Niebawem rozpocznie się drugi sezon dla zespołu Polskiego Baletu Narodowego Junior.  Młodzi tancerze z Polski i zagranicy doskonalą w nim swój warsztat taneczny pod czujnym okiem Dawida Trzensimiecha i Iriny Wasilewskiej. Krzysztof Pastor, dyrektor PBN, zainicjował działanie zespołu juniorskiego w 2023 roku z zamiarem stworzenia pomostu pomiędzy szkołami baletowymi a scenami teatralnymi. O kulisach działania zespołu, wyzwaniach i radościach pracy oraz o planach na przyszłość rozmawiała z Krzysztofem Pastorem i Dawidem Trzensimiechem Katarzyna Borza.

Wersja do druku

Udostępnij

Polski Balet Narodowy Junior to pierwszy polski zespół  skupiający młodych absolwentów szkół baletowych  i aktywnie przygotowujący ich do pracy w zawodzie. Kiedy pojawił się pomysł założenia tego rodzaju zespołu?

K.P.: Nie jest to rzecz zupełnie nowa.  Pomysł chodził mi po głowie już od pewnego czasu, dużą przeszkodą była natomiast logistyka – mamy tylko dwie sale baletowe, a dla tak dużego zespołu jak Polski Balet Narodowy to za mało. Przeszkodą były także oczywiście fundusze. Zazwyczaj prowadziliśmy otwarte audycje – najpierw dla absolwentów polskich szkół, później dla tancerzy z zagranicy. Muszę jednak przyznać, że w tym międzynarodowym zestawieniu polscy tancerze mają nieco kłopotów – efekty nie były więc zadowalające. Może to kwestia niedostatecznej wiary w siebie, może braków w wyszkoleniu, „wytańczeniu” w tych ostatnich latach?  Niemniej, kiedy byłem jurorem konkursu Młody Tancerz Roku, widziałem przecież zdolnych tancerzy. Pokazało mi to, że młodym artystom baletu nie brakuje talentu, tylko nie mogą się przebić, i pomyślałem, że trzeba koniecznie założyć dla nich zespół. Tak powstał pomysł, a realizacja udała się dzięki Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które zareagowało szybciej, niż się spodziewaliśmy. Dostaliśmy dotację celową, którą trzeba bardzo dobrze rozplanować, i zaczęliśmy działać. Dawid już wcześniej wykazał się jako uzdolniony organizator przy warsztacie choreograficznym „Kreacje”, rozmawialiśmy też o tym, że byłby zainteresowany stanowiskiem baletmistrza. Uznałem więc, że to jest najlepszy kandydat do nadzorowania pracy zespołu juniorskiego.

D.T.: Chciałbym podkreślić, że zespół juniorski to naprawdę fantastyczny start dla młodych tancerzy. Niedawno zakończyłem własną działalność sceniczną i z perspektywy czasu widzę, że sam chciałbym mieć tak dobre warunki wchodzenia na ścieżkę kariery jak ci młodzi artyści. Wspólnie z panią Iriną Wasilewską sprawuję nad nimi opiekę pedagogiczną, ale i pełnię funkcję koordynatora artystycznego. Od pierwszego dnia każdy z uczestników programu ma szansę rozwijania się tak w grupie, jak i indywidualnie. Ten projekt daje właśnie to, o czym powiedział dyrektor: możliwość „roztańczenia się”. W państwowych szkołach baletowych w Polsce jest w rzeczywistości bardzo mało zajęć tanecznych. W Royal Ballet School w Londynie, w której się uczyłem, taniec klasyczny był w programie niemal od rana do wieczora. W naszych szkołach jest to czasem tylko półtorej godziny dziennie, czyli zdecydowanie za mało. Dla młodych tancerzy samo przystąpienie do zespołu, gdzie zawodowcy ćwiczą od godz. 10 do 18, jest świetnym doświadczeniem. Fakt, że w zespole PBN Junior jest tylko dziesiątka tancerzy daje nam dodatkową szansę i czas do szlifowania techniki partnerowania petit allegro, pracy stóp, port des bras i wyrazu artystycznego. Nie bylibyśmy w stanie osiągnąć realnych efektów pracy w ciągu zaledwie kilku miesięcy, dlatego też projekt trwa dwa lata W obecnych czasach zespoły mają często bardzo mało czasu na przygotowanie produkcji co sprawia, że kładziemy nacisk na pracę pamięciową wykonawców z choreografią. W szkołach tancerze często uczą się danej choreografii bardzo długo lub wykonują ten sam numer przez rok. Tutaj muszą na bieżąco przyswajać nowe rzeczy, a poza repertuarem juniorskim biorą również udział w próbach i spektaklach głównego zespołu. W zeszłym sezonie juniorzy zatańczyli m.in. w Bajaderze, Giselle, Pinokio i Don Kichocie. Pozwala to nam obserwować, jak wpisują się w jego strukturę, a dla nich jest to kolejna szansa na rozwój.

