) i systemowej (w przedszkolach, szkołach, uczelniach wyższych, domach kultury). Podzielę się także praktykami Kolekttacz – kolektywu, który współtworzę wspólnie z Pauliną Giwer-Kowalewską.
Długo zastanawiałam się, dlaczego tańczące ciało wywołuje tyle zamieszania. Wydaje się jakby dotykało czegoś, czego w ogóle jako społeczeństwo nie chcemy dotykać, a kontakt z tym czymś wytrącał nas natychmiast ze strefy komfortu – zestawu utrwalonych przekonań, znajomych myśli. Czym jest to coś? Mam skojarzenie z pierwszą odwilżą po zimie. Po czasie zastoju, nagle pojawia się ruch, krążenie, zmiana, nowa energia wytrącająca wszystko ze snu. Może coś poruszyć, zmienić porządek. Może zahaczyć albo nawet poturbować, jest niepowstrzymana. Coś się zaczęło i nic nie będzie takie samo jak wcześniej. Albo też wypchana po brzegi szafa. Prosi się o porządki, bo inaczej eksploduje… A Ty upychasz. To się jeszcze przyda…
Taniec dotyka ciała, a ciało tworzy, współdefiniuje człowieka. Twoje ciało w ruchu odwołuje się do Twojego życia. Jest po prostu częścią Ciebie. Jak nie grasz na trąbce, być może przez całe życie nawet nie dotkniesz trąbki, a ciało masz. Zawsze przy sobie. Musisz z ciałem żyć, czasem go dotykać. Musisz wprawiać je w minimalny chociaż ruch, nie ma innej możliwości.
Na przeciwko nieznanego (na drugim brzegu, choć położonym całkiem blisko) stoi potrzeba zrozumienia. Jest ona źródłem mojego niekończącego się zdziwienia Nie tylko w odniesieniu do tańca i choreografii, dziwię się potrzebie rozumienia wszystkiego (szczere stwierdzenie „nie wiem” uważam za bardzo wartościowe). Tak jakby to, że coś zrozumiemy, było remedium na wszelkie trudności. Tymczasem na poziomie intelektualnego pojęcia problemy dopiero zaczynają się pojawiać. Problemy z pytań. Pytania z głowy i języka.
Zapadł mi w pamięć wywiad Katarzyny Niedurny z reżyserką Anną Karasińską i tekst autorstwa Zuzanny Berent dotyczący twórczości artystki pt. Stan otwartości. W zasadzie po jej słowach mogłabym postawić kropkę:
(…) Z wielu powodów – czy to przyzwyczajenia, czy strachu przed kompromitacją swojej wiedzy – przychodzimy (…) uzbrojeni w mechanizmy, które bronią nas przed doświadczeniem tego, co mogłoby nas zmienić. (…) Jest deficyt doświadczeń w naszym trybie życia i deficyt bycia w relacjach. (…) Doświadczenia, które proponuję, pracują z percepcją zastanej rzeczywistości. (…) Ludzie doświadczają wolności od własnych koncepcji, od samych siebie, wchodzą w intensywną relację i wzruszają się.”[1]
A także:
(…) Prace [Karasińskiej] są jednocześnie bardzo szczodre wobec publiczności i bezbronne wobec mechanizmów rutynowego odbioru (…) Te prace nie są komunikatami ani historiami. Są raczej jak gest wyciągnięcia ręki na powitanie, który staje się pełny tylko w momencie, w którym w odpowiedzi na niego pojawi się druga wyciągnięta dłoń.” [2]
Druga dłoń może pojawić się w stanie otwartości właśnie, tzn. kiedy jesteś gotowa na zmianę. Stawiasz krok (niekoniecznie w przód) i sprawdzasz co tam czeka i na co ty tak naprawdę czekasz. Może pojawić się też wolność od samego siebie, jakże trudna i piękna. U mnie możliwa do uzyskania tylko w ruchu – wielokrotnym, powtarzalnym, w zmęczeniu. Czuję wzruszenie, gdy o niej myślę.
Pytania o treść zaczynają zadawać ludzie mniej więcej po 6-7 roku życia. To naturalny mechanizm osiągania kolejnych pięter postrzegania rzeczywistości, ale także pułapka. Tak łatwo zapomnieć, co było na początku, a bez tego to, co kolejne, jakoś traci na wartości, jakby zaczynało się chwiać, pozbawione podstaw.
