Wersja do druku

Udostępnij

Pochodzi z muzycznej rodziny: jej tata grał na pianinie, a dziadek na kornecie, sama w wieku pięciu lat zaczęła grać na fortepianie. Chciała dostać się na wydział instrumentalny do liceum muzycznego, w związku z czym w szóstej klasie szkoły podstawowej rozpoczęła szkołę muzyczną I stopnia i w rok nadrobiła cztery lata edukacji. Edukację gimnazjalną zaczęła w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej w Częstochowie. Bardzo chciała dostać się do klasy fortepianu, ale komisja uznała, że nie jest wystarczająco dobra i zaproponowała jej wydział rytmiki. Już po pierwszych zajęciach, gdy poznała, czym jest ruch i jak pracować z ciałem, wiedziała, że to najlepsze, co mogło jej się przytrafić. Do dziś nie żałuje. W naszej rozmowie opowiedziała mi o tym, jak wyglądała jej edukacja, jak ze zdobytej wiedzy korzysta do tej pory, oraz jak przebiegała jej droga artystyczna.

O edukacji na wydziale rytmiki

 

Edukacja rytmiczna oparta jest na systemie stworzonym przez Émilea Jaques-Dalcrozea. Jego założeniem było nauczanie muzyki poprzez doświadczenie ta idea przyświecała całej mojej edukacji. W pierwszej kolejności muzykę poznaje się tu poprzez śpiew, ćwiczenia rytmiczne, a także poprzez ruch i taniec. Dopiero w dalszej kolejności uczy się aspektu technicznego, m.in. zapisu nutowego, czy wartości muzycznych. Sposób edukacji, w którym wiedzę teoretyczną zdobywa się z perspektywy ciała i poprzez doświadczenie fizyczne, niestety nie jest zbyt powszechny, a to wielka szkoda! Tak też powinna wyglądać edukacja na wydziale rytmiki, niestety w polskiej praktyce niekoniecznie odbywa się to tak, jak Dalcroze planował, a kartezjański dualizm, któremu się przeciwstawiał, nadal funkcjonuje.

Wiele zajęć, w których brałam udział, było opartych na praktyce: m.in. zajęcia z techniki ruchu, rytmiki Dalcrozea czy zespół rytmiki, gdzie analiza utworu prowadziła do jego ruchowej prezentacji. Miałam też lekcje emisji głosu, fortepianu i improwizacji fortepianowej, historii muzyki, kształcenia słuchu, harmonii, form muzycznych, a w ramach zajęć rytmiki poznałam podstawy kompozycji, dyrygentury i techniki ruchu. To ogromna liczba różnorodnych zajęć znacznie większa niż w przypadku osób kształconych na instrumentalistów które trzeba łączyć z regularną, powszechną edukacją. Dodatkowo pod koniec gimnazjum zaczęłam bardziej interesować się ruchem. Poszukiwałam innych możliwości treningu, warsztatów, dzięki którym mogłabym poznawać swoje ciało i zwiększać jego świadomość. Trafiłam na informacje o Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego w Bytomiu, w której następnie od 2009 roku uczestniczyłam przez cztery lata z rzędu. W pierwszej klasie liceum ukończyłam również Studio Teatru Fizycznego działające przy Śląskim Teatrze Tańca.

O przepływie wiedzy i transgresji doświadczeń

 

Niestety panuje krzywdzące przekonanie, zgodnie z którym osoby o wykształceniu rytmicznym utożsamiane są z nauczaniem tego przedmiotu w przedszkolach, a to tylko jedna z możliwości. Proces edukacji rytmicznej i praca w tym zawodzie wymagają sporej kreatywności. Już w drugiej klasie gimnazjum musiałam tworzyć etiudy ruchowe, np. wziąć na warsztat czterogłosową fugę Jana Sebastian Bacha i do każdego głosu dopasować jakość ruchową. By uzyskać dyplom zawodowy (2013), musiałam przygotować dwie autorskie chorografie. Pierwszą stworzyłam do muzyki Philipa Glassa, a jej celem była prezentacja warsztatu i umiejętności analizy utworu, oraz tego, jak potrafię przetwarzać je na ruch rytmiczek. Druga choreografia była dla mnie bardziej eksperymentalna. Różnorodne postacie przechodziły z jednej strony sceny na drugą (co teraz kojarzy mi się ze spektaklem Sideways Rain Cie Alias), a wśród nich była m.in. dziewczyna na hulajnodze, balerina czy chłopak ciągnący dziewczynę na platformie. Wraz z innymi rytmiczkami stałam z przodu sceny, nieruchomo obserwując bieg wydarzeń. Do tej pory mam wrażenie, że jak na tamten czas i stan wiedzy, była to bardzo postępowa propozycja. Wydział rytmiki ukończyłam wraz z dwoma dziewczynami, uzyskując tytuł zawodowego muzyka: jedna z nich aktualnie jest śpiewaczką operową, a druga kompozytorką.

