Izabela Stańdo: Ćwierć wieku – śmiało można powiedzieć, że to dość długi kawałek historii. Czy moglibyście opowiedzieć o początkach Teatru?

Eryk Makohon: Początki Krakowskiego Teatru Tańca dla wielu mogą się wydawać zaskakujące. Nie zaczynaliśmy wcale od tańca współczesnego. Grupa młodych pasjonatów, zajmująca się tańcem towarzyskim, traktowała taniec współczesny jako technikę wspomagającą. W tańcu towarzyskim stale czuliśmy jednak niedosyt. Nie wystarczała nam forma tańca sportowego i szukaliśmy innych bodźców, które pomogłyby nam wszechstronnie się rozwijać. Zaprosiliśmy do współpracy Mariolę Gajos (obecnie Kleczkowską), współtworzącą ówcześnie Teatr Tańca DF. Technika tańca współczesnego zafascynowała nas do tego stopnia, że postanowiliśmy sporadyczne spotkania zamienić w regularne lekcje, a pokłosiem tej fascynacji i regularnego treningu było powołanie przeze mnie w 1996 roku Grupy BOSO.

Wersja do druku

Udostępnij

Ja sam uznałem, że zdecydowanie chcę rozwijać się w tym właśnie kierunku.  25 lat temu nie było to w Polsce łatwe. Nie istniało jeszcze wtedy szkolnictwo wyższe w zakresie tańca współczesnego, a oferta warsztatowa była dość ograniczona. Wszystkie moje szkoleniowe doświadczenia przenosiłem jako instruktor do Grupy BOSO, aż wreszcie udało mi się utworzyć regularnie działającą strukturę. Po mniej więcej 10 latach działalności zaczęliśmy dążyć do tego, by tańcem współczesnym zajmować się profesjonalnie. Zwiększyliśmy intensywność ćwiczeń, pięć, sześć razy w tygodniu spotykaliśmy się, by podnosić swoje umiejętności. Regularne lekcje uzupełniały także zajęcia warsztatowe z zaproszonymi pedagogami. Przez prawie dwa lata bardzo intensywnie pogłębialiśmy naszą wiedzę i kompetencje. Skupiliśmy się w 100% na szkoleniu, ograniczając działalność choreograficzną. Stopniowo też zmieniała się struktura zespołu, w której każdy oprócz aktywności artystycznej odpowiadał również za jakiś aspekt organizacyjny działalności teatru. Do naszych coraz rozleglejszych działań potrzebowaliśmy formy prawnej. W 2008 roku zmieniliśmy nazwę na Krakowski Teatr Tańca i utworzyliśmy stowarzyszenie. Dziś Krakowski Teatr Tańca nazwałbym organizacją kulturalną, która z pomocą partnerskich instytucji stara się pokazywać i promować taniec, a także prowadzi działalność edukacyjną.

Paweł Łyskawa: Kierujemy nasze działania zarówno do amatorów, jak i profesjonalistów, a dotyczą one trzech obszarów – artystycznego, edukacyjnego i impresaryjnego.

Jubileusz to czas podsumowań, refleksji, lepszego rozumienia historii, analizy swoich działań. Czy gdy sięgacie wzrokiem w przeszłość, widzicie jakieś konkretne etapy działania Teatru, coś, co zdecydowanie wyróżniało Waszą pracę w danym, historycznym już, momencie?

P.Ł.: Patrząc na naszą historię z perspektywy czasu, pierwszy etap nazwałbym „intuicyjnym”. Lata 1996–2007 to czas poszukiwania. Wszystko było dla nas nowe i interesujące. Dopiero uczyliśmy się rozumieć taniec współczesny, zaczęliśmy oglądać pierwsze spektakle. Jeździliśmy do Kalisza, Bytomia, Poznania, gdzie oprócz uczestnictwa w warsztatach poznawaliśmy środowisko taneczne i inne metody pracy, oglądaliśmy zagraniczne przedstawienia. W tym pierwszym okresie tworzyliśmy mniejsze formy sceniczne, etiudy. Ich cechą charakterystyczną była ascetyczność i zwartość, to zupełnie inne prace niż te, które realizujemy dziś. Stałym elementem w choreografiach Eryka, tak wtedy, jak obecnie, są architektoniczność i plastyka obrazu, specyficzna „rzeźbiarskość ciała” – to wszystko towarzyszy nam nieustannie.

E.M.: Powiem więcej: to towarzyszy nam nawet wtedy, gdy tego nie chcę (śmiech). Nawet kiedy próbuję odżegnywać się od skojarzeń architektonicznych, one zawsze do mnie wracają. Jest to we mnie niejako wdrukowane z racji mojego drugiego zawodu – z wykształcenia jestem architektem. To właśnie z tej perspektywy zawsze na początku postrzegam ciało w ruchu.

