Przedstawicielem choreografii krytycznej w Polsce jest Rafał Urbacki – choreograf, tancerz i performer. W dyskursie o tańcu nie istnieje jednoznaczna definicja tego terminu. Twórczość Urbackiego można potraktować jako indywidualny i bardzo istotny głos w tej sprawie. Jak obszar ten definiuje sam artysta: „Choreografię społeczną czy polityczną można realizować dzięki współpracy z ludźmi reprezentującymi pewien habitus ruchowy, czyli z osobami «naznaczonymi» jakąś charakterystyczną sytuacją społeczną. Inspirujący jest właśnie ten kontekst, kontekst ich ciał do skonstruowania ruchu, który przez to już o «czymś» mówi. […] Najnowszy projekt, Stypa, inspirowany jest twórczością Billa T. Jonesa, a przede wszystkim – spektaklem Still/ Here z 1997 roku, do którego choreograf zaprosił osoby terminalnie chore na raka. Spektakl stał się głośny po ukazaniu się recenzji Arlene Croce, amerykańskiej krytyczki, która nazwała spektakl Jonesa „moralnym szantażem i śmiertelnym zagrożeniem dla ludzkich sumień”.

Wersja do druku

Udostępnij

 Przedstawicielem choreografii krytycznej w Polsce jest Rafał Urbacki – choreograf, tancerz i performer. W dyskursie o tańcu nie istnieje jednoznaczna definicja tego terminu[1]. Twórczość Urbackiego można potraktować jako indywidualny i bardzo istotny głos w tej sprawie. Jak obszar ten definiuje sam artysta: „Choreografię społeczną czy polityczną można realizować dzięki współpracy z ludźmi reprezentującymi pewien habitus ruchowy, czyli z osobami «naznaczonymi» jakąś charakterystyczną sytuacją społeczną. Inspirujący jest właśnie ten kontekst, kontekst ich ciał do skonstruowania ruchu, który przez to już o «czymś» mówi”.

 

Mimo braku wykształcenia tanecznego Rafał Urbacki jest zaliczany przez krytyków tańca do reprezentantów „pokolenia solo”[2]. Jednak jego twórczość wymyka się prostym kategoryzacjom, według których do tej formacji należą młodzi tancerze i choreografowie – absolwenci polskich szkół baletowych, a także renomowanych uczelni zagranicznych, freelancerowcy pracujący często zagranicą[3]. Urbacki studiował kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i wiedzę o teatrze na Uniwersytecie Jagiellońskim,a  później reżyserię w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Od instytucjonalnej hierarchii i struktury Urbacki wolał jednak twórczą niezależność. Jako tancerz i performer – chociaż sam używa określenia „mover”, zapożyczonego z postmoderny amerykańskiej – zaczął swoją karierę w 2005 roku w Bytomiu w Integracyjnym Teatrze Tańca „Kierunek”. Przez trzy lata pracował z tym zespołem jako – jak pisze w swoim biogramie – „tancerz z niepełnosprawnością poruszający się na wózku”, tam też podejmował pierwsze reżyserskie próby. W 2009 roku premierę miało Zrównywanie w jego reżyserii – spektakl, który poruszał temat przestrzeni życiowej mieszkańców Śląska, a rok później w Śląskim Teatrze Tańca powstał Mover. Projekt społeczny (premiera podczas bytomskiej 16. Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego). Na Śląsku, a potem w Krakowie realizował własne pomysły – projekty solowe i wideo taneczne: The Lift (2009), The Adventures of Giraffe & Charming Sealy wspólnie z Magdaleną Przybysz i Ewą Szubstarską w 2010 roku, a rok później Rewind w Warszawie i w Krakowie.