W swoim życiu trenowałam badmintona, uczyłam się w szkole muzycznej, a na studia wybrałam Wydział Teatru Tańca w Bytomiu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Początkowo miałam poczucie, że moje zainteresowania są od siebie bardzo oderwane. Po pewnym czasie, dzięki edukacji w Bytomiu, zaczęłam rozumieć, jak bardzo ta wiedza się ze sobą przenika i uzupełnia. Tam też doświadczyłam holistycznego podejścia do jedności ciała i umysłu, o które tak bardzo walczył Émile Jaques-Dalcroze. Spora część wiedzy, którą zdobyłam w szkole muzycznej, zwłaszcza w zakresie kompozycji, harmonii i rytmiki, przełożyła się na narzędzia choreograficzne. Gdy byłam asystentką Macieja Kuźmińskiego podczas pracy nad spektaklem Fabula rasa w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu, przyglądaliśmy się mazurowi z opery Halka Stanisława Moniuszki. Choreografia powstała na podstawie dogłębnej analizy tematów muzycznych pojawiających w partyturze. To praca typowo rytmiczna, w której wykorzystałam swoje muzyczne wykształcenie. Do tej pory w pracy tanecznej i chorograficznej zdarza mi się łapać na tym, że wiedza, z której w danym momencie czerpię, pochodzi z mojego wykształcenia rytmicznego.

O studiowaniu na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu i Folkwang Universität der Künste

 

Po edukacji w szkole muzycznej, gdzie wszystko jest bardzo ułożone, studiowałam w latach 2013 – 2019 na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu, który był wówczas bardzo chaotyczny i trudny do przewidzenia, co dla mnie na początku było dużym szokiem i czasem wpływało na frustrację, bądź niezadowolenie studentów. Na trzecim roku studiów w ramach programu Erasmus wyjechałam na wymianę studencką do Folkwang Universität der Künste w Essen. Tam ponownie trafiłam do systemu, który ma uporządkowany system pracy, gdzie zaplanowany jest czas na obiad, a kalendarz zajęć zakłada możliwość regeneracji przed następnym dniem. Tym razem jednak, po doświadczeniu na Wydziale Teatru Tańca, ciężko było mi wrócić do tak ułożonej struktury! Nie było to już dla mnie inspirujące, więc gdy otrzymałam możliwość dokończenia swojej edukacji w Essen odmówiłam. Zdecydowanie bliżej mi do pewnego artystycznego rozgardiaszu panującego w Bytomiu. Ilość bodźców pochodzących z szerokiego wachlarza zajęć na Wydziale Teatru Tańca może być przytłaczająca, i w danej chwili trudno jest dostrzec ich sens, ale z perspektywy czasu wiem, że możliwość czerpania z tak wielu dziedzin (mieliśmy zajęcia z tańca, aktorstwa, filozofii, estetyki, antropologii, historii tańca i teatru oraz wielu innych), by kształtować swoją tożsamość artystyczną, jest unikatowa i niesamowicie wartościowa.

