Taneczny obraz Macieja Kuźmińskiego przypomina nam o tym, jak bardzo realne i bliskie może być doświadczenie wojny – doświadczenie totalne, które przenika czas, przestrzeń wokół nas, nasze ciała i umysły.

Wersja do druku

Udostępnij

Wszystko zaczęło się 24 lutego, kiedy w Kijowie zawyły syreny. Nikt, kto wtedy usłyszał ten przeciągły dźwięk, nigdy go nie zapomni. Nie zapomni też tego nagłego ucisku w gardle i dreszczy spływających z karku w dół pleców. Potem zapadła długa cisza.

Pół roku później w Łodzi odbywa się premiera spektaklu Every Minute Motherland. Na scenie Akademii Muzycznej też panuje cisza. Ciepłe światło podkreśla miedź, ochrę i ziemiste kolory dominujące w wystroju sali koncertowej i palecie kostiumów tancerzy stojących po bokach sceny. Cisza. Bezruch. Dziwne, pełne napięcia oczekiwanie. Zupełnie jak sześć miesięcy wcześniej, kiedy wszystko zamilkło w strachu przed tym, co nadejdzie. Zatrzymanie i brak ruchu tak paraliżujący, że czuć go nawet na widowni. Wreszcie na scenę wchodzi grupa tancerzy, a ich śmiałe ruchy kontrastują ze spokojną melodią i dźwiękami fortepianu, tak jakby nostalgia mieszała się z gwałtownym uczuciem. Nagłe wyrzuty ramion w górę i na boki, energiczne, krótkie szybkie przejścia z jednej strony sceny na drugą przypominają bezradne miotanie się, próbę wyjścia z sytuacji bez wyjścia, po której następuje chwilowy upadek, załamanie, bezsilność. Jak człowiek przygnieciony tragedią usiłuje raz po raz powstać i zebrać siły, by przetrwać kolejny dzień, tak tancerze po upadku wstają po kolei, by dalej tańczyć, choć z każdą próbą jest ciężej, potrzeba więcej czasu, by odpocząć, i więcej energii, by stanąć na nogi. Ile prób można jeszcze przejść? Ile jeszcze da się wytrzymać? Oddech. Kiedy muzyka milknie, słychać tylko przyspieszony oddech tancerzy.

Wśród występujących artystów są cztery tancerki z Ukrainy: Anastasia Ivanova, Daria Koval, Anna Mysloslavska i Vitaliia Vaskiv. Zarówno one, jak i ich polscy koledzy, tańczą swoją historię i swoją pamięć tej wojny, która toczy się na naszych oczach, i którą codziennie oglądamy w mediach. Pamięć tego, co widzieliśmy na zdjęciach i we fragmentach reportaży miesza się tu z osobistym doświadczeniem. My – obserwatorzy. Czy wyglądamy równie smutno jak tańczący w duetach artyści? Jedna z tancerek porusza się prawie leżąc, w bliskim kontakcie z podłogą. Jej ruchy są gwałtowne, jakby niedokończone, urywają się nieoczekiwanie. Przypominają konwulsje, są wyrazem rozpaczy, załamania nerwowego, nawet szaleństwa. Z niewielkiej, bezpiecznej odległości obserwuje ją jej sceniczna partnerka. Czy los drugiej osoby jest jej obojętny? Czy jest tylko bierną obserwatorką? A może jest po drugiej stronie barykady? Cierpi, patrząc na jej cierpienie, czy czerpie z tego jakąś bezduszną satysfakcję?

W choreografii powracają sceny zbiorowe. Tańczą silni, zdeterminowani ludzie. Ich kroki są rytmiczne, pełne energii, jakby mieli nimi wytupać sobie drogę do wolności. Ramiona wzniesione wysoko ku górze – czasem w geście protestu przeciwko złu, innym razem oznaczające rezygnację, poddanie albo cierpienie – jak wtedy, gdy tancerze rozkładają je na boki, na obraz Ukrzyżowanego. Czasem ciało tancerza i układ rąk przypomina trzymającego karabin żołnierza albo klęczącą naprzeciw niego ofiarę, może jeńca…. Mięśnie tańczących napinają się gwałtownie, a ruchy stają się nerwowe, spazmatyczne. Co chwila jedna lub dwie osoby padają na ziemię, przywołując obraz ofiar, rannych bez rąk czy nóg, z szeroko otwartymi oczami. Szczególnie ostatnie sekwencje zostają w pamięci. Czas w obliczu tragedii zatrzymuje się, a nawet zapętla, jak tu podczas spektaklu, kiedy powracają cyklicznie te same sekwencje ruchów.