 

Ważnym okresem w jego pracy był niemal roczny udział w polskim programie rezydencyjnym dla młodych choreografów Solo Projekt 2010 w Starym Browarze w Poznaniu. Efektem uczestnictwa było solo Mt 9,7. Spektakl jest pierwszą częścią tryptyku Urbackiego. Cały projekt  jest artystyczną autobiografią, ale z wyraźnym zastrzeżeniem – to nie tyle rekonstrukcja kolejnych etapów drogi twórczej, co raczej komentarz do rzeczywistości społecznej, w której funkcjonuje artysta.  Z powodu zaniku mięśni Urbacki od czternastego roku życia poruszał się na wózku inwalidzkim, a taniec początkowo traktował jako trening. Po intensywnej rehabilitacji, od 2009 roku, dzięki opracowanej przez siebie autorskiej metodzie ruchu, opartej na tańcu współczesnym i technikach świadomościowych porusza się o kulach. Wykorzystywana przez niego alternatywna motoryka nie ogranicza go już do tańca na wózku (który wykorzystuje jedynie jako rekwizyt w swoich spektaklach), „mover” zbudował na jej podstawie własny, charakterystyczny alfabet ruchowy.

 

W trakcie spotkań Urbackiego z publicznością, widzowie często zarzucają mu, że w jego projektach taniec jest narzędziem drugorzędnym. Przykładowo w Mt 9,7 właściwe solo trwa około czterech minut. Performer tańczy blisko ziemi, na brzuchu. Widać w jego choreografii inspirację kontakt improwizacją i Body Mind Centering ® (był uczniem Iwony Olszowskiej, jednej z pierwszych w Polsce pedagog obydwu technik). Urbacki brał też udział w projektach miejskich korzystających z technik teatru stosowanego. Są to działania performatywne, oparte na improwizacji grupowej i teatrze fizycznym, ingerujące w przestrzeń miejską w celu zaznaczenia problemu społecznego (dyskryminacja mniejszości, wykluczenie, homofobia). Mimo że tancerz zrezygnował z tej formy, to jednak w swoich projektach inspiruje się jej metodą, ponieważ liczy się dla niego przede wszystkim osadzenie spektaklu w ramach określonego kontekstu: „Dla mnie ciało tancerza na scenie jako takie i sposób, w jaki ono się rusza zaczynają być interesujące, gdy usytuuje się je w kontekście politycznym, tożsamościowym, dyskursywnym względem widza – wtedy tworzę komunikat, który uczestniczy w dialogu społecznym. Najciekawsza jest historia opowiedziana za pomocą ruchu i pytanie, dlaczego powstaje to, co dzieje się przed moimi oczami, skąd, z czym i co mi chce zakomunikować performer. Te konteksty konstruują taniec, czy szerzej choreografię krytyczną.”

 

Mt 9,7 ma na celu wytrącenie widzów z bezpiecznej pozycji obserwatora. Spektakl jest rodzajem stand-up lub lecture performance.  Przedstawienie zostało pozytywnie przyjęte przez krytyków, ale w dużej mierze odrzucone przez choreografów i tancerzy, którzy spodziewali się, że Urbacki, biorący udział w Solo Projekt, zaprezentuje jednak występ taneczny. To tym artysta wzbudził najwięcej kontrowersji i wywołał dyskusję w środowisku choreograficznym. Zdaniem Urbackiego wynikało to z braku zakorzenienia polskiej sztuki w tradycji lecture performance: „Polskiemu tańcowi brakuje takiej świadomości historyczno-kulturowej”. Recepcja Mt 9,7 świadczy o tym, że zarówno widzowie, jak i sami twórcy dopiero zaczynają umieszczać taniec współczesny w kontekście społecznym. Twórczość Urbackiego można zakwalifikować do nurtu tańca krytycznego, w którym istotą jest komunikat, a nie kwestie związane z techniką taneczną. Taniec artysty nie ilustruje tego, co emocjonalne lub estetyczne, ale z założenia ma wymiar  autotematyczny – pokazuje, jakimi środkami skonstruowany jest spektakl. Tancerzowi udało się wypracować metajęzyk mówienia o niepełnosprawności, postrzegania osób o innej motoryce i homoseksualistów – język, który nie operuje eufemizmamii i nie jest pozbawiony samokrytycyzmu.