Semestr w Folkwang Universität der Künste dał mi regularny, codzienny trening tańca klasycznego. Etsuko Akiya, która prowadziła zajęcia z klasyki dla tancerzy tańca współczesnego, oczyściła mnie z wielu manier i ozdobników, które nie są mi do niczego potrzebne, a zajęcia skupiły się na odpowiednim ustawieniu i przygotowaniu ciała. Bardzo lubiłam też zajęcia z cudownym Rodolphem Leonim z improwizacji, które były bardzo kreatywne, nieszablonowe i w kontraście do reszty edukacji miały w sobie sporo elementów wynikających ze spontaniczności prowadzącego i grupy uczestników. Ciekawym doświadczeniem było zmierzenie się z repertuarem Piny Bausch, tańczyłam m.in. fragmenty Święta wiosny, a same zajęcia prowadzone były przez tancerzy Tanztheater Wuppertal. Dodatkowo wspaniałe było ćwiczenie na zajęciach z techniki ruchu do muzyki granej na żywo, czy współpraca między wydziałami Folkwang Universität der Künste, gdzie m.in. często zdarzało się, że ścieżkę dźwiękową do choreografii studentów tańca tworzyli artyści z wydziału muzycznego. Z drugiej strony jednak, codzienne zajęcia z techniki tańca modern (moim głównym nauczycielem był Stephan Brinkmann) nie do końca mnie interesowały. Miałam poczucie ich skostnienia, nie pozwalały na swobodę, a moje ciało nie potrafiło się w nich odnaleźć. Na wydziale tańca w Essen panuje też ogromny rygor w procesie edukacji. Widać to na przykładzie wymagań dotyczących sposobu ubierania się na zajęcia, często komentowanego przez prowadzących. Kiedyś kazano mi zmienić upięcie włosów, gdyż to, które miałam nie spodobałoby się Pinie. Nie uważam się za osobę wizualnie ekspresyjną: nie mam tatuaży, nie maluję się, nie noszę biżuterii, a w Folkwang okazało się, że nawet noszenie szarych, a nie czarnych getrów, czy spodni związywanych sznurkiem w talii, jest już awangardowe i nie przystoi tancerce. Coś, co zawsze wydawało mi się nieistotne, tam podnoszone było do rangi sztuki. Chęć zachowania porządku i precyzji widać również w wykonywanych ćwiczeniach i choreografiach, zwłaszcza w kontraście do Bytomia, gdzie panuje znacznie większa możliwość eksploracji i eksperymentowania w trakcie procesu nauki.

 

O Przestrzeniach Sztuki w Katowicach

Aktualnie na zaproszenie Jacka Łumińskiego jestem częścią Przestrzeni Sztuki w Katowicach. Działamy w instytucji Katowice Miasto Ogrodów, współpracując z Akademią Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, które są operatorami programu na Śląsku. Jego idea opiera się na czterech filarach: artystycznym, edukacyjnym, społecznym i prozdrowotnym. W pierwszym, pilotażowym półroczu powstały cztery centra taneczne: w Katowicach, Lublinie, Kielcach i Łodzi oraz cztery teatralne: w Olsztynie, Rzeszowie, Zielonej Górze i Lublinie.

Misją katowickiego ośrodka jest sprawienie, by taniec stał się bardziej dostępny, zarówno pod względem jego odbioru, jak i praktyki, a także, by budować i edukować środowisko widzów i widzek dla teatru tańca. Podczas pilotażowej edycji prowadzone były m.in. zajęcia dla osób powyżej pięćdziesiątego roku życia. Anna Mikuła prowadziła zajęcia z tańca współczesnego z elementami flamenco. Odbyło się laboratorium twórcze Imspace (Imagination Space Center) pod opieką Daniela Leżonia. Wspólnie z Omarem Karabulutem prowadziłam zajęcia taneczne dla młodzieży i dorosłych. Dodatkowo podjęliśmy próbę współpracy z jednym z katowickich liceów. Nasze doświadczenia pokazały, że jest zapotrzebowanie na takie zajęcia i inicjatywy, zarówno wśród amatorów, jak i wśród mieszkających na Śląsku osób aktywnie działających na polu tańca.

W ramach programu powstały również spektakle, w których występuje zespół tancerzy powołany przez Jacka Łumińskiego. Pierwszy z nich to Wrócę tu po swoje serce w jego autorskiej choreografii. Ponownie, po okresie studiowania, miałam przyjemność pracować z tym pedagogiem i artystą, oraz poruszać się zgodnie z polską technice tańca współczesnego, do której wróciłam po przerwie. Codziennie biorę udział w lekcji, którą zazwyczaj prowadzi Jacek Łumiński, albo któryś z tancerzy zaproszony do pracy w zespole przez tego artystę i pedagoga. Ciekawym dla mnie jest obserwowanie, jak moje ciało odnajduje się w tej trudnej technice, zwłaszcza że mam poczucie, iż moja fizyczność oraz podejście do ruchu nie do końca wpisują się w jej założenia. Polska technika tańca współczesnego jest dla mnie techniką nieoczywistą i nieszablonową, w której muszę pozwolić ciału prowadzić i jednocześnie nie dać się zblokować nadmiernym analizowaniem poszczególnych ruchów. To chyba kłuci się z moją naturą, przez co tańczenie w tej technice jest dla mnie nieprzerwanie dużym wyzwaniem – i to jest w tym wszystkim bardzo cenne. Dodatkowo w ramach Przestrzeni Sztuki zespół taneczny otrzymał możliwość autorskich działań: tak zaczęłam pracę nad duetem z Omarem Karabulutem. W grudniu 2020 roku jako Vagabond Physical Collective, którego jestem częścią, staliśmy się partnerami projektu i zrealizowaliśmy nową produkcję, której wewnętrzna premiera odbyła się w grudniu 2020 roku.

