Siedem krajów, piętnaście spektakli i dwudziesta edycja. Tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania charakteryzował się różnorodnym programem, zapraszając do Polski tancerzy pracujących w odmiennych stylach i technikach.

Wersja do druku

Udostępnij

W 2005 roku, z inicjatywy Włodzimierza Kaczkowskiego i Elwiry Piorun, odbyła się pierwsza edycja Międzynarodowego Festiwalu Tańca Zawirowania, który z biegiem czasu stał się ważnym wydarzeniem na polskiej mapie tanecznej. W tym roku festiwal obchodził swoją 20. edycję, a to zawsze jest okazją do posumowań, spojrzenia wstecz, a także przypomnienia wartości, które stanowiły fundament jego zainicjowania. Początkowo festiwal służył prezentacji na warszawskich scenach grup z Europy Środkowej, jednak z czasem przyciągnął tancerzy z całego świata, pokazując różne techniki i style. Kolejne edycje skupiały się na konkretnych tematach lub krajach, z których przyjeżdżali do Polski zaproszeni artyści.

W jubileuszowym roku festiwal nie miał konkretnego tematu przewodniego, a jego hasło – „Otwartość” wskazuje na towarzyszącą festiwalowi od początku postawę i wpisane w niego cele: promowanie różnorodności, projektowanie międzykulturowych spotkań, prezentowanie szerokiego przekroju technik ruchowych, tematów i sposobów pracy. Organizatorzy celebrując 20 lat istnienia festiwalu, zaprosili zespoły o odmiennych stylach tańca i doświadczeniu, pochodzące z Polski, Japonii, Korei Południowej, Francji, Belgii i Portugalii oraz największą – włoską reprezentację.

Przegląd włoskiej sceny tańca współczesnego

Z Włoch do Polski przyjechało aż pięć grup, a dodatkowo w ramach programu zaprezentowano spektakl będący produkcją polsko-włoską. Wszystkie te przedstawienia były bardzo dobre technicznie i wymagające dla tancerzy, którzy imponowali swoją kondycją fizyczną i przedstawionymi na scenie dopracowanymi rozwiązaniami.

Festiwal otworzyła dwukrotnie pokazana praca Compagnia Zappalà Danza pt. ROMEO E GIULIETTA 1.1, która stała się moim faworytem tego przeglądu. To fabularne przedstawienie historii Romea i Julii wiernie podążało za dramatem Szekspira, ilustrując przed widownią wybrane sceny tekstu. Pomysł na spektakl był prosty, pomimo dodanych nowoczesnych elementów, takich jak sportowe stroje dwójki kochanków z Werony czy scena przed spektaklem, w której Romeo przygląda się publiczności przez okulary do nurkowania, w poszukiwaniu osoby, którą mógłby pokochać.

Opowieść sprowadzona do ruchu i emocji okazała się bardzo uniwersalna. Jednocześnie spektakl w interesujący sposób interpretował klasyczny motyw. Przez większość czasu kochankowie tańczyli osobno, tworząc dwa oddzielne sola, które łączyły się w duety jedynie w scenach balu, ślubu i śmierci.  W tej interpretacji główni bohaterowie to dwie odrębne jednostki, przeżywające swoje indywidualne dramaty i tańczące swoją własną historię. Było to zaskakująco bliskie oryginalnemu tekstowi, w którym Romeo i Julia także nie mieli wielu okazji do spotkań, a częściej fantazjowali o sobie i mierzyli się z konsekwencjami, jakie miłość wniosła w ich własne życie oraz losy ich rodzin.