 

W recenzjach Mt 9,7 często pojawiają się zarzuty do autora o nadmierny ekshibicjonizm (Urbackiego oskarża się o radykalne eksponowanie swojego życia na scenie), nieposzanowanie uczuć religijnych (np. w scenie o Pierwszej Komunii Świętej, w której tancerz przyszywa sobie do stopy różaniec i szura nogą po podłodze, aby zrekonstruować ostatnie wspomnienie czucia w nogach) oraz terapeutyczny charakter spektaklu – co znacząco ma jakoby umniejszać walory estetyczne projektu. Urbacki to komentuje: „Terapię przeszedłem w trakcie robienia tego spektaklu, byliśmy najdłużej powstającym solo projektem – zaczęliśmy w lutym i skończyliśmy pod koniec listopada”. Autor podkreśla jednak, że nie jest to przedstawienie, które można traktować wyłącznie jako sceniczną autobiografię: „Widzowie przyzwyczajeni do emocjonalnego odbioru tańca, nie dostrzegają szerszego kontekstu, myśląc, że Mt 9,7 to spektakl wyłącznie o mnie”. Spektakl jest kameralny i chwilami bardzo intymny, ale przedstawiona w nim historia nie ogranicza się do biograficznej refleksji – na jednostkowym przykładzie obrazuje istotny problem społeczny. „Większość rzeczy, które robię, to rzeczy doraźne. Nie lubię eksploatacji swoich projektów, one są robione na pewien czas i mają swój termin ważności. Wykorzystuję język ruchu, ale myślę jak performer – działam pod wpływem tu i teraz”. Dlatego Mt 9,7 zostało zagrane jedynie piętnaście razy. Zobaczyło go dwa tysiące widzów – ostatni pokaz odbył się podczas tegorocznego Festiwalu Retro/per/spektywy w Łodzi. Urbacki nie zdecydował się zaprezentować swojego solo na festiwalach teatralnych poza Polską, ponieważ jego projekt jest mocno osadzony w polskich realiach, a za granicą pozbawiony zostaje  większości kontekstów, przez co sam projekt traci na znaczeniu. Wyjątek stanowił pokaz podczas 20 TanzTage, festiwalu organizowanym w Berlinie przez Sashę Waltz. Urbacki nieco zmodyfikował spektakl, tworząc opowieść o Polsce, po to, by wprowadzić widzów w realia kulturowo-religijne; mówił po polsku, ale przedstawienie było tłumaczone na język niemiecki. Od początku spektaklu –  performer siedzi na wózku i nakręca pozytywkę:figurkę Matki Boskiej. Przy dźwiękach ckliwej melodyjki nakreśla w powietrzu kształt serca i gestami wskazuje na widzów –  publiczność wyrażała swój sprzeciw, a w czasie sceny z różańcem ponad dziesięć osób wyszło z sali, głośno komentując: „Nie taka jest Polska”. Urbacki włączył opowieść o tym epizodzie do kolejnych pokazów Mt 9,7, gdzie przytacza także fragmenty recenzji, listów od widzów i statystyki dokumentujące recepcję spektaklu.

 

