Wiele lat temu moja kilkuletnia córka zmagała się z zadaniem opisania zawodów rodziców. Wreszcie napisała w szkolnym zeszycie, że mama zajmuje się… tańcem lekarskim. Jej dziecięca definicja trafnie ujęła cele tańczenia w psychoterapii tańcem i ruchem. Nie mówiła jednak nic o jego formie. A właśnie z pytaniami – „Jak to wygląda?”, „O jaki ruch chodzi?” – spotykam się najczęściej, kiedy tłumaczę metodę. Przy tym większość zaciekawionych osób dzieli się swoimi wyobrażeniami radosnych, nawet ekstatycznych, grupowych pląsów, w których uwalnia się emocje.

Te obrazy mogą być i bliskie, i bardzo dalekie temu, jak może wyglądać ruch w terapii tańcem i ruchem. Nie dążymy bowiem do określonych form czy estetycznych parametrów. Rozciągamy pojęcie tańca na wszelkie przejawy ekspresji ciała w przestrzeni. Czasem jest to miejsce, które ktoś wybiera na sali, sposób, w jaki ktoś nosi głowę, jak zmienia kształt, kiedy przywołuje wspomnienia. Często można usłyszeć od psychoterapeuty tańcem i ruchem: „Jaki ruch pasuje do tego, co czujesz?”. Mówimy też: „Każdy ruch jest dobry”. Przecież często najlepiej wyraża nas ruch, który nie jest ładny czy harmonijny. Wyraża bowiem rozpacz, chaos, gniew czy chorobę. Zaciskamy pięści, kulimy się, powłóczymy nogami. To, czym żyją nasze serce i głowa, manifestuje się w kształtach, kierunkach i dynamice ruchu. Tym samym jest w terapii tańcem i ruchem miejsce na piękno. Piękno prawdy, kiedy ekspresja jest autentyczna.

Wersja do druku

Udostępnij

Przypominam sobie wspólne oddechy, subtelne gesty, łagodne linie odzwierciedlających się ciał, ale też silne tupanie i gwałtowne ruchy przeszywające przestrzeń. Mam w pamięci solowe improwizacje, grupową zabawę w kręgu i połączone niewerbalnym dialogiem duety. Muzykę, ale też ciszę, która równie często jest akompaniamentem ruchu. Tak, tańczymy także w ciszy. Niekiedy z zamkniętymi oczami!

Psychoterapeuci tańcem i ruchem respektują ciało jako źródło wiedzy. Przyglądamy się, jak psychika odzwierciedla się w języku, którym przemawia ciało. A to pierwszy język każdego z nas. I jako taki potrafi opowiadać najgłębsze fragmenty naszej historii. Szczególnie wówczas, gdy porzucamy kontrolę umysłu i wchodzimy w stan kreacji. Stąd w terapii tańcem i ruchem tyle improwizacji. Choreografem „tańca ze mnie samego”[i] jest często to, co w nas żywe, ale nieświadome. Symbolizowane w ruchu, który przecież ma fizyczny wymiar, staje się widziane. Tak poznajemy swój wewnętrzny świat.

Skromny repertuar ruchowy może ograniczać możliwość zaistnienia w tańcu na różne sposoby. A ponieważ „Tak jak ciało zmienia się poprzez pracę z psyche, tak psyche zmienia się poprzez pracę z ciałem”[ii], rozwijanie  cielesnej artykulacji rozwija w istocie osobowość i  możliwości zaistnienia w życiu. Jest więc w terapii tańcem i ruchem miejsce na swoiste uczenie się nowych ruchów i sposobów bycia w ciele. Zapraszamy do praktyk somatycznych, podsuwamy tematy ruchowe. Towarzyszyłam więc wciśniętym w boki tułowia rękom, które odważają się oddalić i sięgać do otoczenia, drżącym nogom, które zaczynają mocno stąpać po podłodze, nieruchomym kręgosłupom, które w miękkich rotacjach odkrywają świat wokół.