Bardzo interesująca była również propozycja zespołu Borderline Danza zatytułowana Scherzetto. Na scenie spotkali się Pan, Dionizos i Satyr, w których role wcielili się neutralnie ubrani tancerze. Zestawienie tych mitologicznych postaci było już samo w sobie ciekawe. Łączyło je wspólne pole skojarzeń – rozbuchana seksualność, zabawa bez granic, emocje, dzikość, tajemniczość oraz nieokiełznana przyroda. Relacja między tak silnymi osobowościami musiała być dynamiczna i burzliwa. Tancerze w swoich ruchach przechodzili od zabawy i przyjaźni do sytuacji intymnych, nacechowanych dużym napięciem seksualnym. A od tych zbliżeń było już niezwykle blisko do dzikich konfliktów i wzajemnej, wyrażanej w tańcu przemocy.

Tancerze pozostawali w stałej interakcji – obserwując siebie nawzajem i odpowiadając na swoje ruchy, a jednocześnie zaznaczali swoją egoistyczną obecność, przemieszczając się w indywidualnym stylu. Pomimo tego napięcia w spektaklu nie brakowało poczucia humoru. Przedstawione przez artystów konflikty prowokowały publiczność do śmiechu, czasem przypominając rywalizację dorosłych, a czasem dziecięcą zabawę, którą należy traktować z przymrużeniem oka.

Dwa duety zaprezentowane przez DANCEHAUSpiu & VIDAVE, Stimmung i Choreographic Figures, dotykały tematów komunikacji, zarówno problemów z nią związanych, jak i możliwości twórczego przekształcania słów i zdań. W pierwszym z nich tancerze za zadanie postawili sobie cielesną interpretację głosu, badanie sposobów wydobywania się języka mówionego i jego konstrukcji. Choreographic Figures skupiało się na choreograficznej interpretacji różnych trybów komunikacji. Oba spektakle wyróżniała rozbudowana warstwa brzmieniowa. W tle słyszeliśmy różne fragmenty dialogów, prawdopodobnie z filmów i przemówień, tworzące miszmasz dźwięków. Partie dialogowe mieli również tancerze. Niestety, nie zostały one przetłumaczone z włoskiego na polski, co utrudniało interpretację spektaklów.

Przekaz Rites of Passage włoskiej grupy Mandala Dance Company był dość mistyczny. Wykonawcy tańczyli z dużym skupieniem, celebrując ruch i oddając hołd prostym czynnościom oraz przechodzeniu w kolejne etapy życia, z melancholią przyglądając się również przemijaniu. Codzienność w tym spektaklu nabierała uduchowionego charakteru.

Ostatniego dnia festiwalu pokazano spektakl grupy DNA The Coloured Series: 19-4122 TCX Moonlit Ocean. Trzech tancerzy zabrało w nim widownię w podróż w głąb natury i rodzącego się życia. Ich ruch przeprowadził nas przez historię o początkach świata wyłaniającego się z tytułowego monolitu niebieskiego oceanu.

Zaprezentowany tego samego wieczoru spektakl Falling Up duetu CoDa Movement powstał w czasie włosko-polskiej rezydencji. Pokaz podważał pozycję wyprostowaną jako stan właściwy człowiekowi, pokazując, jak łatwo jest nam przejść ze stania do upadku lub – w lepszym wariancie – do zakorzenienia w ziemi, w życiu. Dzięki scenicznej współpracy obu tancerzy i ich zgranym ruchom okazało się również, że marsz nie musi być samotny. To pocieszający wniosek na koniec festiwalu.

Polska reprezentacja artystów tańca

Temat upadków pojawił się również w spektaklu One Hundred Falls w choreografii Ilony Gumowskiej i Jakuba Mędrzyckiego. W pierwszych scenach publiczność obserwowała dwie osoby odbijające do siebie lotki za pomocą paletek i rozmawiające o tym, czym są upadki. Rozmowa fascynowała ich bardziej niż gra, a najwięcej do powiedzenia miała tancerka. Gumowska zastanawiała się, czym właściwie są upadki, zarówno od strony fizycznej (jakie mięśnie i kości biorą w nich udział), jak i bardziej metaforycznej. Rozważała, jaką rolę zajmują w drodze do celu, czy są czymś złym. Starała się poszerzyć perspektywę, analizując poprzedzającą upadek sytuację lotu – chwilowego bezwładu, a może euforii. Dodatkowo kobieta znajdowała w utożsamianym z porażką upadku okazję do znalezienia własnej, alternatywnej ścieżki życia.

