Eryk Makohon (on, jego) to pedagog o niesamowicie usystematyzowanej wiedzy. Choreograf, który zawsze przychodzi dobrze przygotowany na próby. Lider Krakowskiego Teatru Tańca. Aktualnie również prodziekan Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Spektakle z jego ruchem i choreografią były pokazywane i nagradzane na całym świecie. Rozwija własne projekty edukacyjne oraz programy wspierające młodych choreografów. W rozmowie opowiedział mi m.in. o swoich początkach, drodze od tańca towarzyskiego do współczesnego, doświadczeniach związanych z pracą w Śląskim Teatrze Tańca oraz o planach na nadchodzący sezon.

Wersja do druku

Udostępnij

O pierwszych krokach

Mój tata jest muzykiem. Przepracował w operze wiele lat i obserwując moje przedszkolne, taneczne inklinacje chciał mnie wysłać do szkoły baletowej, co wiązałoby się z wyjazdem. To spotkało się ze sprzeciwem mojej mamy, która kategorycznie powiedziała, że nie chce wysłać swojego kilkuletniego dziecka do szkoły z internatem. Trafiłem jednak do szkoły muzycznej, którą pokochałem. Taki kompromis! Grałem najpierw na fortepianie, potem na oboju, śpiewałem. Kiedy z Chórem Chłopięcym Filharmonii Krakowskiej podróżowaliśmy z muzyką Pendereckiego zacząłem przechodzić mutację głosu, która w moim przypadku pojawiła się bardzo późno, bo w wieku siedemnastu lat. Tak bardzo chciałem pojechać na wyjazd, który wtedy był organizowany, że ukrywałem tę mutację, forsując głos. To jest bardzo niezdrowe i ta mutacja nie przebiegła u mnie prawidłowo, w związku z czym, później barwa mojego głosu nie była już atrakcyjna i nie mogłem śpiewać. Taniec cały czas za mną chodził. W liceum miałem koleżankę, która tańczyła taniec towarzyski. To mnie zafascynowało. Mimo iż miałem siedemnaście lat i był to bardzo późny czas na rozpoczęcie kariery, to udało mi się przekonać właścicielkę klubu tanecznego, by dała mi szansę. Moją partnerką została właśnie ta koleżanka ze szkoły, która wtedy była nawet w kadrze juniorów. Z tak doświadczoną osobą bardzo szybko zrobiłem postępy, a do najwyższej klasy międzynarodowej „S”, którą w Polsce posiadało zaledwie kilkanaście par, dotarłem w trzy lata. Podskórnie czułem jednak, że ta forma ekspresji jest dla mnie niepełna. Dodatkowo w pewnym momencie zacząłem odczuwać awersję do samych turniejów. Bardzo mnie interesowało samo doświadczenie tańca i jego prezentowanie, jednak taniec towarzyski jest bardzo sformalizowany i spotyka się z wieloma oczekiwaniami, w które trzeba się wpisać. Chcąc się rozwijać, stwierdziłem, że wypróbuję jeszcze inne techniki tańca.

O Śląskim Teatrze Tańca

Taniec współczesny pojawił się w moim życiu za sprawą Marioli Kleczkowskiej i Katarzyny Migały,  które wspólnie tworzyły Teatr Tańca DF w Krakowie. Przypomnę tylko, że to był koniec lat 90., a w Polsce nie było możliwości regularnej edukacji w tańcu współczesnym. Cały ruch pionierów tańca współczesnego opierał się na ruchu warsztatowym. Zacząłem się intensywnie szkolić, m.in. na Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego w Bytomiu. Tam zaczęła się moja fascynacja tym, co robił Jacek Łumiński, polską techniką tańca współczesnego. W 2003 roku wziąłem udział w prowadzonym przez niego coachingu. Wydarzyło się to dość naiwnie, gdyż aby wziąć w nim udział, trzeba było przejść selekcję, a ja, nieświadomy, po prostu wpisałem się na listę i przyszedłem. W tym samym czasie była też audycja do Śląskiego Teatru Tańca i nawet nie przyszło mi do głowy, by w niej startować. Wydawało mi się, że jestem za stary – miałem trzydzieści lat – a dodatkowo prowadziłem już wtedy swój zespół w Krakowie. Oficjalnie ta audycja nie miała rozstrzygnięcia, natomiast po warsztatach Jacek zaproponował, bym dołączył do zespołu. Praca w teatrze była dla mnie wspaniałym czasem ogromnego doświadczania psychofizycznego. Jacek Łumiński prowadził wtedy intensywne lekcje, czasem dwa razy dziennie. Miałem ogromną przyjemność pracowania z zespołem ludzi, na których od zawsze patrzyłem z ogromnym podziwem: Tomkiem Wesołowskim, Sylwią Hefczyńską-Lewandowską, Anią Krysiak, Sebastianem Zajkowskim, Viktorią Fox, Leszkiem Stankiem, Evą Lackovą, Koriną Kordovą.