Tancerz-paralita, który choruje na postępujący, terminalny zanik mięśni, z autoironią komentuje swoje starania o pozyskanie budżetu na kolejne projekty: „We wniosku o dotację zawarłem informację, że moja wada genetyczna jest śmiertelna, dlatego powinienem dostawać wszystkie granty… póki jestem” i ze śmiechem dodaje: „ale wniosek odrzucono”. Dystans do siebie, a zarazem niezgoda na traktowanie ludzi z niepełnosprawnością w infantylny i banalny sposób charakteryzuje całą twórczość Urbackiego. Wciąż jeszcze można zobaczyć W Przechlapanem (druga część tryptyku) – spektakl, do udziału w którym artysta zaprosił osoby niepełnosprawne. To właśnie ten projekt najbardziej celuje w stereotypowe mechanizmy społecznych  zachowań i reakcje na osoby niepełnosprawne: wymuszone współczucie, litość, jałmużnę. Choreograf pracował z każdą z siedmiu występujących performerek-amatorek, aby poznać osobiste historie kobiet. Każda z nich wypracowała swój sposób scenicznego bycia – np. Anna Dzieduszycka (karlica z rozczepieniem kręgosłupa) tańczy do piosenek Lady Gagi, Agata Wąsik (z 90% niedosłuchem i zespołem Treachera Collinsa) śpiewa Listen Beyonce, a Maja Tur (chora na epilepsję i stwardnienie rozsiane) odgrywa „stand-up comedy Błędnej Królewny”. W tym projekcie Urbacki stawia ważne pytania – o to, jak kształtuje się obraz osób niepełnosprawnych i dlaczego jest to dyskurs oparty na relacji zdrowy/ współczujący – chory/ wymagający współczucia, stale podkreślający nierówność wzajemnego traktowania. W Przechlapanem nie ma być więc „mdławą historyjką o sile ludzkiego ducha”. Autor projektu stawia sobie zupełnie inny cel: bezkompromisowe wyjście poza modelowe obrazy niepełnosprawnych kreowane przez media, różne stowarzyszenia i benefitowe wydarzenia, jak np. festiwal Zaczarowana Piosenka. O sytuacji osób z alternatywną motoryką tancerz nie chce mówić za pomocą języka, który je infantylizuje i „upupia”, kreuje na superbohaterów codzienności, którzy działają i tworzą „mimo wszystko” (skojarzenie z nazwą dobroczynnej organizacji jest tu uzasadnione). Na pytanie, czy wszyscy mogą być równi – nawet jeśli jeden stoi, a drugi siedzi na wózku? – Urbacki daje jednoznaczną odpowiedź. Według niego „widzialna” różnica jest podstawą prawdziwych relacji międzyludzkich: „W momencie, kiedy widzę różnicę, mogę się wobec Ciebie opowiedzieć, powstaje dyskusja. Nie ma możliwości, żebym nie widział tej różnicy, kiedy jesteś inny i to jest ok. Problem zaczyna się, gdy ta różnica rodzi dysproporcje szacunku obywateli względem siebie, albo udawania, że nic nas nie różni. Mamy wtedy do czynienia z fałszywą tolerancją i nieprawdziwą, bo tymczasową, akceptacją”.

 

Projekty Urbackiego należą do sztuki politycznie i społecznie zaangażowanej. W tańcu krytycznym performer zostaje umiejscowiony w konkretnym kontekście społeczno-kulturowym. To sytuacja wniknięcia w pewną grupę, która daje możliwość jej opisu z dystansu, a jednocześnie z pozycji uczestniczącego obserwatora (Urbacki funkcjonuje przecież we wspólnocie, o której mówi). Krytyczne podejście tancerza bierze się z nowej roli ciała wypracowanej przez choreografię społeczną: „Duża część komunikatu w sytuacji interpersonalnej przekazywana jest za pomocą mowy ciała, pewnego choreotypu. Myślę, że jego analiza i wskazanie, jakie niesie za sobą idee, wzory, jest interesująca. Odbywa się to zarówno w literaturze, sztukach wizualnych, filmie, jak i w tańcu. Na tym zasadza się siła tańca krytycznego – można zobaczyć, jak coś, co jest bezwiedne i słabo opisane, tak naprawdę konstruuje ogólny dyskurs. Piszę swoją ruchową wersję historii kultury”.

 

