Lato to czas festiwali muzycznych i folklorystycznych. Cała Polska tańczy! Czerwiec, lipiec i sierpień można spędzić, jeżdżąc wyłącznie z festiwalu na festiwal, z potańcówki na potańcówkę, z koncertu na koncert. Żar leje się z nieba. Powietrze stoi w miejscu. Zamiast iść na tańce, hulanki, swawole, można zostać w domu i obejrzeć kultową Hydrozagadkę lub – jeśli chcemy zostać w klimacie folkloru, muzyki i tańca – na przykład Zimną wojnę z 2018 roku. Białe wytrawne wino, kilka kostek lodu, play!

Wersja do druku

Udostępnij

Pierwsze minuty filmu Zimna Wojna to relacja z nagrań w terenie, z poszukiwań surowej muzyki ludowej, która miała stać się inspiracją do repertuaru nowo powstającego narodowego zespołu pieśni i tańca. Czarno-białe kadry i zimowe krajobrazy chłodzą bardziej niż wiatrak kupiony na wyprzedaży. Na ekranie pojawia się napis: Polska, 1949. Słychać wielogłosową pieśń w języku niepolskim, która jest tłem do krótkiej, choć znamiennej rozmowy:

– A to ładne. Po jakiemu oni śpiewają?
– Po łemkowsku.
– Tak myślałem. Szkoda.
– A czemu szkoda?
– Że to nie nasze.
– Panie Kaczmarek, nasze, nie nasze – nie Pana sprawa.

Scena, która w filmie trwa około minuty, jest według mnie jedną z ważniejszych. Jest niedopowiedziana, niezamknięta, zostawiona bez komentarza – i tu właśnie tkwi jej siła.

Polska, rok 1949. Dwa lata po rozpoczęciu akcji „Wisła”, w wyniku której ludność ukraińską i rusińską zamieszkującą od wieków Polesie, Roztocze, Pogórze Przemyskie, Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki i tzw. Ruś Szlachtowską przesiedlono na Ziemie Odzyskane. Trudno ocenić, czy w filmie Zimna wojna nagranie łemkowskiej pieśni zrobiono jeszcze w południowo-wschodniej Polsce, czy już na ziemiach zachodnich i północnych. Ostatnie wysiedlenia miały  miejsce jeszcze w roku 1950.

Na skutek odwilży gomułkowskiej w roku 1956 do Polski wróciły tysiące Polaków z ZSRR, a Łemkowie mogli starać się o pozwolenie na powrót na ziemię przodków, w Karpaty. Decyzję o opuszczeniu Dolnego Śląska podjęło kilka procent, między innymi bracia Jarosław i Piotr Trochanowscy, którzy zamieszkali w Bielance koło Gorlic. W roku 1969 Jarosław stworzył tam Zespół Pieśni i Tańca „Łemkowyna”, a Piotr został jego solistą. Na próby zespołu do Bielanki przyjeżdżali nie tylko Łemkowie z okolicy, ale także osoby z Legnicy czy spod Zielonej Góry.  Spędzali po kilka godzin w pociągu, by wspólnie śpiewać, koncertować, być razem – w duchu rusnackich tradycji.  W 1991 roku, dwa lata po upadku komunizmu, w Legnicy powstał zespół „Kyczera”. Kierownik i założyciel zespołu, Jerzy Starzyński, zajął się rekonstrukcją dawnych tańców, pieśni i strojów ludowych z Łemkowszczyzny. I tak zaczęła się nie tylko historia „Kyczery”, ale też zainteresowania jej działalnością wśród polskich zespołów folklorystycznych.

W Polsce Łemkowie mają status mniejszości etnicznej. Grupa ta posiada złożoną, wielowymiarową tożsamość. Część z nich czuje się jednocześnie Polakami, część postuluje swoją odrębność, jeszcze inni deklarują przynależność do narodu ukraińskiego lub do szerszej wspólnoty karpatorusińskiej. Lata 90. XX wieku były okresem przebudzenia dla grup mniejszościowych na ziemiach polskich. Na Podlasiu, gdzie łaciński Zachód przenikał się od wieków z bizantyńskim Wschodem, część podlaskich Białorusinów na terytorium między Bugiem a Narwią zredefiniowała swoją tożsamość, odrzucając białoruskość na rzecz ukraińskości. Walka o rząd dusz trwa. Stop! Podlasie to temat rzeka, jeszcze tu przypłyniemy.