W teatrze byłem przez niecałe trzy sezony i uważam, że ten czas był najmocniejszym impulsem rozwojowym i świadomościowym w moim tanecznym życiu. Zarówno pod względem mojej techniki, jak i filozofii ciała, czy rozumienia świata poprzez taniec. Czułem, że odkrywam siebie z każdą chwilą, wraz z tym, co się wokół mnie dzieje. Mimo iż pracowałem w ŚTT dość krótko, to był to okres bardzo intensywnej pracy teatru. Zacząłem od skoku na głęboką wodę. Trzy tygodnie po rozpoczęciu pracy brałem już udział w pierwszej premierze. To był również czas częstych wyjazdów za granicę, m. in. do Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Indii. To było wyjątkowe!

Bycie w zawodowym teatrze w tamtym czasie było wręcz doświadczeniem o charakterze… „misyjnym”. W sensie formy zatrudnienia, wysokości zarobków, czy tego jak teatr funkcjonował. Teatr miał też inny wymiar, czyli sposób, w jaki Jacek pracuje nad samym spektaklem. Jego metoda… nie była tym, czego oczekiwałem w tamtym czasie. Śląski Teatr Tańca miał model autorski, mistrzowski, który teraz raczej poddawany jest pod dyskusję. Jacek bardzo świadomie „używa” tancerzy, ich cielesności i obecności scenicznej. Nie był to jednak dialog twórczy, w którym tancerz jest partnerem, co więcej, będąc na scenie często sam nie do końca wie, w jakim kontekście jest używany. Teraz po latach widzę to zupełnie inaczej,  jako rodzaj pozytywnej „twórczej manipulacji” (montażu), wynikającej z ogromnej świadomości Jacka, z jakimi artystami pracuje. Wtedy jednak nie dawało mi to pełni rozumienia sytuacji, w której się znalazłem, co było głównym powodem mojej rezygnacji z pracy w teatrze.

O narodzinach grupy BOSO

Już pracując jako trener z parami towarzyskimi, wykorzystywałem taniec współczesny dla ich rozwoju, co było dość wyjątkowe. Okazało się, że nie tylko ja, ale i więcej osób było tym zainteresowanych i czuło potrzebę rozwoju w innym kierunku. W pewnym momencie – to był 1996 rok – wewnątrz klubu tańca towarzyskiego utworzyliśmy pierwszy zaczyn grupy BOSO. Ponieważ nie było w naszej grupie choreografa, to ja pełniłem tę rolę, ale to nie była do końca moja decyzja, tak się po prostu wydarzyło. Nasz zespół był amatorski, ale mieliśmy ambicje profesjonalne. Spotykaliśmy się 4-5 razy w tygodniu, by pracować nad choreografiami, szlifować technikę i rozwijać inne umiejętności. Fascynowała mnie praca laboratoryjna, w której nie wszystko jest nastawione na efekt, a spektakl jest jednym z elementów procesu. Na początku tworzyliśmy krótkie formy, etiudy, o czymś, co mnie w danym momencie interesowało, komentarze do rzeczywistości. Grupa BOSO miała być na początku krótkotrwałą zabawą! W miarę upływu czasu zabawa zamieniła się w pasję i doprowadziła do przekształcenia zespołu w Krakowski Teatr Tańca.