Pracuję z obiektami sensorycznymi Intibag i obserwuję proces powstawania metody Intibag[3]. Iza [Izabela Chlewińska – współtwórczyni obiektów, choreografka i badaczka, przyp. autorki] wspomina o stanie poczucia bezpieczeństwa – pierwszym etapie w drodze do osiągniecia dobrostanu. Ja dokładam do niego wartościowe „nie wiem” i zasadę „kroku wstecz”.
Wypowiadam się na scenie albo na sali, tak, by mogło to wystarczyć. Czym to jest dla Ciebie, osobo odbierająca sztukę? Co tu, dzisiaj, w tą lipcową środę albo wrześniową sobotę, przeżyłeś? A może czekałaś tylko kiedy to się skończy? Czyż nuda nie bywa wyjątkowym granicznym doświadczeniem?
Zaproponowano mi poprowadzenie tygodniowego warsztatu tanecznego.
Jakiego?
Proszę coś zaproponować. Nikt w teatrze nie ma pojęcia o tańcu.
Zaproponowałam.
Opis jest bardzo enigmatyczny, w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Nikt nie zrozumie, to nikt nie przyjdzie”.
CIAŁO W RUCHU – warsztaty tańca współczesnego i improwizacji. Rytm spotkania wyznaczy energia grupy. Zwrócimy uwagę, że nasze ciała są wyjątkowe, jedyne, niepowtarzalne, wystarczające, podkreślimy wagę kontaktu z samym sobą i działania we wspólnocie. Zajęcia dla Uczestników i Uczestniczek w wieku od 9 do 12 roku życia.
Pierwszego dnia pojawiło się jedenaście osób w wieku 6-13 lat. Dziewczyny. Niektóre lubią tańczyć, ale nie wiedzą co. Lubią muzykę Alvaro Solera (coś słyszałam). Rozpoczynamy od położenia się na podłodze.
Po co leżeć na ziemi? Zaraz zasnę. Strasznie twardo.
Chodzimy na czworakach, turlamy się, przemieszczamy na dwóch nogach w różnych kierunkach. Gadamy o sześciu kończynach.
Kiedy w końcu zaczniemy tańczyć?
Nie mam pojęcia. Tańczymy.
We wtorek przychodzi dziewięć osób. Dla Nadii było za mało tańca, Justyna nie będzie ćwiczyć z maluchami.
Nuda. Nie przyszłam tu po to, żebym sama musiała wymyślać.
Łączę kilka ruchów w krótką choreografię.
Mam za bardzo wystające kości.
W środę dużo rozmawiamy: o ulubionych kolorach, wakacjach, surowych matematykach, uciążliwych kolegach i rozwodzie rodziców. Stoimy na podłodze, poruszamy się z zamkniętymi oczami. Mówimy, co widzimy.
Bez sensu jak nie mogę mówić, że coś mi się podoba.
Do piątku zostaje osiem. Malwina wolałaby coś, co można nagrać i wrzucić na TikToka. Na pożegnanie robimy pokaz efektów naszej tygodniowej pracy, dla rodziców i przyjaciół. Leci Sofia.
To było bardzo dziwne, ale fajne. No, najdziwniejsze w moim życiu.
Rodzice, osoby opiekuńcze, starsi, wyżsi ludzie – różnie ich nazywam. Bez nich nic, ale z nimi… Przyglądają się. To nie do oglądania, nie żartuję. Taniec się „ogląda”, ale tańczenie nie ma nic wspólnego z patrzeniem. Bez wejścia „do środka”, doświadczenia tańca nie dowiesz się niczego. Czasem wchodzą, najczęściej w garsonkach. Komentują, bo trudno cokolwiek wyrazić bez słów. Zalewają słowami. Czasami w nich tonę. Spadają mi na sam środek głowy jak wielkie krople. To komunikaty, informacje, zdania z wykrzyknikiem. Poszukajmy ciszy – mówię. Na razie jej nie ma. Oczekują. Wszystko musi mieć początek i koniec. Zwłaszcza koniec musi jakoś wyglądać. Taki zwyczajny koniec, ze zwykłym „do widzenia!” nie ma najmniejszego sensu. Pomiędzy początkiem a końcem dzieje się wszystko, czego nie widać. To co, skoro tego nie widać. Najlepsze są spektakularne końce. Rejestrują. Patrzą przez ekran. Mierzą, liczą, ustawiają kolory, kontrasty i odległości. Szukają dobrego miejsca. Nie mają twarzy, jak publiczność w pandemii, ich twarze maja kolorowe etui.
