Zapis rozmów ze spotkania z dyrektorami Sopockiego Teatru Tańca jest kontynuacją cyklu o wpływie miejsc pracy artystów tańca współczesnego i istniejącej infrastrukturze na ich twórczość. Z artystami przeprowadziłam dwie kilkugodzinne rozmowy, najpierw w Sopocie przy okazji obchodów jubileuszu 25-lecia pracy artystycznej ich teatru, a później w Białymstoku podczas Festiwalu „Kalejdoskop”. Pierwszy moment naszej rozmowy miał szczególne znaczenie, był nie tylko emocjonującym i radosnym świętem jednoczącym przyjaciół, współpracowników, wielbicieli i widzów Sopockiego Teatru Tańca, ale przyniósł także informację o jego planowanym zamknięciu. Jednym z powodów tej decyzji są właśnie przyczyny związane z niedostatkami infrastruktury, brakiem własnej sceny, która znacząco wpływa, a może nawet uniemożliwia artystom swobodny proces tworzenia i dalszy rozwój. W ciągu 25 lat stworzyli autorską wizję artystyczną i wypracowali unikalne rozwiązania, aby na strukturę organizacji pozarządowej przenieść dobre praktyki z funkcjonowania teatru instytucjonalnego.

Wersja do druku

Udostępnij

Anna Królica: W maju obchodziliście 25-lecie swojej pracy artystycznej. Jednak w to dwudniowe święto, ukazujące ogromną część Waszego dorobku, wpisaliście także informację o zamknięciu teatru. Czym jest spowodowana ta decyzja?

Joanna Czajkowska: Powodów jest kilka, ale główny to administracyjno-finansowy. Nie mamy szansy, aby stać się teatrem miejskim, czyli instytucją kultury, ani nawet częścią instytucji kultury. Odczuwamy w związku z tym niemożność organizacyjną. Kontynuowanie naszej pracy w trybie organizacji pozarządowej, jaką od wielu lat posiadamy i prowadzimy, nie umożliwia nam dalszego rozwoju artystycznego, ani tworzenia innych, większych form spektakli. Od 2004 roku dysponujemy tą samą sceną, która zawsze była dla nas za mała. To ogranicza nas artystycznie. Myślę, że z Jackiem i z innymi artystami staliśmy się mistrzami gospodarowania tak małą przestrzenią, która wpłynęła na nasz język ruchu. Jest on dość charakterystyczny. Choć wszyscy nasi wykonawcy są profesjonalnymi artystami, nie zatrudniamy tancerzy na etatach, przez co muszą mieć oni dodatkowe zajęcia. Najczęściej uczą w szkołach baletowych, studiach tańca, mają swoje szkoły tańca, uczestniczą w projektach w Polsce i zagranicą, dlatego bardzo trudno nam jest teraz pracować. Jesteśmy związani z tymi twórcami, lubimy razem działać, ale jest to coraz trudniejsze pod względem organizacyjnym. Każdy ma inny grafik i inne zadania, więc niełatwo jest ustalić godziny prób, aby wszyscy mogli w nich uczestniczyć. Dochodzą do tego kwestie rodzinne. W obecnych czasach tancerzom coraz bardziej zależy, aby mieć zatrudnienie na etacie, bo planują zakładać rodziny etc. Te wszystkie problemy powodują, że jeśli nie nastąpi zmiana w formie pracy, którą wykonujemy, obecna sytuacja doprowadzi nas do kryzysu artystycznego.

Anna Królica: Jestem zaskoczona, że teatr nie ma możliwości bycia instytucją miejską, ani nawet częścią istniejących instytucji. Szczególnie, że przez tyle lat pracuje na markę miasta. Rozumiem, że teatr podejmował już takie próby?

