Wersja do druku

Udostępnij

Zacznę być może trochę od końca, ale ta kwestia bardzo mnie nurtuje. Oglądając Twoje spektakle, mam wrażenie, że są to prace polityczne, w tym sensie, że poprzez nie poszukujesz jakiejś zmiany społecznej. Jak Ty to widzisz?

Marta Ziółek: To zależy od typu działania. Praca, którą zrobiłam we współautorstwie z Anką Herbut, czyli Panie władzo, to są tylko tańce, rzeczywiście dotyczyła politycznych tematów. Na pewno interesuje mnie sztuka jako forma działania, która potencjalnie może nieść zmianę. W przypadku Wolnych ciał ważne jest pochodzenie samego tytułu. Gdy pracowałyśmy z Anką Herbut nad wspomnianym projektem, na Placu Defilad prezentowana była praca Jadwigi Sawickiej Wolne ciała!. Ma ona charakter postulatu wolnościowego odnoszącego się do wydarzeń, które miały miejsce na placu. Decyzja o użyciu takiego tytułu może być zwodnicza w przypadku tego nowego projektu. Nie jest to bowiem spektakl o ciałach, które walczą o wolność, albo odnoszą się do konkretnych politycznych zdarzeń, ale rodzaj maskarady, pracy z impersonacją, wcielenim i głosem ciała. To ma dla mnie wymiar polityczny. Wracam w tym spektaklu do czegoś bazowego dla teatru, do widowiska w najprostszej formie, czyli grubej warstwy makijażu, wcielenia, maski, kurtyny, sztuczności i przeistoczenia. Wchodzimy w przestrzeń teatru i jego parodii. W tym sensie jest to paradoksalne, że jest mowa o „wolnych ciałach”, ale nie ma żadnych nagich ciałach pląsających w wolnościowym uniesieniu.

Wróćmy jednak do początku. Jaki – poza pracą Jadwigi Sawickiej – był punkt wyjścia w pracy nad Wolnymi ciałami?

Marta Ziółek: Zostałam zaproszona ze spektaklem solowym LARVA do Barcelony na festiwal i prowadziłam tam też warsztat z perkusistą Bartoszem Szablowskim. Przy okazji tego warsztatu opowiadałam o swoich zainteresowaniach, które wypłynęły z tego projektu. Tu punktem wyjścia było zainteresowanie teatrem jako przestrzenią magiczną, w której, w wyniku zastosowania „sztuczki” czy „tricku”, przenosimy się w inną rzeczywistość, nurkujemy w inny typ doświadczenia niż codzienność. Kluczowa była tu figura mediacyjna, w tym przypadku trickster – mityczna postać przez Junga określana jako alchemiczna „postać cienia”. To jest ten rodzaj wcielenia, który pozwala nam na wyruszenie w podróż, tak jak w przypadku podróży szamańskich. Ważną rolę odgrywały też zagadnienia kinestetyki społecznej. Cały ten warsztat był o spotkaniu z tymi aspektami, poprzez bardzo transową praktykę z perkusją, którą rozwijam od dłuższego czasu. Większość praktyk, które przybliżyłam tej grupie, były moimi praktykami solowymi. Z niektórymi pracowałam wcześniej, ale ta praktyka z perkusją, pojawiła się pierwszy raz. Zobaczenie grupy, która w nią wchodzi, było dla mnie mocnym przeżyciem.

Czyli swoją solową praktykę przełożyłaś na pracę z grupą?

Marta Ziółek: Dokładnie. Tylko to był warsztat. Ale podczas tego warsztatu zrozumiałam, że bardzo by mnie interesowało kontynuowanie tego. To, co robiłam przy LARVIE to bardzo osobista podróż, sytuująca się blisko mnie. Istotny był dla mnie wtedy proces wewnętrzny, praktyka poprzez pracę z oddechem i głosem. Dopiero na późniejszym etapie zaczęła towarzyszyć mi perkusja. To, co zostało pokazane na scenie, to tylko mały wycinek tego doświadczenia. Dużo zadziało się w mojej wewnętrznej, cielesnej przestrzeni, dużo odkryć. Te doświadczenia nie były nigdy wcześniej przekładane na innych tancerzy. Po raz pierwszy zrobiłam to w Barcelonie. I to było niesamowite uczucie zobaczyć, jak bardzo inne ciała wchodzą w te praktyki, jak się otwierają, wibrują, grzmią.

Jak blisko materiału jesteś przy Wolnych ciałach?