O Krakowskim Teatrze Tańca teraz

Aktualnie teatr przechodzi ogrom zmian. Przede wszystkim KTT ma dwóch równoprawnych liderów: mnie i Pawła Łyskawę. Dołączyła do nas Iza Zawadzka, która jest integralną częścią zespołu w sferze organizacyjnej. Przez ostatnie siedem lat teatr działał bez stałej grupy wykonawców, a do każdej realizacji tworzyliśmy projektowy zespół tancerzy. Dla mnie to był kompromis, wymuszony przez rynek tańca. Czuję, że najbardziej rozwijającym modelem współpracy jest ten, w którym jest ona osadzona na przestrzeni dłuższego czasu, dlatego od początku tego sezonu Krakowski Teatr Tańca wraca do dawnych praktyk stałego zespołu. Ma piątkę stałych performerów, co daje szansę na tworzenie wspólnotowości, rozwój i budowanie jakości, która może być rozpoznawalna. Kolejną ważną zmianą jest to, że Krakowski Teatr Tańca nie ma już struktury autorskiej, zogniskowanej wokół moich choreografii. W tym sezonie będziemy realizować dwie produkcje. Jedna z nich powstanie w ramach międzynarodowego projektu Creative Europe, a choreografem będzie Milan Tomášik ze Słowenii. To kontynuacja współprac zagranicznych podejmowanych już w przeszłości (m.in. z The Entrance – chor. Ayrin Ersöz, Lightning, a…b z An Konetzky, Nesting – chor. Idan Cohen).

Druga produkcja będzie miała premierę w grudniu i będzie to spektakl w mojej choreografii. Pracę rozpocząłem od założeń formalnych, wynikających z mojego zainteresowania sposobem widzenia bryły, kształtu, formy. Architektura jest moją drugą pasją. Ukończyłem studia na tym kierunku na Politechnice Krakowskiej. To wpływa na to, jakim jestem twórcą, w jaki sposób widzę konstrukcję spektaklu, jego proporcje, relacje ciała z przestrzenią, czy relacje ciał między sobą. Czasem, nawet gdybym chciał od tego uciec, to nie potrafię. Pięcioletnie studia architektoniczne, które są bardzo wymagające i wielotematyczne, sprawiły, że automatycznie patrzę na rzeczywistość poprzez pryzmat przestrzeni, obserwuję, jak człowiek wchodzi z nią w dialog. Ciekawi mnie więc, jak dramaturgia może wynikać np. z braku ergonomii czy z niewygody, albo jak wygoda może kształtować piękno.

O przemianach

Moja aktywność zawodowa jest teraz inna. Z wielu powodów mi to odpowiada. Wcześniejszy autorski model teatru dla mnie już się wyeksploatował. Nie chcę być jedynym źródłem dynamiki zespołu, chcę czasem móc się podpinać pod energię innych. Zmienił się też mój model pracy. Kiedyś rozpoczynałem nowe projekty z gotowym pomysłem. Teraz, nawet jak startuję z własną koncepcją, to jest to tylko obszar, w który wchodzimy razem z tancerzami i sprawdzamy, jak on będzie funkcjonował, jakimi metodami możemy go badać. Zdecydowanie więcej pracuję wykorzystując improwizację w procesie twórczym.

Nadal mam też chęć występowania na scenie, ale jestem świadom procesów, które zachodzą we mnie wraz z wiekiem, ograniczeń, które mam. Wydaje mi się bezcelowe, gdybym wychodząc na scenę miał realizować założenia, które może osiągnąć tylko bardzo sprawny tancerz. Interesuje mnie inna forma dialogu i scenicznej obecności. W planach na przyszły rok jest projekt, w którym chciałbym wziąć udział.

Aktualnie wróciłem również rekreacyjnie do tańca towarzyskiego! W kategorii seniorów. Zacząłem trenować z tą samą partnerką, z którą pracowałem trzydzieści lat temu. Zaczęliśmy bez oczekiwań, po roku zdecydowaliśmy się, że skoro już trenujemy, to może spróbujemy przygotować się do turnieju. Czuję ogromną satysfakcję, że mogę ponownie wejść do tej rzeki, ale z dystansem, bez napięcia, czy stresu, który mi wtedy towarzyszył i sprawia mi to ogromną przyjemność. Z perspektywy czasu uważam też, że taniec towarzyski jest często krzywdzony przez jego stereotypowe postrzeganie. To jest naprawdę wyjątkowo specjalistyczny ruch, bardzo wymagający, nie tylko technicznie, ale też w kontekście ogólnopojętej świadomości ciała i przestrzeni. To zasługuje na znacznie większe uznanie. Wierzę, że ta jakość i ta wiedza, przeniesione w obszary tańca współczesnego mogą być bardzo wzbogacające!