Wróćmy do łemkowskiej pieśni, która rozbrzmiewa w filmie Zimna wojna. I tu zaczyna się mistyfikacja i folkloryzm w czystej formie. Słyszymy utwór Pid obłaczkom (Pod okienkiem), który w roku 1949 nie miał prawa istnieć. Piosenka ta została skomponowana przez Jarosława Trochanowskiego, do tekstu Semana Madzelan i weszła do repertuaru zespołu „Łemkowyna”. Filmowa kreacja mija się z prawdą, ale poruszenie kwestii łemkowskiej w kontekście pomijania przez polskie środowisko – nie tylko folklorystyczne – wielokulturowości i zróżnicowania etnicznego jest niezwykle interesująca. Zastanawiające jest to, czy autorzy scenariusza poruszyli tę kwestię jako zwykłe urozmaicenie fabuły, czy też mieli zamiar pokazać jednominutową sceną szerszy problem homogenizacji kultury narodowej.

Przez pół wieku w polskim ruchu folklorystycznym pomijano inne kultury i etnosy. Jeśli na scenie pojawiały się inspiracje wschodniosłowiańskie to najczęściej w radzieckim stylu estradowym. Ostatnie lata XX wieku to czas rozkwitu zespołów muzyki folkowej. Takie zespoły jak Czeremszyna z Podlasia, czy Orkiestra św. Mikołaja i Kapela Drewutnia z Lubelszczyzny, oprócz inspiracji lokalną muzyką ludową i pieśniami wykonywanymi w lokalnych gwarach wschodniosłowiańskich, od początku swego istnienia wykonywały także utwory zaczerpnięte z tradycji łemkowskiej. Warszawska grupa Werchowyna, stworzona w 1991 roku, wykonuje wyłącznie pieśni z Łemkowszczyzny i Ukrainy. W ostatnich latach pierwsze nagrania tych zespołów były właściwie nie do zdobycia. Nakłady wyczerpały się dawno temu. Dziś albumy te można znaleźć na platformach streamingowych i posłuchać, jak przez ostatnie 30 lat zmieniło się brzmienie polskich zespołów folkowych. W wielu przypadkach poszło to w kierunku bardzo purystycznym, zbliżonym do brzmienia tradycyjnych kapel. Współcześni artyści grający muzykę łemkowską wybierają raczej ścieżkę eksperymentalną oraz szukają osobistego związku z nią – głównie z racji swojego pochodzenia i złożonej tożsamości. Osobiście polecam takich twórców jak Susana Jara i Igor Herbut, czy zespół Tołhaje oraz dolnośląski zespół Hylla, grający w stylu klubowym łemkowskie pieśni i melodie taneczne.

W roku 2007 Orkiestra św. Mikołaja wydała płytę Lem-agination. Ten album to swego rodzaju wizja tradycyjnej muzyki łemkowskiej, próba rekonstrukcji muzycznej kultury Łemków oraz odtworzenie przerwanej w wyniku wysiedleń ciągłości tradycji. Nie wiem, jak to się stało, że odkryłem tę płytę dopiero w roku 2017, gdy przygotowywałem choreografię opartą na łemkowskich tańcach dla Zespołu Pieśni i Tańca „Ziemia Bydgoska”. Wynalazłem ją w czeluściach Internetu, całkiem przypadkiem.

Polskie zespoły folklorystyczne zainteresowały się Łemkowszczyzną dopiero w XXI wieku. W roku 2001 kierownictwo ZPiT „Grajewiane”, do którego należałem w latach 1995-2003, zaprosiło Jerzego Starzyńskego z Legnicy do poprowadzenia warsztatów i przygotowania widowiska scenicznego w języku łemkowskim, opartego na łemkowskiej tradycji. Śmiem twierdzić, że była to jedna z pierwszych niełemkowskich grup, jaka odważyła się sięgnąć po dziedzictwo kulturowe Rusnaków. Podczas trzydniowego zgrupowania artystycznego z udziałem prawdziwego Łemka, grajewska młodzież poznała rusnackie tańce i śpiewy oraz wybrane zwyczaje zaręczynowe. To zdarzenie skierowało moją uwagę na folklor karpacki, kulturę mniejszości etnicznych i narodowych, skłoniło do poszukiwań i rozbudziło moją fascynację Łemkami, Rusnakami, Rusinami, a później także kulturą ukraińską oraz białoruską w kontekście Polski oraz współczesnej wielokulturowości i międzykulturowości.