Joanna Czajkowska: Niestety tak. Nie ma takiej możliwości. W kontekście podsumowań naszych dwudziestu pięciu lat pracy artystycznej, przeglądaliśmy z Jackiem dokumenty zbierane przez nas od wielu lat. Są tam różne pisma. Jeszcze rok temu Pan prezydent Sopotu powiedział, że nie ma potrzeby, aby budować nową salę, ale ostatecznie zmienił zdanie. Powstanie nowa sala wielofunkcyjna, dostosowana do potrzeb twórców z różnych dziedzin sztuki, aby można było w niej zagrać koncert, poprowadzić konferencję, wystawić spektakl. Sopot potrzebuje takiej sali, ale na pewno nie będzie to sala tylko dla nas. To powoduje, że znowu jesteśmy postawieni w sytuacji  prowadzenia prób w małej przestrzeni, a później wystawiania i przenoszenia spektakli do większej sali. Cały czas nie możemy rozwiązać tego problemu, kręcimy się wokół tego tematu. W związku z tym, my z Jackiem jesteśmy już bardzo tym zmęczeni, doszliśmy do tzw. ściany. Chcielibyśmy badać i tworzyć w innych przestrzeniach artystycznych.

Anna Królica: Zastanawia mnie jak można rozumieć Waszą decyzję o zamknięciu teatru. Czy to oznacza, że żegnacie się ze sceną ostatecznie? Tak odebrałam tę zapowiedź podczas jubileuszu, ale teraz rozumiem, że to może tylko potrzeba zmiany, przejścia do innego trybu pracy?

Joanna Czajkowska: Nie wiem jeszcze, co będzie dalej. To jest dla mnie taki eksperyment na żywym ciele czy ciałach. Właściwie na mnie i na Jacku, na czułych istotach. Jestem bardzo zmęczona prowadzeniem teatru w obecnych warunkach. Nie mam sił być równocześnie organizatorem, producentem, dyrektorem, kuratorem, księgową. Muszę od tego odpocząć, a potem zobaczymy, co się wydarzy. Mam nadzieję, że jest wiele opcji. Zobaczymy, co nam kolejne dni przyniosą. Bardzo chciałabym pracować jako choreografka, ale już nie jako producentka i organizatorka. Od 2009 roku mieliśmy dotację, o którą, co prawda, trzeba było się ubiegać, ale jednak były to pewne pieniądze na działalność po zdobyciu grantu. Można powiedzieć, że od kilku lat mieliśmy stałe finansowanie. W tej chwili nie będziemy mieć tych funduszy. Może się okazać, że nie mam już nic do powiedzenia jako artystka, ale możliwe, że w nowej rzeczywistości tematy przyjdą do mnie same i że nie będę mogła żyć bez tworzenia nowych choreografii. A może ja się już spełniłam jako artystka? Trudno mi powiedzieć, nie zamykam żadnych drzwi. Możliwe, że będę komponować ruch sceniczny w teatrach dramatycznych, w teatrach tańca albo dla zespołów baletowych, czy tworzyć performansy jednoosobowe albo alternatywne produkcje w małych składach. Jest jeszcze opcja, że będę szczęśliwym człowiekiem, zajmującym  się czymś innym…

Anna Królica: Jak wygląda ta sytuacja z Twojej perspektywy, Jacku?