Druga część spektaklu pozbawiona była słów. Na scenie pozostała tylko Gumowska, która choreograficznie interpretowała wcześniejsze dywagacje. W tańcu przedstawiła cykl upadków – mniejszych i większych. Czasem zatrzymywała się w sytuacji upadania, chwilowego zachwiania równowagi, a czasem dłużej tańczyła sam upadek, który – rozciągnięty w czasie – zaczynał przypominać odpoczynek. Artystka poruszała się pomiędzy kreowanymi przez siebie, niekiedy zaskakującymi znaczeniami i kontekstami.

Kolejną polską artystką występującą na festiwalu była Marta Kosieradzka, którą obejrzeliśmy  w solowym spektaklu Home Grown Allure. W tle słychać było nagrany głos opowiadający o śnie, w którym śpiąca osoba traci poczucie własnych granic i staje się czystym, przenikającym wszystko spojrzeniem, poruszającym się w przestrzeni i czasie. Z tej perspektywy patrzy ona na dolinę zamieszkaną przez ludzi i zwierzęta. Tancerka zinterpretowała tę historię w tańcu, tworząc solo zainspirowane koncepcją czułego narratora Olgi Tokarczuk. W poczuciu odrealnienia i pozbycia się własnego ciała pomagały jej zaczesane na twarz, w pierwszej części sola, włosy. Pozbawienie twarzy jest mocnym zabiegiem wizualnym, który buduje poczucie dziwności, odczłowiecza daną postać. Towarzyszące temu zasłonięcie oczu umożliwia również inny rodzaj patrzenia – taki, w który zaangażowane jest całe ciało.

Najciekawszą z polskich prezentacji była dla mnie Café Müller Dominika Więcka. Jest to spektakl, w którym artysta stara się określić swoje miejsce w świecie. Na początku, wchodzący do sali widzowie na każdym siedzeniu znajdywali ręcznie pisany list, w którym tancerz przybliżył polsko-niemiecką historię swojej rodziny. W czasie spektaklu zastanawiał się nad swoim miejscem w tańcu i badał towarzyszące własnej karierze źródła inspiracji, z których najważniejszym okazała się twórczość Piny Bausch i jej spektakl Café Müller. Wykonanie Więcka nie było jednak powtórzeniem, lecz twórczą reinterpretacją. „Das ist mein Café Müller” – oświadczył w pewnym momencie artysta, po czym wprowadził na scenę kartonową figurę Piny Bausch, która obserwowała go do końca spektaklu.

Ciekawa okazała się tu praca ciała Więcka i to, w jaki sposób się zmienia. W pierwszych scenach artysta emanował niepewnością. Wbiegał na salę i po chwili z niej wychodził. Ta sekwencja powtarzała się, dość długo publiczność śledziła wahania i strach ubranego w długi płaszcz i buty na małym obcasie tancerza. Z czasem te ruchy przekształcały się w choreografię pewnej siebie osoby. Więcek na scenie wykorzystał także elementy sztuk walki oraz inicjował zabawną interakcję z publicznością. Dało się zauważyć, jak w ruchu stopniowo osadzał się w swoim ciele, pozbywając się niepewności. Ta jednak dopadła go znów w ostatnich scenach spektaklu.

Podczas festiwalu prezentowany był również koncert performatywny Chcemy być sobą. Zespół Vocalove w estetyce zbliżonej do chórów gospel wykonywał przeboje z lat 80. i 90., które na bieżąco ilustrowała w choreografii grupa Oddaj Ciężar. Koncert, jako jedyne festiwalowe wydarzenie, odbywał się poza sceną. Publiczność oglądała go w oszklonym foyer. Nie było one typową przestrzenią teatralną, a dzięki dużym oknom widać było z niego ulicę.