W ostatnich dwóch dekadach w polskim ruchu sfolkloryzowanym zaobserwować można żywe zainteresowanie kulturą łemkowską. Nazwałbym to nawet postfolklorystyczną modą na Łemkowszczyznę. Oto lista niełemkowskich zespołów w Polsce, które swój repertuar wzbogaciły o sceniczne opracowania łemkowskiego folkloru:
– Zespół Pieśni i Tańca „Grajewianie” z Grajewa,
– Zespół Pieśni i Tańca „Wisła” z Płocka
– Zespół Pieśni i Tańca „Ziemia Bydgoska” z Bydgoszczy,
– Zespół Pieśni i Tańca „Kurpie Zielone” z Białegostoku,
– Zespół Tańca Ludowego „Mali Gorzowiacy” z Gorzowa Wielkopolskiego,
– Reprezentacyjny Dolnośląski Zespół Pieśni i Tańca „Wrocław”,
– Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej,
– Ludowy Zespół Artystyczny im. Z. Solarzowej SGGW Promni,
– zespół taneczny Woda na Młyn z Warszawy,
– Zespół Folklorystyczny PolkaDot z Warszawy,
– Zespół Regionalny „Mystkowianie”,
– Zespół Regionalny „Pogranicze” z Tylicza.

Do tej listy należałoby dopisać także grupy polonijne z całego świata – np. Zespół Pieśni i Tańca „Wisła” z Kurytyby w Brazylii, który kompozycję taneczną pt. Łemko do muzyki Kapeli Drewutnia już kilkakrotnie prezentował w Rzeszowie podczas Światowego Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych.

Przedstawiciele społeczności łemkowskiej w Polsce sięgają do symboli kultury ludowej swoich przodków głównie w celu podtrzymania oraz manifestacji swojej łemkowskiej czy wielowymiarowej tożsamości. Tradycja – folklor, stroje, muzyka i język – jest dla Łemków jednym z podstawowych wątków, wokół którego tkana jest narracja z jednej strony o odrębności i odmienności, z drugiej o wspólnocie karpackich górali. Ten sposób komunikacji, podbity jeszcze bardziej elementami estetycznymi i artystycznymi, przejmują polskie zespoły pieśni i tańca sięgające coraz częściej po łemkowski folklor, a właściwie po jego współczesne cytaty i autochtoniczne interpretacje, realizowane poza pierwotnym kontekstem – korzystają więc z łemkowskiego folkloryzmu. Na całe szczęście w większości przypadków za przyzwoleniem, z błogosławieństwem i przy wsparciu takich osób, jak Jerzy Starzyński z Legnicy. W celu wzmocnienia i wzbogacenia scenicznych prezentacji tańców i pieśni z Łemkowszczyzny choreografowie korzystają z dorobku rusińskich zespołów ze wschodniej Słowacji, łemkowskich grup na Ukrainie, a nawet z archiwalnych nagrań jednej z najstarszych na świecie firm fonograficznych, amerykańskiej Columbia Records.

Dwadzieścia lat temu, w pierwszym roku mojego bycia w Warszawie, postanowiłem odezwać się bezpośrednio do Polskiej Sekcji CIOFF z pomysłem zorganizowania warsztatów łemkowskich dla instruktorów zespołów pieśni i tańca. Numer kontaktowy znalazłem w książce telefonicznej. Zadzwoniłem, przedstawiłem się, opowiedziałem pokrótce o moim spotkaniu z łemkowskim folklorem na warsztatach dla ZPiT „Grajewianie”. To była krótka rozmowa, a właściwie mój wywód. Usłyszałem jedynie, że przecież nie będzie zainteresowanych, bo to nieznane, niepolskie, niszowe. Podziękowałem za rozmowę i temat łemkowski wyparował. Dziś zespół „Kyczera” jest członkiem PS CIOFF, organizuje międzynarodowy festiwal „Świat pod Kyczerą”, na kursach dla instruktorów można poznać pieśni i tańce z Łemkowszczyzny, a polskie zespoły wprost oszalały na punkcie czardasza, obertana, kołomyjki i kariczki.