Marta Ziółek: Po pierwsze, praca z perkusją zaczęła się rozwijać, bo zrobiłam kolejne warsztaty. Okazało się, że praca z dużymi grupami na tych narzędziach jest fascynująca. Mam na myśli sytuację, kiedy praktyka na perkusyjne ciało spotyka się z praktyką na głos ciała, poprzez figurę trickstera, która otwiera horyzont groteski i wielopostaciowości, ale też – ja to nazywam językiem Jungowskim – „demoniczny poziom świadomości”, czyli wchodzenie w przestrzeń Nieświadomego. Zwykle możemy ją odkrywać poprzez pracę z Ruchem Autentycznym czy innymi narzędziami. Takie pole otwiera właśnie praktyka perkusyjnego ciała. Przy Wolnych ciałach pracowałam z grupą i myślałam już o tym, jak takie praktyki przenieść na scenę. Zastanawiałam się, jak opowiadać i formułować język, który będzie komunikatywny dla innych performerów, w którym spotkamy się na tym samym polu doświadczenia. Ja coś przeżyłam, czegoś doświadczyłam we wcześniejszej pracy i bardzo mnie interesowało, jak inne osoby mogą tego doświadczyć – czy wy też czujecie to, co ja? Czy to jest taki sam drive? Jeszcze jedna rzecz była dla mnie istotna. Pierwszy raz pracowałam z perkusją, jak robiłam projekt One Woman Show w Centrum Sztuki Współczesnej. To było moje pierwsze spotkanie z perkusistką i pierwsze wejście w temat głosu ciała i teatru ust. Później pojechałam pracować do Afryki, gdzie miałam dużą styczność z tańcami transowymi, które się nazywają Spirit Dance, a które bardzo mocno wychodzą z tkanki społecznej. Bardzo często wykonywały je osoby dwa razy starsze niż ja, które tańczyły w sposób, który powodował u mnie takie poczucie – jest taki termin u Freuda „Unheimlich”, niesamowite[1]. A jednocześnie miałam poczucie, że to jest bardzo moje, że ja to rozumiem. Pamiętam moment spotkania z witch doctor, która powiedziała: „Chodź do nas, bo ty czujesz ducha tańca”. Ona też często mówiła, że to nie ty tańczysz, to taniec tobą tańczy. Kluczowe jest to stawanie się tańca w wielogłosowości, ta transowa podróż, taniec jako kolektywne wydarzanie się. To było dla mnie niezwykle poruszające doświadczenie obserwować siłę tańca, który przekracza pole tego co indywidulane i wytwarza wspólnotowe doświadczenie. Jak jedna osoba zaczyna wchodzić w trans, kolejne dołączają. I jest jakiś rodzaj doskonałego footworku, który zaczyna wirusować inne ciała.

Footworku, czyli pracy stóp?

Marta Ziółek: Tak. Nazwałam to footworkiem, dlatego że jak pierwszy raz to zobaczyłam, pomyślałam, że przypomina mi to house. Jest taki krok w hous’ie, który się nazywa „farmer” i niektóre kroki, które zobaczyłam w Kenii totalnie mi go przypominały. Było to wyjątkowe doświadczenie, bo okazało się, że w tańcach społecznych, jak house na przykład, które – odnosząc się do Twojego pytania o polityczność – mają rodowód z klasy robotniczej, jest jakiś rodzaj uwalniania, oczyszczania, a w niektórych przypadkach taniec stawał się rodzajem kinestetycznej broni. W przypadku tego tańca, który spotkałam w Afryce – po pierwsze widziałam podróż ciał, które przechodzą przez różne miejsca i różne przestrzenie pamięci, a jednocześnie są w tym razem. Jest to jakimś bazowym, grupowym poruszeniem. Interesowało mnie, czy i jak mogę powrócić tej wyjątkowej formy tańca, którą miałam możliwość poznać w Kenii.

Wiem, że bliskie są Ci zachodnie tańce społeczne – dancehall, house, ale Twoje prace wydają mi się też silnie naznaczone pierwiastkiem rytualnym. Czy to jest rytuał wyzwolenia ciała i, jak powiedziałaś, manifestacja „kinestetycznej broni”, czy raczej poszukiwanie jakiegoś sacrum?