Jacek Krawczyk: Myślę podobnie jak Joanna. Wspólnie przez 25 lat prowadziliśmy nasz autorski teatr, najpierw to był Teatr Okazjonalny, później Sopocki Teatr Tańca. Musieliśmy przez te wszystkie lata budować naszą markę, ale nam zależało, tworzyliśmy ją. Byliśmy młodzi, kreatywni, ale też niezależni. Podporządkowaliśmy całe nasze życie (również osobiste), aby ten teatr funkcjonował, aby mógł zaistnieć. I zaistniał, tylko wspomniane warunki pracy teatru nie zmieniły się od lat. W tym teatrze byliśmy nie tylko aktorami / tancerzami. Mieliśmy ambicję, aby teatr funkcjonował dla widza w Polsce i na świecie profesjonalnie. Ambicje duże, a środki tak minimalne, że trudno to sobie wyobrazić. Po dłuższym czasie się wypaliliśmy, mimo że jesteśmy urodzonymi twórcami i na pewno będziemy nadal tworzyć, bo nasze dusze artystyczne nie pozwolą nam na to, aby odejść od tańca. Ćwierć wieku – to idealny czas na podsumowanie i moment, aby oczekiwać zmiany naszych warunków funkcjonowania, które przez lata pozostały takie same. Ile lat można łączyć wszystkie funkcje w teatrze, zamiast zajmować się pracą twórczą? W pewnym momencie nie było już czasu na kreatywne tworzenie, bo ten czas i energię zabierały te wszystkie inne aktywności w teatrze, które ktoś z nas musiał zrobić. Jesteśmy przekonani, że ten układ aktualnie przestał działać. Nikt nam nie odbierze tych lat pracy i doświadczeń. Współpracowaliśmy ze wspaniałymi osobami z różnych dziedzin sztuki. Chcielibyśmy kontynuować działalność naszego teatru, ale na bardziej humanitarnych zasadach, co więcej – zasługujemy na to po tylu latach pracy pełnej oddania i zaangażowania. Jesteśmy dojrzałymi twórcami, chcielibyśmy mieć godne warunki pracy. Oczywiście, Sopot – gdzie działamy jako rezydenci w Teatrze Atelier – zapewnił nam – jak mówią urzędnicy – tyle, ile mógł – i my przyjmujemy takie wyjaśnienie. Dostaliśmy tyle, ile mogliśmy otrzymać na prowadzenie naszego stowarzyszenia i działalności artystycznej. Jednak nic nie stoi w miejscu, wszystko płynie, panta rhei. My też jesteśmy dziś w innym miejscu i domagamy się innych warunków dla nas i naszej pracy, abyśmy mieli umysły mniej związane myśleniem o produkcji, organizacji. Chcielibyśmy się skupić tylko na procesie twórczym, a nie żeby robić to w nocy, po godzinach. Chcielibyśmy normalnie pracować, ale czy to się uda? Czas pokaże.

Joanna Czajkowska: Może warto zaznaczyć, że my jesteśmy bardzo otwarci na współpracę z innymi osobami, czy to w obszarze pracy artystycznej, czy pracy na uczelni w roli wykładowców. To jest naturalny etap dalszego rozwoju.

Anna Królica: Chciałam się Ciebie, Jacku, zapytać o wcześniejszy etap, bo Twoje funkcjonowanie w tańcu i w Sopocie nie zaczyna się od Sopockiego Teatru Tańca. Pracowałeś w Teatrze Ekspresji Wojciecha Misiuro i pamiętam moment, że teatr przenosił się do Chorzowa właśnie ze względu na bezpieczeństwo finansowe aktorów/tancerzy i możliwość zatrudnienia wykonawców na umowach o pracę, a także z uwagi na dobrą infrastrukturę.

Jacek Krawczyk: W Teatrze Ekspresji różnie bywało. Pracowałem tam 9-10 lat z przerwami na leczenie kontuzji. Zdarzało się, że przez kilka miesięcy nie mieliśmy etatów i ubezpieczenia czy pracowaliśmy w innych zawodach, żeby móc uczestniczyć w próbach Teatru Ekspresji i z czegoś żyć. Tak naprawdę w taki sposób ten teatr funkcjonował, więc to też było wyzwanie. Koniec lat 80. i początek 90. to były trudne czasy. Kto mógł być wtedy szefem takiego teatru? No właśnie taki człowiek jak Wojciech Misiuro, który był bezkompromisowy i żądał. On zażądał od władzy takich, a nie innych warunków, i albo je przyjmował albo je odrzucał. Oczywiście, miał wspaniały pomysł na teatr cielesny, fizyczny bardzo awangardowy, rewolucyjny, wiedział jak przyciągnąć widza i jak go zainteresować.

Joanna Czajkowska: Wojciech Misiuro był świetnym liderem, ale – jak powiedziałeś – nie zawsze się to udawało, aby artyści mieli stałe kontrakty i pensje, dlatego przez te kilkanaście lat funkcjonowania Teatru Ekspresji były różne etapy jego działalności. Był czas, że aktorzy Teatru Ekspresji musieli pracować w innych miejscach, a był moment, że wyjechali do Chorzowa właśnie ze względu na etaty.

Jacek Krawczyk: W Chorzowie, menadżer Teatru Ekspresji załatwił u Pana Dariusza Miłkowskiego etaty w Teatrze Rozrywki. Graliśmy tam 3-4 razy w miesiącu, zgodnie z umową, a resztę czasu spędzaliśmy w Sopocie.