P.Ł.:  Drugi etap rozwoju Teatru to czas fascynacji Tanztheater jako gatunkiem. Nasze spektakle z tamtego okresu przyjmują strukturę teatru tańca, są pełnowymiarowe, nie budują linearnie rozwijającej się fabuły, posiadają nieco bardziej rozbudowaną scenografię.

E.M.: W tym etapie widać też bardzo wpływy moich mistrzów: Marioli Kleczkowskiej-Gajos, Katarzyny Skawińskiej, Jacka Łumińskiego. Każda z tych osób pokazała mi nieco inną drogę, każda reprezentuje różne techniki i filozofie ciała. Wszystkie one zderzyły się we mnie i odcisnęły nie tylko na języku ruchu, którym się posługuję, ale także na sposobie konstrukcji spektaklu, myślenia o dramaturgii i (znowu [śmiech]) architekturze obrazu.

P.Ł.: W kolejnym, trzecim okresie widać wyraźnie naszą fascynację tradycją teatralną: Grotowskim, Barbą, Kantorem, Stanisławskim. Skupiliśmy się też bardziej na samym procesie twórczym, laboratoryjności pracy, zbliżeniu tradycji teatru i tańca. W spektrum zainteresowań Eryka znaczące miejsce zajmują zagadnienia preekspresji i obecności performerów. Oprócz naszych stałych poszukiwań i eksperymentów, w repertuarze pojawiły się spektakle tworzone przez zapraszanych do współpracy choreografów.

Ostatni etap, trwający do dziś, nazwałbym etapem otwartości. Naszą energię twórczą ukierunkowujemy już nie tylko na własne działania, ponieważ coraz intensywniej wspieramy młodych tancerzy i tancerki, choreografów i choreografki.

Przez 25 lat wykształciliśmy tysiące tancerzy. Zorganizowaliśmy setki spektakli i wydarzeń. Tworzyliśmy festiwale, konkursy. Animowaliśmy życie kulturalne Krakowa i nie tylko. Zrealizowaliśmy mnóstwo projektów o różnej skali, samodzielnie i w partnerstwie, kierowanych do wszystkich grup społecznych. Nawiązaliśmy wiele kontaktów z instytucjami i organizacjami z Polski i z Europy.

E.M.: Krakowski Teatr Tańca stał się organizacją kultury, która łączy na równych prawach działalność artystyczną, edukacyjną i impresaryjną, a zmiany w teatrze w moim odczuciu, zachodziły na kliku płaszczyznach: od ruchu amatorskiego do profesjonalizacji. Druga płaszczyzna dotyczy rozumienia tańca współczesnego i jego form: od etiud, przez Tanztheater, po formy eksperymentalne i inne formaty wykorzystania ciała. Trzecia płaszczyzna związana jest z koncepcją zespołu: od grupy Eryka Makohona po strukturę „horyzontalną”, w której oprócz liderów (Eryka i Pawła), pojawiają się gościnni freelancerzy, współpracujemy  także z innymi choreografami i działamy bardziej kolektywnie.

Które instytucje pomagały Wam przez te 25 lat??

P.Ł.: Przez dwadzieścia pięć lat współpracowaliśmy z dziesiątkami instytucji, w różnym zakresie i w różnej formie, ale nigdy nie byliśmy przez żadną z nich finansowani. Przez kilka lat domem Krakowskiego Teatru Tańca było Nowohuckie Centrum Kultury, które udzieliło nam przestrzeni do prób, a Eryk został zatrudniony na pół etatu. W praktyce wszystkie działania promocyjne, organizacyjne a nawet finansowe robiliśmy samodzielnie i wolontaryjnie. Paradoksalnie był to okres kiedy nauczyłem się bardzo dużo, choć poziom frustracji był niestety ogromny.  Przez wiele lat na zasadzie partnerskiej, współpracowaliśmy z Teatrem KTO. A od czterech lat ściśle współpracujmy z Ośrodkiem Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka i jest to przykład idealnej współpracy instytucji z organizacją pozarządową. W ostatnich latach odczuwamy też coraz większe wsparcie miasta, choć wszystkie dofinansowania i tak przydzielane są w trybie konkursowym.