Marta Ziółek: Ostatnie dwa lata mojego życia poświęciłam na zgłębianie ceremonii i takich rytualnych aspektów związanych nie tylko z doświadczeniem tańca. Prowadzę kręgi dla kobiet, ale też od dłuższego czasu w kręgach uczestniczę. Struktura kręgowa, formuła pracy ze starszyzną i uczenia się od starszyzny – to jest inny aspekt mojej praktyki czy doświadczenia, ale jest on dla mnie na tyle ważny, że zaczął przechodzić bardzo mocno w moje prace artystyczne. To myślenie jest związane z wracaniem do źródeł teatru, tego, co jest elementarne dla doświadczenia teatralnego. Doświadczenie teatralne jako zgromadzenie, wytwarzanie wspólnoty, w której na nowo są budowane związki, wytwarzane przestrzenie, w których się razem jest. To jest o wspólnym byciu ciał. Uczestnicy świętują, śmieją się, bawią. To jest o czasie innym niż codzienny, świętym. To świętowanie bardzo mocno wykracza poza przestrzeń indywidualną. Poznaję to od wielu, wielu lat, będąc uczestniczką różnego rodzaju ceremonii. A wracając do tego, jak myślę o teatrze z perspektywy rytuału – teatr wydarza się, jak Nietzsche o tym mówił, poprzez „Narodziny tragedii z ducha muzyki”. A ja bym powiedziała: „I tańca”. To jest wszystko o tańczeniu i muzyce. Ceremonie, które ostatnio przeszłam, były dokładnie o tym, o wracaniu do życia. Wracam do życia, dlatego, że pojawia się muzyka i taniec, i ja w tym tańcu przekraczam siebie, zatracam się, żeby móc się spotkać z innymi. W takich zgromadzeniach wytwarzają się ciała na nowo, buduje się inny rodzaj wzajemności i czucia. Bazowe dla teatru i rytuału jest zapomnienie o świcie realnym, czemu towarzyszy kostium, rekwizyty, maska. Tutaj postać szamana pozwala nam uwierzyć w niemożliwe. Kirby o tym pisał jako o szamańskim rodowodzie teatru. Jak mnie pytasz o te rytualne formy, to mam poczucie, że to są podróże, w których my się spotykamy w jakimś rodzaju uwolnienia i w jakimś rodzaju odsłonięcia. I to nie jest taka prawda, którą ktoś dla nas wymyśli, na przykład kapitalizm, tylko to jest prawda, która wypływa z lędźwi, kropel potu i kolektywnego teatru pamięci.

Czyli jednak szukanie wspólnoty ciał poprzez rytuał?

Marta Ziółek: To się staje rodzajem portalu, bramy. Moja nauczycielka Anija Miłuńska, starszyzna kręgowa, mówi o odpamiętywaniu. Kulturowo zapominamy o czymś i procesy ponownego wchodzenia w przestrzeń wspólnotowego doświadczenia, pracy w kręgu i kręgowych tańcach pozwalają nam odpamiętywać zapomniane doświadczenia czegoś prymarnego dla nas, co ma głęboko uzdrawiający charakter, jak się to zaczyna zgłębiać. To oczywiście nie jest wielkie odkrycie z mojej strony, bo są takie choreografki jak Anna Halprin, które zajmowały się tym przez połowę swojego życia. To myślenie jest mi zresztą bardzo bliskie.

Jak w takiej pracy z Twoją mocną figurą przewodniczki znajdują się inne ciała? Pytam zarówno o proces przywództwa w kontekście wspólnego wypracowywania materiału, jak i o to, jak pracujesz z zespołem?

Marta Ziółek: Należy to sobie rozgraniczyć, żeby pozbawić się złudzeń [śmiech]. Oczywiście ja mogę czerpać z form rytualnych, źródeł rytualnych teatru, ceremonialnego sposobu myślenia, ale praca nad produkcją wymaga innego typu środków. Forma spektaklu jest czymś odrębnym od formy ceremonialnej. Możemy ją przywoływać, ale nie jest to jeden do jednego. Praca ceremonialna czy kręgowa jest skoncentrowana przede wszystkim na doświadczeniu. Ja zazwyczaj jestem dosyć mocną prowadzącą, ale w tym, o czym mówię, ważny jest aspekt niehierarchiczności, który się pojawia w typach tańców czy w typach doświadczenia i otwierania horyzontu, który decentralizuje. A z drugiej strony – żeby takie struktury jak kręgi mogły się wydarzać, potrzebna jest osoba, która trzyma przestrzeń dla innych. Tutaj, akurat w tej pracy, moje prowadzenie jest dosyć mocne. Po pierwsze, dzielę się praktykami, które wypracowałam już wcześniej, więc staram się przekładać narzędzia na pracę w tej grupie. Jest to z jednej strony bardzo satysfakcjonujące widzieć, jak pewne poszukiwania zyskują nową formę i ożywają z innymi ciałami, a z drugiej strony jest jakiś rodzaj trudności wynikającej z takiej pracy, gdzie wprowadzam struktury ceremonialne. Przez większość procesu tej pracy towarzyszyły praktyki kontemplacyjne, medytacyjne, zresztą taniec często traktuję jako metodę kontemplacji. Zazwyczaj od tego zaczynaliśmy dzień.