Anna Królica: Czym był dla Was autorski teatr, Wasz Sopocki Teatr Tańca?

Jacek Krawczyk: Przygotowywaliśmy dwie lub trzy premiery w roku. Jedną według mojego pomysłu, drugą – według koncepcji Asi. Zapraszaliśmy do współpracy siebie nawzajem i innych twórców. Autorski teatr nie był niezależny, bo nasza działalność zależała od środków finansowych, od sceny, od tysiąca różnych okoliczności, ale mieliśmy wolność artystyczną, nikt nam niczego nie narzucał, żaden reżyser ani żadna władza. Poruszaliśmy się w przestrzeni inspiracji różnymi dziełami.

Joanna Czajkowska: Nas z Jackiem interesują pewne wspólne obszary estetyki, ale równocześnie mamy odmienne perspektywy. Przy okazji 25-lecia przeglądałam nasze spektakle i zastanawialiśmy się, co możemy pokazać. Kto jest to w stanie zatańczyć? Część spektakli rzeczywiście robiliśmy razem, np. Signum Temporis, Kwadrat. Wersja 6., D-KOD-R, Wszystko, co widać. Ohio czy Hikari czyli blask – nasz ostatni duet jako Sopocki Teatr Tańca. Ale wiele naszych spektakli jest odmiennych. Ja lubię eksperymenty, czasem niewygodne, trudne tematy. Interesuje mnie praca w bardzo różnych obszarach, nawet w jakiś outdoorowych spektaklach, site-specific. Inspiruje mnie historia tańca. Te wszystkie spektakle mają różną strukturę. Jacek ma taką romantyzująca linię, lubi, jak jest tajemniczo, jak pojawia się metafizyka Witkacego, wątki przemijania, piękne kobiety, ale też groteska. Plastyczno-metaforyczne spektakle. Wiele spektakli zrobiliśmy razem, ale są też spektakle mniejszej formy mojego autorstwa, bardziej eksperymentalne, mniej komercyjne. Ludzie kojarzą nas z tą formą plastyczną, która jest przypisywana i moim, i Jacka spektaklom. W rzeczywistości jest trochę inaczej.

Jacek Krawczyk: Joanna mówi o pięknych kobietach, estetyzacji, ale ja uwielbiam też deformację, co było widać w Bestiarium czy w Siódmej pieczęci na podstawie filmu Ingmara Bergmana. Był moment, że Joanna zbuntowała się i nie chciała zagrać roli Mii, ja to rozumiałem. Byłem nawet przygotowany na to, że tego nie zagra.

Joanna Czajkowska: Ale on mnie namówił, żebym jednak wcieliła się w tę postać.

Jacek Krawczyk: Uważałem, że tylko Joanna mogła to zagrać. Przed każdym spektaklem czy nawet na etapie prób, prowadziliśmy bardzo szczegółowe poszukiwania i przygotowania, chcieliśmy wniknąć w postać, i nawet wtedy, kiedy nam brakowało doświadczenia scenicznego, aktorskich umiejętności – jak byliśmy na początku naszej drogi – mieliśmy tę intuicję. Na całym świecie się zachwycano, że można tak ruchem zinterpretować wiersz Pan Cogito Zbigniewa Herberta. Naprawdę dogłębnie analizowaliśmy to, co chcieliśmy pokazać na scenie. Uznawaliśmy, że naszym zadaniem jest to, by pokazać nasze własne emocje, nie oszukiwać widza, mimo metafor. Przecież nigdy nie opowiadamy niczego wprost.

Joanna Czajkowska: Myślę, że charakterystyczne dla naszego stylu są intertekstualne odwołania i przyznajemy się do tego. Zazwyczaj ja przygotowuję opisy spektakli do promocji, zawsze informacja w nich jest zwięzła.

Anna Królica: Jak można poszufladkować historię Sopockiego Teatru Tańca?

Joanna Czajkowska: Te pierwsze pięć lat to był czas poszukiwań. Wtedy też powstały spektakle autorskie, takie jak Aromaty, inspirowane zapachami, czy Art Café, w przypadku którego temat kawiarni przyszedł do nas jakby sam, zawsze lubiliśmy kawiarnie i styl retro.

