Wersja do druku

Udostępnij

Cykl wywiadów SOMA rozpoczynam od rozmowy na temat Metody Feldenkraisa. Moja przygoda z nią trwa dokładnie tyle, ile pandemia COVID-19. Mógłbym napisać, że jest praktyką idealną na pandemię, usytuować ją wśród innych sposobów pracy z ciałem wypracowanych w kulturze żydowskiej, wskazać jej wpływ na rozwinięcie modnych obecnie koncepcji pracy z powięzią, postawić śmiałą hipotezę o jej związku z metodą Gaga oddam jednak głos mojej rozmówczyni, Katarzynie Salamon-Krakowskiej, i przytoczę wypowiedź Petera Brooka, który bez uszczerbku opisuje ją w jednym zdaniu. Kolejna rozmowa z cyklu SOMA będzie poświęcona jodze Iyengara, a moją rozmówczynią będzie Natasza Moszkowicz.

Feldenkrais bada ciało w ruchu z precyzją, jakiej nie znalazłem nigdzie indziej Peter Brook[i]

Czym jest Metoda Feldenkraisa Moje dotychczasowe doświadczenie z tą metodą nie pozwala mi na jednoznaczne jej zdefiniowanie. Sam twórca, Moshe Feldenkrais, w jednym z wywiadów mówi, że trudno ją opisać, ponieważ jest niepodobna do niczego innego; że to tak jakby tłumaczyć komuś smak mango Może jednak pokusimy się o jakiś opis

 

Metodę Feldenkraisa rzeczywiście trudno jest do czegoś porównać i niewątpliwie ta niemożność odwołania się do innej, bardziej znanej formy ruchu, utrudnia wyjaśnienie. Kiedy ktoś pyta mnie, czym jest Metoda Feldenkraisa, najczęściej chce wiedzieć, czy to coś podobnego do jogi lub pilatesu Każdy szuka podobieństwa do czegoś, co już zna i jest to naturalne. Kiedyś, pytana o tę metodę, mówiłam, że jest to rozwój świadomości ciała, ale szybko zdałam sobie sprawę z tego, że świadomość ciała dla większości osób jest terminem tak enigmatycznym, że ten rodzaj odpowiedzi nie dość, że niczego nie wyjaśnia, to jeszcze dodatkowo komplikuje sprawę. Pytanie odsyła bowiem do kolejnego pytania, czym jest świadomość ciała Po co poświęcać czas na jej rozwijanie Co mi to da Jak to wpłynie na moje życie Widząc te trudności, zaczęłam odchodzić od terminu świadomości ciała i teraz najczęściej mówię, że Metoda Feldenkraisa jest okazją do spotkania ze sobą, celem praktyki jest poznanie siebie, rozwój uważności i zmiana nawyków motorycznych. Czasem dodaję, że wraz z tym ostatnim zmieniają się także nasze wzorce emocjonalne i myślowe. Praktykując Feldenkraisa, mamy szansę dowiedzieć się, kim jesteśmy. Wiem, że dla wielu osób to brzmi dziwnie, ale prawda jest taka, że żyjąc w ogromnym pędzie, niejednokrotnie podlegamy wielorakim wpływom, staramy się spełniać oczekiwania otaczających nas ludzi, żyjemy pod ogromną presją codzienności, jesteśmy przytłoczeni nadmiarem bodźców, wszystko to oddala nas od siebie samych, sprawia, że tracimy kontakt ze swoją cielesnością. Mówienie o tym jest trudne, albowiem cielesność posługuje się swoim własnym językiem. Język ciała nie jest utkany z pojęć.

 

Metoda Feldenkraisa należy do kanonu edukacji somatycznej. Powiedzmy zatem, czym ona jest

 