E.M.: Systematycznie współpracowaliśmy z krakowską Mangghą, Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży, Teatrem Ludowym, Małopolskim Ogrodem Sztuki, ICE Kraków Congress Centre. Jako teatr pozbawiony stałego dostępu do sceny budujemy sieć kontaktów z krakowskimi instytucjami, na scenach których pokazujemy własne spektakle lub realizujemy większe projekty. Od kilku lat współpracujemy z Central Europe Dance Theatre, siostrzaną organizacją z Budapesztu. To Teatr miejski, ale o podobnej skali działania. Realizowaliśmy wspólnie europejskie granty, czekamy na wyniki kolejnych. Oczywiście pojawiło się także wparcie systemowe. Mam tu na myśli chociażby Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Regularnie ubiegamy się o granty przyznawane przez NIMiT, kilkukrotnie realizowaliśmy flagowe programy Instytutu. Każdego sezonu poza standardową działalnością realizujemy trzy – cztery granty, miejskie, marszałkowskie, czy ministerialne. Choć zdarzają się i lata bardziej tłuste.

Gdybyście mieli nieograniczone środki i możliwości, to jakie byłyby Wasze marzenia na przyszłość?

E.M.: Trochę tęsknimy za statusem instytucji kultury, który dawałby nam pewne bezpieczeństwo i stabilizację, ale mówię „trochę”, ponieważ dostrzegamy też ogromny potencjał w naszej obecnej formule organizacji kultury, która może być bardziej dynamiczna, szybciej i odważniej reagować. Niemniej jednak, idealną sytuacją byłoby połączenie dynamiki, którą posiadamy jako stowarzyszenie, z bezpieczeństwem i stabilnością zapewnianymi przez teatr jako instytucję. Regularny budżet, stała siedziba i własna scena to elementy pozwalające zarówno na eksperymenty i szybszy rozwój, jak i na bezpieczne planowanie działań w dłuższej perspektywie. Moglibyśmy realizować nasze pomysły, ale także dać możliwość rozwoju „młodej energii”.

P.Ł.: Różne doświadczenia tych 25 lat sprawiły, że musimy mocno myśleć o przyziemnych kwestiach i czasami opuszcza nas niestety młodzieńcza energia. Dlatego instytucja kultury dysponująca zapleczem organizacyjnym pozwalałaby nam, jako artystom, choć na chwilę zapomnieć o kwestiach księgowości, podatków i innych, które zrobić trzeba, a które skutecznie odciągają uwagę od działań twórczych. Rozszerzyłbym jeszcze marzenia o częste podróże, umożliwiające prezentacje naszych spektakli na arenie międzynarodowej.

E.M.: Spokój i bezpieczeństwo finansowe sprawiają, że tancerze i choreografowie mogą poświęcić swój zapał pracy twórczej, mogą w pogłębiony sposób rozwinąć najlepsze projekty, nie muszą angażować się w wiele, często przypadkowych, ale koniecznych produkcji, które zapewnią im podstawy bytu. Chciałbym także mieć szersze możliwości eksperymentowania. Oznacza to, że idealnie byłoby móc nie skupiać się jedynie na końcowym efekcie, „produkcie”, tylko na procesie, na wielokrotnych próbach, które nie muszą od razu prowadzić do określonego celu. Mogą jedynie budować wiedzę, poszerzać spektrum doświadczenia.

Jakie przedsięwzięcia artystyczne i wpisalibyście na listę tych, z których jesteście najbardziej dumni?                 

P.Ł.: Według mnie naszym sukcesem są wszystkie projekty i działania edukacyjne. Uważam, że ich efekty są bardzo wymierne. Od lat aktywnie budujmy środowisko taneczne i świadomą publiczność. W każdym sezonie regularnie uczymy tańca współczesnego ponad sto dwadzieścia dorosłych osób. To wspaniały wynik i świetna promocja tańca. Nie zajmujemy się działaniami komercyjnymi i właśnie dzięki działalności edukacyjnej samodzielnie wypracowujemy budżety na własne produkcje, Z sentymentem myślę o konkursie chorograficznym 3…2…1…TANIEC!, który jest moim pomysłem, obecnie realizowanym przez Krakowskie Centrum Choreograficzne. Z ekscytacją czekam też na kolejne edycje programu prezentacji tańca Rollercoaster. Kolekcjonerzy wrażeń, który współorganizujemy z Cricoteką od 2018 roku. Razem z Erykiem jesteśmy kuratorami programu. Dwa lata temu rozszerzyliśmy Rollercoastera o cykl Młodzi kreatorzy wrażeń, produkujący spektakle młodych choreografów i choreografek.