O działania kuratorskich

W ścisłym duecie z Pawłem Łyskawą prowadzimy działania kuratorskie i impresaryjne. Wspólnie tworzymy autorski program prezentacji tańca Rollercoaster. Kolekcjonerzy wrażeń realizowany przez Cricotekę i Krakowski Teatr Tańca od 2018 roku. Motywem przewodnim tegorocznego programu są TRANSLACJE, rozumiane jako przepisywanie innych dziedzin sztuki oraz nauki na choreografię. Przyglądamy się spektaklom, w których ruch staje się narzędziem translacji muzyki,  literatury czy nauki. Projekt nie jest jednorazowym wydarzeniem, nie ma formy skondensowanego w czasie festiwalu. To regularny, rozłożony na kilka miesięcy program, mający dawać możliwość regularnego doświadczania tańca krakowskiemu widzowi. Programujemy festiwal z rocznym wyprzedzeniem. Zawsze przyjmujemy określony idiom przynależny kolejnym edycjom. Nie zależy nam na prezentacji najatrakcyjniejszych i najbardziej bieżących rzeczy, które dzieją się w Polsce, ale na budowaniu dyskursu i zderzaniu ze sobą wielu perspektyw.

O byciu pedagogiem

Krakowski Teatr Tańca ma trzy filary funkcjonowania: artystyczny, impresaryjny i edukacyjny. Ten ostatni jest dla nas bardzo istotny! Poza tym ja po prostu uwielbiam być pedagogiem, aktualnie sprawia mi to nawet większą satysfakcję niż bycie choreografem. Kocham stymulować ludzi do rozwoju, cieszy mnie, gdy widzę, jak inni się rozwijają. Uczenie najmocniej także rozwija mnie. Nieustannie staram się szukać metod, które pomogą innym, staram się być dla nich wsparciem. W Krakowskim Teatrze Tańca mamy stałe grupy adeptów na różnym poziomie zaawansowania oraz grupę START, w której osoby dorosłe mogą zacząć swoją przygodę z tańcem. Prowadzę również zajęcia na Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, na Wydziale Reżyserii i Dramaturgii oraz przede wszystkim na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu, w co jestem w pełni zaangażowany i czuję się związany z tym miejscem. W 2022 roku zostałem prodziekanem i mam wpływ na kształt uczelni, tworzony w partnerskim dialogu z Panią Dziekan Moniką Jakowczuk i innymi pedagogami. Proces edukacji na wydziale jest bardzo synergiczny i czerpiący z różnych źródeł, zarówno z narzędzi tańca, aktorstwa, zajęć teoretycznych, jak i z innych inspiracji. Jest to wypadkowa i konglomerat wielu jakości. Uczelnia w ostatnich latach przeszła wiele zmian. Nowy program, wypracowany przez sztab programowy i wprowadzany w życie od 2020 roku, jest pewnego rodzaju nowym kompromisem. Priorytetem było wzmocnienie kompetencji aktorskich absolwentów, ale nie zrezygnowano z ani jednej godziny zajęć ruchowych i nie wydarzyło się to kosztem pracy z ciałem. Zmienił się zakres wykładanych technik. Językiem wiodącym nie jest już polska technika tańca współczesnego Jacka Łumińskiego. Ten przedmiot aktualnie nazywa się techniki tańca współczesnego i – jak sugeruje jego nazwa – otwiera się na różne techniki wykonawcze. Tutaj właśnie pedagodzy [oprócz Eryka Makohona są to: Sylwia Hefczyńska-Lewandowska, Anna Piotrowska, Natalia Dinges, Kamil Bończyk, Joanna Brodniak – przyp. D.W.] bodźcują studentów różnymi filozofiami ruchu, technikami ucieleśnienia, obecności scenicznej, poszukiwaniem łączenia znaczeń i używania ciała jako nośnika treści. Aktualnie jestem w trakcie pracy nad doktoratem. Skupiam się na metodyce pracy, w której bardzo duże znaczenie ma preekspresja, czyli poziom energetyczny i obecnościowy performera w budowaniu znaczeń teatralnych, którego pobudzanie u innych bardzo mnie fascynuje. Analizuję to i badam wręcz na poziomie naukowym i to nie tylko  w kontekście techniki wykonawczej czy metodyki nauczania,  lecz także twórczej strategii choreograficznej.

Wypytał, wysłuchał, zanotował, zapisał, zrobił zdjęcia Dominik Więcek / Fundacja Chroma

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Na zdjęciu: Eryk Makohon. Fot. Dominik Więcek

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

powiązane

Ludzie

Zespoły

Organizacje

Festiwale

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close