Pierwszy raz weszłam na salę w roli tzw. instruktorki tańca w 2004 roku. Miałam wtedy 19 lat. Chciałam zarobić „na taniec” (na rozwijanie się i tworzenie tańca). Kontakt z osobami starszymi o dwie dekady nieco mnie onieśmielał. Rozmów było niewiele, zdecydowanie za mało. Górę brały emocje, a doświadczenia zdobywało się na żywym organizmie. Wybaczcie! Teraz jest inaczej, choć zasada „kroku wstecz” i tutaj ma zastosowanie. Przekierowuję uwagę z przekazywania umiejętności na budowanie relacji. Potrzebuję wiary we własne umiejętności i przekonania o słuszności podejmowanych wyborów. Nieustannie je weryfikuję, podaję w wątpliwość, podsumowuję, wyciągam wnioski. Stawiam granice i daję przestrzeń, w której można je bezpiecznie przekraczać. Balansuję na cienkiej linii definiującej perspektywę na działanie. Poznaję siebie. Czasem nie chce się znać. Czy ja – „dorosła” – wobec kontaktu z młodszymi mogę po prostu być? Myślę także nad konsekwencjami braku wzajemnych oczekiwań. Tworzę w głowie sytuację utopijną – przychodzimy w określone miejsce, o mniej więcej określonej godzinie i poruszamy się – w pojedynkę, razem, obok siebie – to nam wystarcza.
Historia prawdziwa nr 2: Wymyśliłam grę. Na koniec każdego dnia warsztatów losujemy imię współuczestnika/czki i na kartce piszemy o nim/niej coś dobrego. Lubię twoje poczucie humoru. Masz piękne włosy. Po drugim z pięciu dni zagaduje mnie mama Aleksa. Dlaczego mój syn ma być miły dla kogoś, kogo dobrze nie zna? Nie potrafię odpowiedzieć, poza banalnym: Bo takie są zasady gry…
Przypisy:
[1] https://laznianowa.pl/rozpoznanie-i-decyzja-z-anna-karasinska-rozmawia-katarzyna-niedurny?fbclid=IwY2xjawETAt1leHRuA2FlbQIxMAABHSit2RuNDj9NiwJbfktW1YVFhaZT0Z3nEqLGeGS4Cm_Gn6pR6IAo5Hqh6w_aem_tWMPcP9jH97qkwobDlbM9g
[2] Zuzanna Berendt, „Stan otwartości”. Tekst towarzyszący spektaklowi „Zaproszenie” w reżyserii Anny Karasińskiej. rozszerzający problematykę spektaklu: https://e-teatr.pl/krakow-zaproszenie-w-rezyserii-anny-karasinskiej-powraca-na-scene-niedlugo-po-premierze46606?fbclid=IwY2xjawES_alleHRuA2FlbQIxMAABHX2KYCIJNUmN1Xg6SZ3kCebD9f3JpM2uQZQXlWp2db3isZu75VhakqpyIA_aem_nXYWdWY_K1JGAigDOYR8EA
Aniela Kokosza: performerka, choreografka, pedagożka tańca, choreoterapeutka. Stypendystka Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca, Alternatywnej Akademii Tańca, fundacji Ciało/Umysł, Prezydenta Miasta Gdańska, programu dotacyjnego Narodowego Centrum Kultury – Bardzo Młoda Kultura, programu wsparcia Marszałka Województwa Wielkopolskiego – Kultura w Drodze. Ukończyła Uniwersytet Medyczny w Poznaniu, 2-letni kurs instruktorski o profilu taniec współczesny w Bydgoszczy oraz Akademię Humanistyczno-Ekonomiczną w Łodzi.
Działa na pograniczu tańca, sztuk performatywnych i nauk o ciele. Pracuje pedagogicznie: ze studentami tańca, prowadząc autorskie warsztaty ruchowe, również z osobami z alternatywną motoryką i zagrożonymi wykluczeniem społecznym i edukacyjnym. Interesują ją zagadnienia związane z filozoficzno-społecznymi aspektami postrzegania ciał oraz działania dostępnościowe. W 2020 r. założyła Kolekttacz.
Wydawca
taniecPOLSKA.pl