W swoich projektach choreograf wykorzystuje różnorodne formy mediów, przy czym jest świadomy tego, że każda historia może zostać zniekształcona przez medialny dyskurs. Urbacki doświadczył tego niejednokrotnie (mówi o tym wprost: „Nie mam wpływu na kontekst, w jakim umieścisz mnie w tym artykule, zawsze zostanę przez ciebie wykreowany”) i ciekawość dotycząca tych manipulacji, przyczyniła się do powstania jego najnowszego projektu tożsamościowego – Stypa. Urbacki współpracuje tym razem z krytykiem teatralnym – Witoldem Mrozkiem. Stypa ma stanowić komentarz do recepcji trzech wcześniejszych projektów Urbackiego (Mt 9,7, W Przechlapanem i kto podskoczy jest pedałem, hej). Projekt stanowi podsumowanie dotychczasowej działalności choreografa – do tej pory Urbacki podejmował tematy dyskryminacji osób niepełnosprawnych, wykluczenia ze względu na orientację seksualną, homofobii i heterofobii Polaków, krytykował zakłamanie katolickiego miłosierdzia i współczucia, filantropię na pokaz. W najnowszym projekcie bada funkcjonowanie artysty-celebryty w dyskursie medialnym. Urbacki otwarcie przyznaje, że to spektakl głównie o nim samym – „geju o alternatywnej motoryce” i eksoazowiczu (przez około dwa lata należał do Ruchu Światło-Życie, ale odszedł z Kościoła „w poszukiwaniu ciekawszej oferty zbawienia”). Jego życiorys stał sie pożywką dla mediów. „To jest projekt o autoryzacji – co jako jednostka mogę w demokracji, w której uprawiam własną politykę pamięci” – informuje Urbacki i przekornie promuje wydarzenie Nudzisz się? Wpadnij na Stypę, utworzone na najbardziej popularnym portalu społecznościowym – Facebooku. Taka promocja pokazuje, że istnieje nie tylko cenzura obyczajowa i religijna, ale także medialna. Dlatego artysta celowo wykorzystuje metamedialne środki – reklamuje Stypę na Facebooku, gdzie łamane są prawa autorskie użytkowników portalu[4].

 

Wykorzystując to samo medium, Rafał Urbacki z Łukaszem Augustowskim (orientalistą, eventowcem i podróżnikiem) przeprowadzili akcję Pocztówka z Polski. Celem tej inicjatywy było stworzenie internetowego albumu z widokówkami, które po wakacjach miały być podarowane posłom w formie wystawy. Każdy z użytkowników Facebooka mógł zamieścić na stronie wydarzenia swoją pocztówkę, w której wyraził swoją obywatelską postawę: ironiczną satysfakcję z obecnej polityki. Nadawcami byli ludzie reprezentujący różne klasy społeczno-zawodowe (młodzież, studenci, wykładowcy akademiccy, urzędnicy, ekolodzy, emeryci), orientacje seksualne (obywatele homo-, bi- i heteroseksualni) i światopoglądy. 37 milionów obywateli to olbrzymia liczba głosów – tak duża, że trzeba się z nią liczyć. Pomysłodawcy Pocztówki z Polski wyrazili swoje niezadowolenie po odrzuceniu przez sejm czytania ustawy o związkach partnerskich. Urbacki uważa, że należy zmienić publiczny wizerunek gejów – w wielu inicjatywach (spektaklach i działaniach okołoartystycznych) często mówi o legalizacji związków partnerskich, ale też o zachowawczości i braku radykalizmu polskich środowisk LGBTQ, np. w projekcie kto podskoczy jest pedałem, hej. Spektakl został życzliwie przyjęty na trzeciej edycji Festiwalu Pomada 2012. „Kiedy myślimy o gejach występujących w mediach, to przychodzi nam na myśl słusznie dyskryminowany Biedroń albo wyuzdane obrazki z parady równości – trzeba to zmienić i zaproponować nowe formy wydarzeń w przestrzeni publicznej”. Urbacki kpi ze wznoszenia panteonu świętych gejów (w Mt 9,7 ironicznie nazwał siebie „pierwszym świętym niepełnosprawnym gejem”) – „środowiska LGBTQ wykreowały wizerunek poczciwego, różowego geja idącego w pochodzie wiernych dewiantów, ginącego za queerową rewolucję”.