Soma to słowo pochodzenia greckiego i najprościej mówiąc oznacza ciało. Ale należy sobie uzmysłowić, że soma to ciało przeżywane od wewnątrz. Somą jest to, co odczuwam w związku ze swoją cielesnością. Kiedy postrzegam kogoś z zewnątrz, dostępna jest mi jedynie perspektywa trzecioosobowa, widzę jego ciało będące zewnętrzną powłoką, ale nie jest mi dane jego pierwszoosobowe doświadczenie somatyczne, nie wiem, co ten ktoś czuje, jego percepcja, propriocepcja, neurocepcja nigdy nie staną się moim doświadczeniem. Kiedy mówimy o edukacji somatycznej, należy wspomnieć o ruchu Somatic Movemet Education. Pionierami tego ruchu i edukacji somatycznej byli m.in: Moshe Feldenkrais, Frederick Matthias Alexander, Bonnie Bainbridge Cohen, Gerda Alexander. Łączyło ich to, że każdy z nich borykał się z istotnym problemem somatycznym… Wszyscy oni, dzięki własnym trudnościom zaczęli poszukiwać nowych sposobów poruszania się. Gerda Alexander mówiła, że usiłuje dowiedzieć się, jak rozwinąć ekspresję bez programowania, czyli jak rozwijać ruch w sposób naturalny. Frederick Matthias Alexander aktor, który stworzył technikę Alexandra, odkrył, że w wyniku tremy przed występem ma tendencję do odchylania głowy do tyłu i przez tę nienaturalną pozycję nie może wydobyć z siebie głosu. Wystarczyła korekta ustawienia ciała, aby problem zniknął. Moshe Feldenkrais, grając w piłkę, zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Tak zaczęły się jego poszukiwania i badania. Zastanawiał się, jak można przeformułować wzorce motoryczne, i jak poruszać się inaczej, żeby nie odczuwać bólu. Takie są początki edukacji somatycznej.

Edukacja somatyczna to zatem uczenie się poprzez doświadczanie siebie. W jej ramach nie intelektualizujemy, nie zapośredniczamy, nie uczymy się z książek. Edukacja somatyczna jest całkowitym przeciwieństwem edukacji akademickiej.

Jak wyglądają lekcje Metody Feldenkraisa

 

Przede wszystkim należy wspomnieć, że Metoda Feldenkraisa ma swoje dwie odsłony. Są nimi zajęcia grupowe, tak zwane lekcje świadomości poprzez ruch potocznie mówi się o nich ATM, co jest skrótem od angielskiej nazwy Awareness Trough Movement oraz sesje indywidualne, czyli Integracja Funkcjonalna. Jeśli chodzi o zajęcia grupowe, to lekcje odbywają się w większości w pozycji leżącej, a czasami siedzącej. Ich cechą charakterystyczną jest to, że nauczyciel prowadząc zajęcia, nie demonstruje ruchu. Właśnie ten element urzekł mnie w tej metodzie. Po raz pierwszy spotkałam się z zajęciami ruchowymi, podczas których nie musiałam patrzeć na prowadzącego, ani go naśladować. Nauczyciel prowadzi lekcje werbalnie, a uczniowie podążają za jego głosem. Zachęca się ich do tego, aby podczas ćwiczeń mieli zamknięte oczy. Przynosi to bardzo ciekawy efekt, ponieważ dzięki temu można lepiej poczuć siebie. Nie rozpraszają nas bodźce zewnętrzne. Mając zamknięte oczy, stajemy się też wolni od stałej chęci porównywania z kimś innym. Nie ma więc w tych zajęciach elementu rywalizacji, a w metodzie zewnętrznego wzorca ruchu. Każdy porusza się na swój własny sposób, każdy sam sobie jest nauczycielem, nie ma odniesienia do zewnętrznego kryterium poprawności. Jest takie powiedzenie, że dobry nauczyciel to ten, który pokazuje uczniowi, gdzie patrzeć, ale nie mówi mu, co ma zobaczyć. Kimś takim jest właśnie nauczyciel MF. Zachęca on uczniów do tego, by zaufali sobie, nie jemu, ale sobie właśnie! Zachęca do dowolności, do kreatywności, do wyzbycia się lęku przed popełnieniem błędu. Co ciekawe, taki sposób prowadzenia zajęć czasem budzi niechęć, lub wręcz irytację uczestników, zwłaszcza tych, którzy są przyzwyczajeni do odtwarzania jakichś sekwencji ruchowych lub mierzenia się z ustanowionym wzorcem. Nauczyciel podczas lekcji nigdy nie koryguje ruchu i nie krytykuje. Powstaje oczywiście pytanie o poprawność ruchu. Feldenkrais pytany o to kryterium, mówił, że jest nim nasza świadomość: dobrze jest zawsze wtedy, kiedy masz świadomość tego, co robisz.