Z częścią tej grupy znasz się i pracujesz od dawna, a część przyszła do tego konkretnego projektu z audycji. Jak się pracuje w takim składzie nad materiałem wymagającym sięgnięcia głęboko do własnej wrażliwości?

Marta Ziółek: Praca z oddechem i głosem poszerza granice tego, jak możemy pracować z ciałem. To jest też wyzwanie, bo proponuję wejście w doświadczenie, które otwiera nas na to, co emocjonalne, a z drugiej na to, co energetyczne. Nie zostajemy jedynie na poziomie fizykalności. Tancerze zaczynają wchodzić w pracę z wibracją, z dźwięczeniem, z osobliwością swojego głosu, osobliwością swojego doświadczenia. Nie bez powodu jest tam perkusja i praca na głosie ciała, bo to otwiera takie pole „A gdzie jest to wyparte? Gdzie są te miejsca, w które nie wchodzimy?”. Możemy tańczyć przez lata, a nigdy nie wchodzić w miejsca wstydliwe, w to, czego się boimy, gdzieś, gdzie czujemy podłączenie do gniewu. Ja w te miejsca wchodzę, one mnie bardzo interesują. Mówię tu o ciele bolesnym. Niekoniecznie tym, o którym chce nas uczyć kapitalizm. Tego się nauczyłam przez doświadczenia afrykańskie – że to nie jest tylko moje, że to przepływa. Tego też uczą praktyki kontemplacyjne i wszystkie praktyki duchowe, z którymi mam kontakt. Praktyka medytacji uczy nas, że nie jesteśmy swoimi emocjami. W tym momencie jestem w takim doświadczeniu, ale to nie jest tak, że jestem swoim gniewem. Tak jak taniec – za chwilę to się zmienia, transformuje. Ten gniew przeze mnie przepływa i materializuje się w jakimś rodzaju ekspresji, poruszenia mojego ciała. I teraz pojawia się coś, co dla mnie jest totalnie polityczną siłą tego projektu, jest mobilizacją emocjonalną ciała, wchodzenia w te miejsca i w ślady miejsc, w których ktoś nas do czegoś zmuszał, gdzie nasze ciała przeszły rodzaj zamrożenia, inhabitacji, przemocy. Ważną rzeczą, nad którą pracowałam z każdym przy tym projekcie, były te podróże ciał i teatr pamięci. W jaki sposób te ciała noszą ślady tego, że zostały zmuszone do ruchu. Jak one w sobie przywołują pamięć tego ucieleśnienia. Miałam do czynienia z ciałami, których historie znam i z ciałami, których historii nie znałam. Ta praca wymaga dużego zaufania, otwartości i gotowości na to, żeby wchodzić w takie miejsca. Są praktyki, które bazują na wspólnotowym byciu, tańcu i są takie które pozwalają na indywidulane podróże, odkrycia. Często proponuję daną praktykę – pracę z perkusją, oddechem, głosem, w której każdy szuka specyfiki motorycznej i energetycznej, wejścia w trajektorie doświadczenia. Czasem włącza mi się rola pedagożki, wychodzę z bycia choreografką i patrzę, jak mogę inaczej dzielić się materiałem, uczyć.

Zaśmiałam się na tę „pedagożkę”, która jest bardzo poza kontekstem tego, o czym tu rozmawiamy…

Marta Ziółek: Ja tak dużo uczyłam przez ostatni rok, że mam to we krwi. Czasem muszę sobie oddzielać te role. Jestem dużo bardziej surowa jako choreografka. Jest to dla mnie ciekawa obserwacja, niełatwa. Jako pedagożka mam w sobie dużo cierpliwości, otwartości na przyjęcie wielu, wielu rzeczy i bycia dla ludzi, którzy są w tym doświadczeniu. A tutaj jednak zmierzałam do stworzenia formy, która nie jest tylko o samych tancerzach, tylko jest to forma intermedialna, bo są tu różne aspekty, które się materializują w formie scenicznej. Ale zapytałaś mnie o osoby – zaprosiłam do tego projektu Oskara Malinowskiego, z którym pracowałam przy Panie władzo, to są tylko tańce…. Celowo, bo chciałam kontynuować współpracę z tamtego projektu, gdzie bardzo istotny był aspekt związany z polityką tańca, budowanie wspólnotowego ciała itd. Zaprosiłam również Karolinę Kraczkowską, z którą nie pracowałam dużo, ale znamy się z różnych kontekstów i z którą dużo praktykowałyśmy taniec pozaartystycznie, niekoniecznie do projektów. Osoba, z którą mam od dłuższego czasu kontakt to jest Rob Wasiewicz, który na co dzień występuje w Teatrze Studio, a tutaj jest w takiej roli trochę aktorskiej, a trochę performatywnej. Jest też Ola Osowicz, z którą pracuję pierwszy raz. Z audycji są aż trzy osoby – Giorgij Puchalski, Ana Szopa i Dominika Kimaty.