W jaki sposób zespół odpowiada na potrzeby młodego tancerza?

K.P.: Młodzi ludzie, którzy przychodzą do zespołu bezpośrednio po ukończeniu szkoły są przyzwyczajeni do szkolnej dyscypliny i organizacji. W środowisku zawodowym bardzo często czują się zagubieni. Tutaj, w zespole juniorskim Polskiego Baletu Narodowego, zapewniamy im pewnego rodzaju opiekę. Mamy psycholożkę sportu, która udziela konsultacji, tancerze mogą też korzystać z porad dietetyczki oraz z pomocy fizjoterapeuty. Problem z zapleczem pojawia się wszędzie, na całym świecie, a każda z dyscyplin sportu wymaga nieco innego przygotowania, odpowiedniej kadry i warunków… Uważam, że balet jest dziedziną, która tak samo jak dyscypliny sportowe wymaga odpowiedniego żywienia, przygotowania ciała i rzetelnej pracy. Taniec klasyczny jest dosyć sztuczną, wystylizowaną techniką, bardzo piękną, pod warunkiem, że jest bardzo dobrze wykonywana. W przeciwnym razie staje się bardzo nieestetyczna i niszcząca dla ciała. Uważam jednak, że trochę się w Polsce przesadza z mówieniem o tym, że technika klasyczna niszczy ciało. Trzeba umieć pracować, dozować skalę trudności i wysiłku, trzeba być dobrze przygotowanym sprawnościowo, naprawdę dbać o tzw. „fitness”. Do tego potrzebna jest regularna praca. Tak jak dla gimnastyczek czy kulomiotów można wyróżnić szereg naturalnych predyspozycji, które sprzyjają uprawianej dyscyplinie, tak samo tancerze mają właściwe sobie uwarunkowania fizyczne. Jednak każdy człowiek, a więc i każdy tancerz, ma nieco inne ciało, co trzeba brać pod uwagę, wprowadzając korekty. Nie wszystko więc idzie gładko. Na całym świecie odchodzi się od prowadzenia zespołu „twardą ręką”, co właściwie stwarza jeszcze większe wyzwanie dla tancerzy: muszą się sami odnaleźć w sytuacji, w której trzeba być kreatywnym, współpracować z innymi i samemu sobie narzucać profesjonalną dyscyplinę. Tego tancerze PBN Junior będą się też uczyć przez te dwa lata, które spędzą w młodszym zespole.

D.T.: Z własnego doświadczenia wiem, że pierwszy sezon po dołączeniu do zespołu jest trudny. Człowiek nie ma już szkolnej opieki, pedagogicznego nadzoru, jest zostawiony troszeczkę sam sobie i tylko jego własna etyka pracy zadecyduje o tym, czy będzie szedł do przodu czy nie.

Jak wygląda harmonogram pracy w zespole juniorskim? 

D.T.: Dzień pracy zaczyna się o 10 rozgrzewką z całym głównym zespołem Polskiego Baletu Narodowego. Po porannej lekcji juniorzy pracują do 14 z głównym zespołem nad bieżącym repertuarem. Potem, jeżeli sale od 15 do 18 są zajęte przez główny zespół, pracuję z juniorami od 18 do 21. Gdy sala jest wolna, działamy od 15 do 18. Każdy dzień jest troszeczkę inny, ale na pewno każdy wypełniony jest tańcem.

Jak wygląda repertuar dla zespołu juniorskiego? Jak jest dobierany? 