Jacek Krawczyk: Myślę, że trzeba powiedzieć, że w jakiś sposób szukaliśmy kompromisu pomiędzy naszymi dwoma różnymi stylami w tej przestrzeni tańca czy teatru tańca. Od początku inaczej zdobywaliśmy nasze doświadczenia, a tu nagle się spotykamy i chcemy pracować razem. Zaczęliśmy przecież od duetów. Musieliśmy dostosować język, każdy z nas inaczej się trochę poruszał i to było ciekawe. Znajdowaliśmy wspólne rozwiązania po wielu godzinach dyskusji, prób – w ten sposób docieraliśmy się. To był pierwszy etap naszej wspólnej pracy.

Joanna Czajkowska: Myślę, że oprócz tego, że jesteśmy intertekstualni, to posiadamy w naszym repertuarze część spektakli zupełnie autorskich, które wynikają z naszych przeżyć, np. Kometa donikąd, Obrazki z wystawy, Lata nie będzie, Im wyżej, tym lepiej, Transmisja – by wymienić choć kilka. Łącznie stworzyliśmy pięćdziesiąt tytułów. Później pojawiały się spektakle inspirowane malarstwem: Viva la vida o Fridzie Kahlo, Dali, Dyskretny urok Picassa, Melencolia. Inspiracji dostarczały nam filozofia, sztuki wizualne czy muzyka, jak w przypadku pracy Chopin czy Helikopter, jak również historia tańca, czego przykład stanowią: Post modern? show z epilogiem, Przedpołudnie Flory, Fast Act – Sztuka znikania, Przedmiot Nieocenionej Wartości i INTROSPEKCJA Przedmiot Nieocenionej Wartości – to jest mój dział i on jest dla mnie ważny. Przeszłość buduje teraźniejszość, a teraźniejszość – w jakimś sensie przyszłość.

Jacek Krawczyk: Mogę też opowiedzieć o inspiracji filmem. Spektakle takie jak Hikari czyli blask czy Ostatnie piętro były inspirowane filmami reżyserów z krajów Dalekiego Wschodu, ale Coś pięknego to efekt fascynacji twórczością Federico Felliniego, zaś Siódma pieczęć – urzeczenia filmem  Ingmara Bergmana z 1957 roku o śmierci i przemijaniu.

Joanna Czajkowska: Do tych inspiracji dochodzi literatura i poezja, jak np. jednoaktówka Samuela Becketta w spektaklu Kwadrat. Wersja 6, czy dzieła Franza Kafki, Witkacego, Zbigniewa Herberta.

Jacek Krawczyk: Dla mnie ważna była inspiracja Wschodem. Moje marzenie, aby zrobić wieloobsadowe spektakle (nasza scena potem okazała się dla nich za mała) ze specjalnie skomponowaną muzyką na potrzeby spektaklu i z użyciem tyczek jako rekwizytów.

Anna Królica: Czy możecie powiedzieć o poszukiwaniach stylistyki i dochodzeniu do wypracowania wspólnego języka?

Jacek Krawczyk: Joanna od dziecka tańczyła i wychowywała się na musicalach, była tancerką od urodzenia, ja natomiast byłem sportowcem. Nie wiem czy hokej ma coś wspólnego z baletem, ale sport, ogólnie rzecz biorąc, ma – obie aktywności wymagają pewnej precyzji i reżimu w treningu. Nie można odpuścić, nawet jak boli. Byłem nauczony tej skrupulatnej pracy z ciałem i fizycznie przygotowany jeśli chodzi o ruch sportowy. Dużo pracy musiałem wykonać, żeby te nasze ruchy były spójne, aby powstał mały teatr tańca. Musiałem z tym moim mocnym, precyzyjnym i ostrym ruchem sportowym zsynchronizować lekkość i zwinność Joanny. Co o tym sądzisz, Joanno?

