Akcję dzisiejszego felietonu chciałbym umieścić pięćdziesiąt lat temu na Węgrzech. Jest 6 maja 1972 roku. Ferenc Novák i tancerze zespołu pieśni i tańca Bihari zapraszają członków trzech innych budapesztańskich zespołów do Stołecznego Domu Kultury, aby zainaugurować klub tańca tradycyjnego. Wzorem są dla nich domy rozrywki młodzieży chłopskiej, funkcjonujące w tradycji Siedmiogrodu, dobrze rozpoznane przez budapesztańskich muzyków i badaczy tradycji muzyczno-tanecznych.

Wersja do druku

Udostępnij

Jest wśród nich podziwiany do dziś przez wszystkich na świecie badaczy tańca tradycyjnego György Martin, jest reformator pedagogiki i choreografii węgierskich amatorskich zespołów pieśni i tańca Sándor Timár, a także inni członkowie zespołów im. Bartóka i Sebö. W pierwszej części spotkania jego uczestnicy zostali zapoznani z kilkoma tańcami praktykowanymi przez Węgrów zamieszkujących północną Serbię, po czym zaproszono wszystkich do nieskrępowanej zabawy tanecznej przy otwartym bufecie. Tak narodził się pierwszy ze słynnych węgierskich domów tańca.

Po pierwszym spotkaniu zorganizowano kolejne, a klub otworzono dla wszystkich chętnych. Po roku spotkania odbywały się regularnie, w trybie cotygodniowym. W roku 1974 otwarto drugi dom tańca z nową kapelą, legendarnymi już dziś Muzsikás. W kolejnych latach przybyło kilka nowych zespołów i klubów. W latach 1976-1978 Instytut Oświaty Ludowej przeprowadził kurs dla muzyków i nauczycieli tańca, specjalnie na potrzeby domów tańca. W efekcie zaczęły rozwijać się one także w innych miastach i na prowincji. Poszerzono również repertuar o tańce z innych regionów węgierskich oraz grup mniejszościowych. U progu lat dziewięćdziesiątych istniało już ok. 60-70 kapel i odpowiadających im domów tańca. Corocznie odbywały się też obozy i spotkania domów tańca. Ponadto, w Miskolcu i Nyiregyházie zaczęto kształcić muzyków dla domów tańca, na poziomie wyższym.

I właśnie wtedy z węgierskimi domami tańca spotkali się polscy muzycy Kapeli Bractwo Ubogich, którzy postanowili przenieść zaobserwowane rozwiązania do Polski. Pierwszym miejscem kultywowania tańca tradycyjnego w Warszawie stał się Klub Riviera Remont. Był rok 1994, a moje wspomnienia z pierwszego spotkania zawarłem w pierwszym moim felietonie niniejszej serii[1]. Potem były nie tylko następne spotkania w Rivierze, ale też inne lokalizacje warszawskie i nowe środowiska miejskie – w Poznaniu, Krakowie, Olsztynie, Wrocławiu itd.. Na grunt polski z powodzeniem przeszczepiono również pomysł organizowania letnich obozów, zwanych taborami. Pierwszy taki tabor odbył się w Małomierzycach koło Iłży w roku 1998. Potem spotykano się w: Chlewiskach, Ostałówku, Gałkach Rusinowskich, Kocudzy, Strychu koło Maciejowic, Szczebrzeszynie, Becejłach, Sędku, Starej Krobi, Narolu czy Zawadce Rymanowskiej.