Spektakle taneczne z krajów Europy Zachodniej

Spektakl portugalskiej grupy Companhia de Dança de Almada Wuthering Days poruszał temat emocji oraz różnorodnych sposobów ich przekazywania. Trójka tancerzy pokazywała, jak jedna osoba, odczuwając złość, rozdrażnienie i wściekłość, jest w stanie narzucić je innym. Tancerze w interesujący sposób nie tylko odgrywali napięcia w ciele, lecz także, będąc otwarci na swoich partnerów, obserwowali ich ruchy, przejmowali je i tworzyli pełne wybuchowej energii oraz widocznej w ruchach agresji układy. W rezultacie odczucia każdego z wykonawców eskalowały, tworząc na scenie obraz społeczeństwa przepełnionego przemocą.

Pochodząca z Belgii Compagnie Irene K. w spektaklu Niemandsland zręcznie wykorzystywała przedmioty. W pierwszej części spektaklu w centrum uwagi były kostiumy. Tancerz i tancerka połączeni byli za pomocą materiału, w który byli ubrani. Ta więź początkowo wydawała się spokojna, prawie niewidoczna, lecz z czasem, wraz ze wzrostem tempa i widocznych w układzie emocji, stawała się czymś niechcianym, blokującym ruchy, a zarazem motywującym parę do tańczenia niemożliwych rozstań i ciągłych powrotów. Z pozoru proste kostiumy ewoluowały przez cały spektakl: przechodziły od spodni do spódnic, zmieniały swój kształt i funkcję. W drugiej części dominującym elementem spektaklu były używane przez tancerzy maski. Artyści budowali efekt dziwności poprzez tańczenie tyłem do publiczności i nakładanie masek na tył głowy. Duet tworzył niezwykłe i oryginalne obrazy, zmieniał atmosferę i nastrój pokazu, umożliwiając widzom różnorodną interpretację ich pracy.

Grupa Didier Theron Company z Francji w spektaklu Artemis in the Mirror prezentowała wariację na temat mitu o bogini łowów. Podkład dźwiękowy był tu bardzo rytmiczny. Uderzenia perkusji wyznaczały zmienne tempo spektaklu, w którym poruszały się dwie tancerki, działające na siebie jak kapryśne lustrzane odbicia. Czasem powtarzały swoje ruchy, a czasem je dopełniały lub przedrzeźniały, pozostając jednak w stałym kontakcie i ciągłym dialogu. Wraz z upływem czasu ich wzajemne relacje stawały się coraz bardziej skomplikowane; początkowo widoczna współpraca zamieniała się w niebezpieczny pościg. W przestrzeń pełną ładu, podkreślanego również wyraźnym i eleganckim kontrastem między białą podłogą a ciemnym otoczeniem sceny, wkradał się chaos. Czyżby tancerki nie były już dwoma wcieleniami tej samej bogini, lecz łączyła je relacja jaka zachodzi między łowcą a ofiarą? A może to Artemida zaczyna polować na samą siebie, komplikując jasne i oparte na rytmie reguły, które obowiązywały w pierwszej części spektaklu? Występ francuskich tancerek przyciągał uwagę wielką starannością i przemyślaną zabawą rytmem. Choreografia wytwarzała na scenie pewien porządek, by następnie wydobyć skomplikowanie i chaos mitycznego świata.