Bez gruntownych badań, opartych na wywiadach z kierownikami artystycznymi polskich zespołów, można tylko gdybać, dlaczego decydują się na wprowadzanie tańców i pieśni łemkowskich do repertuaru swoich zespołów. Mam nadzieję, że ktoś pokusi się o przeprowadzenie takich rozmów lub przygotuje i roześle ankiety z pytaniami badawczymi. Mówienie o modzie na folklor łemkowski to duże uproszczenie i spłycenie tego zjawiska, choć niewątpliwie jest to swego rodzaju trend taki, jak jeszcze niedawne zachłyśnięcie się tańcami ze Spisza, które zagościły na dobre w programach polskich zespołów – od morza do Tatr. Byli tacy, którzy wyłamali się z tego spiskiego szału, ale wciąż pragnęli czegoś góralskiego, trochę polskiego, trochę słowackiego, ale też trochę wschodniego. I jak w takiej sytuacji nie sięgnąć po co raz bardziej widoczną kulturę Łemków? Dziś do dobrego tonu należy wspieranie mniejszości i mówienie otwarcie o ich istnieniu, a nawet złu, które wyrządzała i wyrządza im większość. To dla polskiego środowiska folklorystycznego jeden z motywów narracji o Łemkach. Drugi to szczera fascynacja estetyczna, zauroczenie tylko co odkrytą skrzynią ze skarbami, skrzętnie pilnowaną przez autochtonów przed przybyszami z zewnątrz. Abstrahuję od oczywistego faktu sięgania przez zespoły pieśni i tańca po folklor spoza swojego regionu – to cecha ruchu sfolkloryzowanego. Jestem bardzo ciekaw, w jakim kierunku pójdzie to zainteresowanie kulturą i dziedzictwem mniejszości etnicznych i narodowych w polskim środowisku folklorystycznym. Może pojawi się także boom na wschodniosłowiańskie Podlasie lub polsko-litewski folklor Suwalszczyzny?

I tak po ponownym obejrzeniu filmu Zimna wojna na moja letnią playlistę na upalne wieczory wskakuje opowieść o łemkowskim malarzu prymitywiście Nikifor oraz serial Pamiętniki Andy’ego Warhola, ukazujący ekscentryczne życie twórcy popartu – artysty, który sam uważał się za wytwór popkultury. Nikifor byłem synem krynickiej Rusinki. Rodzice Andy’ego Warhola wywodzili się z rusińskiej wioski Miková na Słowacji, skąd ponad sto lat temu wyemigrowali do USA. W roku 2018 polski zespół Tołhaje wydał płytę, w której cytuje i przetwarza rusnackie pieśni nagrane przez matkę Warhola, Julię, na pamiątkę dla syna. Niektóre z tych aranżacji znalazły się także na ścieżce dźwiękowej serialu Wataha. No i mamy kolejny tytuł na letniej liście filmowej.

Zacytowany na początku tego felietonu dialog z filmu Zimna wojna można interpretować co najmniej w dwójnasób. Jako pierwsze nasuwa się skojarzenie z niechęcią do inności, tego, co niepolskie na ziemiach polskich – swego rodzaju odrzucenie wielokulturowości i jej zanegowanie. Takie były czasy, takie ideologie, takie nakazy, zakazy i przykazy. Gdyby jednak taka rozmowa wyrwana była z kontekstu powojennego i przeniesiona do XXI wieku, można byłoby odczytać z niej przejawy troski o kulturę grupy mniejszościowej, o ochronę niematerialnego dziedzictwa przed nieuprawnionym wykorzystaniem go przez osoby spoza danej kultury, czy przestrogę przed stereotypizacją, mityzacją, unifikacją i zawłaszczeniem.

Fotografie: Wojtek Korpusik – WUKA
(https://wukafolk.pl/
https://www.facebook.com/korpusik)

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Kyczera”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Kyczera”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Kyczera”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Ludowego Zespołu Artystycznego im. Z. Solarzowej SGGW Promni. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Ludowego Zespołu Artystycznego im. Z. Solarzowej SGGW Promni. Fot. Wojtek Korpusik WUKA

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Ludowego Zespołu Artystycznego im. Z. Solarzowej SGGW Promni. Fot. Wojtek Korpusik WUKA

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Reprezentacyjnego Dolnośląskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Wrocław”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Reprezentacyjnego Dolnośląskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Wrocław”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Kurpie Zielone”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Kurpie Zielone”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Kurpie Zielone”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Wisła”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Wisła”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Wisła”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu zespołu tanecznego „Woda na Młyn”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: Zespół taneczny „Woda na Młyn” wykonujący tańce łemkowskie. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Na zdjęciu: tańce łemkowskie w wykonaniu zespołu tanecznego „Woda na Młyn”. Fot. Wojtek Korpusik WUKA.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close