 

W swoich inicjatywach Urbacki dopomina się również o respektowanie prawa do wizerunku i podejmowania tematów dotyczących historii indywidualnych, prawa zabraniającego dokonywania bez zgody autora skrótów, przeróbek, kładącego kres nadinterpretacji w medialnej pogoni za newsem. W treść performansu wplata historie artykułów o sobie i wywiadów, które ukazały się bez jego autoryzacji lub zostały ocenzurowane, np. artykuł w „Angorze”– nieudany reportaż, przedstawiający choreografa jako bohatera , a w istocie  przepisany bez jego zgody wywiad z radiowej Trójki. Urbacki zwraca uwagę na fakt, że wykluczenie spotyka go także ze strony wykluczonych. Osoby o odmiennej retoryce tworzą hermetyczny język: „W ramach strukturzy społecznej osoby o alternatywnej motoryce umieszcza się w systemie hierarchicznym – traktowane są jako osoby słabsze, nauczone do zginania karku w celu uzyskania korzyści z pomocy socjalnej”. Przykładami są:  reportaż o Urbackim niedopuszczony do publikacji na portalu niepełnosprawni.pl ze względu na odmowę redaktora naczelnego Piotra Pawłowskiego („przeciętny czytelnik portalu ma średnie wykształcenie, chce ponarzekać na rząd i dostać więcej pieniędzy”); lub subtelnie ocenzurowany występ w programie Motywator, gdzie prowadząca przedstawiła go jako osobę niepełnosprawną, która sobie radzi ze swoją chorobą i odniosła sukces, ale z zastrzeżeniem przed nagraniem, że materiał dotyczący jego orientacji seksualnej nie zostanie wyemitowany w telewizji śniadaniowej.

 

Najnowszy projekt, Stypa (premiera 8 i 9 grudnia 2012, w urodziny choreografa), inspirowany jest twórczością Billa T. Jonesa, a przede wszystkim – spektaklem Still/ Here z 1997 roku, do którego choreograf zaprosił osoby terminalnie chore na raka. Spektakl stał się głośny po ukazaniu się recenzji Arlene Croce, amerykańskiej krytyczki, która nazwała spektakl Jonesa „moralnym szantażem i śmiertelnym zagrożeniem dla ludzkich sumień”. Recenzentka zapoczątkowała burzliwą dyskusję o „sztuce ofiar” (projektach realizowanych przez ludzi uznawanych przez społeczeństwo za ofiary). Croce włączyła do swojego aparatu krytycznego narzędzia etyczne: Czy cierpienie fizyczne pokazywane na scenie może być rozpatrywane w kategorii prawdy? Czy można powiedzieć, że spektakl jest zły, kiedy performer/tancerz nie odgrywa, ale jest sobą? Urbacki remiksuje spektakl Billa T. Jonesa. Interesuje go, w jaki sposób choreograf pracował z osobami chorymi terminalnie. Analizuje także recepcję wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, aby odnieść się do odbioru własnych spektakli w Polsce 15 lat później. Kolejnym poziomem tego remiksu są kwestie tożsamościowe i tematyka śmierci/umierania.

 

Zapytany o swoje plany, Urbacki mówi o tym, że nadal zamierza kontynuować współpracę z Instytutem Teatralnym, w którym powstało W Przechlapanem. Przeprowadził już casting do nowego projektu Piękni, który, jak deklaruje twórca, będzie „pierwszą w Polsce realizacją profesjonalnej choreografii uwzględniająca indywidualne predyspozycje niepełnosprawnych fizycznie uczestników”. Poza tym Urbacki tworzy ruch sceniczny („w pracy z reżyserem teatralnym nie czuję się choreografem, raczej aranżuję sytuacje ruchowe”) w spektaklach Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego (Położnice szpitala św. Zofii, Tęczowa trybuna, W imię Jakuba S. i planowana na grudzień premiera Courtney Love), Radka Rychcika (Dwunastu gniewnych ludzi), Katarzyny Kalwat (Królowa ciast i Zażynki).

 

„Jestem średnio zdolnym choreografem, tancerzem w ogóle nie jestem, a jako reżyser jeszcze się nie popisałem, ale to kwestia czasu” – mówi Urbacki – jednak przy okazji podkreśla: „w przeciwieństwie do kolegów i koleżanek mam historię, która jest interesująca, oraz umiejętność diagnostyki i reagowania na rzeczywistość społeczną”. Artysta nie jest prekursorem choreografii krytycznej w Polsce, ale wypracował w jej obrębie własne narzędzia. Podejmuje ważne kwestie społeczne, ale robi to za pomocą autorskiego  języka alternatywnej motoryki ciała. Proponowana przez niego formuła estetyczna nie wyznacza jednak nowej skali oceny, ponieważ Urbacki świadomie odwołuje się do konwencji performansu artystycznego. To przez pryzmat tych kryteriów, a nie kryteriów tańca współczesnego czy teatru, powinny być postrzegane jego projekty.