Na scenę wpełza chłód i mrok. W zimnym, przygasającym ze sceny na scenę świetle reflektorów twarze tancerzy wydają się trupio blade. Tańczą tria i duety. To obrazy, które bardzo silnie oddziałują na podświadomość. Umysł wraca do wszystkich opisów tortur i zbrodni wojennych. Relacje pomiędzy artystami stają się pełne przemocy fizycznej i psychicznej: pociąganie za włosy, przytrzymywanie, autoagresja, obojętność. Skulone leżące postacie przypominają ciała zmarłych. Ci, którzy pozostali, snują się jak cienie dawnych siebie, samotne duchy albo tańczą taniec szaleńca – rozedrgane ramiona, trzęsące się nogi, wirujące wokół głowy, potargane włosy. Scena pełna jest smutku i niewyobrażalnej pustki, jakby tancerzy pozbawiono resztek energii i nadziei… Kto im je odebrał? Kim jest tajemnicza postać mężczyzny o twarzy niewzruszonej jak maska, o czterech ramionach, jak hinduska bogini Kali, jak słowiańska Marzanna – pani śmierci, ta która odbiera życie, ale zarazem je daje? A może to bóg wojny – Mars, symbolizujący tę ogromną, niedającą się okiełznać siłę, która wywraca świat do góry nogami, zmienia porządki i obowiązujące powszechnie prawa, przenika i wykoślawia umysły, oddziela duszę od ciała? Czy zasłonięte dłońmi oczy to alegoria bezduszności, osamotnienia, bycia pozostawionym samemu sobie w potrzebie?

Na scenie znów rytmicznie tańczy grupa. Znowu są razem, może nie tak energiczni, ale zjednoczeni. Ich taniec to wspólnota poruszeń, kierunku działania, celu, doświadczeń. Kiedy się zatrzymują, każdy z nich jest inny; każdy niesie ze sobą swoją niepowtarzalną opowieść o życiu i śmierci, radości i cierpieniu, o tym jak dobro i zło przeplatają się wzajemnie. Jest to opowieść tyleż intymna co uniwersalna – to tylko kwestia skali, umiejscowienia w czasie i przestrzeni, wyboru imion dla jej bohaterów.

Pomimo bardzo ekspresyjnych i emocjonalnych scen, spektakl nie przygnębia. Jest poruszający, momentami wzruszający, ale jest to ten rodzaj uczuć, który pozwala przeżyć w teatrze katharsis. Zastanawiam się, na ile wpływa na to fakt, że projekt współtworzą tancerki z Ukrainy, i że jesteśmy tu w Polsce tak blisko wojny, tak bardzo jako społeczeństwo angażujemy się w pomoc uchodźcom, że siłą rzeczy żyjemy z tą wojną ciągle w tyle głowy. Wielu ludzi zna osoby, które przeżyły koszmar II wojny światowej, wszyscy przechowujemy w świadomości pamięć o tych wydarzeniach. Nagle stało się dla nas jasne, że to, co do tej pory uznawaliśmy za część tragicznej historii, może stać się naszym udziałem. Myślę, że polscy widzowie właśnie z tego powodu mogą w szczególny sposób utożsamiać się z bohaterami i bohaterkami spektaklu. Jesteśmy w stanie wejść w narrację spektaklu głębiej ze względu na wspólną historię.

Maciej Kuźmiński stworzył wraz z zespołem opowieść wielowymiarową. Opowiada historię o tym, co wojna robi z ludzkim ciałem i wnętrzem człowieka, ale również o tym, jak wpływa na przestrzeń i czas. Jest to niezwykle emocjonalna opowieść, w której ciała tancerzy są jedynie medium, poprzez które widz odbywa podróż w najgłębsze zakamarki swojej wrażliwości. Spektakl jest oszczędny – scenografię tworzą tu jedynie scena i światło. O sile wyrazu stanowi taniec. Niesamowicie istotną rolę odgrywa także warstwa muzyczna, a w szczególności fragmenty ukraińskich pieśni i muzyki zaczerpnięte z twórczości zespołu DakhaBrakha. Wspaniale współgrają one z elementami tańca ludowego, które pojawiają się w choreografii. Nie da się ich wyrzucić, tak jak nie da się wyrzucić z głowy myśli o walczącej Ukrainie. Świadomość trwającej wojny i lęk towarzyszą jej mieszkańcom bezustannie, niezależnie od tego czy są w kraju, czy na uchodźctwie. Every Minute Motherland

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

Maciej Kuźmiński Company „Every Minute Motherland”. Fot. Mariusz Marciniak

***

Every Minute Motherland

Choreografia, reżyseria oświetlenia, opracowanie muzyczne: Maciej Kuźmiński
Dramaturgia: Paul Bargetto
Asystentka choreografa: Monika Witkowska
Taniec i kreacja: Daria Koval, Anna Myloslavska, Vitaliia Vaskiv, Anastasia Ivanova, Monika Witkowska, Szymon Tur, Omar Karabulut, Judyta Pakulska (staż)
Produkcja: Polina Bulat, Maciej Kuźmiński
Premiera gdańska: 25.08.2022
Premiera łódzka: 26.08.2022
Czas trwania: 55 min

Projekt jest tworzony przez Maciej Kuźmiński Company w ramach projektu Rezydencja/premiera 2022 Klubu Żak w Gdańsku, Materię w Łodzi w ramach programu Przestrzenie Sztuki. Projekt otrzymał także wsparcie udzielone w ramach funduszu Creators for Ukraine zarządzanego przez CISAC we współpracy z ZAiKS-em.

Partnerzy: Ukrainian Institute oraz Dom Filmu

Program Przestrzenie Sztuki jest finansowany ze środków Ministra Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, realizowany przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego.

Operator: Materia

Partnerzy: Akademia Muzyczna im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi, Miejska Strefa Kultury Ośrodek Sztuki oraz Urząd Miasta Łodzi

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close