Joanna Czajkowska: Myślę, że oboje wykonaliśmy ogromną pracę, będąc w Teatrze Patrz mi na usta Krzysztofa Leona Dziemaszkiewicza, gdzie musiałam skonfrontować się z teatrem fizycznym. Zrozumiałam, że warto nabrać siły fizycznej i wypracować taką fizykalność. Byłam drobną osobą, dosyć nieśmiałą i mój ruch był subtelny. Później praca z Jackiem to była kontynuacja tej linii. Jacek jest bardzo silny i wytrzymały. Zaczęliśmy fascynować się choreografami takich twórców, jak Édouard Lock czy Wim Vandekeybus, później doszła do nas Iwona Gilarska, która też jest bardzo wytrzymała i silna. Wiedziałam, że ja im nie dorównam, bo nie mam takiej kurczliwości mięśni. Musiałam poszukać siły w swojej technice, aby wykonywać z nimi te same ruchy. Każdy z nas jest trochę inaczej zbudowany, ale jednak im było trochę bliżej do siebie, w sensie fizyczności, dynamiki i mocy. Wszyscy się rozwijaliśmy, pracowaliśmy z ciężarem. Potem przeżywaliśmy zachwyt nad pracą z podłogą i to był etap tańca fizycznego. Pierwszy okres to był czas fascynacji Piną Bausch, niemieckimi formami ekspresyjnymi, potem DV8 Physicial Theatre, fizycznością w zakresie floor work, twórczością Akrama Khana. Następnie szukaliśmy siebie w tych inspiracjach. Nasz ruch się zmieniał: najpierw to był ruch codzienny, przetworzony i wzbogacony gestem, potem doszły prace z ciężarem, dynamiką, fizycznością. Gdy dołączali do nas inni tancerze, to wnosili swoje języki ruchu. Taniec współczesny spotykał się z innymi formami: salsą, street dance, tańcem klasycznym czy nawet ludowym (na przykład mazurem w spektaklu Lechistan Pany Arka). Inspiruje mnie redukcja ruchu. Myślę, że na choreografa znacząco wpływa przestrzeń, w której pracuje. My od wielu lat pracujemy w małym studio i na małej scenie. Jesteśmy mistrzami tańca współczesnego, operującego dynamicznymi zmianami ruchu, który nie jest ruchem długosekwencyjnym.

Jacek Krawczyk: Myślę, że nasz język to kompilacja wielu stylów. Wymienialiśmy się własnymi doświadczeniami, angażowaliśmy do współpracy w teatrze różnych artystów z różnych przestrzeni. Dzięki Joannie zacząłem się otwierać na techniki, które miałem w Teatrze Ekspresji, takie jak taniec klasyczny, pantomima czy kreacje aktorskie, ale używałem ich tylko w ramach zajęć treningowych, bo tam, według reżysera, byłem do specjalnych zadań. W teatrze autorskim mogłem ten zasób umiejętności wykorzystać, pobierałem dodatkowe lekcje, czerpałam wiedzę od innych, ale też wymienialiśmy się  umiejętnościami i doświadczeniami.

Joanna Czajkowska:  Łączymy fizykalność z ruchem drobiazgowym.

Anna Królica: Czy planujecie publikację opisującą Wasze 25 lat pracy w tańcu?

Jacek Krawczyk: Tak, planujemy dokumentować naszą działalność i znajoma krytyczka Anna Jazgarska podjęła się tego zadania.

Joanna Czajkowska: A dokładnie pani dr Anna Jazgarska, już wielokrotnie chciała o nas pisać, były pewne przymiarki do tego i rozmowy, że „należy nam się” książka o naszym teatrze i pracy twórczej.

Jacek Krawczyk: Myślimy, że w tym roku pojawi się ta książka. Jest pomysł i będziemy teraz zbierać materiały dla Ani, żeby mogła kontynuować pisanie.

Joanna Czajkowska: Powstał też film dokumentalny, którego prapremiera już się odbyła w czasie Gali obchodów 25-lecia, ale to nie jest jego ostateczny kształt. Taka prawdziwa premiera odbędzie się jesienią i myślę, że ten film też ukaże naszą pracę w szerszym kontekście.

Na zdjęciu: Joanna Czajkowska i Jacek Krawczyk podczas Gali 25-lecia Sopockiego Teatru Tańca. Fot. Andrzej Pawłowski

Na zdjęciu: Joanna Czajkowska i Jacek Krawczyk podczas Gali 25-lecia Sopockiego Teatru Tańca. Fot. Krzysztof Bzdeń

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.

Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.

Close