Feldenkrais nie lubił, kiedy ktoś nazywał jego zajęcia ćwiczeniami. Twierdził, że ćwiczyć możemy to, co już umiemy, ale to jednocześnie oznacza, że podczas ćwiczeń odtwarzamy, powielamy znany ruch, doskonalimy i utrwalamy coś, co już ma swoją określoną formę, natomiast w czasie lekcji Feldenkraisa tej formy dopiero poszukuje! Rozwijając ruch, rozwijamy też siebie. Poszukując najlepszego dla siebie ruchu, mamy szansę wiele się o sobie dowiedzieć. Integracja funkcjonalna to w odróżnieniu od ATM niewerbalna forma kontaktu między uczniem i nauczycielem. Sesja trwa zwykle około 50 minut, podczas których osoba najczęściej leży na specjalnym stole podobnym do stołów do masażu, ale znacznie niższym. Nauczyciel pracuje z uczniem poprzez dotyk, w bardzo delikatny i nieinwazyjny sposób prowadzi ruch, usuwa blokady w ciele lub uczy dotykiem, jak omijać cielesne przeszkody, przywraca naturalny, właściwy danej osobie cielesny ład. Integracja funkcjonalna jest również stosowana w pracy z dziećmi z deficytami neurologicznymi czy z dziecięcym porażeniem mózgowym.

Czy w takim razie MF to metoda edukacyjna, gdzie ruch jest tylko pretekstem do poznania swoich schematów ruchowych i swojego ciała

 

Tak. Ruch jest tu wyłącznie pretekstem, a nie celem samym w sobie. Dla Feldenkraisa ruch stał się drogą do poznania siebie. Jednak nie chodzi o jakąkolwiek formę ruchu, a o ruch specyficzny, feldenkraisowy, w zasadzie nieporównywalny z czymkolwiek innym. Ruch świadomy jest drogą do zmiany. Feldenkrais mówił, że ruch to życie, więc ulepszając jego jakość, ulepszamy także samo życie. Z ruchem jest podobnie jak z językiem: mówimy o bogactwie języka, o repertuarze ruchowym, który może być szeroki lub wąski. W zależności od zasobu słów, jakim dysponujemy, możemy wyrazić więcej lub mniej. Podobnie jest z ruchem nowe ruchy stwarzają szansę nowego doświadczania siebie, a poszerzanie ruchowego repertuaru otwiera nowe możliwości ekspresji. Podstawowym założeniem metody Feldenkraisa jest przekonanie o tym, że jakakolwiek, choćby pozornie nieznaczna, zmiana ruchu lub postawy ciała modyfikuje pozostałe aspekty naszego bycia w świecie.

 

Jakimi motywacjami kierują się osoby uczęszczające na zajęcia Jak zmieniają się potrzeby uczestników w trakcie trwania tej praktyki

 

Motywacje osób biorących udział w zajęciach są różne, wyróżniłabym tu trzy grupy: pierwszą stanowią osoby, którym coś doskwiera kontuzje i urazy, bóle kręgosłupa a które chciałyby wrócić sprawności. W tym kontekście warto wspomnieć, że w wymiarze rehabilitacyjnym Metoda Feldenkraisa świetnie sprawdza się w pracy z osobami chorującymi na stwardnienie rozsiane, chorobę Parkinsona czy też u osób po udarach. Drugą grupę stanowią osoby zainteresowane rozwojem osobistym, ci, którzy mają chęć poznawania siebie, często pojawiają się tu również osoby, które nie radzą sobie ze stresem, i z lękiem, a także osoby zmagające się z zaburzeniami psychosomatycznymi. Z takimi osobami pracuję najczęściej w ramach praktyki indywidualnej., ponieważ integracja funkcjonalna przynosi tutaj znakomite efekty. Często stanowi także swojego rodzaju inkubator, w którym osoby dojrzewają do podjęcia decyzji o terapii. Trzecia grupa to osoby, dla których świadomość ciała jest wyjątkowo ważna ze względu na profesję, mam tu na myśli tancerzy, aktorów i sportowców. Feldenkrais współpracował z Peterem Brookiem, jednym z najważniejszych twórców teatralnych XX wieku, oraz ze skrzypkiem Yehudi Menuhinem, więc tradycja pracy z artystami sięga samego początku metody.

Ogromnym przywilejem jest dla mnie obserwowanie procesu ewolucji potrzeb uczestników, ich sposobu doświadczania metody i jej rozumienia. Osoby, które regularnie przychodzą na zajęcia, to takie, którym spodobało się przyglądanie się sobie i to, że można wciąż odkrywać siebie na nowo. Kontynuują, bo czują, że to im pomaga, czują się lepiej, są zrelaksowani, mijają im bóle kręgosłupa, poruszają się z większą łatwością i lekkością. Zmianie ulega też uważność poza zajęciami, percepcja, sposób funkcjonowania w świecie i stosunek do samego siebie. Niekończące się odkrywanie siebie jest tym, co wabi.