… która nie ma doświadczenia tanecznego.

Marta Ziółek: Dominika ma inną rolę. Często zapraszam do spektakli kogoś, kto działa wokalnie i ma takie wejścia. Tutaj też szukałam osoby, która będzie pomiędzy wchodzeniem przez tę przestrzeń głosu ciała, bardzo somatycznego, a z drugiej strony spoza doświadczenia tańca i choreografii.

Jak publiczność będzie mogła „wejść” w to doświadczenie?

Marta Ziółek: To się okaże, jak publiczność w to wejdzie. Spektakl jest miejscem przecięcia różnych kanałów doświadczenia. Z jednej strony jesteśmy w przestrzeni teatru jako teatru, a trochę w przestrzeni koncertowej, a z trzeciej strony jest ten aspekt rytualno-ceremonialny. Zapraszamy publiczność w to pole. Publiczność, która przychodzi na taki spektakl, tworzy jakieś zgromadzenie. W pewnym sensie my, performerzy, też jesteśmy zgromadzeniem, więc cała ta sytuacja jest zgromadzeniem w zgromadzeniu. Mamy do czynienia z wytwarzaniem się tymczasowej wspólnoty. Ta choreografia przywołuje mandalę, krąg. Pewnie gdybym mogła inaczej operować przestrzenią teatralną, to bym zrobiła cały ten spektakl na kręgu, w takiej formie mandali. Niestety w takim czasie i z takimi środkami nie jest to możliwe. Może w Teatrze Szekspirowskim [śmiech] to by miało rację bytu, albo gdzieś na zewnątrz. Ten spektakl jest doświadczeniem audialno-kinetycznym, głosu doświadczamy poprzez ciało. To rozwibrowanie i taka prymarność tego cielesnego wydarzenia, które się dzieje w głosie i w ruchu, przechodzi falą na widza, zaraża. I to jest opis przestrzeni, która ma rodowód ceremonialny czy taki, który znam ze Spirit Dance, gdzie się siedzi na zewnątrz, pulsacja, która wypływa z lędźwi tancerki, przy akompaniamencie perkusyjnych instrumentów, mocno wchodzi w pole innych świadków czy też widzów. Buduję tę przestrzeń tak, żeby zaprosić widza, żeby poczuł się częścią większej całości i wszedł w to doświadczenie.

[1] Dziwny, złowieszczy – przyp. red.

Marta Ziółek. Fot. Karolina Zajączkowska

Marta Ziółek. Fot. Karolina Zajączkowska

Marta Ziółek. Fot. Karolina Zajączkowska

***

Wolne ciała

Koncept i choreografia: Marta Ziółek
Kreacja i performans: Dominika Kimaty, Karolina Kraczkowska, Oskar Malinowski, Aleksandra Osowicz, Gieorgij Puchalski, Ana Szopa, Rob Wasiewicz
Asystent choreografki: Stanisław Bulder
Perkusja: Bruno Jasieński
Muzyka: Lubomir Grzelak
Reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
Wizualizacje, rysunki: Rafał Dominik
Kostiumy: Marta Szypulska
Konsultacje dramaturgiczne: Teresa Fazan
Konsultacje: Agata Bargiel, Andrzej Woźniak
Tekst: Marta Ziółek, Rob Wasiewicz, Andrzej Woźniak
Zdjęcia: Witek Orski
Wideo i montaż: Adam Zduńczyk
Kierowniczka produkcji: Alicja Berejowska

Spektakl Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach powstaje w ramach projektu „POSZERZANIE POLA – CHOREOGRAFIA W NOWYM TEATRZE” edycja III

Kuratorka programu: Joanna Leśnierowska

Prapremiera: 27.08.2022

Współrealizatorzy projektu: Teatr im. Stefana  Żeromskiego w Kielcach, Nowy Teatr w Warszawie, Teatr Łaźnia Nowa, Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close