K.P.: Nasz repertuar, zarówno grupy Junior jak i głównego zespołu opiera się na technice tańca klasycznego. Prezentujemy XIX-wieczną klasykę baletową, przedstawiamy również wybrane arcydzieła baletowe XX i XXI wieku.  Bardzo ważną częścią naszego repertuaru są balety tworzone specjalnie dla naszego zespołu, często z wykorzystaniem technik współczesnych, dotyczy to również zespołu Juniorów. Chcemy, aby niektóre choreografie, tańczone przez naszych Juniorów, dawały im pewną swobodę, możliwość roztańczenia się, a nawet wyzwolenia się z precyzyjnych reguł tańca klasycznego. Priorytetem pozostaje jednak technika tańca klasycznego, która jest największym wyzwaniem dla wykonawców.

D.T.: Czasami chciałoby się podejść bardzo ambitnie do programu, ale dobierając repertuar musimy też zdawać sobie sprawę z tego, że mamy różnego rodzaju ograniczenia finansowe oraz osobowe. Staramy się angażować maksymalnie ośmioro tancerzy do jednej choreografii, tak, żeby mieć dwie osoby w rezerwie, „w razie czego”. Wiemy, że widownia chciałaby oglądać trzygodzinny program, ale mamy tylko dziesięcioro tancerzy w zespole juniorskim, a musimy brać pod uwagę także ich wytrzymałość fizyczną, wiek oraz dojrzałość emocjonalną. Zależy mi również na tym, żeby klasyka jak najczęściej pojawiała się w repertuarze Według mnie taniec klasyczny jest najtrudniejszą z technik tańca, która utrzymuje tancerza w szczytowej formie jak i korzystnie wpływa na rozwój i wykonanie choreografii w innych stylach, jak: neoklasyka czy modern.

Słyszymy czasem komentarze dojrzałych artystów, sugerujące, że młodsze pokolenie jest jakby mniej zaangażowane. Jacy są ci młodzi tancerze technicznie i osobowościowo?

K.P.: Wiemy, że świat się zmienia, jednak zawsze, odkąd pamiętam, mówiło się, że „ci młodzi to nie są tacy, jak my byliśmy”.  Na pewno jest inaczej, ale niekoniecznie gorzej. Dużym wyzwaniem jest to o czym mówiliśmy wcześniej, czyli samodyscyplina, etyka pracy i odpowiedzialność nie tylko za siebie samego, ale za funkcjonowanie tej wrażliwej społeczności jaką jest zespół baletowy.

D.T.: Dokładnie tak, ja również słyszałem podobne komentarze jako nastolatek „ach to dzisiejsza młodzież” (śmiech).

K.P.:  Ludzie generalnie wiedzą dziś więcej o swoich prawach, trochę może mniej pamiętają o obowiązkach. Młode pokolenie mówi o balansie pomiędzy życiem a pracą. Taniec jest taką dziedziną sztuki, która wymaga zarówno odpoczynku jak i szaleństwa, wymaga zabawy, ale też naprawdę dużo determinacji i poświęcenia. Nie mam na myśli poświęcenia w sensie martyrologicznym – tego bardzo nie lubię. Chodzi mi o oddanie się temu zawodowi – wtedy można naprawdę coś osiągnąć. Są też tancerze, którzy mogą po prostu pracować profesjonalnie, nie wychylać się za daleko i też będą wartościowymi członkami zespołu. Ci młodzi ludzie, moim zdaniem, są bardzo fajni. Każdy ma swoją osobowość. To jest normalne i tak powinno być.