Kto w Polsce wie o Metodzie Feldenkraisa

Wciąż za mało osób. Wiedzą tak naprawdę nieliczni, często dowiadując się o niej przypadkiem, działa też poczta pantoflowa. Ale na szczęście o metodzie słyszało coraz więcej fizjoterapeutów, a także studenci Wydziału Fizjoterapii na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Jest to jedyny wydział w Polsce, gdzie integracja psychosomatyczna i świadomość ciała funkcjonują jako przedmioty nauczania. To moje autorskie projekty, które udało się wprowadzić do programu dzięki ogromnej otwartości i przychylności władz dziekańskich. Nie ograniczam się w ramach tych przedmiotów tylko do MF. Na zajęciach staram się pokazać studentom inny paradygmat myślenia o człowieku-pacjencie, inny od zmedykalizowanego, biomechanicznego, staram się też przełamać opór studentów przed doświadczaniem siebie.

A zatem z wiedzą na temat MF jest wciąż kiepsko. Powodem jest chyba to, że nauczycieli tej metody jest w Polsce garstka, może około 20. W skali kraju to naprawdę niewiele. Można zadać pytanie, dlaczego jest nas tak mało W Polsce nie ma szkoleń z tej metody, więc żeby zostać nauczycielem, trzeba wyjechać za granicę. Szkolenie trwa cztery lata i nie jest tanie. Dla wielu osób to przeszkody nie do pokonania.

Najbardziej znani twórcy powięziowych metod pracy z ciałem, tacy jak: Thomas W. Myers [twórca koncepcji taśm anatomicznych], Robert Schleip [Instruktor Rolfingu i Metody Feldenkraisa, który za odkrycie kurczliwych właściwości tkanki powięzi został nagrodzony prestiżową nagrodą Vladimira Jandy], Ida Rolf [twórczyni metody Rolfing], Ilan Lev [twórca Ilan Lev Method], wyraźnie podkreślają wpływ Metody Feldenkraisa na ich późniejsze dokonania na polu badań nad powięzią. Robert Schleip i Thomas W. Myers są również nauczycielami MF. Wydaje mi się, że warto podkreślić nieoceniony wkład Moshe Feldenkraisa w rozwój tych koncepcji.

Tak, rzeczywiście wpływ Feldenkraisa jest nieoceniony. Myślę, że metody, które wymieniłeś, mają nieco więcej szczęścia niż leżąca u ich podstaw MF mówiąc o szczęściu, mam na myśli ich popularność. Są one oczywiście również niszowe, ale nie tak bardzo jak MF. Koncepcja taśm anatomicznych Myersa czy masaż powięziowy są uznanymi metodami fizjoterapeutycznymi, podobnie jest z rolfingiem. Metoda Feldenkraisa pozostaje nieco w cieniu swoich dzieci, przynajmniej w Polsce, bo już w Niemczech czy Szwajcarii jest znana i stosowana na równi z pozostałymi metodami. W Niemczech zajęcia z MF są refundowane przez tamtejszą kasę chorych.

Czym jest uczenie się Pytam świadomie wiem, że w Metodzie Feldenkraisa rozumienie procesu uczenia się jest szczególne…

 

Natknęłam się niedawno na wypowiedź Fritza Perlsa twórcy szkoły psychoterapeutycznej Gestalt. Powiedział on, że uczenie oznacza pokazywanie osobie, że coś jest możliwe. Uśmiechnęłam się i pomyślałam, że równie dobrze można byłoby przypisać tę myśl Feldenkraisowi, bo o to dokładnie chodzi. Moshe bardzo mocno podkreślał edukacyjny wymiar swojej metody i przeciwstawiał ją metodom terapeutycznym, mimo że, jak już wspominałam, ma ona również takie walory. Zdaniem Feldenkraisa umiejętność uczenia się to jeden z największych zasobów człowieka. Uczyć możemy się do końca życia. Z natury jesteśmy dość leniwi i zadowalamy się tym, że już czegoś się nauczyliśmy wystarczająco dobrze i wówczas osiadamy na laurach. W MF kładziemy nacisk na to, co możliwe, a nie czego nam brak. To aktualizowanie tego, co już mamy w sobie. Nie skupiamy się na deficytach i niemożności, ale na tym, co możemy wykonać. To nastawienie odsłania ideę metody. Ważny jest potencjał, nie deficyt. Metoda Feldenkraisa uczy nas tego, jak się uczyć, oferuje nam zatem wolność i niezależność od jakichkolwiek autorytetów.