Goście z Azji

Jednymi z najciekawszych festiwalowych propozycji były pokazy zespołów pochodzących z Azji. Podczas Zawirowań światową prapremierę miał spektakl Forest zespołu Designare Movement z Korei Południowej. Pokaz był przesycony atmosferą dziwności; nastrojowa muzyka, powolne ruchy artystek, a także ich powykrzywiane w nieludzkie grymasy twarze przenosiły nas do tajemniczego świata. To las, w którym żyją duchy i niesamowite stworzenia. Spektakl imponował precyzyjnie wykonaną choreografią, która tworzyła atmosferę spektaklu, a także umiejętnościami aktorskimi tancerek, których mimika stanowiła osobną warstwę choreograficzną. Role performerek zmieniały się – czasem bardziej przypominały one drzewa i rośliny, innym razem zwierzęta, a niekiedy strzygi i nimfy. Widzowie byli świadkami magicznej symbiozy natury i fantazji, gdzie granice między rzeczywistością a baśnią zacierały się, tworząc hipnotyzujące widowisko. Forest pokazał, że taniec może być nośnikiem emocji i historii, które nie potrzebują słów, aby dotrzeć do serc i umysłów publiczności.

Równie interesujący był chyba najkrótszy festiwalowy pokaz, doldrums Mizuki Taka z Japonii. W ciągu 10-minutowego przedstawienia artystka przemierzała wyznaczoną na scenie drogę, kierując się w stronę emitującego światło reflektora. Droga do celu nie była jednak prosta, lecz pełna trudności i wahań. Czasem jej kroki były pewne siebie, zdecydowane; czasem krok w przód kosztował ją kilka kroków w tył, upadek, a także kilka wytężonych, pełnych wątpliwości ruchów, które były odzwierciedleniem wewnętrznej walki, jaką toczyła w dążeniu do celu. Artystka w ten sposób bardzo obrazowo przedstawiła wysiłek związany z pokonywaniem drogi prowadzącej do celu, którą można interpretować w bardziej metaforyczny sposób jako linię życia. Jej choreografia była pełna napięcia i emocji, które przenikały przez każdy gest. Podążając za opisem spektaklu, można było dostrzec w nim drogę ewolucji rozłożoną w ruchu na wiele pokoleń organizmów. Artystka w subtelny sposób nawiązywała do biologicznych i ewolucyjnych procesów, gdzie każdy krok naprzód jest wynikiem wielu prób i błędów. Jej występ skłaniał do refleksji nad naturą postępu, zarówno na poziomie indywidualnym, jak i gatunkowym.

Spektakl Mizuki Taka, choć krótki, miał ogromną siłę wyrazu. Minimalistyczna i oszczędna, ale precyzyjna choreografia pozwalały skupić się na esencji ruchu i emocjach, które niosła ze sobą tancerka.

Bez granic

Zderzenie kultur i stylów tańca było jednym z najważniejszych i najbardziej inspirujących elementów tegorocznych Zawirowań. Festiwal, obchodzący swój dwudziesty jubileusz, pokazał, że taniec to uniwersalny język, który łączy różne tradycje i otwiera przed widzami nowe perspektywy. Każda z prezentowanych grup, niezależnie od pochodzenia, wniosła coś wyjątkowego do programu, pokazując, jak różnorodny i bogaty jest świat tańca współczesnego.

Jubileuszowa edycja festiwalu, skoncentrowana na otwartości i międzykulturowym dialogu, stała się podróżą przez różnorodne krajobrazy artystyczne i dowodem na to, że sztuka nie zna granic.

Companhia de Dança de Almada „Wuthering Days”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Designare Movement „Forest”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Didier Theron Company „Artemis in the Mirror”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Companhia de Dança de Almada „Wuthering Days”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Mandala Dance Company „Rites of Passage”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Borderline Danza „Scherzetto”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Dominik Więcek „Café Müller”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Designare Movement „Forest”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Mandala Dance Company „Rites of Passage”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Ilona Gumowska „One Hundred Falls”, 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania. Fot. Róża Czarnota

Wydawca

taniecPOLSKA.pl

powiązane

Ludzie

Zespoły

Organizacje

Festiwale

Wydarzenia

Bibliografia

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close