E.M.: Przez lata wypracowaliśmy oryginalny model działania organizacji kultury, który realizuje bardzo szeroki, typowy raczej dla instytucji, zakres działania. Od podmiotu artystycznego wyewoluowaliśmy do centrum edukacyjnego i domu produkcyjnego. W latach 90. i później działały w Krakowie także inne, podobne do naszego teatru, organizacje i zespoły. Z nich wszystkich przetrwaliśmy tylko my (np. Teatr Tańca DF, Krakowska Kompania Tańca, Balet Form Nowoczesnych AGH, Eksperymentalne Studio Tańca EST Iwony Olszowskiej….). Świadczy to o ogromnej determinacji i choć zabrzmi to banalnie – o wielkiej miłości do tańca. I ja po prostu jestem dumny z tych 25 lat. Dziękuję za to, że były właśnie takie. Dziękuję wszystkim, którzy nas wspierali i nadal wspierają. To im zawdzięczamy swoją siłę.

Jaka byłaby Wasza diagnoza sytuacji tańca współczesnego i tancerzy w Polsce?

P.Ł.: Z naszej strony próbą diagnozy było Okno holenderskie. Ta ruchowa instalacja miejska miała poruszyć zagadnienie funkcjonowania artysty w społeczeństwie, w zdefiniowanych systemach.

E.M.: I w tym kontekście chciałbym zaznaczyć, że niezwykle podziwiam moje koleżanki i kolegów po fachu, bo w tym zawodzie niejednokrotnie trzeba wykazać się niesłychanym heroizmem. Tancerz/tancerka to osoba niezwykle zdeterminowana i wykazująca nieprawdopodobną miłość do tego, co robi. Nagrodą często niestety jest samo działanie. Wciąż pokutuje pogląd, że bycie artystą to hobby, a nie praca, z którą powinny się wiązać adekwatne do wysiłku gratyfikacje, systemy społecznych i zdrowotnych zabezpieczeń, praw pracowniczych.

P.Ł.: Żeby nie zakończyć naszej rozmowy pesymistycznie, dodam, że ostatnie dziesięciolecie przyniosło też wiele dobrych zmian, które przyczyniły się do większego wsparcia środowiska tanecznego.  Wyższe szkolnictwo, instytucje organizujące konkursy grantowe dla twórców, zamówienia choreograficzne, stypendia twórcze, rezydencje artystyczne, czy organizacje takie jak Polska Sieć Tańca ułatwiają pracę artystom dając możliwości rozwoju i umożliwiają udostępnienie artystycznej wypowiedzi szerszej publiczności.

E.M.:  Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że Krakowski Teatr prowadzi także działalność impresaryjną. Jestem tancerzem i staram się regularnie zapraszać innych twórców, dawać im możliwość artystycznej wypowiedzi. Ludzie chcą oglądać spektakle fascynujące, piękne, niespotykane, nowe, a z mojego punktu widzenia także autonomiczne, czyli takie, w których ciało, taniec, ruch są absolutnym priorytetem i nie stanowią tylko tła dla innych aktywności. Wierzę, że dzięki naszym mikrokrokom przyczynimy się też do pozytywnych zmian w sytuacji i postrzeganiu tańca współczesnego.

Czego należy życzyć Krakowskiemu Teatrowi Tańca na kolejne lata pracy artystycznej?

E.M.: Chciałbym mieć czarodziejską różdżkę, która sprawi, że będziemy mieć komfort pracy. Chciałbym mieć środki na zmiany systemowe dotyczące tanecznej edukacji tańca, zmiany, które uświadomią ludziom, jak ważną terapeutyczną rolę pełni ruch. Chciałbym, aby taniec nie był dodatkiem od święta, ale czymś w rodzaju filozofii życia i nie mówię tutaj jedynie o tańcu zawodowym. Nie musimy od razu biegać na puentach, ale dobrze byłoby pamiętać o tym, że ciało się z nami komunikuje i że z jego pomocą my sami możemy komunikować się także z innymi. To byłoby niewątpliwie krokiem do spełnienia misji Krakowskiego Teatru Tańca.

Od lewej: Paweł Łyskawa, Eryk Makohon. Fot. Anna Bywanis-Kwiecień, Wiktoria Dalach

Od góry: Eryk Makohon, Paweł Łyskawa. Fot. Anna Bywanis-Kwiecień, Wiktoria Dalach

Krakowski Teatr Tańca „Kwadryga na trzech”. Fot. Katarzyna Machniewicz

Krakowski Teatr Tańca „Takarazuka camp”. Fot. Tomasz Ćwiertnia

Krakowski Teatr Tańca „Takarazuka camp”. Fot. Tomasz Ćwiertnia

Krakowski Teatr Tańca „Takarazuka camp”. Fot. Tomasz Ćwiertnia

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close