Nie mamy jednego „tańca”, jednego rozwiązania dla każdej osoby czy grupy. Sprawdzamy, co jest potrzebne i spójne z celem terapii. Zaczynamy w miejscu, w którym jest osoba, która przyszła po wsparcie. Czasem oznacza to, że minie wiele tygodni, zanim wstaniemy z podłogi. Można sobie wyobrażać, że na terapię tańcem i ruchem decydują się entuzjaści ruchu. Na podstawie choćby własnej praktyki odpowiem: nic bardziej mylnego! Pracujemy najczęściej z osobami, którym niewygodnie jest w ciele. Które, jak mówią, „utknęły w głowie”. Tym, co mnie osobiście interesuje, jest zacieranie granicy między „nie tańczę” a „tańczę”. To pozwala obejść lęk przed byciem widzianym, przed oceną. Zaczynamy na przykład od wspólnego spaceru po sali. To bezpieczne. Potem zmieniamy kierunki chodzenia, chodzimy tyłem, bokiem. Zaczynamy wykraczać poza to, co codzienne, znane.

Taniec ma na nas pozytywny wpływ. Dobrze oddziałuje na ciało, które ożywa i pulsuje. W chwilach radości mówimy: „aż chce mi się tańczyć!”. Wpływa więc dobrze na serce. W grupowym tańcu łatwo z kolei o wzruszenie i łatwo o upojenie, kiedy nasze lustrzane neurony wzajemnie potęgują uniesienia. Wracam jednak do wspomnianego na początku tekstu obrazu ekstatycznego tańca, który jest powszechny w ofercie ekspresywnych praktyk w nurcie tzw. rozwoju osobistego. To odpowiedź na rosnącą potrzebę powrotu do ciała i wspólnotowości oraz tęsknota za przeżyciem transcendentnym. Te praktyki zachęcają do trwania w przeżyciu, doświadczeniu. Co bliskie jest dziecięcej, przedrefleksyjnej spontaniczności, w której mieliśmy bezpośredni kontakt z witalnością ciała. Udręczeni powstrzymywaniem się, czujnością, analizą czy wstydem chcemy puścić, rozluźnić się, po prostu być, nie obmyślać każdego kroku. To niezaprzeczalny potencjał tańczenia. Psychoterapia jest jednak ścieżką, która nie zakłada, że zdrowie psychiczne to wolność od problemów i nieprzyjemnych uczuć. Nie uciekamy w taniec. Budujemy w nim zasoby, które pozwalają bezpiecznie nawigować także przez trudności życia. Umiejętność przeżywania radości, bliskość z własnym ciałem, łączenie się z innymi, ekspresyjne katharsis są w tym sprzymierzeńcami. Równie ważne jest odkrywanie często bolesnej, ucieleśnionej pamięci, szkodliwych somatycznych nawyków, źródeł cierpienia, manifestującego się w oddaleniu od własnej cielesności.

Taka ścieżka potrzebuje słów. Nazywania tego, co rozgrywa się w ciele i w tańcu. Uświadamiania sobie wzorów, które łączą wydarzenia w przestrzeni sali i poza nią, w życiu. Na sesjach terapii tańcem i ruchem słychać więc rozmowy, choć świetnie jesteśmy wyszkoleni w interakcjach pozawerbalnych. Tak pojmujemy rozwijanie spójności między ciałem i umysłem, ruchem i psyche, które nie są jednym, ale nie są też dwoma[iii]. Doświadczenie cielesne potrzebuje refleksji. Przepływ uczuć regulacji. Emocjonalność racjonalności. Subiektywność uniwersalności.

Zdaję sobie sprawę, że nie przedstawiłam jasnego obrazu. Na pytanie, o jaki ruch, taniec w psychoterapii tańcem i ruchem chodzi, najprościej byłoby odpowiedzieć nielubianym stwierdzeniem: „To zależy”. Zależy jednak od tego, czego potrzebujemy. Zależy od naszej gotowości. Od tego, w czym nam bezpieczniej. Od nas.

Przypisy

[i] Jarosław Mikołajewski, Pierwszy śnieg [w:] idem, Życie na xanaksie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022, s. 22.

[ii] Authentic Movement: Essays by Mary Starks Whitehouse, Janet Adler and Joan Chodorow, Patrizia Pallaro (ed.), Jessica Kingsley Publishers, London 1999, s. 42.

[iii] Shunryu Suzuki, Zen Mind, cit. per: Carol-Lynne Moore, Kaoru Yamamoto, Beyond Words. Movement Observation and Analysis, Routledge, London – New York 1988, s. 84.

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close