D.T.: Staram się też przypomnieć sobie, jaki ja byłem w ich wieku. Nie chcę mówić, że brakuje im pokory, ale wiem, że sam spokorniałem dopiero z czasem. Gdy dołączałem do profesjonalnego zespołu, myślałem, że będę w stanie zmienić system, zmienić świat, a okazało się, że musiałem jeszcze poczekać kilka lat na swoją szansę. Spotkałem na swojej drodze wielu wspaniałych pedagogów, z których każdy miał troszeczkę inne podejście. Praca z tak małą grupą tancerzy jest dla mnie bardzo ciekawa, bo uczę się w niej skutecznie komunikować z każdą osobą. I to jest wyzwanie: czasem trzeba szukać innych środków, żeby uzyskać ten sam efekt, w zależności od osoby, z którą się pracuje. Tancerze PBN Junior są pasjonatami. Tak – żeby wykonywać ten zawód, tę piękną sztukę, trzeba mieć do niej pasję. Przez dwa lata juniorzy biorą czynny udział w próbach i spektaklach Polskiego Baletu Narodowego gdzie głównie wykonują sceny zespołowe czyli partie corps de ballet. Dla nich teraz jest czas na oswojenie się z głównym zespołem, z formatem profesjonalnej pracy. Na początku wykonują tam zastępstwa i nie są tak bardzo widzialni, ale w zespole juniorskim od pierwszego dnia wszyscy są tak naprawdę solistami, jest ich tylko dziesiątka, więc muszą stanąć na wysokości zadania.

A w jakim wieku są tancerze Polskiego Baletu Narodowego Junior?

D.T.:  Od 18 do 20 roku życia. Tancerze mogą dołączyć niedługo po ukończeniu szkoły.

Dołączają zaraz po ukończeniu szkół polskich czy też zagranicznych?

K.P.: Głównie polskich, ale na przykład w ubiegłym roku trudno było skompletować pięciu młodych polskich tancerzy. Dlatego kiedy rozmawiałem o dotacji w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zarówno przed wyborami w 2023 roku, jak i z obecną panią Minister Hanna Wróblewską, kiedy była jeszcze Dyrektorką Departamentu Narodowych Instytucji Kultury, wyjaśniałem, że w takich przypadkach musimy przewidywać w zespole miejsce dla obcokrajowców. Dobraliśmy więc jednego Włocha, bardzo dobrego absolwenta szkoły w Rzymie. W tym roku też nie było łatwo. Po pierwszym roku zdecydowaliśmy o dołączeniu sześciu osób do głównego zespołu, a teraz mamy kolejną grupę, która zasili skład Juniorów. Zrobiliśmy tak by wprowadzić dynamikę, aby koło ruszyło. Jednak uważamy z Dawidem, że docelowo każdy nowy członek grupy powinien pozostać w juniorskim zespole przez całe dwa lata. To jest taki proces kształcenia, który wymaga odpowiedniej ilości czasu, elastyczności pracy i uwagi poświęconej repertuarowi, i nie można go przyspieszyć. Oczywiście mogą się zdarzyć wyjątki.

D.T.: Również dla nas, pedagogów, jest lepiej, gdy mamy szansę na dłuższą pracę. Dwa lata wydają się wydaje się długim okresem, ale dla tak młodych artystów jest niezbędny.

Wielu widzów zwraca uwagę na to, że Polski Balet Narodowy zatrudnia więcej tancerzy zagranicznych niż polskich absolwentów. Jak odpowiedzą panowie na to spostrzeżenie, które nierzadko przyjmuje formę zarzutu?

K.P.: Powiem tak… Zaryzykuję stwierdzenie, że w Polsce jesteśmy tym zespołem baletowym, który procentowo ma najwięcej Polaków. Możemy mieć tylko tylu Polaków, ilu uda nam się zdobyć, i tylu na stanowiskach czołowych solistów, ilu jakością wykonania i artyzmem na to zasługuje. Bardzo nam zależy, żeby w naszym zespole była jak największa ilość polskich tancerzy, staramy się stwarzać im szansę – między innymi dlatego powstał PBN Junior, ale jakość wykonania, artyzm, a tym samym satysfakcję naszej publiczności, stawiamy przed narodowością.

D.T.: Ja też chcę powiedzieć, że od 20 lat jesteśmy częścią Unii Europejskiej, a jedną z głównych wartości UE jest równość, także jeżeli chodzi o rynek pracy. Narodowość nie powinna stać przed kwalifikacjami.

K.P.: Polski Balet Narodowy to nie jest gwarancja narodowości, tylko raczej gwarancja najwyższego poziomu. „Narodowy” znaczy tu: utrzymywany przez nasz rząd, przez polskich podatników i chociażby dlatego musi prezentować najwyższą możliwą jakość.