W ostatnich latach coraz więcej mówi się o zjawisku neuroplastyczności mózgu, czyli o tym, że nasz mózg jest zaprojektowany do uczenia się, a świadoma aktywność fizyczna wpływa na ten proces.

MF to praca z układem nerwowym. W korze somatosensorycznej znajduje się mapa całego naszego ciała. Obszar ten związany jest z przetwarzaniem bodźców czuciowych. Gdy dany bodziec jest wielokrotnie i celowo powtarzany w połączeniu z konsekwentną aktywacją zespołu odpowiedzialnych zań neuronów, reprezentacja tego bodźca zostaje wzmocniona. Doświadczenie powstałe w wyniku nabywania nowej umiejętności zmienia mapę sieci neuronowej. Lubię porównanie do mapy i terytorium. Jaka mapa jest najbardziej użyteczna Taka, która jest najbardziej szczegółowa im więcej elementów danego terytorium jest na nią naniesionych, tym możemy z mapy zrobić większy użytek. Pracę w MF można porównać do zapełniania mapy: nanoszenia punktów i zagęszczanie mapy ciała w każdym tego słowa znaczeniu zarówno na poziomie motorycznym, jak i na poziomie emocji i percepcji. Feldenkrais był przekonany, że ponowne wyznaczenie mapy i struktury somatycznych nawyków pozwoli ciału otworzyć się na inne sposoby poruszania się, doświadczania i przeżywania własnego życia. Świadome działanie ma związek z zaangażowaniem procesów na poziomie neuronalnym.

Przejdźmy do opowieści o Tobie. Jak zaczęła się Twoja przygoda z Metodą Feldenkraisa

 

Pracując na Wydziale Fizjoterapii wrocławskiego AWF-u, prowadziłam zajęcia z filozofii i etyki, ale w ramach zmian systemowych na uczelni następowała redukcja zajęć humanistycznych i pojawiała się coraz większa presja, by być bliżej fizjoterapii. Przez długi czas było to dla mnie powodem dużego dyskomfortu. Nie bardzo wiedziałam, jak filozof ma to zrobić. Poszukiwałam. Wydawało mi się, że skoro znam niemal na pamięć Mauricea Merleau-Pontyego Fenomenologię percepcji, skoro piszę teksty o świadomości ciała, to jestem bardzo blisko fizjoterapii. Jakieś 10 lat temu zrodził się w mojej głowie pomysł, żeby zorganizować konferencję interdyscyplinarną Świadomość ciała. Udało się zorganizowałam ją, a następnie odbywała się cyklicznie, co dwa lata. Cały czas badałam kwestie świadomości ciała, ale wyłącznie z perspektywy filozoficznej. W obszarze moich lektur filozoficznych pojawił się prof. Richard Shusterman kolejne olśnienie i poznanie teorii somaestetyki. W jego książce Świadomość ciała. Dociekania z zakresu somaestetyki pierwszy raz przeczytałam o Metodzie Feldenkraisa. Dzięki pomocy prof. Leszka Koczanowicza, który przyjaźni się z prof. Shustermanem, udało nam się zaprosić amerykańskiego badacza na jedną z konferencji. Shusterman prowadził też zajęcia dla doktorantów fizjoterapii. Podczas jednego pobytów zaproponował, że w ramach wykładu chętnie poprowadzi zajęcia z Metody Feldenkraisa. Byłam ciekawa, co to takiego Na sali była garstka doktorantów. Zaczęliśmy klasycznym skanowaniem ciała. Robiłam to jednak pierwszy raz w życiu. Pamiętam, że nie mogłam poczuć swoich stóp w przestrzeni. Zaznaczę jednak, że nie mam żadnej dysfunkcji neurologicznej. Nie mogłam wyjść ze zdumienia, że ja tego nie czuję! Dało mi to do myślenia. Pomyślałam, że jeśli ja tego nie czuję, to czego jeszcze nie wiem o sobie i swoim ciele To był pierwszy impuls. Podczas tych pierwszych zajęć nie rozumiałam jednak niczego. Wielokrotnie wracam do tego wspomnienia i zastanawiałam się, co by było, gdyby te zajęcia prowadził ktoś inny Pewnie pomyślałabym wariat, ale to przecież prof. Shusterman, którego  książki czytam, który mnie fascynuje intelektualnie, i który w oparciu o MF buduje swoje koncepty filozoficzne!