O powstaniu kolektywu Vagabond Physical Collective

 

Vagabond Physical Collective powstał w 2018. Narodził się na Wydziale Teatru Tańca w atmosferze przyjaźni i z chęci wspólnej pracy, która zaczęła się podczas tworzenia projektów studenckich. Nasz skład na przestrzeni czasu się zmieniał, obecnie kolektyw, oprócz mnie, tworzą: Karolina Januszek, Oskar Mafa, Omar Karabulut i Paweł Urbanowicz. Jesteśmy jednocześnie twórcami i wykonawcami. Częścią kolektywu jest również producentka i manadżerka Agnieszka Cichy, której rola jest ogromna, a wsparcie nie do opisania.

Praca kolektywna bywa trudna, stale uczymy się tego, jak szukać kompromisów, ufać opiniom innych. Podział obowiązków jest bardzo płynny, wymieniamy się swoimi rolami zarówno w sferze organizacyjnej i producenckiej, jak i w kwestiach związanych z promocją naszych działań. Najwięcej obowiązków spoczywa na Pawle, który ma największe doświadczenie i umiejętności organizacyjne, wiele się od niego uczymy. W 2018 roku stworzyliśmy nasz pierwszy spektakl Lorem Ipsum, który porusza tematskomplikowania międzyludzkich relacji. Paweł, wraz z Anią Turczyńską i Frankiem Szumińskim, postanowili zająć się pracą reżyserską, tworząc koncepcję spektaklu, analizując społeczne schematy i kulturowe archetypy oraz planując relacje między postaciami. W tym samym czasie, na innej sali, wraz z Jarkiem Mysoną, Wiktorią Zawadzką, oraz Omarem Karabultem poszukiwaliśmy materiału ruchowego i improwizowaliśmy z naszym scenograficznym elementem kanapą. Po osobnej pracy, gdy ponownie się spotkaliśmy, w procesie wspólnego tworzenia spektaklu zestawialiśmy już wypracowane koncepcje. Lorem Ipsum otrzymało dofinansowanie na prezentacje w ramach programu Instytutu Muzyki i Tańca Scena Dla Tańca oraz programu Teatr Polska, zapraszano nas też poza nimi, dzięki czemu mieliśmy możliwość zagrania spektaklu wielokrotnie, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Tworząc kolejne przedstawienie, Koncert żałobny na sześciu tancerzy, przyjęliśmy inną metodę pracy. Puntem wyjścia było tylko i wyłącznie czysto fizyczne spotkanie naszych ciał. Poszukiwanie tego, jak odnajdujemy się w przestrzeni i w kontakcie ze sobą. Praca, niestety, została przerwana przez pandemię i musieliśmy zmienić jej koncept. Jako świadome narzędzie twórcze wybraliśmy intuicję, i za nią podążaliśmy zarówno na poziomie researchu, jak i późniejszych prób na sali. Wraz z Omarem Karabultem założyliśmy, że chcemy poszukać sposobu, jak stworzyć spektakl, który nie jest zlepkiem scen na temat. Chcieliśmy od początku do końca przeprowadzić szerszą myśl, którą za pomocą intuicji przeniesiemy na ruch naszych ciał, światło, muzykę, kostium. Jak wyszło to już zostawiamy do oceny widzom.

Zarówno jeden, jak i drugi spektakl tworzony był z myślą o widzach, ponieważ zależy nam na tym ,by widz nie osiadający doświadczenia w oglądaniu teatru tańca, nie był wykluczony z jego odbioru. Naturalne jest dla nas poruszanie tematów bliskim ludziom, z którymi będą mogli się utożsamić. Spektakl Lorem Ipsum grany był często w bardzo małych miejscowościach, a szczere poruszenie jego widzów jest dla mnie powodem, dla którego zajmuję się sztuką.

Wysłuchał, wypytał, zanotował i zapisał Dominik Więcek

Zdjęcia wykonano w mieszkaniu Moniki w Bytomiu.

Copyright taniecPOLSKA.pl (miniaturka)

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close