 

 

Katarzyna Lemańska – studentka wiedzy o teatrze i edytorstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikowała w „Didaskaliach”, w kwartalnikach „Fragile” i „Nietak!t”, na portalach Taniec Polska, E-SPLOT i w Nowej Sile Krytycznej. Prowadzi blog teatralny performat.pl. Redaktor naczelna Internetowego Magazynu „Teatralia”.

 

Karolina Wycisk – studentka Performatyki i Krytyki literackiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikowała w „Notatniku Teatralnym”, kwartalniku „Nietak!t” i „Fragile”, na portalach internetowych.Prowadzi blog teatralny performat.pl. Redaktor naczelna Internetowego Magazynu „Teatralia”.

 

 

 

TaniecPolska (miniaturka)

 
 
 


[1] Celem tego artykułu nie jest wypracowanie definicji choreografii krytycznej. Sygnalizujemy jedynie rozmaitość perspektyw, z których można patrzeć na to zjawisko (w szerszym znaczeniu, obejmującym choreografię społeczną i konceptualną). Jedną z nich jest definicja Wojtka Ziemilskiego, wymienianego przez Urbackiego jako artysta uprawiający w Polsce lecture performance: „Dla mnie choreografia społeczna to sposób tworzenia się więzi między ludźmi. To od warunków zewnętrznych zależy, w jaki sposób ludzie będą się zachowywać. W choreografii społecznej chodzi o grupę ludzi, która […]  zmienia swój sposób funkcjonowania pod wpływem tego, co jej proponujemy, z czym się spotyka”, w: Wieczny początkujący. Z Wojtkiem Ziemilskim nie tylko o tańcu rozmawia Katarzyna Lemańska, taniecPOLSKA.pl 23.07.2012, [data dostępu 23.11.2012], http://www.taniecpolska.pl/tekst/151

[2] Określenie „pokolenie solo” pojawiło się po raz pierwszy w recenzjach Witolda Mrozka. Tę kategorię stosuje m. in. Anna Królica, Julia Hoczyk i Joanna Szymajda. 

[3] Zob.: Joanna Szymajda, Pokolenie solo?, referat wygłoszony na Kongresie Kultury Polskiej w 2009 roku, dostępny online, data dostępu: 7.11.2012, http://www.kongreskultury.pl/title,Pokolenie_solo_-_Joanna_Szymajda,pid,23,oid,21,cid,90.html

[4] Utworzenie na Facebooku wydarzenia Nudzisz się? Wpadnij na Stypę zbiegło się z oświadczeniem firmy Facebook dotyczącej zmiany polityki  prywatności i ochrony użytkowników zgodnie z  ustawą  o prawach autorskich. Użytkownicy muszą udostępnić na swoich tablicach post: „W odpowiedzi na nową politykę FB informuję, że wszystkie moje dane personalne, ilustracje, rysunki, artykuły, komiksy, obrazki, fotografie, filmy itd. są obiektami moich praw autorskich (zgodnie z Konwencją Berneńską). […]  W celu komercyjnego wykorzystania wszystkich wyżej wymienionych obiektów praw autorskich w każdym konkretnym przypadku wymagana jest moja pisemna zgoda! […]”. Nie zmienił się jednak regulamin portalu, dlatego zdjęcia z prób Stypy publikowane przez Urbackiego nadal nie są chronione.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

Rafał Urbacki, Mt 9,7. Fot. Jakub Wittchen.
Rafał Urbacki, Mt 9,7. Fot. Jakub Wittchen.
Stypa - zdjęcie z próby. Fot. z materiałów artysty.
Stypa - zdjęcie z próby. Fot. z materiałów artysty.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close