Czym tak naprawdę jest współczesny dom tańca? Węgrzy twierdzą, że stanowi on „taką formą rozrywki, w której muzyka ludowa i taniec ludowy objawiają się jako muzyczny i ruchowy język ojczysty w oryginalnej formie i oryginalnej funkcji”[2]. Ruch domów tańca działa więc poprzez tworzenie małych społeczności, których uczestników wyróżnia aktywność i spontaniczność. Jest to wyraźne nawiązanie do istoty wspólnot wiejskich, tak jak to ma miejsce również w przypadku stosowanej materii tanecznej. Jest jednak również wiele różnic. Tańce tradycyjne nie są bowiem przekazywane z pokolenia na pokolenie w całości w sposób organiczny, ale poprzez instruktaż materiałów wyselekcjonowanych. Środowiska domów tańca często nie ograniczają się wyłącznie do repertuaru pochodzącego z wybranej lokalizacji, często prezentują repertuar tańców z wielu miejscowości, regionów, a nawet społeczności narodowych. Sami uczestnicy nie są młodymi chłopami z homogenicznych wiosek, lecz najczęściej osobami zamieszkującymi duże, heterogeniczne aglomeracje miejskie. Mimo to wielu spośród stałych bywalców tego typu klubów uzyskuje tu znaczną biegłość techniczną i kompetencje stylistyczne właściwe wiejskim depozytariuszom tych tradycji. Często więc rodziła się pokusa, by uznać, iż udało się wrócić do tradycji sprzed stu i więcej lat. Dziś jednak świadomość środowiska jest większa i wiele osób doskonale rozumie, że w obecnych czasach trudno zapomnieć o tym co świadomie lub nieświadomie włączyliśmy do własnych doświadczeń ruchowych także z innych tradycji. Dlatego Piotr Zgorzelski z Warszawy pół żartem pół serio mawia, że tańczy „mazurka freestyle”. I rzecz ciekawa – tańce przyswojone przez mieszkańców miast kilkanaście lat temu zaczęły wracać na wieś w ramach inicjatywy wiejskich klubów tańca.

Wyróżnikiem polskich domów tańca jest oberek, który jakkolwiek jest obecny w wielu regionach, to jednak nie we wszystkich. Można by było więc postawić pytanie o to, czy to aby właściwy wybór. Jest to jednak spadek po „ojcach” i „matkach” założycielkach tego ruchu, zafascynowanych mazurkowymi tańcami środkowopolskich nizin. Przez blisko trzy dekady fascynacje te zostały utrwalone i stały się tradycjami nie tylko przyjmowanymi, ale wręcz tradycjami społeczności poszczególnych domów tańca. Jest też parę różnic w stosunku do węgierskich domów tańca. Budapesztańskie środowisko powstawało w oparciu o członków zespołów pieśni i tańca – środowisko warszawskie powstawało niejako w opozycji do tego co było produktem zespołów pieśni i tańca. Choć i tu zachodzą obecnie zmiany. Ponadto Węgrzy od początku parli w kierunku nadania stałych form organizacyjnych swoim inicjatywom. W Polsce rozpoczynano działania w zupełnie innej sytuacji społecznej, więc dłużej działano w sposób akcyjny i zatomizowany. Od kilku lat przybywa jednak inicjatyw dośrodkowych i integrujących, jak też rozwiązań systemowych.

Środowisko polskich domów tańca trudno uznać za zjawisko masowe – to raptem kilka tysięcy osób. Wprowadziło ono jednak wiele twórczego fermentu oraz nowatorskich rozwiązań, które niewątpliwie zmieniły w Polsce traktowanie tańca tradycyjnego i uczestnictwa w nim. Akcent przesunął się z „podziwiania” na „aktywne przeżywanie”, a tradycyjna muzyka i taniec stały się o wiele bardziej dostępne. Dziś nie jest problemem znalezienia miejsca, gdzie można nauczyć się tańczyć i potańczyć w sposób tradycyjny, a także pośpiewać, kupić instrument i zacząć na nim grać. Dziś jest tylko jedno pytanie – czy chcesz z tego skorzystać? Ja do tego gorąco zachęcam – przeżycia będą wyjątkowe.

[1] https://taniecpolska.pl/krytyka/w-poszukiwaniu-pierwotnej-emocji-tanca/

[2] Béla Halmos, Ruch domów tańca, „Biuletyn Polskiego Towarzystwa Etnochoreologicznego” 1995 nr 6, s. 47.

Fot. Jan Piszczatowski

Fot. Jan Piszczatowski

Fot. Jan Piszczatowski

Fot. Jan Piszczatowski

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close