D.T.: Wyjeżdżając jako osiemnastolatek do Londynu, nie miałem żadnych problemów wynikających z mojej narodowości. W klasie wraz ze mną było 12 chłopców, w większości Anglików, a jednak to ja dostałem angaż Royal Ballet i moje pochodzenie nie miało tutaj znaczenia. Szkoda by było, gdybym nie spełnił swojego marzenia przez to, że urodziłem się w Polsce.

K.P.: Ja jak pracowałem za granicą, jeszcze przed powstaniem UE, także miałem zupełnie równe szanse. Słynne Balety Rosyjskie Siergieja Diagilewa we Francji składały się w znacznej mierze z obcokrajowców, a tym w większości z Polaków. Taniec taki był zawsze – jest niewerbalną drogą komunikacji, dzięki czemu przekaz jest zrozumiały dla wszystkich, ponad podziałami językowymi.

Czy wzorowali się panowie na jakimś konkretnym zagranicznym zespole? W jaką stronę, jeśli chodzi o styl tańca klasycznego, idzie balet juniorski?

K.P.: Wiele lat spędziłem w Niderlandach – tam od dekady działa zespół juniorski, z którym pracowałem kilkukrotnie. Muszę powiedzieć, że wpłynął on niesłychanie pozytywnie i na tamtejszą szkołę, i na główny zespół. Ich juniorski zespół jest międzynarodowy, ale i szkoła jest międzynarodowa, z uczniami z całego świata, nie tylko z Niderlandów. Ernst Meisner, który stoi na czele juniorskiego zespołu, jest również dyrektorem szkoły – Dutch National Ballet Academy. Tak się zdarzyło przez przypadek, ale dzięki temu powstał pewnego rodzaju konglomerat, który tak dobrze funkcjonuje, że większość nowych tancerzy przychodzi do zespołu głównego właśnie z zespołu Juniorów. W zasadzie dyrekcja zespołu nie ma potrzeby organizowania dużych, otwartych audycji. My się jeszcze zastanawiamy, czy nadal organizować audycje do głównego zespołu PBN czy już nie.

Jeżeli zaś chodzi o styl, powiedziałbym, że Polski Balet Narodowy, nie tylko Junior, dawno już odszedł od tylko i wyłącznie rosyjskiej klasyki repertuarowej. Bardzo ją cenię, chociaż w tej chwili nie gramy podstawowych baletów rosyjskich ze względu na wojnę. Jednak już wcześniej wprowadzaliśmy do repertuaru takie balety, jak przykładowo: Dama kameliowa i Sen nocy letniej Johna Neumeiera, Korsarz Manuela Legrisa, Kopciuszek Fredericka Ashtona czy Mayerling Kennetha MacMillana. Jest jeszcze kwestia przygotowania, bo to może być ten sam balet, ta sama choreografia, ale kluczowy jest tzw. coaching, muzykalność, praca nad stylem, estetyką wykonania i wyczucie detalu.

D.T.: Program szkół baletowych w Polsce bazuje na metodzie Agrippiny Waganowej, jeżeli chodzi o prowadzenie tancerzy, ale już wchodząc do zespołu, mają oni szansę na poznanie wielu innych stylów i metod. Tańczy się już inaczej niż tańczyło się lata temu. Ja zacząłem swoją karierę w Londynie i to na pewno też wpłynęło na moje poczucie estetyki ruchu.

K.P.: Myślę, że różnorodność poznanych stylów wpływa na rozumienie estetyki każdego przedstawienia w ogóle – nie tylko techniki tancerzy, ale też tego, jak wygląda całość. Ja na przykład wyznaję zasadę, że w baletach współczesnych powinno być raczej mniej niż więcej elementów dekoracyjnych w spektaklu, a wykonanie powinno być bardzo czyste, bardzo precyzyjne. Wszystko powinno być wyważone, w myśl zasady, że mniej znaczy więcej.

Czy myślą panowie, że inne zespoły baletowe w Polsce pójdą w ślady Polskiego Baletu Narodowego i stworzą swoje własne juniorskie zespoły?

K.P.: Możliwe, jednak jest kilka przeszkód na drodze do stworzenia takiego zespołu. Po pierwsze logistyka, dostępność sal baletowych itd., po drugie – finansowanie, a po trzecie – liczba polskich absolwentów.