To moje pierwsze spotkanie z metodą Feldenkraisa wymykało się jakimkolwiek racjonalnym kategoriom pojęciowym. Mój filozoficzny umysł nie radził sobie z tym doświadczeniem. Chyba to mnie irytowało. Wychodząc z potrzeby racjonalności zderzyłam się z materią, której nie umiałam nazwać. Pomyślałam, że to jest właśnie to brakujące ogniwo. Lekcja Feldenkraisa była punktem przełomowym, wtedy byłam już pewna, że nie chcę być tylko w świecie teorii, chcę praktyki, chcę doświadczać! Zrozumiałam, że nie mogę pisać o świadomości ciała, nie doświadczając świadomości własnego ciała. W przeciwnym razie pozostanę niewolnikiem pewnych teoretycznych konstruktów, które powtarzam i rozwijam, ale nigdy ich nie poczuję. Tak zrodziło się we mnie pragnienie nauczenia się MF. Kiedy zaczęłam poszukiwać informacji na temat tej metody, okazało się, że w Polsce nie ma szkoleń. Zdobyłam jednak certyfikat z metody Bones for Life i zaczęłam prowadzić zajęcia z tej metody. Mimo to, nie przestawałam marzyć o Feldenkraisie. Przez dość długi czas wydawało mi się, że czteroletnie szkolenie poza granicami kraju jest dla mnie niedostępne, że nie udźwignę tego finansowo, czasowo, logistycznie. Byłam na etapie wstępnych przymiarek do pisania habilitacji o filozofii hiszpańskiego myśliciela Miguela de Unamuno. Wiedziałam, że wszystkiego pogodzić się nie da, ale nigdy niczego nie pragnęłam tak bardzo jak zostać nauczycielem Feldenkraisa. Dzięki ogromnej przychylności ze strony władz wrocławskiego AWF-u rozpoczęłam czteroletnie szkolenie nauczycielskie w Instytucie Feldenkraisa w Madrycie. Tak to się wszystko zaczęło. Dziś mogę powiedzieć, że to była najlepsza decyzja mojego życia.

 

Katarzyna Salamon-Krakowska doktor nauk humanistycznych, certyfikowana nauczycielka Metody Feldenkraisa (czteroletnie szkolenie w Madrycie, 2018) oraz metody Bones for Life (2013) Jej zainteresowania naukowe skupiają się wokół zagadnień dotyczących świadomości ciała, edukacji somatycznej oraz holistycznie pojmowanej natury bytu ludzkiego. Jest autorką wielu publikacji dotyczących integralności psychosomatycznej człowieka oraz edukacji somatycznej. Jest współautorką książki Świadome ciało. Cielesność w psychoterapii, terapii traumy i rozwoju osobistym. Jest promotorem pomocniczym rozprawy doktorskiej pt. Wpływ metody Feldenkraisa na wybrane parametry biochemiczne i jakość życia u chorych z zespołem jelita drażliwego.

Jak sama mówi o sobie: Moją największą fascynacją jest Metoda Feldenkraisa forma świadomego ruchu. Będąc przekonaną o konieczności nieinstrumentalnego traktowania ciała ludzkiego, propaguję edukację somatyczną, w ramach której człowiek obdarza troską siebie jako psychofizyczną całość.

O cyklu SOMA:

Cielesne doświadczenie stanowi podstawę praktyki tańca, ale również innych metod pracy z ciałem i refleksji nad nim. W cyklu SOMA moimi rozmówczyniami i rozmówcami są osoby, w których centrum zainteresowań zawodowych, naukowych i artystycznych jest soma/ciało rozumiane jako ciało przeżywane od wewnątrz. Cykl ten jest również próbą przełożenia doświadczeń ciała na język opisowy i zestaw pojęć.


[i] Peter Brook, Letter of Invitation, Feldenkrais Journal, 2016:  https://issuu.com/thefeldenkraisjournal/docs/2016_the_feldenkrais_journal (dostęp: 10 czerwca 2021)

 

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

 

 

 

 

 

 

 

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close