D.T.: W tym roku na całą Polskę przypadło trzech absolwentów [chłopców – przyp. Red.], a mamy 40 milionów ludzi w kraju… Kiedy organizowaliśmy audycję, Polacy dość późno nadesłali zgłoszenia, musieliśmy też dzwonić do szkół baletowych, żeby zaprosić uczniów IX klas na audycję.

Jakie elementy tańca klasycznego okazują się najtrudniejsze dla młodych tancerzy?

D.T.: Partnerowanie jest trudne, głównie ze względu na niewielką liczbę godzin poświęconych tej technice w programie nauczania. Widać np. różnicę między polskimi szkołami a szkołą w Londynie, gdzie partnerowanie jest trzy razy w tygodniu, a w klasie jest równa liczba chłopaków i dziewczyn. W Londynie kładziony jest duży nacisk na kształcenie tancerzy, zdolnych zasilić duże, wszechstronne zespoły. Większość tancerzy z naszego zespołu juniorskiego jeździła na konkursy, tańczyła solówki, wariacje, więc jedną z rzeczy, nad którymi bardzo długo pracowaliśmy, jest orientacja w przestrzeni, w duecie i w grupie. W Londynie dziewczyny z całej akademii raz w tygodniu ćwiczyły np. drugi akt Bajadery, tzw. Królestwo Cieni, żeby się nauczyć pracy w grupie. Możemy mieć tancerza, który potrafi zakręcić 10 piruetów, ale jeżeli nie potrafi odnaleźć się w zespole to jest to duży problem.

K.P.: Uważam, że to jest temat na dłuższą rozmowę, na spotkanie kierowników zespołów z dyrektorami szkół. Potrzeba nam wspólnej dyskusji o programie nauczania w szkołach baletowych. Takie spotkanie jest nam bardziej potrzebne niż rozmawianie o tym, ilu jest Polaków, a ilu obcokrajowców… Trzeba pomyśleć o tym, jak te szkoły powinny funkcjonować, jak powinna wyglądać rekrutacja, być może należy wypracować formę scoutingu, poszukiwania baletowych talentów. My, jako dyrektorzy zespołów baletowych, nie mamy żadnego wpływu na szkoły, możemy tylko przyjmować absolwentów lub nie i dlatego dyskusja na ten temat jest potrzebna.

Jako absolwentka OSB poczułam, że dopiero poprzez uważność i ćwiczenia ogólnorozwojowe byłam w stanie uzupełnić wcześniejsze braki.

D.T.: Tak, program szkół baletowych jest bardzo obszerny, ale widzę jakiś rodzaj zaniechania u podstaw: w tendu i plié, w ustawieniu nogi opornej. To często jest ustawione niepoprawnie. Absolwenci po dziewięciu latach szkoły baletowej powinni też wiedzieć, jak podejść do procesu audycji, do pracy w zawodzie, jak nagrać wideo, jak napisać CV. Nauczyciele potrafić wskazać zespoły, do których absolwent potencjalnie pasuje stylem, wzrostem etc.

K.P.: Widzimy też braki na poziomie pracy stóp, zwłaszcza w petit allegro. Małe skoki obnażają błędy w technice, bo łączą się w nich koordynacja, szybkość, kontrola. Tempa powinny być zmienne, nie tylko wolne.

D.T.: Przeżyłem szok w Londynie z powodu tempa, za którym nie potrafiłem nadążyć. Ćwiczenia nie muszą być skomplikowane, ale powinny być wykonywane świadomie i w sposób skoordynowany. Baza jest najważniejsza, bo niestety tracimy dużo czasu na pracę nad tym, co powinno już być wyćwiczone, a nawet podświadomie wykonywane. Praca nad techniką powinna być mądra, to praca pedagoga. Każdy ma trochę inne możliwości, inne warunki fizyczne, nie wszystko da się zrobić „na siłę”. Nie trzeba mieć najpiękniejszych stóp na świecie, żeby mieć piękną pracę stóp.

Zadam jeszcze dwa pytania o przyszłość. Jakie premiery planowane są w balecie juniorskim i w głównym zespole?

D.T.: Juniorzy mają pierwszą premierę w listopadzie: Juwenalia 3, jedną z choreografii będzie nowa praca naszego solisty Kristofa Szabó. Powtórzymy też Journey Within w choreografii Valentina Zuchettiego. Sam także podjąłem się stworzenia kompozycji, która będzie moim debiutem choreograficznym.

K.P.: Uważam, że to bardzo dobra decyzja. Ta choreografia będzie w stylu neoklasycznym, co pozwoli młodym tancerzom na pogłębioną pracę nad techniką. Taka praca nad choreografią jest też najlepszą okazją do poznania tancerza, jego osobowości.

D.T.: W tym roku tempo pracy będzie spokojniejsze. W zeszłym sezonie mieliśmy dwa i pół miesiąca na przygotowanie pięciu choreografii, co było nie lada wyzwaniem. W czerwcu odbędzie się druga premiera zespołu juniorskiego, ale nie chcę jeszcze zdradzać kto zrealizuje nowe choreografie dla juniorów. PBN Junior jeździł również na tournée po Polsce i w tym sezonie także planujemy występy gościnne na różnych scenach. Zależy nam zwłaszcza na miastach, w których zlokalizowane są ogólnokształcące szkoły baletowe.

A główny zespół?

K.P.: We wrześniu powtarzamy Draculę, potem przez dwa tygodnie jesteśmy w Dubaju z Giselle i Aidą. Pod koniec października odbędzie się premiera baletu Peer Gynt w choreografii Edwarda Cluga, bardzo dobrego, znanego na świecie choreografa. W grudniu wznowimy Damę kameliową, w styczniu uczestniczymy w przedstawieniach Strasznego dworu, ale będziemy dalej grać Draculę, a w następny miesiącach również Don Kichota, Giselle i Pinokia. Na czerwiec planowana jest duża premiera Prometeusza w mojej choreografii.

Pierwotny plan finansowania zespołu Polskiego Baletu Narodowego Junior obejmował dwa lata. Co dalej?

K.P.: Jeżeli chodzi o finansowanie, to mamy promesę na sezon, na rok, ale dostaliśmy także zapowiedź dotyczącą kolejnych lat. Czujemy się zatem w miarę bezpiecznie.

Jak, panów zdaniem, rysuje się przyszłość baletu w Polsce?

K.P.: Uważam, że jeżeli chodzi o zespoły baletowe, przyszłość maluje się w jasnych barwach. Wbrew temu, co się mówi od 100 lat, jakoby balet klasyczny nie miał przyszłości, ja widzę to bardzo pozytywnie. Mamy bardzo dobrą publiczność, bilety na spektakle wyprzedają się szybko. Nasz zespół ma bardzo duże zobowiązanie – mamy prawie 1800 widzów na widowni na jedno przedstawienie grane na dużej scenie, a są jeszcze spektakle na sali kameralnej. Publiczność lubi duże przedstawienia, lubi klasykę, dodatkowo oferujemy spektakle współczesne i cykl „Kreacje”.

D.T.: Naszą odpowiedzialnością, jako baletu narodowego, jest także utrzymanie stylu. Każdy spektakl ma swój styl, technika tańca idzie do przodu, co widzimy, porównując dawne nagrania i współczesnych tancerzy, ale konieczne jest zachowanie stylu charakterystycznego dla każdego baletu.

K.P:  We wszystkich baletach wykorzystywane są te same elementy, ale każdy balet jest inny, ma inny smak, różnice kryją się nie tylko w scenografii, ale w ułożeniu szyi, port des bras itd. Chcielibyśmy oczywiście dawać nieco więcej przedstawień baletowych w sezonie, ale – jak wiadomo – dzielimy scenę w Teatrze Wielkim z zespołem operowym, który także ma swoje prawa i ambicje. Ale z drugiej strony stawiamy właśnie na jakość, przykładamy wagę nie tylko do techniki, ale i właśnie do stylu. W ten sposób pielęgnujemy dziedzictwo tańca klasycznego.

Dziękuję za rozmowę.

Polski Balet Narodowy Junior. Skład z sezonu 2023/2024. Fot. Ewa Krasucka

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

powiązane

Ludzie

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close